Skocz do zawartości
Nerwica.com

beztwarzy

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez beztwarzy

  1. beztwarzy

    Moje.......

    depresyjny21lat, dziwi mnie mała liczba odpowiedzi na Twoje wiersze. To chyba upadek ludzkości. Podoba mi się to co piszesz, myślę, że rozumiem ten sposób patrzenia. Nawet jeśli Ty tego nie widzisz z powodu np. choroby, to któregoś dnia zobaczysz, że to, co robisz jest mega. Potrafisz zamienić depresyjne skupianie się na sobie w wykreowanie intrygującej osoby, brawo :)
  2. beztwarzy

    Wiersze Stelli.

    1. Wiersze białe są najlepsze (100% sztuki, 0% rzemiosła) 2. Stella., piszesz zajebiście Ja lubię nieokiełznane wiersze, mają niesamowicie dużo przekazu, ale niewiele osób takie pisze, większość woli rymy i takie tam schematyczne pierdoły. 3. Dużo ludzi rozumie takie uczucia, czasem są to osoby, których nie podejrzewamy o to. Ja też zauważam, że większość ludzi ignoruje to, że piszę, ignorując tym samym moją duszę. Ale nie poddaję się. Na początku bałem się swojej inności, ale po 10 latach od napisania pierwszego wiersza, kocham siebie takiego, jakim jestem i Tobie też tego życzę. Ja zacząłem dopiero pisać swój blog połączony z wirtualnym tomikiem wierszy. Ludzie kiwają na mnie ręką i śmieją się, ale wystarczy, że po kilku dniach poniżania ktoś powie Ci, że polecił Twoją stronę komuś innemu, a ten powiedział, że piszesz zajebiście i od razu czujesz wiatr w swoich skrzydłach :) Jesteś zajebista
  3. SmugaCienia, cieszy mnie, że piszesz bez rymów, zwłaszcza ten pierwszy wiersz - nieschematyczny. Tak trzymaj :)
  4. New-Tenuis, nie słuchaj. Moim zdaniem ostatni wers ma "nie brzmieć", inaczej wiersz byłby schematyczny jak 99% poezji współczesnej. Jeśli ktoś uważa, że ten wers nie pasuje, to nie odbiera przekazu, a jedynie czyta treść. Na wagę złota jest inność i przekaz, bo poezja to nie rzemiosło. Nie pozwól nikomu zmienić pisania w pracę, albo w naukę, tylko bądź sobą jak dotychczas. Do mnie trafiają Twoje wiersz, a niewiele rzeczy mnie wzrusza :) L.E., możesz mnie znienawidzić, ale dla mnie każdy jest indywidualnością. Nie poprawia się sztuki.
  5. Apogeum przekazu za pomocą niewielu słów. Musisz być ciekawą osobą :)
  6. Opis wzruszający, jeśli całą książkę napisałaś w taki sposób, to ja muszę przeczytać :)
  7. beztwarzy

    Moje wiersze

    LucP84, ciekawy przekaz, wiersz "akwarium" zajebisty, porusza we mnie inność, czyli wszystko z czego się składam. Pisz, dużo pisz, nie na siłę, ale zawsze, kiedy czujesz, że chcesz - rób. I pokazuj ludziom, że piszesz. Dzisiaj jest wiele sposobów, żeby udostępniać swoje wiersze i tym samym tulić własną samotność. Powodzenia :)
  8. Ja od dziecka miałem takie silne psychozy, że przez większość czasu tylko o śmierci myślałem, więc psychozy po dragach są kolosalne, ale nie przebijają tych, które mam od zawsze. Ja znalazłem tylko dwa sposoby, żeby nie myśleć: Pierwszy sprawić, aby wszyscy ludzie znali moje myśli, nad którym pracuję do dzisiaj i nigdy pewnie go nie osiągnę i drugi - palić zioło. Zawsze mi pomagało, chociaż gdybym żył drugi raz nie tknąłbym go, a teraz już choćbym tego nie robił całe życie nie zamknę otwartej już bramy. Zawsze będę czuł na plecach zimny przeciąg. Na chwilę obecną wybieram - wybrałem mniejsze zło. Wybór jest prosty: być obojętnym bezużytecznym głazem, który nie czuje współczucia albo płonąć bólem i szczęściem każdego dnia, po prostu żyć...
  9. Pisząc, że wszystkie doznania są autentyczne potwierdzasz moje przekonanie, ale zaprzeczasz przekonaniom, które "wyczytałem". Myśląc o dragach chodzi mi o nielegalne (w Polsce) silne substancje psychoaktywne produkowane po to, aby każdy, kto je zażyje miał odlot, tym samym wzbogacając samego producenta typu. marihuana, haszysz, amfetamina, metamfetamina, ekstaza, LSD, grzyby halucynogenne, kokainę, bieluń itd... każdy z nich działa na umysł w jakimś stopniu stymulując go, więc nie kategoryzuję tego. A z zawieszeniem, to chodzi mi konkretnie o takie coś, że ktoś sobie na fazie coś uroi, co często jest wyolbrzymieniem nieistotnego faktu w jego głowie i na kilka lat traci kontakt z rzeczywistością, bo przeżył coś, po czym nie może w minimalnie znośnym stopniu funkcjonować. Nie rozumiem - legenda, bo nie ma tego w książkach, czy jak? Jeśli czegoś się nie przeżyło i o tym nie słyszało, nie znaczy, że tego nie ma. A współczesna literatura o tym nie mówi - wiem, bo przejrzałem kiedyś cały internet po tym, jak ktoś mi powiedział, że istnieje coś takiego, jak "zawias" jedyne wyjaśnienie tego, co się ze mną kiedyś stało. I wielu jest takich ludzi, którzy szukają pomocy, bo nie wiedzą co im jest. Zawias to jest niemożność skupienia się na więcej niż jednej konkretnej rzeczy, z tym faktem, że ta jedna rzecz, to zawsze ta sama rzecz wskutek czego człowieka nie postrzega istnienia niczego, poza tą jedną rzeczą na której się zaciął, jak zawieszony komputer. Podobno jest to możliwe tylko po halucynogenach, ale w praktyce ludzie się wieszają nawet po amfie, choć według psychologii to niemożliwe. Tutaj kończy się wątek. Szanuję wasze stanowisko, ale każdy z nas posiada inne źródło wiedzy i jak widać odmienne zdanie (do czego każdy z nas ma prawo), a dalsza spekulacja do niczego nie prowadzi - nikt nikogo nie przekona, zwłaszcza, że temat wątku obejmował dylemat powrotu do uzależnienia lub "męczenia się" pozostając trzeźwym. W sumie sam ten temat skierowałem na inny tor. Dziękuję wam za włączenie do dyskusji i pozdrawiam :)
  10. Ja uważam, że człowiek starszy ma więcej rzeczy do ogarnięcia, ma więcej wyzwań, ale też przede wszystkim miał więcej czasu, by nauczyć się z wieloma rzeczami radzić. Człowiek młody często z niewiedzy nie radzi sobie z rzeczami, które, gdy jest starszy, nie stanowią już dla niego żadnego problemu, a na wszystko co nowe jest albo bardziej otwarty, albo uważa to za problem - młoda osoba nie ma jeszcze takiego wyboru. Więc to ta kwestia jest dla każdego indywidualna.
  11. KeFaS, na pewno ciekawa literatura, ale dopiero wezmę się za nią po wakacjach, bo wtedy zaczynam studia psychologii. Zastanawia mnie jedna kwestia, a mianowicie autentyczność doznań. Dlaczego w przypadku psychodelików doznania są autentyczne, a w dragach nie? Oczywiście odpowiedź jest taka, że psychodeliki powodują proces, a nie biorą w nim udziału, jak np dragi, dlatego po dragach "haj" trwa dopóki substancja przestaje oddziaływać na człowieka, a psychodeliki działają dalej, nawet gdy zostaną już dawno strawione i wydalone i nie dziwie się, że mogą wyleczyć każde zaburzenie psychiczne. Ale wracając do tej kwestii, ja dzięki dragom też zminimalizowałem wiele zaburzeń, z którymi nie potrafiłem sobie poradzić od dziecka i teraz kiedy nie biorę, te zmiany pozostały. Moim zdaniem dragi też wyciągają to, co już jest w człowieku, a nie dodają niczego nowego, tylko działają krócej, nie potrzebują świadomej stymulacji i są cholernie szkodliwe dla psychiki i organizmu. Na psychodelikach z kolei o wiele łatwiej się "zawiesić", np przestraszyć czegoś we wnętrzu własnej podświadomości i potem bać się do końca życia.
  12. wykończony, jest wiele powodów, zawsze były, ale teraz nakumulowało się ich tyle, że jest po prostu za dużo. Młodzi ludzie, którzy różnią się pozostałych rówieśników czują się osamotnieni, bo nie potrafią się zautomatyzować, jak inni. W dodatku rodzina - brak kontaktu, obcość. Znam problem, ja nigdy nie czułem się swojo ani między ludźmi, ani w swojej rodzinie, a ich sens życia po prostu mnie nie dotyczył. Ja sobie nie poradziłem, ale gdyby miał Tobie coś doradzić, to powiedziałbym Tobie to, czego sam kiedyś nie wiedziałem - nie pozwól dopuścić do siebie myśli, że jesteś sam, bo tak nie jest - jest wielu takich, jak Ty (chodzi o sytuację, bo każdy jest wyjątkowy), tylko oni albo są gdzieś indziej, albo udają, że życie ich cieszy, a tak naprawdę skrywają w środku to, co ich boli. I druga sprawa - wrażliwość oraz inność to nie wady, tylko zalety, spójrz na to z drugiej strony - oni wszyscy mają taki sam sens życia - Ty możesz z niego wycisnąć dużo więcej.
  13. KeFaS, masz rację nie znam psychodelików, więc na ten temat nie będę się wypowiadał, jednak nie wierze, że stałe zażywanie cały czas jednego rodzaju substancji (bez wspomnianym kilka postów temu przerw) nie doprowadzi do znudzenia się nią. Nawet trzeźwość się nudzi, a stan umysłu stymulowany jakąś substancją staje się coraz bardziej ograniczony w działaniu. Można z tym walczyć nie wiadomo, jak długo, może i bez końca, ale kierunek pozostaje ten sam. A co do reszty, wiadomo, że wszystko działa inaczej, bo nie ma dwóch takich samych stanów umysłu nawet u całe życie trzeźwego człowieka, ale są substancje działające podobnie. Nie brałem koksu, to był tylko przykład, ale na swoim doświadczeniu mogę np porównać marihuanę z grzybami halucynogennymi. Będąc uzależnionym od marihuany do tego stopnia myślałem tylko o tym, żeby zapalić, a kiedy wziąłem grzyby przestałem odczuwać jakąkolwiek chęć, potrzebę, czy chociażby najmniejszy impuls, żeby zapalić. Nawet kiedy po nich zapaliłem, nie poczułem zmiany stanu umysłu, bo płaszczyzna świadomości na jakiej egzystowałem była nieporównywalnie bardziej ubarwiona emocjonalnie i doznaniowo, niż zwykłe upalenie. A ta druga sprawa, z tymi przyjemnościami, to masz rację, ale tylko w 99% przypadków. Nawet człowiek, który całe swoje życie poświęca dla innych ludzi jest w gruncie rzeczy egoistą, bo robi to dla własnych pobudek. Ale to tylko psychologia człowieka obejmująca nie wszystkie jednostki. Istnieje coś takiego, jak poświęcenie - bezinteresowne robienie czegoś dla próżnego dla siebie samego celu, nie wskutek jakichś pobudek, korzyści (są one w takim wypadku wykluczone), ale dlatego, bo wskutek pośredniego zdarzenia, nastąpiło zakodowanie w umyśle jakiejś czynności. Psychologia tego nie obejmuje, bo obserwuje ludzi z perspektywy połączenia instynktu z intelektem, a tak naprawdę jesteśmy istotami, które są w stanie przerosnąć samych siebie wielokrotnie.
  14. Jak najbardziej, z tym, że człowiek zanim zacznie brać, choćby słyszał od tysiąca ludzi o negatywnych tego skutkach, nie będzie zdawał sobie z nich sprawy, dopóki sam się nie o nich przekona, więc to bardziej głupia niewiedza albo brak wyobraźni, niż sama głupota.
  15. Może zamiast "silniejsza" powinno być "inna", ale generalnie chodziło mi to, że jeśli ktoś jest np. uzależniony od kokainy, to jak wciągnie amfetaminę, nie da mu ona satysfakcji i w drugą stronę, jeśli ktoś jest na głodzie amfetaminowym, to wciągnięcie koki sprawi, że na haju w ogóle zapomni o tym pierwszym. Każda substancja działa inaczej, ale na dłuższą metę daje coraz (nie tyle mniejszy, bo z tym jest różnie, ale) mniej przyjemny odlot. Nawet jak kopie tak samo mocno, to nie jest tak fajnie. Po prostu nudzi się nam i naszemu organizmowi. Z normalnymi czynnościami dnia codziennego jest tak, że zawsze można zmieniać sposób patrzenia na daną rzecz i odczuwać radość za każdym razem od nowa, a w przypadku używek działających w dużej mierze na ciało, nie tylko na psychikę, nie ma już takiego pola manewru.
  16. No, ale gdyby nie te przerwy, ciągłe zażywanie jednej substancji sprawiłoby, że przyzwyczaiłabyś się fizycznie do tego stanu i stałby się "zwykły", "standardowy", "sztuczny", a przede wszystkim daleki od wolności. Ja tak miałem i myślę, że to normalne u każdej osoby, bo wynika z tolerancji organizmu. Kwestia tylko jak często się coś bierze - im rzadziej, tym lepiej, bo większa szansa, by poczuć wolność. Cała perspektywa odurzania się moim zdaniem polega tylko na "tu" i "teraz", czyli na początku jest lepiej, a potem gorzej. Żeby znowu było fajnie tak, jak na początku trzeba zażyć silniejszą substancję, niż poprzednio, bo ta sama kopie coraz mniej. Najprostszym przykładem jest choćby alkohol. Pierwsze fazy alkoholowe były najlepsze, a z czasem coraz mniej fajnie jest. Im większe przerwy, tym lepiej, ale nigdy nie będzie już tak, jak za pierwszym razem.
  17. Skrajna, zgadzam się, że sięgnięcie po dragi jest łatwiejsze, ale potem wliczając wszystkie problemy i momenty głodu załamania to na dłuższą metę życie ćpając jest trudniejsze od trzeźwości nawet, gdyby dany człowiek miał od dragów umrzeć. A w dodatku ja wiem na co się piszę, gdybym wrócił do ćpania. Atalia, zgadzam się warto żyć, ale to tylko logika. A życie jest piękne, tylko świat do kitu, bo takim go ludzie stworzyli. Sadi31, takich wypowiedzi się spodziewałem, dziwi mnie, że jest tylko jedna. Swój pierwszy post napisałem, żeby sprowokować takie słowa, które miałem nadzieję, że może pomogą. Otrzymałem zrozumienie - to miłe, ale czy w mojej sytuacji pomoże mi się ogarnąć? Z dwoma rzeczami tylko się nie zgadzam: Stwierdzenie, że dragi nie poszerzają horyzontów nie jest potwierdzone, gdyż tak naprawdę nie znamy dokładnie działania ludzkiego mózgu, a dragi zmieniają każdego człowieka, więc w efekcie mogą działać w obie strony (są ludzie, którzy po wyjściu z dragów stali się lepsi), a druga rzecz to patrzenie na ludzi z boku jest zrozumiałe, bo ktoś kto się bardziej cieszy od innych wygląda dziwnie. Np dla człowieka pozbawionego sensu życia inni cieszący się ludzie wydają się być żałośni. Olapok, fajnie, że to rozumiesz. Tylko ja nie potrafię przyjąć jednego stanowiska. Uzależnienie niszczy człowieka, ale abstynencja odbiera tożsamość. Jedno złe i drugie złe. Gdyby cofnąć czas i nie uzależniać się od niczego... Ja nie piję trzeci dzień od dwutygodniowego ciągu alkoholowego. Wygrzebuję się z łóżka dopiero przed dwunastą, a ogarniam dopiero wieczorem - wcześniej nie mam weny, a pisanie jest moim głównym zajęciem i jedyną szansą pracy, której nie będę nienawidził. Ostatnio byłem w strasznym stanie, stąd ten wątek. Pisałem, co myślę i dalej tak jest, ale znalazłem powód, żeby trochę dłużej walczyć o swoją trzeźwość. Jedyna osoba, która przeczytała moją książkę, powiedziała mi, że nawet, gdy przestawała ją czytać, myślała o tym, co będzie dalej - fakt, że kogoś obchodzą moje słowa, sprawia, iż pisanie ma sens. Wcześniej nie pisałem, więc jest to dla mnie nowość. 2 lipca wyjeżdżam do Holandii na trzy miesiące. Dla mnie to będzie albo prosty wybór albo prawdziwa wojna - przebywanie przez cały czas z ludźmi, którzy palą zioło. Alternatywą dla sztucznego raju jest, jak piszecie, szerokie spektrum doznań, dlatego będę musiał robić dziesiątki rzeczy, których nie robiłem i poznawać miejsca, w których nie byłem - będę musiał wszystko zmienić, narodzić się na nowo w świecie, w którym dragów nie ma. Nie wiem, czy ta słaba ludzka istota, którą jestem, da radę tego dokonać.
  18. Nie, biorę leków. Dopiero 17 października mam badanie psychologiczne i wtedy może coś się zmieni.
  19. Ok, byłbym wdzięczny, bo myślę, że hipnoza mogłaby odnieść skutek. A mechanizmy myślenia to ja zmieniałem mnóstwo razy, ogólnie zawsze w swojej głowie miałem syf, zawsze inny, pomijając chwile pozorne równowagi. Myślę, że powodem są moje wyparte wspomnienia, a nie np. choroby dziedziczne, bo to też jest możliwe.
  20. Ok, byłbym wdzięczny, bo myślę, że hipnoza mogłaby odnieść skutek. A mechanizmy myślenia to ja zmieniałem mnóstwo razy, ogólnie zawsze w swojej głowie miałem syf, zawsze inny, pomijając chwile pozorne równowagi. Myślę, że powodem są moje wyparte wspomnienia, a nie np. choroby dziedziczne, bo to też jest możliwe.
  21. no właśnie i wiem, że terapia musi być systematyczna, żeby był widoczny efekt, bo wolny umysł zawsze będzie walczył z behawioralnymi skutkami terapii, których nie zaakceptuje. To jest tunel, który wyznacza kierunek, ale wystarczy chwilą, podczas której ujrzymy choć na sekundę słońce i musimy iść przez ten tunel od początku. Najgorsze, że nie ma on końca... -- 15 cze 2012, 23:49 -- tahela, mówisz prawdę i ja o tym wiem, ale chcę być wolny, nawet najwyższym kosztem, niż być niewolnikiem mechanizmów obronnych.
  22. Laima, to ostatnie zdanie to jak najbardziej prawda, ale właśnie o to chodzi, że ja stałem się taki, jakim chciałem być, z tym faktem, że to jest sztuczne, bo to nie jestem prawdziwy ja. Ja nie jestem doskonały. Nie mogę ulepszyć siebie ulepszyć, bo wprowadziłem w swoje życie zachowania altruistyczne, wartości, które zdominowały wszystkie decyzje i dyscyplinę, z którą sam nie potrafię walczyć, ale to wszystko to tylko zbiór systemów zachowań, które razem tworzą to, czym jestem. Mnie tutaj nie ma... Jak mam zmienić coś, czego nie ma?
  23. ladywind, z alkoholem to zdaję sobie sprawę, że to sposób tylko do czasu. Fanem alkoholu i narkotyków nie jestem, bo wiem, jak to gówno niszczy człowieka, ale wiem, że dragi są mocniejsze od leków. Istnieje ta różnica, że leki pozwolą mi "normalnie" żyć, a dragi są ruletką - nie wiadomo, co się wydarzy. Ja po prostu nie chcę normalnie żyć. To głupie, bo powinienem się cieszyć, że to piekło się już skończyło, ale potrzebuję mocnego kopa, a nic mnie nie rusza, zamieniam się w pustą ścianę. A leki ogólnie rzadko są skuteczne i też nie są na długą metę, bo to substancja, a do każdej substancji człowiek się przyzwyczaja. Jedyne świat, w którym czuję np. miłość, to moje sny, zatem jeśli coś tradycyjnego ma mi pomóc to hipnoza, bo może wtedy komuś uda się przejść przez szereg drzwi i bram, których ja nie potrafię nawet otworzyć. Ten twój znajomy lekarz specjalizuje się w hipnozie?
  24. Jeszcze nie biorę, alkohol piję z desperacji, bo wiem, że pomaga tylko na krótką metę, do leków też myślę, że się przyzwyczaję. Jeśli nie biorę już ponad rok, to ile trwa wstęp? Przecież funkcjonuję - jak jestem zdrowy pracuję, spotykam się z ludźmi, tylko ja po prostu nie jestem sobą, tylko robotem, którego sam stworzyłem, by "już nie upadać". Nie biorę, nie z silnej woli, ale z mechanizmów obronnych, które mi na to nie pozwalają. Laima, Tobie terapia pomogła? Jak piszesz: "Znormalizowała Cię do norm społecznie akceptowanych"? Oboje wiemy, że nie. Pozwoliła Tobie żyć w świecie takim, jakim go ludzie stworzyli, ale problem nie leży w nas, tylko w świecie wokół - to on wymaga naprawy. To jest najgorsze - poczuć wolność absolutną i na zawsze utracić jakąkolwiek...
  25. Czekam na badanie psychologiczne, które mam 17 października. U psychiatry byłem wieki temu, to dostałem od ręki fluanxol i chlorprotixen i skierowanie do badanie, ale nie poszedłem. Teraz drugie podejście. Leki brałem chwilę, bo jestem ich zagorzałym przeciwnikiem, a od kiedy moja autosugestia przestała mi pomagać, radzę sobie alkoholem, żeby resetować myśli. Ale to puste życie i wiem, że leki będą zbyt słabe by mi pomóc, a terapia to znak zapytania. Jestem gotowy walczyć do końca i wiem, że wytrzymałbym te kilkadziesiąt lat, ale czy wytrzymywanie życia ma sens? Nie lepiej po prostu zarzucić coś, co będzie miało szansę zmienić ten praktycznie nieodwracalny stan mojej psychiki?
×