Skocz do zawartości
Nerwica.com

beztwarzy

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez beztwarzy

  1. beztwarzy

    laura.

    Cześć Laura. Nie jesteś żałosna, wręcz odwrotnie - zasługujesz na podziw. A Twoje życie też nie jest żałosne, bo sama widzisz podniosłaś się. Nie każdemu się to udaje. Nie straciłaś brata i nie straciłaś chłopaka. Masz wokół siebie ludzi, dzięki którym nie jesteś sama, to najcenniejszy skarb. Ty tego skarbu nie straciłaś, więc jesteś niezwykła. Z mojej strony podziw
  2. beztwarzy

    Witam wszystkich

    Dziękuje, bo kiedy ktoś czyta moje słowa, wtedy mam wrażenie, że istnieję. To piękne, że ktoś poświęca chwilę komuś, kogo wcale nie zna. To dla mnie dużo znaczy.
  3. beztwarzy

    Witam wszystkich

    Jestem nowy na tym portalu. Zarejestrowałem się już dawno. Próbowałem coś napisać o sobie dwa albo trzy razy i nie doszło to do skutku. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Ilekroć zagłębiam się w siebie, widzę bezosobową pustkę - brak kogokolwiek. Brak osoby, która mogłaby cokolwiek powiedzieć. Poznałem już pewnie wszystkie powody, czemu tak jest, ale nie potrafię dotrzeć do źródła, bo nie ma kto tam iść. Trwa to już ponad dwa lata. W tym czasie straciłem wszystko... Na początku było piekło. Nicość. Brak czegokolwiek. Nauczyłem się, jak udawać, że czuję, że wszystko na mnie oddziałuje. Nauczyłem się, jak stwarzać pozory istnienia jaźni. Ten fakt sam siebie wyklucza, ale logika, to dla mnie złudzenie. Chaos po prostu dąży do porządku. Kawałek po kawałku budowałem mechanizm, zwany psychiką, potrzebny, do wszelkich możliwych działań. Dokończyłem swoje dzieło. Pytanie w tym, czy idealna imitacja jaźni to też jaźń? Najgorsze jest to, że skąd mogę wiedzieć, czy to w ogóle przypomina jaźń? Nie szukam odpowiedzi, jest ich zbyt wiele, każda inna, każda poprawna. Żadnej logiki. Nie chcę sobie pomóc, chce pomagać innym. Zbyt wieloznaczne byłoby powiedzenie, że wierzę w siebie. Ale wierzę w ludzi. Wierzę w was. Wiem, że każdego dnia otacza mnie niewyobrażalne piękno. Raz wiem, że jest, raz go nie ma. Ale nie czuję go tak długo, że już umarłem w środku. Dzięki temu, że nie czuję, nie boję się, nie waham, jestem w stanie wytrzymać wszystko i nie stać się zły. Ale po co mam to robić? Po co być niezniszczalny, kiedy inni ludzie cierpią. Kiedyś pragnąłem być silny, teraz nienawidzę tego, że nie czuję. To taki epizod, powtarza się. Ale ten trwa już tak długo, że przekroczył kilkukrotnie wszelkie możliwe dla mnie granice... Chcę pomagać, chcę być potrzebny, bo zostałem sam. To, czym jestem, sprawiło... Dziękuję każdemu, kto to przeczyta.
×