Skocz do zawartości
Nerwica.com

bardziej_plejer

Użytkownik
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bardziej_plejer

  1. ja jestem w jakims strasznym stanie. piszczy mi w lewym uchu (takie syczenie pieprzone). wszystko jest jednowymiarowe, oble, zadne, bez smaku. dzis bylem w sadzie, lezalem na trawie i nie moglem sie zrelaksowac. tak jakby nic mnie nie cieszylo, nie pozwolilo sie odprezyc. nonstop napiecie. co chwila pojawia sie lek - czy ja to ja, czy swiat istnieje, po co ja zyje, jaki jest sens, a jesli nie ma sensu, to po co ja tu jestem, ile trwa czas itp. itd. i nonstop sie sprawdzam czy juz jestem wariatem czy jeszcze nie. daje tej depresjo-nerwicy jeszcze miesiac... jak nie minie, to kaze jej sie wyniesc! :)
  2. Hej, Tak tylko chce napisac, ze po pol roku od mojego pierwszego posta wcale nie jest lepiej. Wpadlem chyba w depresje. Monitoruje swoj stan przez wiekszosc czasu... nonstop sie zastanawiam czy zwariowalem czy nie... mam mysli egzystencjalne - po co to wszystko, w jakim celu, bezsens, bezsens, bezsens. Po drodze, to jest na poczatku kwietnia strasznie sie upalilem joint'em... Wpadlem w panike, ze umieram, ze to juz koniec, chcialem jechac na pogotowie. Od tamtego czasu mialem trzy napady paniki (w roznych sytuacjach). Pozostala mi chyba derealizacja, depersonalizacja... niepokoj i jeszcze raz niepokoj, ze to juz sie nie cofnie, ze na zawsze taki zostane, taki bez celu i swojego miejsca. Kurde, to niesamowite, ale jestem mega zaskoczony, ze ja juz tu pisalem na poczatku stycznia... Wydawalo mi sie, ze moje zycie przed felernym joint'em bylo piekne, sliczne, pelne sensu, ale bylo chyba inaczej... a to znaczy, ze nie sfiksowalem do konca, bo juz przed upaleniem sie bylo slabo :) A moze ja mam depresje?
  3. A da sie z tego gowna po tym gownie wyjsc? Chcialbym sie po prostu poczuc dobrze i wiedziec,ze wszystko jest ok...
  4. Pamietajcie tez, ze jestesmy czyms wiecej niz zwierzetami tj. pies, ktoremu raz sie stanie cos zlego podczas burzy, bedzie zawsze sie bal wystrzalow, odglosow uderzen, wybuchow itp. Czlowiek jest jednak bardziej skomplikowany niz zwierze :) i rozumie to, ze istnieje (co nierzadko wprowadza go w stan zaklopotania - "ale jak to?!")... Natomiast fakt, ze wiemy ze instniejemy i posiadamy samoobserwacje uprawnia nas do swiadomego zycia. Skoro WIEM, ze wszystko jest ok, ale CZUJE sie dziwnie... to dalej wszystko jest ok, bo WIEM :) na zasadzie - mysle, wiec jestem. Ja mialem kilkuletnia przerwe w odczuwaniu leku. Gdzies go zepchnalem w cholere i zylem troche w polswiecie. Mimo, ze obecnie czasem miewam nawroty, jestem ich swiadomy... mam jakby wiekszy "kontakt ze soba". Chyba jednak derealizacja, odczuwanie leku (mimo, ze jest to cholernie nieprzyjemne) jest lepsze, niz zycie w polswiecie, w ktorym nie ma takich odczuc. Dzis np. zdaje sobie sprawe z tego, ze machanie noga pod stolem mi pomaga, podobnie jak obgryzanie paznokci - obie rzeczy redukuja napiecie. Kiedys robilem je absolutnie nieswiadomie. Bylem jak dziecko we mgle :) Generalnie z kazdym lekiem mozna sie zmierzyc, bo lek to nie strach. Nie macie tak, ze jak macie np. niepokoj przez kilka kolejnych dni, to ktoregos dnia z kolei stwierdzacie, ze nalezy go pominac, bo on nie odpowiada zadnemu realnemu zagrozeniu? :)
  5. Sluchajcie. Tak patrze na te niektore wpisy i szczerze mowiac napawaja mnie one wielkim optymizmem. Po pierwsze - nie jestem sam. Po drugie - calkiem sporo osob ma te objawy.... co oznacza, ze calkiem spora grupa ma to I SOBIE Z TYM RADZI. Gdybysmy sobie nie radzili, to nie pisalibysmy na forum, tylko lezeli i zdychali :) Wiem, ze czasem jest okropnie ciezko i zle i niedobrze (mi pierwszy raz derealizacja pojawila sie w 5 klasie podstawowki - nazwalem ja pieknie "widokiem z samolotu"), ale popatrzcie, ze z tym mozna zyc, BO ZYJEMY! POZDRAWIAM SERDECZNIE
  6. Ale numer! Mialem to samo z lazienka. Musialem miec blisko toalete, bo jej brak powodowal to, ze jeszcze bardziej... mialem cisnienie :) Jak to dobrze, ze sa tacy jak ja :)
  7. Dobrze Ci. Moj zwiazek niestety sie rozsypal. Zbyt duzo napiecia sie pojawilo... i ona nerwicowa i ja nerwicowy. A apropos nerwicy - tez najprawdopodobniej mam ja po ojcu. Ojciec mial zawsze silne leki i byl wycofany.
  8. hehe, mam podobnie :) choc szczerze ci powiem, ze mimo paranoi, czuje sie jakos bardziej soba... po alkoholu tez mi czasem odbija. czesto mam kompletny spadek wlasnej wartosci. wydaje mi sie, ze albo jestem osobowoscia lekliwa albo schizoidalna. zyje w jakims polswiecie fantazji (tu jest bezpiecznie daleko od leku), normalnie pracuje (ciekawe jak to wyglada z zewnatrz ), studiuje psychologie spoleczna (ktora troche redukuje lek ), utrzymuje sie itp. ale np. w zwiazkach miedzyludzkich jestem slaby... a damsko-meskich to juz po prostu mam same leki (po ostatnim rozstaniu juz mi pewnie tak zostanie - zero ufnosci). trzym sie. pozdr.
  9. Leki owszem (smieszna zbieznosc slow - leki i leki), dobrane przez specjaliste, ale wszelkie inne specyfiki odpadaja...
  10. Powiem Wam tak. W obliczu mojej ustepujacej co raz mocniej derealizacji i powolnym powrocie do 'normalnosci' napisze krotko: NIE MA NIC FAJNIEJSZEGO NIZ RZECZYWISTOSC. Wszelkie srodki ja deformujace powoduja, ze zycie nie upraszcza sie a jeszcze bardziej komplikuje. Cele staja sie bardziej odlegle, a marzenia nieosiagalne. Lepiej sobie radzic z problemami niz od nich uciekac. I nawet lepiej radzic sobie z lekiem, niz od niego uciekac w inny 'pseudoswiat'. Wiem, ze to wcale nie jest latwe, ale terapia i mocne samozaparcie i kombinowanie umyslem w dobra strone przywraca normalnosc. Czego i sobie i Wam wszystkim zycze :)
  11. Jest szkodliwe, zgadzam sie z Toba... I sam do konca nie wiem (naprawde nie wiem) dlaczego to zrobilem. Moze chcialem polaczyc sie na chwile z moimi lekami? Obecnie czuje sie juz dobrze... nic mi nie jest. Derealizacja minela. Dziwna historia. Ale - jeszcze raz przestrzegam - broncie sie nogami i rekoma przed takimi pomyslami! Pozdr.
  12. ...ja ostatnio wpadlem na taki pomysl. W zasadzie nie wiem sam czemu. Palilem 13 lat temu i mi to po prostu zaszkodzilo - mialem paranoje, wpadlem w depresje, ogromne leki i na tej podstawie stworzylem negatywny obraz siebie, ktory funkcjonowal przez ostatnie lata (dokladnie 13 lat). No i wlasnie ostatnio tj. 3 dni temu przycisnelo mnie by sobie zaszkodzic ponownie. Spalilem sie doslownie na amen. Po 5 minutach euforii i smiechu wpadlem w panike, ze serce wali mi jak oszalale i ze zaraz umre. Stracilem po prostu kontrole nad sytuacja, poniewaz bylem tak skopcony, ze o pamieci krotkotrwalej moglem tylko pomarzyc. W tym stanie wytrzymalem 5 godzin, po czym juz w stanie na pol normalnym zasnalem po kolejnych 3 godzinach. Spalem 2 godziny. Nastepnego dnia tez mi bylo srednio. I to srednio utrzymuje sie do dzis... chociaz widze drobna poprawe. A juz na pewno jest lepiej niz 13 lat temu. Tak jak poprzednio mam teraz derealizacje. Nie wszystko co robie wydaje sie prawdziwe. Tzn. robie wszystko to samo, co przed tym ekstremalnym lekiem, ale tetno mam przyspieszone i caly czas wydaje mi sie, ze zwariowalem, ze to juz nigdy nie minie i cala reszta lekow z tym zwiazanych. Z doswiadczenia swojego i innych wiem, ze to minie, co mnie uspokaja... natomiast teraz umysl wedruje mi po tak roznych czarnych scenariuszach, ze czasem po prostu nie moge. Dlatego, jesli masz leki, niepokoje lub w ogole nerwice lekowa, to przestrzegam przed marihuana, bo ona wyostrza to, co w osobowosci jest najsilniejsze. W moim wypadku jest to lek i nic na to nie da sie poradzic. Swiat jest fajniejszy na trzezwo i kontakt z rzeczywistoscia tez jest super! :) Oby wrocil jak najszybciej :) Pozdr. PS. Dla ciekawostki napisze, ze palilem z kolega, ktory mial swietny humor. Ja lezalem pod kocem z tetnem 120, pelen przerazenia, mierzylem sobie temperature co chwila, mowilem mu, ze jedziemy do szpitala i ze umieram, a on zarzadzal cala sytuacja...
  13. Dla mnie jedna ze wskazowek jest dzielenie emocji na trzy. Dopiero jedna trzecia emocji moze byc brana pod uwage. Tylko spokoj nas uratuje! :)
  14. Wiesz co... ciezko mi stwierdzic. Czasem mam poczucie, ze 'nie dotykam rzeczywistosci'. Czasem z kolei mam tak, ze np. siedze na poczcie i nagle... JEST SPOKOJ. Mysli nie lataja, a ja siedze i sie po prostu patrze co sie dzieje w okolo. To bardzo przyjemne uczucie :) Ostatnio zdarza mi sie czesciej... ale nadal jest to swieto. Terapie rozpoczalem po raz piaty. Nigdy wczesniej nie trafilem na 'wlasciwe osoby'... Mialem wrazenie, ze psycholog mi nie jest w stanie pomoc, ze w ogole nie wie co mi jest i nie czuje poprawy (takie bla bla bla). A okazywalo sie, ze ja po prostu skrzetnie caly czas ukrywalem bol w sobie, szukam roznych wyjasnien, intelektualizowalem sobie (jestem mistrzem filozofowania), obchodzilem problem z boku, szukalem problemu w swiecie psychologow (ze to wszystko jest bez sensu) a nie w sobie, byle by ukryc bol, byle by nie uswiadomic sobie, ze zostalem zaniedbany jak bylem maly i ze to boli. Teraz gdy trafilem do terapeutki od razu jej powiedzialem, zeby kompletnie mnie nie sluchala, tylko obserwowala jak zmieniam zdanie, jak sie zamyslam, na co reaguje, zeby kompletnie mi nie wierzyla we wrazenie jakie staram sie sprawiac, jakie sprawiam cale zycie... przypomina to troche dziurawa polatana na sline pilke. Niby powietrze nie uchodzi, ale czasem cos tu troche ujdzie, troche tam i nagle sie okazuje, ze jest flak. Zreszta wiadomo - zanim to wszystko sie nasililo, a objawy sie wyostrzyly, zanim zrozumialem co moze sie ze mna dziac - spotykalem rozne osoby itd. itp. co pewnie rowniez wplynelo na moja obecna decyzje o trzymaniu sie terapii (mowa np. o partnerkach, na ktore trafialem i zwiazkach jakie tworzylem). Po prostu mialem dosc braku kontroli nad wlasnym zyciem, wlasnego wycofania, tej derealizacji, lęków, niepokoju... Terapii nie mozna przerywac. Po prostu nie mozna. Trzeba sobie zalozyc np. 20 spotkan i na nie chodzic.
  15. jak mialem 12-13 lat pamietam jak ludziom z klasy opowiadalem o 'widoku z samolotu'. wydawalo mi sie, ze wychodze z ciala... stoje obok albo przygladam sie sobie. potem jeszcze raz po haszyszu (po ktorym zlapalem paranoje i leki) na drugi dzien przez tydzien mialem kompletna derealizacje. jechalem autobusem, patrzylem sie na swoja reke trzymajaca porecz i nie bylem pewien czy to moja reka czy tez nie. to gowno trwala tydzien, z ostra depresja, lekami itp. po czym jakos z tego wyszedlem. jakos.
  16. Nie chce prochow. Znam te stany bardzo dobrze, cale zycie je obserwuje. Ja wiem,kiedy ze mna jest cos nie tak. Wiesz - ja prowadze w miare normalne zycie - mam stala prace, poszedlem na studia na ktore chcialem, ale czasem mi odbija. Czasem tylko wpadam we wkretki. Oczywiscie, jesli nie bedzie wyjscia, to pojde sie nawet hospitalizowac, ale czuje, ze terapeuta mi pomoze, bo kumaty koles dosyc (pierwsze spotkanie i od razu wnioski a nie ciagla grzebanina bez celu). Za kilka dni jade sam do polnocnej afryki, zeby to gowno przezwyciezyc. Powinno byc spoko. Troche sie obawiam, czy dam rade, czy sobie poradze... ale skoro dozylem takiego wieku i jeszcze mi sie nic nie stalo, to zakladam ze sie uda. [Dodane po edycji:] mam prosbe o ocene logiki w mojej historii. gdzie ewentualnie szukac jeszcze uchybien...? :) POCZUCIE KRZYWDY 1. zostalem skrzywdzony w dziecinstwie nie wiem czy jest to zwiazane z tym, ze matka mnie zostawila z alkoholikami, czy nie kochala dostatecznie, czy moze nie chciala ciazy ze mna (miala wyrzuty sumienia w stosunku do kosciola), wyjezdzala i zostawiala mnie z babcia (a ja sie platalem po wsi, wiec bylem zaniedbywany) ale na pewno z jednym z powyzszych 2. od dziecinstwa nosze w sobie poczucie krzywdy (miedzy innymi czuje sie gorszy od innych, malo meski, wybrakowany), bo zostalem skrzywdzony, wiec 'na pewno jest cos ze mna nie tak, inni sa lepsi' NERWICA 1. w mieszkaniu 'u alkoholikow' nie mialem bezpieczenstwa, balem sie, pojawialy sie pozniej leki (powstalo skojarzenie - nie ma matki, bedzie zle) 2. lek powodowal napiecie, bylem wychowywany na grzecznego chlopczyka,wiec agresje rowniez kierowalem do wewnatrz -> od piatego roku rozladowywalem to mastrubujac sie, pozniej pomagalem sobie w napieciu strasznie obgryzajac skorki u palcy (autoagresja przynajmniej dawala mi poczucie, ze boli z jakiegos powodu a nie tak po prostu) 3. powstawalo rowniez napiecie w stosunkach z matka - zaczynalem nienawidziec matki, bo byla dla mnie zla... ale ze bylem chlopczykiem katolikiem, to uczucie to wypieralem... no bo jak mozna miec negatywne odczucia w stosunku do mamusi... 4. matka dodatkowo byla nadopiekuncza,wiec troche wzniecala moje leki. bo to tu to tam widziala zagrozenie. sama ma nerwice, ojciec rowniez (jak sie okazalo) RELACJE Z KOBIETAMI 1. cale zycie jestem w trybie 'przyjme kazda krzywde' - poniewaz uodpornilem sie na krzywdy z dziecinstwa, wypierajac je, teraz inne 'niby splywaja po mnie' (przekraczaja moje granice, ale ja je wypieram) powodujac narastajaca frustracje 2. przyzwyczailem sie do tego, wiec teraz gdy ktos mnie krzywdzi, ja tego nie zauwazam (wyparlem moje potrzeby i granice, zeby minimalizowac lek?) 3. daze do odczuwania poczucia krzywdy, bo to dla mnie 'normalne' / ewentualnie po prostu nie zauwazam co w moim interesie jest a co nie 4. w momencie kiedy juz sie zakocham... zaczynam dazyc do poczucia krzywdy, wycofuje sie, daje sie ranic, nie przeciwstawiam sie, nie mowie czego potrzebuje (a/ no bo jak to osoba, ktora mnie kocha moze robic cos nie w moim interesie? b/ jak moglbym sie przeciwstawic kobiecie, przeciez cale zycie mama mnie kochala i nie moge nic powiedziec zlego o niej...) 5. pojawilo sie byc moze skojarzenie w mozgu, ze matka mnie zostawila, bo mnie nie chciala, wiec za wszelka cene musze dazyc do tego, zeby mnie chciala, wiec musze spelniac jej zachcianki i oczekiwania i walczyc o akceptacje, co byc moze przekladam rowniez na zwiazek milo, ze jest to forum, bo przynajmniej zmusza mnie do syntezy moich problemow. dzieki - ktokolwiek to czyta. to mobilizujace.
  17. Nie biore. Popijam meliske w stanach mocnego zagrozenia... ale melisa nie motywuje, wycisza jedynie bol wewnetrzny. Musze sie wyprowadzic od rodzicow i odciac sie emocjonalnie na jakis czas. To powinno mi mocno pomoc. I terapia terapia terapia. Deprecha jest u mnie chyba pochodna nerwicy. Bo nerwica to lek, lek z nieistniejacego zagrozenia, lek to bezradnosc, bezradnosc czesto wywoluje niska samoocene, niska samoocena - depresja.
  18. Jezu, stwierdzenie klucz - "tryb przetrwania". Zagrozenie i "tryb przetrwania". To to sie u mnie wlacza, to dlatego sie wycofuje!!!
  19. rzeczywiscie kiedys medytowalem... ale moze jest jakies inne wyjscie. tak, zeby kiedys sie po prostu obudzic i zyc bez problemu. po prostu sobie zyc.
  20. gierki gierki. ciagle myslenie, kombinowanie, doszukiwanie sie, analiza. jak ja mam tego dosc! :)
  21. Sluchaj, jak na moj rozum, to korzystasz z komputera, ba korzystasz z forum, uzywasz wyszukiwarki google (tak pewnie znalazles forum), wiec nic nie wskazuje na to bys cierpial na cos innego niz NERWICA. Zdaj sobie sprawe z tej NERWICY i walcz z nia! To pierwszy krok do szczescia.
  22. Forum jest anonimowe w zasadzie... wiec nie mam nic do stracenia. Lubie mowic o sobie :) [Dodane po edycji:] Jeszcze mala errata: Na tym wlasnie polega niesprawiedliwosc. Ja tu sobie zycie ukladam po swojemu, a tu BANG! cos strzela w mozgu i zaczyna dziac sie inaczej. Grzebie w jej przeszlosci i probuje naprawiac, mi rosnie frustracja, nieszczescie, ona widzi, ze ja nieszczesliwy, zaczyna czuc sie winna (a rozmawia ze mna, pyta co sie stalo, czasem mowi, ze nie powinnismy rozmawiac, ze to nie dobrze... a ja swoje - naprawianie), kolo sie zamyka, wszystko zaczyna sie obracac w zla strone. Niezaleznie od tego co ja chce. Moment, w ktorym zdaje sobie sprawe z tego co robie jest zawsze idealnie wypierany albo nawet, jesli nagle zrobie inaczej (wejde w konflikt), to od razu chce go zazegnac... Wlasnie ostatni zwiazek na poczatku byl dobry - a wiecie czemu? Bo na poczatku bylo tak jakos dziwnie, bylem szczesliwy, ale bylo inaczej niz zwykle i bylo dziwnie, czulem sie nieswojo (no jak to - dziewczyna przy mnie a nie ja przy dziewczynie?)... to jest u mnie oznaka tego, ze tworze normalna relacje. Poczucie tego, ze jest nienormalnie :) I gdzie tu nogi a gdzie glowa???!!! [Dodane po edycji:] i te pieprzone paranoje czasami. stany lekowe. oskarzanie innych o wszystko, ze chca dla mnie zle, ze chca mnie wyrolowac. moze mam je przez nerwice, ale jak mialem 14lat upalalem sie z kolegami i praktycznie zawsze 'lapalem paranoje'... i chyba mi tak zostalo, ze w momencie ostrych nerwow wpadam w ten sam stan. 13lat temu powod paranoi zawsze byl ten sam - 'matka sie dowie, ze palilem' albo 'nie zdam do liceum, bo sie nie naucze, matka bedzie zla' albo 'policja wie, ze palilem, zaraz tu wpadnie, matka sie dowie'... pamietam niesamowite wkretki w pierwszym semestrze liceum jak siedzialem sparalizowany lekiem przed ksiazka i moje myslenie zabrnelo do tego, ze 'zostane bejem' tj. nie moge sie uczyc, nie pamietam co przeczytalem, nie zdam klasowki, nie poprawie klasowki, bo nie moge sie uczyc, nie zdam przedmiotu, nie zdam do nastepnej klasy, wyrzuca mnie ze szkoly, do nastepnej mnie nie przyjma, nie skoncze szkoly, nie bede mial pracy, nie bede mial pieniedzy, umre sam, to juz koniec... i puls 200 uderzen na minute i melisa i tak przez pierwsze dwa lata liceum. [Dodane po edycji:] To zostawienie z babcia trwalo moze z 3 tygodnie, ale przeszedlem swoje... tak mi sie wydaje. Wlasne potrzeby posiadam. Ja je nawet egzekwowalem przez pierwsze miesiace zwiazku... zawsze tak sie dzieje, tylko potem ŁUP i cos sie zmienia we mnie. Nie mam na to wplywu. To nie partnerki mnie zmieniaja, nie manipuluja mna, nie chca dla mnie zle, to JA SAM SIE UDUPIAM, DAZE DO TEGO ZA WSZELKA CENE. Kurde, nie chce tak. Czy mozna te dziwke nerwice jakos stepic, wyklac, nasrac jej za kolnierz? :)
  23. No to patrzcie na to: Wszystkie, absolutnie wszystkie partnerki jakie spotkalem pochodzily z domow, gdzie ojciec - nie szanowal matki, byl najwazniejszy, byl przewodnikiem stada, zdradzal matke a ona go potem przyjmowala z otwartymi ramionami, byl mega ksieciem (przynajmniej ja jako ten z odwrotnej rodziny tak to postrzegam, pytanie jak bylo obiektywnie). A wiec wszystkie moje partnerki pochodza z rodziny odwrotnej... ale! Kazdorazowo mialem poczucie, ze moje partnerki sa takie same, ze zawsze mimo ze wygladaly poczatkowo inaczej i zachowywaly sie inaczej. I co odkrylem? Ze to ja wpedzam sie w taki schemat. Ja zaczynam byc bierny, ja zaczynam oddawac inicjatywe, zgadzac sie na wszystko, nie wchodzic w konflikty. Poczatek obecnego zwiazku byl jak grajaca gitara - wszystko na swoim miejscu. Czulem sie jak ksiazke z bajki, ja decydowalem o wszystkim (no prawie), robilem na co mam ochote, mowilem wprost o wszystkim, poruszalem mega trudne dla mnie tematy (jakos potrafilem sie przemoc), co skutkowalo tym, ze i partnerka byla zadowolona z takiego zwiazku (bo ja bylem zadowolony)... i nagle bum, zaczalem rozgrzebywac jej poprzedni zwiazek, doszukiwac sie u niej dola za wszelka cene, probowac jej pomoc, spelniac jej oczekiwania, zachcianki, godzic sie na wszystko... Na tym wlasnie polega niesprawiedliwosc. Ja tu sobie zycie ukladam po swojemu, a tu BANG! cos strzela w mozgu i zaczyna dziac sie inaczej. Grzebie w jej przeszlosci i probuje naprawiac, mi rosnie frustracja, nieszczescie, ona widzi, ze ja nieszczesliwy, zaczyna czuc sie winna (a rozmawia ze mna, pyta co sie stalo, czasem mowi, ze nie powinnismy rozmawiac, ze to nie dobrze... a ja swoje - naprawianie), kolo sie zamyka, wszystko zaczyna sie obracac w zla strone. Niezaleznie od tego co ja chce. Moment, w ktorym zdaje sobie sprawe z tego co robie jest zawsze idealnie wypierany albo nawet, jesli nagle zrobie inaczej (wejde w konflikt), to od razu chce go zazegnac... Wlasnie ostatni zwiazek na poczatku byl dobry - a wiecie czemu? Bo na poczatku bylo tak jakos dziwnie, bylem szczesliwy, ale bylo inaczej niz zwykle i bylo dziwnie, czulem sie nieswojo (no jak to - dziewczyna przy mnie a nie ja przy dziewczynie?)... to jest u mnie oznaka tego, ze tworze normalna relacje. Poczucie tego, ze jest nienormalnie :) I gdzie tu nogi a gdzie glowa???!!!
  24. wracajac do tematu - dziecinstwo, rodzina, wartosci w rodzinie, atmosfera. brak stabilnosci.
  25. 1/ mam cos nie tak z lewa polkula mozgu - czasem mnie uciska, to na pewno guz 2/ jelito nadwrazliwe 3/ schizofrenia paranoidalna 4/ depresja 5/ dwubiegunowa 6/ dystymia 7/ anhedonia 8/ jestem z rodziny dysfunkcyjnej - DDD 9/ depersonalizacja 10/ ostatnio mialem powiekszony wezel chlonny w pachwinie i bylem pewien,ze to przepuklina (!) wmowilem 2 lekarzom (brawo sluzba zdrowia!) 11/ no ba i borderline cale zycie, oczywiscie to na pewno ja :)
×