Skocz do zawartości
Nerwica.com

poczatkujaca

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez poczatkujaca

  1. ALE SAMMA SOBIE WINNA;P bo mama typ charakteru taki ze raczej uparta jestem i twarda walczę o swoje Chociaż wcale nie wynika to z tego że taka chce być;( Ale mamuśka tak nauczyła, bo samotna matka no i ja przy okazji nauczyłam jaka to kobieta ma być zaradna, twarda, i takie tam ale te z pozoru najbardziej twarde są kruche w środku i wymagają więcej pielegnacji niz te kobiece kobietki chociaż ja nie narzekam ale wolałabym zostać bezbronna i czasem nnie udawać że wiem A NIE WIEM już skonczyłam;) [Dodane po edycji:] ech ty wciałeś się no widzisz i co każdy ma swójj typ jestemsy nieco podobni w wymaganiach;p
  2. wiecie co? nie czytałam waszym postów ale ciekawy wątek o tym wyglądzie i cechach psychicznych...;p ale wybaczcie gdzie te chłopy którzy sami przejmują inicjatywę?..... co z tego że mam jednego na oku, mijam go co jakis czas a ten nic tylko się patrzy ostatnio to juz sie wkurzyłąm i obróciłam na pięcie i pooooszłam! widzę że ja mu sie podobam , no a on kurde mnieee i co i nico bo tylko sie patrzy oczkami.... i moze jeszcze czeka Bóg wie co jeszcze;/ zawsze trafiam na takich że jak sama nie przejmę inicjatywy to mi się bedzie wiekami przyglądał;/czemu chłopak nie podejdzie i nie zagada?wrrr;/ sorryy ale dla mnie to dno a póżniej taki którego ja złowię ,że ja podchodzę w tym znaczeniu pyta mnie: to gdzie dzisiaj idziemy?ZAMIAST SAMEMU COS ZAPROPONOWAĆ! ech... a jeśli chodzi o gusta to się o nich nie dyskutuje ile ludzi tyle upodoban;) Moje jest takie że lubię mężczyzn nieco przy kości przez co daje mi to poczucie bezpieczeństwa do takiego to się mozna przytulić a on cie ochłanie w pełni i tylko wtedy jestem bezpieczna;) sama jestem szczupła, nie typ misio;p ;p;p;p;p
  3. polecam ulicę Młynową , sama chodziłam w ramach NFZ, bezpłatnie 6 msc, psycholog i zarazem psychoterapeuta: Magnuszewski W. nie olewa, angażuje się w to co robi, wszystko ma ręce i nogi na jego grupówkach;) polecam ale widzac samma po sobie 6 miechow tyo tylko zobaczenie problemu o co chodzi? zatem boję się co będzie dalej, bo zobaczenie to jedno a zmiana myslenia 2.. [Dodane po edycji:] chcociaz teraz zastanawiam sie czy moja terapia byla za krotka i za mocno dlawilam sie sama w srodku ze soba, bo jednak znaczacej poprawy nie ma oprocz zauwazenia co mnie wkurza i jak powinno być w moim domu, kto jest dla mnie toksyczną osobą w domu... A może tyle czasu mi to zajęło żeby się otworzyć aż 6 miechów? terapia była grupowa, więc im więcej osób tym więcej spraw do obgadania i brakuje czasu;/a ja prawie nie odzywałam się, chyba że mnie za język ciągnięto;p juz sama nie wiem myślalam że juz po 2 miesiącach czuje się jakąs poprawę..U mnie nie było...ale może wina tego że zażywałam leki i moja "choroba" mnie troszkę zaskoczyła. Tzn było tak że kardiolog zlecił mi udanie się do psychologa bo serce mi pykało za szybko. No i się zapisałam. Dzień przed umówioną wizyta dostałam ataku lęku Ale czy to prawidłowy przebieg terapii skoro nie czułam poprawy tyle pa;)
  4. no i nie mineło. Odkad się przebudziłam cały czas czuję potrzebę rozładowania swego "chorego" juz popędu seksualnego. Nie wiem co sie ze mna dzieje. Wczoraj w nocy zaspokoiłam się jak tylko to możliwe, pół nocy mi to zajęło i żadnej ulgi.A nawet chęć wiecej i więcej. Czuję jakbym nie była soba. Nie potrafie sie kontrolować.A po wczorajszym w nocy czułam się ohydnie! Poczucie winy, wstręt i obrzydzenie. Ze zrobiłam coś złego:( Do d.....!!! Mogę to porównać do ososby pijącej wodę która ma ciągłą suchość w gardle nawet po jej spozyciu;/ Jestem przerażona co bedzie dalej a jesli nawet uda mi sie ten popęd zahamować to wiem że jak zacznę już współżyć znów się zacznie. Jak uzależnienie co to do ch***y jest! Czuję się uwięziona przez własne ciało które domaga sie wiecej i wiecej I NIE UMIE PRZESTAĆ....
  5. Dla mnie nie jest normalne zeby własna matka sie przy mnie przebierała.W ogóle zastanawiam się czy nie jestem biseksualna bo biusta innych dziewczyn ( nie tylko mamy) wprawiają mnie w niezłe erotyczne doznania. Już w podtsawówce miałam historię że jak objęłą mnie 1 koleżanka mocniej niż zwykle całym ciałem przeszył mnie erotyczny dreszcz. Co do mamy chyba zacznę jej unikać bo boję się swoich myśli.Naczytałam sie o pedoofilii i seksie rodziców z dziecmi. I powiem szczerze że miałabym na to wielką ochotę. .....co uważam za chore [Dodane po edycji:] niemądry dzięki za podpowiedż sorki za mój bezposredni styl samma nie mogę w to uwierzyć;?
  6. Czy to normalne żeby czuć pociąg seksualny do własnej matki? Wychowuje mnie sama, ojciec był alkoholikiem. Mieszkamy z bratem.Mam 20 lat i przechodziłam terapie grupową. I mam efekt. Raz mi się nawet śniły sceny erotyczne z własną matką. Mama ogólnie jest osoba sowbodną jeśli dot nagości. Przebiera się w łazience przy otwartch drzwiach i wcale ją to nie krępuje gdy nawet wchodzę do łazienki albo sama wchodzi i się przebiera. Lecz parę razy nakrzyczałam na nią to poiwiedziała czego tu się wstydzić. jest moją mamą przecież. Po za tym jest nadopiekuńcza. i wiem co to znaczy nie chodzi o zwyczjna troskę. Moze przesadzam pomózcie ale jak sie przebiera przy mnie że widzę jej piersi (czuję podniecenie) natomist odraża mnie jak drapie się w okolicach intymnych. Myślę ze jestem przewrazliwona Czekam na odp [Dodane po edycji:] dodam że ojciec juz z nami nie mieszka od 10 lat co najmniej
  7. co mogę dodac z dzisiejszej perspektywy.to ze jestem tak spieta ze jak wyszlam z dzisiejszej mszy z kosciola wszystkie mnie kręgi szyjne barki itd bolały i bolą jeszcze.super zajebbiście!!!!!!!!!!!te spiecie powoduje ze mam takie fajne tiki nerwowe nagłe drgnięcia z tego napięcia po tej psychoterapii na pewno moge sie bardziej okreslic,i mowic o sobie.dobrze Pani psycholog zauważyła.bo na terapii w ogole sie nie odzywalam i zawsze myslalam ze to co powiem jest niewystarczajace madre/teraz nieco sie zmienilo tzn wyrazam siebie i nie boje sie np przezegnac w autobusie bo co inni pomyslą.chore myslenie dlatego tez dziwie sie troche ze ja taka spieta ale to chyba wynik niewyladowania emocji po samotnej w ławce pojedynce ze sobą.gdy zostałam opuszczona (a potem ryczałam caly wieczor) teraz boje sie ze wszyscy zobacza ze jestem dziwna te moje nerwowe zachowania(mala dygresja:przypomnialo mi sie ze juz na terapii cos takiego mowilam ze inni widza ze ja jestem jakas dziwna) ,spieta.to ciekawe dziekuje za wypowiedz Pani psycholog i do zobaczenia? zobaczymy;) [Dodane po edycji:] zapomnialam dodac ze terapia bardziej rodziinna byłą mi proponowana przez psychologa,ale ja uparlam sie na grupowa i uwazalam ze tak lepiej.ojciec alkoholik.mama wychowuje nas sama,braciszek sie wyprowadzil bo nie mogl zniesc ciaglych reguł nadskakiwania mamy i jednoczesnej chorej atmosfery:trucia ze poszedles na studia a nwet pracy nie chce ci sie pisac z lenistwa:co ja z tego mam, wychowywałam ciebie leniu. dzien w dzien po pracy ja nerwowowo nie wytrzymywalam o 2, 3 w nocy dodatkowo-wyłacz ten komputer ty nie placisz kasy nie dajesz a pracujesz nie dokladasz sie groszem i nawet lecencjata nie masz zamiaru skonczyc!!! a i jesszzce uspokajanie mamy po wybuchach jej zlości,jak wpadala w szał nie wiedziała co robi.brat był na macalnie dotkniety szarganiem za włosy ja też. jak sie z bratem poklóciłam i uparłąm sie ze ja mam racje i nie chciałam pomoc mamie w kuchnii wkoncu nie zniosła mej "wredności" jak to określa i wpadłą w szał.to był 1 raz i od tego się zaczęło.ogólnie tak 3 razy do roku mam takie ekscesy w domu przed weselami jak chce zeby wszystko było dopiete na ostatni guzik wtedy najgorzej. ale ogolnie nie jest źle.na brak pieniedzy nie narzekamy chociaz luksusus nie ma ale jest normalnie.brat sie wyprowadził i jest cisza.a ja schrzaniłam swoje relacje z bratem bo sama go z domu wyganialam bo "straszył" ze sie wyprowadzi.ogolnie chyba nie ma do mnie urazy ale jak przychodzi w odwiedziny ja z nim slowa nie zamieniam usiade poslucham jak z mama gada.czuje sie przy nim nieswojo ale tak bylo od urodzenia ze faktycznie nie rozmawialismy ze soba chyba ze jak szlam do sklepu to pytalam czy cos ci kupic?i tyle relacja z zycia wzieta... dziekuje na razie ;*
  8. co mam o sobie myśleć? juz sie pogubiłam hmmm... się zastanawiam czy wytrwam,tzn już nie dam rady!!! od 2 tygodni chodze spięta wszystko drazni nic nie cieszy wszystko jest beznadziejne...do tego doszly mnie nowe objawy - 2 tygi temu:takie spiecie na lekcji ćwiczeniowej przy tablicy,kompletna pustka w glowie niemoznosc skoncentrowania sie jakby panika.nie myslalalm o zadaniu jak je rozwiazac lecz o swojej "panice"jak mnie ogarnia.glos mi zamarl łamał sie co mnie zdołowało.ogolnie pogorsyzlo mi sie i mysle ze na wlasne zyczenie po przebytej niedawno psychoterapii grupowej 6 msc-nej odstawilam leki sama.nie przyjmowallam duzych dawek.i efekty tego były:wracało myślenie że jestem nieładna czyli b....nie przechodzi mi to przez gardło/moj mozg wypiera takie myslenie,w pracy zaczełam sie czerwienic znowu, i najgorsze ludzie znow wydaja mi sie niegodni zaufania/to mnie zdołowało najbardziej,a i bezsenne noce bez leków przetrwałąm miesiac, cały luty,w marcu znow wrocilam do swoich dawek bo nie moglam zniesc jak okropnie sie czerwienie i ze znow patrzenie w lustro jest dla mnie horrorem/znow potrzebowallam 2 godzin przed wyjsciem do pracy! teraz jest lepiej bo od marca przyjmuje systematycznie lakarstwa,dawka ta sama i nie czerwnie sie w pracy, patrze lustro i widze dosyc ladna dziewczyne:)na studiach skupiam sie na zadaniu troche mam lekki strach ze lęk moze wrocic mimo wszystko jestem cały czas spieta ,nie wiem jak ta złość mam rozładować,tak, 2 tygi temu kolezanka sie ode mnie odsiadła z ławki wiec poczułąm sie jak za dawnych lat.wysiadłam z autobusu i beczałam szłam i beczałam.od tego zaczela sie panika przed tablica, ale czerwienienie w pracy mialam juz tuz po odstawieniu leków, przed tymi zdarzeniami rozpatruje kwestie zgloszenia sie na wizyte do psychologa znowu bo boje sie ze za jakis czas pograze sie w pesymizmie i zaniknie pozytyw,i bedzie juz za pozno zeby odzyskac te swietne samopoczucie tuz przed odstawieniem leków
  9. ogolnie boje sie tej rozmowy gdyz najchetniej wykrzyczalabym swojemu psychoterapeucie ze sam ma problemy i wytknela przy calej grupie. Ale nie byloby to owocne stwierdzenie, po za tym nie wiem jak mam pogodzic kwestie ktora mnie draznic zaczela od niedawna, mianowicie: moj terapeuta ma sklonnosci do bardzo badawczego spostrzegania i wsluchiwania sie w rozmowce. Wczesniej faktycznie bylam bardzo skryta i wolalam zeby wyciagano ze mnie pewne informacje, ciagano za jezyk, bo mimo ze czulam sie zle,przygnebiona itd nie potrafilam z siebie wyksztusic,wrecz prosilam oczami zeby ktos mnie zapytal co sie dzieje.Zatem bylo mi to bardzo pzrydatne wiedzialam ze terapeuta mnie slucha.Teraz jednak ten kontakt wzrokowy przytłacza mnie, czuję sie zniewolona obbserwowana(dodam ze nienawidze pracowac jak ktos na mnie patrzy,obserwuje) nawet osaczona, zaczynam unikac kontaktu wzrokowego z terapeuta,jedank boje sie ze pomysli ze nie traktuje go jak pacjent terapeute. dlatego prosilabym jak mozna by to bylo w sensowny sposob przedstawic terapeucie, boje sie osmieszenia i boje sie ze moje problemy sie nasilily, gdyz skoro wczesniej umialam sobie radzic z uporczywym kontaktem wzrokowym z terapeuta co sie teraz stalo ze pekam i nie mam sily ?
  10. witam wszystkich chcialabym podzielic sie problemem odnosnie mojej psychoterapii na ktora obecnie uczeszczam, 6 miesieczna grupowa ogolnie jestem bardzo skryta i zamknieta w sobie jednak impulsywna i wybuchowa dla odmiany, powiedzialabym ze posiadam osobowosc dominujaca przez co narobilam sobie wielu wrogow nie tylko w szkole ale i w pracy(mam 20 lat). wszsystko byloby ok gdyby moje poczucie wlasnej wwartosci bylo na odpowiednim poziomie z czym jest wielki klopot. sprawia to ze walczac o wlasna pozycje przejawiam sie arogancja i wielkim krytycyzmem do ludzi mnie otaczajacym. przeciez bedac mila jak baranek i okazujac ze czegos nie wiem zostane narazona na nieprzychylne komentarze ze strony innych-tak wczesniej uwazalam. oczywiscie ta arogancja jest to tylko przykrywka i pozory pancerz ktory ma mnie chronic przed zranieniem ktorego nie ukrywam doznalam bolesnie w czasach szkolnych a mianowicie odrzucenia ze strony rowiesnikow. wtedy jeszzcze nie wiedzialam dlaczego chociaz kolezanka dawala mi znaki ze jestem zarozumiala i wszystko wiem najlepiej. Teraz to zrozumialam i jestem swiadoma dlaczego tak sie dzialo i dlaczego przejawialam takie zachowanie. Ale powrocmy do watku terapii grupowej ktora prawie ze zakonczylam.Nie mowie ze jestem juz zdrowa itd;p ale okres 6 miesiecy prawie ze uplynal a na tyle jest ona przeznaczona (ta terapia). Staram sie nie byc juz taka uporzadkowana i rygorystyczna w stosunku do siebie ale nie pozwala mi na to moj psychoterapeuta, ktory jak kazdy czlowiek z pewnoscia ma problemy i terapia jest dla niego zawodem jak kazdy inny.Jednakze osoby uczestniczace w terapii niestety maja problemy z wlasna akceptacja wiec zdarza sie ze analizuja wszystko w sposob przejaskrawiony i nadwrazliwy. Przynajmniej ja. Uwazam ze poprostu mamy podobne charaktery autorytarne.Z poczatku nie mialam z tym problemu, gdyż bylam w fazie pokazania swoich ummiejetnosci, wygorowanej wiedzy, pokazania sie z jak najlepszej strony co udawalo mi sie.Zawsze opanowana faktycznie skryta ale jak cos mowialam staralam sie aby bylo to zawsze przemyslane i jak najbardziej perfekcyjne.Nie moglam zaplatac sie w slowach i naopowiadac glupot.Teraz to sie zmienilo, nie straam sie wyglaszac przemowien zdarza sie ze powiem cos czego nikt nie zrozumie zatne sie ale odpowiada mi to i nie mam z tym zadnych kompleksow przynajmniej nie czuje sie gorsza na tle osob ktore uczestnicza razem ze mna na tej terapii. Niestety z pominieciem fachowcow- terapeutów. Uwazam ze moj terapeuta jest bardzo wymagajacy mysle ze od siebie ale tez od innych, w podobny sposob jak ja potrafi zakwestionowac czyjes zdanie co jest bardzo bolesne.Ponadto introweryk z zasadami co bardzo utrudnia mi kontakt. Wczesniej mi to nie przeszkadzalo gdyz sama taka bylam a wiadomo ze lubi sie ludzi majacych podobne problemy co my.Jednak ja juz nie chcialam byc taka i daze do tego usilnie.Z biegiem czasu zaczelo mnie wkurzac zachowanie terapeuty ktory ma pomoc a nie strofowac zahamowywac moj rozwoj. Niestety chyba jak czytalam ostatnio w knizce najgorsze co moze byc to pogarda do terapeuty. Drazni mnie ten sposob bycia zawsze jak najlepszy a w rzeczywistosci trzesie sie jak galareta. podobnie mam z kolezanka na studiach jest osoba madra na pewno ale nieco spieta w obecnosci ktorej czuje sie nadzwyczaj nieswojo, zdzrzalo sie ze unikalam rozmowy z nia patrzac prosto w oczy i glupkawo sie usmiechalam (nie zdziwilabym sie gdyby poyslala ze jestem homoseksualna) bo naprawde z boku wygladalo to dwuznacznie. tyle ze do niej nie czuje zlosci jak do terapeuty gdyz jest osoba wyrozumiala wymagajaca duzo od siebie ale nie mniej od innych. Mimo to czuje sie przy niej spieta ona podobnie. Ale co z terapeuta, czuje sie nadzwyczaj nieswojo w jego obecnosci.teraz moge powiedziec ze chcialbym zeby zniknal, gdyz draznia mnie jego sposoby leczenia kompleksow nizszosci kosztem moim, byly tez incydenty w stosunku do innych osob nawet do kolegi po fachu.oczywiscie sa one pojedyncze ale maja moc chyba zakleta niesmiertelna;p bo dzialaja na czlowieka jak piorun.najgorsze jest to ze nie mam juz ochoty wywnetrzniac sie w tej grupie i opowiadac o sobie Potrzebuje akceptacji a nie krytyki okazywanej bardziej moze w formie werbalnej niz slownej, chociaz ton glosu bywa karcacy i ponizajacy taki ze jak ty mozesz teraz nie wiedziec co powiedziec itd A wlasnie ze moge nie wiedziec! szczegolnie ze mam splatane mysli tysiac mysli na sekunde. A po za tym moze ja tez przyczynialam sie do takiej relacji ale jak mozna sie nie wkurzyc skoro nie wolno nawet zapytac terapeute o jego wlasne spostrzezenia na temat zawodu psychoterapeuty. ogolnie wszystko jest tematem tabu jezeli dotyczy to terapeuty. u mnie tez tak bylo ale wiem ze nie jest to normalne gdyz ludzie pytaja i wcale nie musi wynikac to ze wscibskosci osoby pytajacej, jak wczesniej uwazalam. jest to rozmowa w ktorej oczywiscie sa granice prywatnosci ale po za tym jest to normalne i ludzkie! jestem przepelniona zloscia i nie wiem czy isc na nastepne spotkanie gdyz nie chce wybuchnac ale musze to jakos zakonczyc bede wdzieczna za wszelkie komentarze i pomoc;)
×