Skocz do zawartości
Nerwica.com

ghandia00

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ghandia00

  1. na psychoterapię chodzę, ale póki co zadziwiających efektow brak, ale mysle ze idzie w dobrym kierunku, ale ez leków ja się nie widze;/ biore 75mg od paru dni i poprawy nie ma;/ za miesiac mam kontrole u psychiatry, ale myśle czy w między czasie nie skonsultować leczania z innym lekarzem.
  2. dokładnie, jeśli pogoda paskudna to od razu się źle czuję, a jak tylko słońce wyjdzie to od razu lepiej. uh
  3. dziękuję za odpowiedź, dziś byłam u mojej lekarki i dała mi dawke 75 mg. poczekamy zobaczymy, ale i tak szukam nowego psychatry bo ona nie chce mi zmienic leku, twierdząc że dobrze na niego zareagowałam.
  4. witam, biorę Effectin od ponad 4 lat dawki 75 lub 37,5 mg. początki brania leku- rewelacja- czułam sę świetnie, 0 lęków, zaczełam normalnie funkcjonować (mam na mysli czasy przed chorobowe) od pewnego czasu (ok 2 lata) coraz bardziej odczuwam objawy nerwicowe (ścisk w gardle, "duszności"), pojawiły się nowe lęki. stąd tez moje pytanie czy można się uodpornić na lek? tak właśnie czuję, wiem że wyjście z depresyjno- lękowego stanu to nie tylko kwestia leków, ale niestety mam mało samozaparcia, żeby bez nich walczyć. potrafiłam walczyć, naprawdę tylko podczas tego dobrego okresu działania leku. pozdrawiam
  5. podziwiam osoby które potrafią przezwyciężyć lęk. ja się niestety w takich sytuacjach wycofuję pare dni temu byłam na zajęciach terenowych które trwały 3 dni, pierwszej nocy dostałam takiego silnego lęku i zdenerwowania że następnego dnia MUSIŁAM wracać do domu, czułam że nie zostanę tam kolejnej nocy leczę sie od ponad 4 lat Effectinem i chodze na terapię od ok pół roku.
  6. witam, po malej przerwie... te doraźne to biorę tylko jak jest już nie najlepiej, jak jestem bardzo zdenerwowana i płaczę całymi dniami. effectin biorę codziennie, witaminy też staram się brać codziennie. Wiem że to nie kwestia leków tylko tego co mi siedzi w głowie, co przeżyłam co mi rzutowało na dalsze losy. uczę się z tym żyć ps. dzis urodziny kolezanki -> babska impreza -> nie poszłam
  7. ja narazie bez leków nie wyobrażam sobie życia, one postawiły mnie na nogi po ciężkim dla mnie okresie. teraz biorę bardzo małą dawkę effectinu i to co 2 dzien, ale od kilku dni biore doraźnie afobam i jakieś uspakajacie z apteki bez recepty. eksajder(wybacz jeśli przekręcę nick, ale pisze z pamięci ): twoje słowa poniekąd mnie podnoszą na duchu, ponieważ wyszedłeś ze swoich dolegliwości. wiele razy myślałam, żeby zająć się czymś i co pozwala mi nie użalać się nad sobą i być szczęśliwą. ale działa to tylko na moment. pozniej przychodzą znowu głupie mysli, lęki itd. platyna: nie wiem jak Ci dziękować za powstanie tego wątku, myślałam że jestem jakaś inna że mam takie problemy, że to nienormalne. Twój wątek otworzył mi oczy. bunny_wrr: gratuluję spotkania tak wyjątkowej osoby :) ja jednak nie wierze że znajdzie się taki mężczyzna dla mnie... (a miałam się nie użalać ) dziś idę swoimi spostrzeżeniami podzielić się z moja psycholog.
  8. A terapię masz grupową czy indywidualną? wiem ze terapia ciężka, ale jeśli ma dać efekt lub chociaż pomoże w miare normalnie żyć to nie zrezyguję. pozdrawiam :)
  9. niestety użalanie się to chyba moja domena ;/ wiem ze to jest złe, ale nie potrafię inaczej. wiem że muszę walczyć, ale tak się boję, ze znowu będzie źle itd... musimy się nauczyć z tym żyć... kimjestes: mam pytanie, chodzisz na terapię jakoś, bierzesz jakieś leki? jak to u Ciebie wygląda? ja myślę nad zmianą psychiatry, który 5 lat temu zdiagnozował u mnie depresję i tak raz w miesiacy tylko chodze po leki, nic mi nie pomaga. ;/ pozdrawiam :)
  10. trzymam kciuki :) ja walcze z depresją? nerwicą? (od wczoraj juz sama nie wiem co mi jest) od 5 lat. choc wczesniej jeszcze przydarzyła sie "chwilowa" fobia szkolna. ah chcialam bym miec takie podejście jak ty, ja jednek jestem zdolna tylko do zadręczania się. niestety moja myślą przewodnia jest: czemu mnie to spotkało? dlaczego nie mogę żyć normalnie? ale będę śledzić wątek i myslę że to mnie podtrzyma na duchu i będę walczyć :)
  11. innym łatwo mówić, że trzeba z tym walczyć. w moim przypadku naprawde bym chciala bo nie wyobrazam sobie przyszłości swojej, nie chce być całe życie sama owładnięta lękiem przed bliskością. tylko ja juz nie wiem co mam robić... dla mnie jeszcze okropnym jest patrzenie na szczęście innych par. randki itd... to chyba nie dla mnie
  12. również polecam wizytę u innego psychologa, ja byłam juz u tylu, że gdyby wyliczac to palców braknie. ale teraz trafiłam na napradę fajną panią, która potrafila mnie nakierować na prawdziwe moje problemy. kiedys myslalam ze tak poprostu ma być, a teraz juz wiem, że to wszystko się się łaczy, ma swoją przyczynę.
  13. ja też nie wiem już jak z tym walczyć, mam nadzieję, że jak spotkam kogoś przy kim będę się czuła bezpiecznie, bede mu ufała to lęki miną. tylko momentami tak się zadręczam myślami, że sama się nakręcam kim jestes: myślę ze mamy bardzo podobne dolegliwości. to co piszesz, czytając widzę siebie. jeśli z kimś zaczyna być coś więcej od razu to niszczę. wole wyjśc na tą niedobrą, najgorszą, wole żeby mnie znienawidził, ale nie potrafie poprostu. to jest silnijsze ode mnie rownież bardzo bym chciala mieć kogoś, ale strach mi na to nie pozwala:( nawet nie probuje zainicjować spotkania bo od razu bym go spisała na straty, bo zapewne na drugi dzien zamkne sie w 4 ścianach i płacz... najgorsze jest dla mnie jak widzę takie szcześliwe pary na każdym kroku... koleżanki które podrywają, umawiają się na randki. a ja co? sama sama sama... dziś mam małe starcie z moim lękiem, chodzę na aerobic i tam jest mężczyzna, który bardzo mi się podoba, wrecz zauroczyłam się w nim, choc bez wzajemności. lecz po ostatniej wizycie mialam 3 dni wyłączone z zycia czyli płacz.. i bezradność
  14. o rany, od 5 lat sie leczę na depresję i szukam jej powodu i właśnie odkryłam co mi dolega!! myślałam że nikt nie ma takich problemów jak ja, a tu widzę jest nas trochę. w ramach powitania opiszę moją historię: mam 21 lat, od prawie 5 lat leczę się na depresję, ode dopiero od niedawna zaczełam uczęszczać na psychoterapię, wcześniej tylko farmakologia i psychiatra. od dobrych 3 lat jestem sama, nie wiedzialam co jest we mnie takiego odpychającego. nie jestem brzydka ani głupia (ani skromna:P) ale do pewnego czasu a moze i od zawsze nie potrafiłam być blisko z żadnym mężczyzną. myslalam ze jest to lęk przed seksem, gdyz jako 16-17 letnia dziewczyna mialam chlopaka, ktory bardzo nalegał na współżycie. a ja broniłam sie jak mogłam i do teraz mam uraz(?) chyba bym nie zaczęła myśleć o swoich dolegliwościach więcej, uważałam że taka jestem i już, a że to na pogodę zły nastój, lecz mniej wiecej rok temu poznałam pewnego chłopaka na imprezie, po jakimś czasie sie umówiliśmy. randka przebiegła super, wrociłam do domu było fajnie. na drugi dzien obrót o 180 stopni. obudzilam sie wczesnie rano, bardzo zdenerwowana, brak apetytu nastepnie płacz i czułam wewnętrznie że muszę zakończyć znajomość z owym chłopakiem. teraz juz wiem ze to lęk przed bliskością... z góry przepraszam za błedy ortograficzne i stylistyczne, z polskiego zawsze mialam dwóję. pozdrawiam wszystkich i bardzo dziekuję za stworzenie tego wątku!!
×