Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mallu

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Mallu

  1. Um... Więc można by powiedzieć, że "miłość wszystko załatwi" jak powiedział Eligojot, jednak ja mam z nią problem większy, niż jak gdyby jej nie było. Zakochałam się z najlepszej przyjaciółce. Z początku platoniczna miłość zmieniła się w coś zupełnie innego... No ale, nie o sobie miałam zamiar napisać. Samotna, powiedz proszę czego dotyczą Twoje lęki? Czy tak jak napisał Majster, są związane z błędnymi przekonaniami wyniesionymi z domu rodzinnego? Czy jak w między innymi moim przypadku, są to raczej rozterki moralne, związane w religią i temu podobnymi sprawami?
  2. Um... Szczerze mówiąc, ze mną było podobnie. Mam na myśli rozstanie rodziców, o którym nigdy nie myślałam w ten sposób. Również miałam wtedy około trzech lat i niewiele z tego czasu pamiętam. Czy mogło to spowodować nerwicę? Myślę, że tak. I... Może nie to co czułeś podczas owego rozstania (bo wiadomo, byłeś wtedy jeszcze niewiele rozumiejącym dzieckiem) ale to nad czym zastanawiałeś się później. Takie... Hm... "Co by było gdyby...?" - W moim przypadku same spotkania z ojcem były bardzo stresującą sprawą. Nie lubiłam ich... A później już na pogrzebie, czułam się okropnie winna, iż przed śmiercią się z nim nie spotkałam. Ale to inna bajka. Bardzo, bardzo inna.
  3. Od początku, byłam bardzo negatywnie nastawiona do indywidualnego toku nauczania, wolałam jak każdy zwyczajny uczeń chodzić do szkoły. Nie zależało mi rzecz jasna na szkole samej w sobie, ale na wyraźnej różnicy pomiędzy kontaktem nauczyciela z 24-oma osobami a mną jedną. Bałam się owych okropnych wizyt, "w cztery oczy". No ale... Jakoś to było... Do dzisiaj, niestety. Koło dwunastej, do mojego domu przyjść ma nauczyciel, którego boję się wręcz chorobliwie. Dlaczego? Sama nie mam co do tego pewności. Prawda, ów Pan posiada nietypowe poczucie humoru ale nic poza tym. Sama siebie nie rozumiem... Przecież to nauczyciel, jak każdy inny. W każdym razie, na dwóch poprzednich lekcjach (jeszcze w szkole) doświadczyłam jak już pisałam w tytule, nerwicowych napadów paniki, do tego stopnia iż na "wypytki" wylądowałam w gabinecie Pani Dyrektor. Bardzo obawiam się, lekcji z nim. Skoro w tej chwili trzęsę się, płaczę a przy oddychaniu czuję ból w klatce piersiowej wolę nie wiedzieć co będzie później. Chciałabym zniknąć, tak bardzo się boję. Nie potrafię pozbyć się natrętnych myśli o samobójstwie... Robienie sobie krzywdy, wcześniej pomagało mi w pozbyciu się ich... Aczkolwiek przestało. Co mam zrobić? Naprawdę, załamuję ręce... Proszę, może ktoś zna jakiś skuteczny sposób na uspokojenie się? Melisa, ani leki (Doxepin, Abilify) nie pomogły. Jeśli to istotne mam piętnaście lat, leczę się od niecałych dwóch miesięcy, na psychoterapii pierwszy raz byłam w zeszły poniedziałek. [Dodane po edycji:] O rany... A więc Pan Nauczyciel dzisiaj nie przyjdzie. Dowiedział się o moim złym samopoczuciu... Czy to dobrze? Sama nie wiem. Czuję dziwne poczucie winy, w końcu to tak jak gdybym uważała go za złego człowieka... A tak nie jest, rzecz jasna. To wszystko przez strach, to wszystko jego wina... [Dodane po edycji:] Tylko co będzie za tydzień? Wolę o tym póki co, nie myśleć.
  4. O rany... Death... Czuję się jak gdybym czytała o sobie. Z tym wyjątkiem, że ja nie miałam odwagi na nic poza samookaleczeniem się... Dlaczego? Dlaczego, choć tak bardzo bym chciała zniknąć z tego świata? Bo to jest takie albo - albo. Albo zniknąć, albo pozostać w stanie nie zmienionym. Nie z wyrokiem śmierci, jak moja szanowna imienniczka Weronika... Tak więc... *spogląda smętnie na swoje przedramię* [Dodane po edycji:] Ojej... A jeśli już się wypowiadam, czy mogę poprosić Was o radę? Dzisiaj po raz pierwszy na nauczanie indywidualne przychodzi do mnie nauczyciel na którego lekcjach, już dwa razy przydarzył mi się okropny napad paniki... Jestem niemal pewna, że i tym razem będzie podobnie, jeśli nie o wiele gorzej... W końcu będę musiała przez godzinę przebywać z nim sam na sam. Strasznie się boję... Co mam zrobić?
  5. W moim przypadku, pierwsze symptomy nerwicy zaczęły się ujawniać siedem lat temu, jeszcze w szkole podstawowej. Z początku była to bardziej somatyczna forma, duszności, ból w klatce piersiowej, mdłości, wymioty - wszystko przed wyjściem z domu, bądź ważnym dla mnie publicznym wystąpieniem czy zwykłym spotkaniem ze znajomymi. Później po pewnym - dla mnie jak najbardziej, traumatycznym przeżyciu - doszło do tego chorobliwe częste mycie rąk, sprawdzanie dat ważności, płukanie wcześniej umytych naczyń. Jednak - co dziwne - samej udało mi się z tym uporać, i przez ponad rok żyć w błogiej nieświadomości. Obecnie nerwica powróciła, w o wiele groźniejszym stadium, z czego wcale nie jestem zadowolona. Leczyć, leczę się zaledwie od dwóch miesięcy, ponieważ właśnie w tym okresie wszystkie objawy się... Um... Skumulowały, jeśli można to tak ująć, i sama bez niczyjej pomocy nie potrafiłam się z nimi uporać.
  6. Mallu

    [Świebodzice, oraz okolice]

    Um... Ciekawa jestem, czy zagląda tutaj ktoś ze Świebodzic bądź okolic? Bardzo zależałoby mi na spotkaniu. To znaczy... To znaczy, nie jestem pewna czy miałabym na to wystarczająco odwagi, ale nawet jeśli nie, wystarczyłaby mi zwykła internetowa rozmowa.
  7. Moja rodzina, jest po części podzielona. Mama bardzo mnie wspiera, natomiast jej "przyjaciel" i babcia, nerwicę natręctw wykpiwają. No bo, jak to tak? To przecież niema sensu. "Po co płukać uprzednio umyte naczynia? Po co kilkanaście razy dziennie, sprawdzać cieknący kran bądź kuchenkę gazową?" - jedynie wzruszam ramionami, cóż mogę powiedzieć? Szczerze mówiąc jestem tego samego zdania, co i oni. Bo z której strony, by na to nie spojrzeć, "to niema sensu". Lecz kiedy jest mi źle, trzymam się myśli iż "każdy bezsens ma swój sens" - nerwica również. Pozdrawiam, i życzę zdrowia.
  8. Ojej... To może... Może wymienię od myślników: - natręctwa czynnościowe (dotykanie przedmiotów określoną liczbę razy, częste mycie i otrzepywanie dłoni, sprawdzanie dat ważności, płukanie wcześniej już umytych naczyń, omijanie łączeń płyt chodnikowych i wiele, wiele innych których, chyba niema potrzeby wymieniać.) - natręctwa myślowe (wszelkie skomplikowany analizy, z których najbardziej kłopotliwe są te związane z religią w tym przykładowo, strach przed opętaniem, potępieniem, popełnieniem grzechu i temu podobne. A także natrętne myśli o skrzywdzeniu samej siebie, popełnieniu samobójstwa i tak dalej.) - lęk przed wychodzeniem z domu (odwiedzaniem miejsc publicznych) i kontaktem z obcymi ludźmi. (A jeśli już jestem do tego zmuszona, boję się popełnić nietaktu, gafy, powiedzenia czegoś niestosownego, bycia ocenianą, ich reakcji na moje często dosyć "nietypowe" zachowanie.) - wizje różnych wypadków ze sobą bądź osobami mi bliskim w roli głównej (np. patrząc na nuż, widzę siebie robiącą sobie nim krzywdę, a spoglądając na samochód widzę okropny wypadek.) - strach przed zapadnięciem na którąś z cięższych chorób (także psychicznych). Czytając o nich, potrafię wmówić sobie ich rzeczywiste istnienie. - częste objawy somatyczne, takie jak duszności, kłucie w klatce piersiowej... I to chyba, wszystko... O ile nie pominęłam niczego istotnego. Co do urojeń i przewidzeń, to nic z tych rzeczy mnie nie dotyczy. Przynajmniej tak mi się wydaje. W czasie pierwszej wizyty opisałam pobieżnie, to co napisałam wyżej.
  9. I ja z "autami", miałam podobne historie. A jeśli chodzi o zaczadzenie, to i z nim miałam do czynienia. Ile to razy bałam się zamknąć za sobą drzwi od łazienki, sama już nie zliczę. Z domu również, za często nie wychodzę. Szczerze mówiąc bardzo boję się obcych ludzi i miejsc, a w dodatku te kłopotliwe wizje nawiedzające mnie co krok... Dłuższe wyjścia w tym wypadku, nie byłyby najlepszym pomysłem a jedynie narażeniem się na kolejny napad nerwicowy, nic poza tym.
  10. Dziękuję za dobre rady. ^^ Wywiadu w zasadzie nie było, jedynie padło pytanie o to co mi dolega i w czym tak właściwie tkwi mój problem. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż u pierwszej Pani Psychiatry przerobiłam naprawdę długą listę pytań. O psychozie dowiedziałam się dopiero z orzeczenia.
  11. Leczę się od miesiąca, u psychiatry odbyłam już dwie wizyty, niestety były one bardzo pospieszne i nie było w nich miejsca na nic poza wypisaniem recept i krótkim pytaniem o to, czy przypadkiem nie nastąpiły jakieś zmiany. Jednak orzeczenie zostało wydane już po ostatnim spotkaniu więc kto wie, może po prostu nie było na to okazji? Mam nadzieję, że Pani Doktor przybliży mi swoją opinie w styczniu. Oby. Trochę (A nawet bardzo, bardzo) niepokoi mnie, ta psychoza. Brzmi groźnie.
  12. Ojej... Ze mną dzieje się podobnie, najczęściej w stresujących sytuacjach. Przykładowo wczoraj, po wizycie w kościele. Mama chciała zadzwonić po karetkę, gdyż strasznie spanikowałam. Szczerze mówiąc byłam pewna, że za chwilę się uduszę. Na szczęście, po zażyciu leków powoli minęło.
  13. Dzień dobry. Um... Nie mam pewności, czy mowa tutaj o tym samym ale w moim przypadku jest podobnie. Gdy patrzę na nuż, widzę siebie robiącą sobie nim krzywdę; patrząc na kominek, widzę eksplozję, rozprzestrzeniający się ogień i temu podobne, niemiłe dla oka sceny, które powtarzają się za każdym razem gdy na daną rzecz spojrzę. Mi również wydaje się, że to objawy nerwicy natręctw.
  14. Dzień dobry~ Więc... Więc, kilka dni temu miejsce miała komisja mająca przyznać mi (bądź też, nie) indywidualne nauczanie. Na orzeczeniu, które otrzymałam w miejscu diagnozy jest napisane tak: depresyjne zaburzenia zachowania oraz choroba natręctw z objawami psychotycznymi. Problem w tym, że nie do końca ją rozumiem. Czy objawy psychotyczne nie występują między innymi w schizofrenii? Czy może mowa jest tutaj o czymś innym jak omamy i urojenia?
  15. Um... Ze mną jest bardzo podobnie. Również, (między innymi) sprawdzam daty ważności i chorobliwie często myję ręce. Zdaniem mojej Pani Psychiatry, te zachowania to nic innego jak nerwica natręctw. Oczywiście, jak każdy może się mylić... Ale tak powiedziała... Więc, no...
×