
koszatniczka
Użytkownik-
Postów
65 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez koszatniczka
-
Paranoja- moje lęki też są niezauważalne dla otoczenia, ponieważ tak jak pisałam wcześniej prawie w ogóle się nie zdarzają- kiedyś było jednak inaczej... Ale mimo to potrafiłam to ukryć, a teraz odczuwam jedynie stany niepokoju i jakieś napięcie wewnątrz ale szybko radze sobie z tym dzięki odwróceniu uwagi- np. wysyłam smsa, dzwonię do kogos , robię herbate- coś co wymaga ruchu fizycznego. Od razu przechodzi, nawet nie zdąży z tego wyjść napad paniki :) Magda dziekuje Ci za tę poradę dotyczacą leków SSRI, zapytam o nie psychiatrę i mam nadzieję, ze w końcu gdzieś się ruszę z domu, bo bardzo przygnębia mnie fakt, że podczas wakacji muszę siedzieć w domu, a kocham (tzn. kiedyś kochałam) wyjazdy, morze, plaże.... Jedyne na co mogę sobie pozwolić to wyjazd w góry ( jestem tak kilka razy w roku, mimo że kiedyś nie przepadałam z górami). Mam do Was pytanie- czy ten lęk przed wyjazdem jest jedynym Waszym lękiem, czy macie tylko to?? U mnie to wygląda tak, że pozbyłam sie już wszystkich lęków ( pisałam w pierwszym poście), ten jest ostatni który został, ale trwa nieprzerwanie juz jakieś 7 lat
-
dzięki bardzo za słowa otuchy Magda :)
-
Wróbelku- rzeczywiście też mi się tak wydaje, ze chodzi o to bezpieczne miejsce, którym dla każdego jest dom. Jeśli chodzi o mnie to najbardziej boje się tego, że zacznę sie dusić i nie będę mogla złapać powietrza- tak jak to ma miejsce podczas ataku paniki... Tych napadów panicznego lęku nie mam już wcale- ostatnio mialam.... hmmm nie pamiętam kiedy.... ale jak mam gdzies jechać to od razu serce wali jak młotem, pocę sie , słabo mi, duszno i robi mi się cos na wzór tracenia kontaktu z rzeczywistoscią... oczywiście mówie tutaj o dalekich podróżach, bo bez problemu sama jeżdze tramwajem, autobusem, prowadzę samochód- kompletnie nic mi sienie dzieje i też nigdy nie mialam z tym problemu ( dojeżdżam na uczelnię jakieś 30 km autobusem) Co ciekawe jazda w autobusie odpręża mnie niesamowicie ale gdyby kierowca powiedzial jedziemy nad morze to atak paniki gwarantowany... Krzysztof- mam do Ciebie pytanie, bo już też wielokrotnie zastanawiałam się nad tym żeby poprosić mojego psychiatrę o jakieś leki typu Relanium albo Xanax, bo zawsze jak gdzieś jade to chcę sobie poradzic bez zadnych prochów... Jednak może takie psychotropy brane doraźnie były dobrym rozwiazaniem?? Obawiam się jednak tego, że żaden lek nie będzie w stanie zredukowac mojego silnego niepokoju, lęku itp. Napisz prosze jak to jest u Ciebie?? Czy takie leki zawsze Ci pomagają? Czy jesteś w stanie pokonać później jakąś długą trasę?? A jak czujesz się w miejscu pobytu kiedy lek przestanie działać?? No i co bierzesz?? Z góry serdeczne dzięki za odpowiedź!! Pozdrawiam!!
-
Jak widać nie jesteśmy sami w naszych obawach, choć czesto nam się tak wydaje, że tylko my mamy nerwicę lub jakieś irracjonalne obawy. Wiem z doświadczenia , a także od psychologa że najlepszym ratunkiem na leki jest metoda małych kroków. Magda- jedź nad morze, dasz radę pokonać te 100 km. Ja czasem dostaję takiego doła ponieważ kochałam wyjazdy podroze, a że jestem z południa Polski czasem zastanawiam sie czy jeszcze kiedys zobaczę morze- jeszcze jako dziecko jedźiłam na kolonie nad morze i było ekstra, a teraz myśl o pokonaniu ponad 500km przeraża mnie i paraliżuje... Ostatnio dostałam propozycję wyjazdu na wakacje... w pierwszym momencie stwierdziłam- raz kozie śmierć, jadę, wezmę sobie Relanium albo Xanax do torebki i pojade, dam radę to tylko tydzień, lecz mowa była o 1000 km ;/ jeszcze w dzień było ok jak myślalam o tym wyjeździe ale w nocy zaczęłam sie cała trząsć, pocić, swerce waliło jak oszalałe jak młotem:( rano odmówiłam i zrezygnowałam ,bo wyjazd planowano na lipiec a ja umarłabym chyba do tego momentu. Tak sobie myśle, ze fajnie byłoby pojechać na wakacje z osobami które maja takie same obawy jak my, myśle, że byłoby łatwiej, bo czuje, że tak naprawdę oprocz psychologa nikt nie wie co czujemy... Odwołuję się do wypowiedzi Magdy ponieważ tylko z jej postu wnioskuję skad pochodzi. Możemy pomagać sobie takze w ten sposób- Magda co czujesz jesli Ci powiem ze na samą myśl że miałabym zajechać do okolic Twojego miejsca zamieszkania paralizuje mnie strach?? Pewnie myslisz - tutaj jest bezpiecznie, fajnie, nic się nie dzieje... Tak samo moze być w drugą stronę- pewnie przyjazd w polskie góry paralizuje Cie strachem, ale jak widzisz ja mieszkam jakieś 50 km od gór i funkcjonuję, jest bezpiecznie, nic sienie dzieje... Wiem ze to co piszę jest oczywiste, każdy z nas to wie, ale musimy myśleć w ten sposób żeby jakoś z tego wyjsc, bo skoro udaje nam siepokonywać kolejne lęki to dlaczego tego mielibysmy nie pokonać?? Trzymam za Wszystkich kciuki!! Damy radę kochani!!!!!
-
Witajcie, czytając forum zauważyłam, ze wiekszosć z nas - osób cierpiących z powodu nerwicy boi się wyjazdów. Ja też mam nerwicę lękową, jestem na dobrej drodze do wyleczenia, wszystkie leki ustąpiły ( tzn. lęk przed ogladaniem własnego ciała z obawy przed wykryciem jakiejś choroby typu rak, lęk przed śmiercią, potem lęk przed długim życiem, lęk przed wystąpieniami publicznymi...) Został tylko lęk przed wyjazdami tzn. kiedys balaś siepokonać 100 km, teraz bez problemu daje radę pokonać około 200- 300km. Jednak i tak czujęsiebezsilna wobec tego leku ktory nieprzerwanie trwa od ponad 7 lat:( Lęk przed wyjazdami bardzo często współwystępuje z nerwicą dlatego proszę opiszcie swoje doświadczenia, moze ktoś już sobie z tym poradził?? pozdrawiam Wszystkich !!
-
AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".
koszatniczka odpowiedział(a) na Picasso temat w Nerwica lękowa
hmmm u mnie to wygląda następująco- wyjście z domu nie stanowi większego problemu, gorzej z wyjazdami na dalsze odległosci (ponad 200 km to już jest problem, nie wiem dlaczego akurat taka odległość sprawia mi kłopot...) a czego konkretnie? może tego że jestem daleko domu i jest jakoś tak obco... nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć, pewnie jest jeszcze jakieś drugie dno, którego nie znam... chyba kazdy nerwicowiec najpewniej czuje sie w domu bo atak paniki poza domem jest dość kłootliwy ( inni to zobaczą, nie ma bezpiecznego pokoiku, łazienki itp.) a Ty czego się boisz konkretnie?? Pozdrawiam :) -
tak... własny dom, własna łazienka.. skad ja to znam... tutaj zawsze czujemy sie bezpiecznie ale ja staram się "oswajać otoczenie" tzn. że szukam rzeczy które są podobne do tych z domu. CZęstoskurcz.. brzmi dość strasznie. i rzeczywiscie tak musisz sie czuć... ja tego nie mam, lae u mnie występuję zamiast tego coś na podobieństwo duszenia się - zaczynam kontrolować oddech jakbym zaraz miałą przestać oddychać... to jest okropne bo potem przez długi czxas, nawet jak już sie uspokoję nie mogę przestac o tym myśleć... :(masz racje ad2008 że jedno niopowodzenie moze zniszczyć nawet kilka sukcesów...
-
już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią... lęk przed podrózami mogę porównać do panicznego strachu przed wrzuceniem do morza osoby która nie potrafi pływać- będąc po kostki w wodzie, metr od brzegu nic się nie dzieje ( blisko domu, , dom porównuję do lądu, brzegu) lecz w miarę wchodzenia wgłab morza czuję panikę- oddalanie sie od lądu , niepewny grunt. tak mogę opisać swój strach i choć świetnie pływam i wody się nie boję myślę że tak może czuć sie osba która oddala się od bezpiecznego ladu...
-
AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".
koszatniczka odpowiedział(a) na Picasso temat w Nerwica lękowa
ja raczej nie mam agorafobii, bo z domu wychodzę i nie mam z tym problemów, boję sie raczej dalekich podróży- już ponad 200 km to dla mnie duuuży problem, ale od początku opowiem jak to sie wszystko zaczęło: już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią... [Dodane po edycji:] Dla mnie to nie jest takie proste bo do morza mam 7-8 godzin jazdy samochodem a najpewniejszym moim bezpiecznym punktem jest dom - także podróż powyżej kilkunastu km może być dla mnie niesamowicie trudna i podejrzewam że więcej osób z agorafobią może mieć podobne kłopoty w pokonywaniu odległości. Ja jak wcześniej pisałem boję się paniki połączonej z arytmią serca. Podczas takiej paniki z arytmią nie jestem w stanie uspokoić się gdzieś indziej niż w pobliżu domu. To przekonanie o tym, że tylko w domu mogę się uspokoić jeszcze bardziej potęguje strach. Jeśli mam spokojne dni to wychodzę z domu całkiem wyluzowany i w pracy też nie odczuwam żadnych lęków - pełen luz. Ale jeśli jest kiepska pogoda, na drogach spory ruch a zewsząd docierają do mnie informacje o korkach (czyli przeszkoda w szybkim powrocie do domu gdybym wpadł w panikę) to na długo przed wyjściem jestem już zestresowany. Najgorsze jest to, że przejście od stanu pełnego spokoju do ogromnej paniki może trwać zaledwie kilka minut. Pomagają mi czasem myśli typu "co to za różnica gdzie jesteś czy w domu czy tutaj" ale do pewnego momentu - jeśli strach przeistoczy się w panikę to myślę tylko o jednym - szybko wrócić do domu bo to jedyny ratunek dla mnie. skąd ja to znam- mam zupełnie to samo . własnie dom- jest czymś w rodzaju azylu- swój strach przed dalekimi podrózami mogę porównać do panicznego strachu przed wrzuceniem do morza osoby która nie potrafi pływać- będąc po kostki w wodzie, metr od brzegu nic się nie dzieje ( blisko domu, , dom porównuję do lądu, brzegu) lecz w miarę wchodzenia wgłab morza czuję panikę- oddalanie sie od lądu , niepewny grunt. tak mogę opisać swój strach i choć świetnie pływam i wody się nie boję myślę że tak może czuć sie osba która oddala się od bezpiecznego ladu... [Dodane po edycji:] Teraz boje się, żę jak pójdę na prawo jazdy, to w samochodzie czy na kursach po prostu nie pokonam natrętnych myśli typu 'nie wytrzymasz, uciekniesz, to wszystko jest dziwne, jesteś chory!", że również na samą myśl o tym czuję strach i robi mi się niedobrze;/ Ja też mam podobne objawy jak Ty. 2 lata temu zdałam prawko i udało mi sie beż żadnych komplikacji, pomimo tego ze potrafie sie tak nakręcić, że szok. ja mam coś takiego że u mnie zawwsze wyobrażenia o lęku i sytuacji lękowej są gorsze niż ta sytuacja. np. bałam sie tańczyć poloneza który trwał 10 minut, że po prostu dostanę ataku paniki gdzieś w środku tańca i nie będę mogła go dokończyć, a tym bardziej wszystko będzie nagrywane na kamerę i popsuję układ, wszystcy dowiedzą sie ze mam kłopoty z nerwicą- paskudna sytuacja nie? na samym początku poloneza serce zabiło mocniej- po czym wszystko ustąpiło- dokończyłam poloneza i udało się. prawko też zdałam ( za 3 razem) ale za żadnym nie miałam ataku. czy u Ciebie też tak jest że wyobrażenia są gorsze do samej sytuacji?? -
hej:) może przytoczę moja historię chorobową w całości, bo rzeczywiście dalekie wyjazdy bardzo mnie meczą ale to tylko część tego co juz przeżyłam... a mianowicie: już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią...
-
boję sie wyjeżdzać z domu na dalekie odległosci . góra 200- 300 km. potem zaczynam sie dusić... jak sobie z tym radzicie?? [Dodane po edycji:] w ogóle słyszałam ,ze większosćludzi cierpiących na nerwic ema właśnie takie obawy bo w domu czuje sie bezpiecznie a im dalej od domu tym większych strach . ja odczuwam cos takiego jak osoba któa nie potrafi pływać a jest coraz dalej "wyrzucana" w morze. przy odległości od brzegu 1 metra jest ok, ale kiedy juz nie czuje dna boję sie- jest tak samo jak wyjeżdżam daleko z domu- im dalej tym bardziej sie boję i czuje że powrót do domu nie jest taki oczywisty bo dzieli mnie spora ilosć kiilometrów których nie da sie pokonać szybko.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
koszatniczka odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
hej! jestem nowa na forum i chcę sie ze wszystkimi przywitać :) już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała drżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią.... Moje ataki lęku zaczynaja się od ogólnego niepokoju- wtedy wiem że za chwilę cos zacznie sie dziać , więc mam "chwile" żeby temu zapowbiec tzn. odwracam myśli, dzwonię do kogoś , wysyłam smsa, rozmawiam z kimś itp. ( wszystko zależy od tego gdzie jestem , kóra jest godzina itp.) prawie zawsze mi sie udaje odwrócić złe i uporczywe myśli , jeśli jednak nie uda sie to występuje u mnie atak kóry wyglada mniej wieceej tak- oddech sie przyspiesza, cała sie pocę , drżę, i biegam po domu bo mam wrażenie że przestanę oddychać biorę też cos na uspokojenie i po chwili ( 5minut) czuję sie tak maxymalnie zrelaksowana żę sama nie mogę w to uwierzyć. to jest coś w rodzaju tego jakbym musiała uwolnić złą energie z siebie w postaci tego ataku i potem juz jest ok.... ale nie chcę przez to już przechodzic bo sam atak jest straszny... pewnie wiecie coś o tym. wtedy mam myśli że już umieram, że nie jestem w stanie już z tym dłużej żyć.... Buziaki dla wszystkich :* -
hej! jestem nowa na forum i chcę sie ze wszystkimi przywitać :) już od dobrych paru lat walczę z nerwicą , raz jest baaaardzo dobrze , nie mam w ogóle zadnych objawów chorobowych a raz jest fatalnie, boję sie żyć... mam wizję życia z tą nerwicą jeszcze przez długie lata i napawa mnie to lękiem wszystko zaczęło sie od tego że pewnego dnia a właściwie wieczoru dostałam panicznego ataku duszności.... od teg omomentu zaczęłam kontrolować swój oddech tak jakbym bała sie zę przestanę zaraz oddychać, więc musze to kontrolować. od tego jednego motywu się zaczęło- później doszła fobia społeczna, lęk przed czytaniem na forum klasy, lęk przed wypowiedziami ustnymi, lęk przed oglądaniem własnego ciała- miałam wrażenie że mam raka na szczęście z tym się już uporałam ale doszło coś jeszcze co trzyma mnie do teraz ... a mianowicie boje sie wyjeżdżać z domu w daleki podrózę- maximum 200- 300 km a tak bardzo lubiłam podrózować.... najgorsze jest to że kiedy jestem daleko od domu wracam do punktu wyjścia- zaczynam sie dusć , mam niespokojny oddech, cała srżę i jestem jakby poza rzeczywistoscią.... Buziaki dla Wszystkich!!!