Skocz do zawartości
Nerwica.com

koszatniczka

Użytkownik
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez koszatniczka

  1. Na początku chce powiedzieć ze nie jestem specjalistą więc mogę powiedzieć Ci jak to wyglada na moje oko... wydaje mi się ze konieczna byłaby terapia u psychologa ( sama chodze juz od 3 lat i uważam ze daje świetne efekty), co do Twojej impulsywnosci trzeba byłoby zdiagnozowac jakie sa jej przyczyny. napisałeś że chodziłes na siłownię żeby pokazać że jesteś coś wart i osiągnąć cos dzięki sile- czy przypadkiem Twoja samoocena nie jest niska? myślę ze nad tym trzeba byłoby popracować na terapii, musisz sobie uświadomić swoje pozytywne strony, swoja wartość i wtedy nie będziesz chciał nikomu nic pokazywac używajac do tego siły ; ważne jest też rozładowywanie napiecia przez sport-jazda na rowerze, bieganie, basen itp. no i psycholog pomoze Ci nauczyć sie działąć w taki sposób żeby opanowywac swoje emocje i nie używac siły... Twoja agresja też moze być powiązana z nerwicą (są wspólne mianowniki dla obydwu przypadłosci jak na przykład= frustracja, brak bezpieczeństwa, presja otoczenia, zbyt duze wymagania wobec własnej osoby...) zastanów sie nad tym co napisałam ale idź na wizytę do psychiatry, ktory da Ci skierowanie na terapię u psychologa, pozdrawiam :)
  2. no rzeczywiscie poprawa nastroju gwarantowana Tutaj wszyscy mają newricę , ja również pozdrawiam!
  3. co Ty w ogóle opowiadasz? jakie śmiać?? masz zaburzenia tak jak kazdy z nas na tym forum, jesteśmy tu po to żeby sobie wzajemnie pomagac, wspierać sie, kto Cię lepiej zrozumie niż ten ktory ma to samo co Ty? Twoje poczucie strachu, lęku, rzeczywiście moze wynikać z nerwicy lekowej. dobrze by było gdybyś udał sie do lekarza psychiatry- on Cię uspokoi i przepisze odpowiednie leki, nie bierz tego co bierze Twoja mama bo leków nie można zażywac od innych osób! co do tych mysli które Cie nachodza to szczerze nie wiem co to moze być - albo nerwica lękowa, moze jakaś odmiana nerwicy natręctw?? tego nie wiem dlatego udaj se po diagnozę do lekarza! pozdrawiam!
  4. hej :) ja mam 21 lat, mój początek z nerwicą wyglądał właśnie tak że zaczęłam kontrolować oddech, strasznie męczące, tylko sen był wybawieniem bo o tym nie myślałam... mialam wrazenie ze zaraz sie udusze i kontrolowałam oddech cały czas, oprócz snu;/ wiem troszke to coś innego niz u Ciebie ale też związane z oddychaniem... zaczęłam normalnie funkcjonowac wtedy, gdy poszłam do szkoły we wrześniu- nadmiar obowiazków był zbawienny :) pamietaj że Tobie tez to minie, wiecznie trwać nie bedzie... moze psychiatra przepisze Ci coś co nie uzależnia tak jak np. xanax który bierze się w razie wystąpienia napadów paniki czy jakichś ataków... ja brałam seroxat na swoje przypadłosci a potem asertin ktory postawił mnie na nogi :) powiedz tylko jak długo męczy Cię ten oddech?? i czy dolegliwości ustają kiedy przestajesz o tym myśleć?? tzn. czy oddycha Ci się dobrze jeśli zapomnisz o tym na chwilę?
  5. no właśnie dziwna ta granica 300 km, prawda? jedni mogą stwierdzić ze jest to na tyle daleko że 300km czy 500 nie robi żadnej róznicy, bo i tak się jest dość daleko od miejsca zamieszkania... ja też to wiem, ale jak wiadomo mechanizm nerwicy leży poza mechanizmem logicznym, racjonalnym... wydaje mi sieejdnak, że te 300 km wzięło się stąd, że kiedy nerwica zaatakowała, czyli całkiem na początku i kiedy obaw przed wyjazdami jeszcze nie mialam pokonywałam takie odległości ( czy to z wycieczką szkolną, czy to z rodzicami itp.) - po prostu wyjeżdżałam w takie trasy dość często na początku nerwicy, także wtedy gdy zaczął pojawiać się lęk przed wyjazdami... tzn. poczatkowo nikt nie wiedział o moich zaburzeniach, nawet rodzice, ponieważ ja sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje, co mi dolega (przypomnę że miałam 13 lat), więc nie moglam powiedzieć : słuchajcie nie jade z Wami bo boję sie wyjazdów, wymówki też żadnej nie mogłam znaleźc bo mając kilkanaście lat było oczywistym ( przynajmniej u mnie w domu) że na wakacje jeździ sie z rodzicami... tłumaczyłam sobie ze nie jest to aż tak daleko, że mam jakieś ziołowe preparaty w razie napadu paniki czy czegoś podobnego i pomimo bardzo dużego lęku jechałam... Oczywiscie nic się nie działo na wyjeździe, żadnych lęków, obaw... Też co mi sienasuwa a propo tej odległosci 300km... w czasie trwania nerwciy pokonałam taka odległosć- oczywiscie bałam siestrasznie ale nikt nie wiedział jeszcze o moich zaburzeniach więc musiałąm jechać; poza tym organizowano jednodniową wycieczke szkolną do Warszawy dla najlepszych uczniów szkoły, w której ja też miałam wziąć udział... poczatkowo próbowalam wymyśleć wymówki ale pani z geografii obaliła wszystki i zostałam zmuszona jechać- z mojego domu jest to około 300 km... pomyślałam sobie ze co mam do stracenia? jest to tylko jeden dzień wiec szybko wrócę do domu i sama sie rpzekonałąm ze nie wydarzy sienic strasznego...i pojechałam... jak było??? cudownie!!! po pierwsze lęków nie było, zwiedzilismy cała Warszawę, zrobiłam mnóstwo zdjec i pokonałam lęk, bo wcześniej odległosc 100 km była problemem...
  6. wiecie że ja też o niej zapominam na okres "niewakacyjny"- czyli wtedy gdy się nie wyjeżdża z domu w dalekie podróze..bo kiedy tylko zbliża się lato każdy pyta o plany wakacyjne które u mnie są ale nie takie jakbym chciała żeby były (tzn. z powodu lęku przed dalekimi wyjazdami nie wyjeżdżam dalej niz 300km;/)...
  7. Może poprawie temat "po czym Wy widzicie że nerwica ustępuje" ( dokładnie w Waszych przypadkach)
  8. Postanowiłam założyć nowy temat bo niczego takiego na forum nie znalazłam, a moze to być element pomagajacy nam uświadomić sobie jak daleko już zaszlismy w walce z nerwicą :) U siebie zauważyłam inne podejście do zwykłych, codziennych spraw- już nie strsuję sie byle jakim egzaminem, do ocen na uczelni podchodze na innej zasadzie niż kiedyś (mniej nerwowo, gorsza ocena nie wywołuje u mnie takich emocji jak kiedyś), przestałam martwić się tym "co ludzie powiedzą"- wiadomo zależy mi na dobrej opinii ale zdaję sobie sprawę że ludzie zawsze gadali i będą gadac, wszystkim się nie dogodzi, nie czuję wewnętrznej presji "byci idealną w każdym aspekcie", cechuje mnie większa radość życia ( więcej się ruszam, chodzę na basen, spotykam sie z przyjaciółmi...) z optymizmem patrzę w przyszłosć (oczywiście zdarzają sie gorsze momenty ale generalnie myśleże będzie ok), uświadomilam sobie czym jest lęk przed wyjazdami- czyli to czego sieboję- wiem ż echodzi o to bezpiczne miejsce ktorym jest dom, w którym lęki zawsze mijają, jest mój pokój w ktorym mogę sie zamknąć, toaleta gdzie można "przeczekać" lęk, wmawiam sobie że ewentualny lęk może zdarzyć się wszędzie i w każdym miejscu na ziemi pordzę sobie z nim tak samo jak w domu a poza tym mam w zasiegu ręki tabletki które natychmiastowo usuwają lęk, potrafię apanować nad silnym napięciem emocjonalnym w taki sposób żeby nie doprowadzić do ataku paniki, radzę sobie z wystąpieniami publicznymi, wygłaszam referaty( wiem że mówiąc na środku grupy to ja mam głos a więc władzę w danym momencie i to ja decyduję co mówic i czy w ogóle mówić, bo przecież w ramach ciekawszej wypowiedzi można zadawać pytania grupie, wtedy uwaga nie jest koncentrowana na nas ale na osobie mówiącej, odpowiadajacej na pytanie, można zaDAĆ GRUPIE JAKIES ĆWICZNEIA, POKAZAĆ SLAJDY, FILM...., no i przede wszystkim nawet w sytuacji stresującej wiem że stresować sienie mogę bo po pierwszej nic mi to nie pomoze a wręcz zaszkodzi bo nerwica sienasili i powrócą stany niepokoju... a poza tym zalecam wszystkim mnóstwo obowiązków- uczcie sie , studiujcie, zapiszcie sie na basen, na kurs tańca, chodźcie na koncerty, przebywajcie w miejscach gdzie są ludzie- zawsze możecie wyjsc, powiedzieć ze musicie wykonać/odebrać telefon, nawet nie macie pojęcia jak nadmiar obowiązków pomaga- sama to stosuje i nawet jak już nie mam siły na wyjście z przyjaciółmi na spacer nigdy nie odmawiam bo wiem że kontakty międzyludzkie mają zbawienny wpływ na człowieka, na mnie to działą w 100%. jestem osobą aktywną (myślicie ze kiedys taka byłam?? oj nie- szkoła dom, szkoła dom, szkoła dom- i tak na okrłągło ale pani psycholog namówiłą mnie do aktywności która teraz stała się moim stylem życia i stagnacja nie jest dla mnie , lepiej czuję sie bedąc stale w rchu- choć na poczatku taka azmiana stylu życia "na siłę, bo za namową psychologa wcale nie byłą łątwa i nie podobało mi się t odo momentu aż zaczęłam zauważać efekty!) pozdrawiam Wszystkich!! Trzymajcie się i piszcie o swoich krokach do przodu, o tym przez co widzicie ż enerwica zostaje w tyle!!
  9. Mam pytanie odnośnie wyjazdów... moja nerwica lękowa jest już właściwie pokonana, zostały tylko obawy, lęki przed dalekimi wyjazdami (ponad 300km) ... Co sądzicie o pokonywaniu tych leków przy pomocy benzodiazepin?? Wiadomo- takie wyjazdy zdarzają się raz w roku, góra 2 więc benzo nie powinno być jakims zagrozeniem ( tak mi się wydaje) i zażywanie tych leków przez 2 tygodnie w roku chyba nie zagrażałoby uzależnieniem a pozwoliłoby mi na normalne funkcjonowanie na wyjazdach (oczywiście nie zamierzam rezygnować z psychoterapii, bo wiem że lęk przed wyjazdem wcale nie dotyczy tego ze jestem daleko od domu tylko tego, że obawiam sie czy poradzę sobie z ewentualnym lękiem, napadem paniki w miejscu którego nie znam, które jest obce, nowe....)
  10. hej :) nie wiedziałam do którego wątku podpiąć moje zapytanie więc stworzyłam nowy temat... dziś byłam u psychiatry ( mam nerwicę lękową, co prawda mało nasiloną ale bardzo obawiam się dalekich wyjazdów) i poprosiłam żeby dałą mi cos doraźnie na dalekie wyjazdy (300- 400km) ( chodziło mi o jakieś benzo ). to ona patrzy na mnie i mi mówi, ze najlepsza jest terapia szokowa i mam sie wypuścić do Afryki ;/ ja się pytam czy rzeczywiście tak sądzi, ze terapia szokowa to najlepszy sposób a ona mi mówi, że na każdego działa coś innego, to sprawa indywidualna. pytam ją czy na takim wyjeździe moze mi się coś stać , czy jest możliwosć że lęk nie ustąpi - to ona mi mówi że z tego może się zrobić jakiś lęk przewlekły i istnieje możliwosć ze lęk mi nie przejdzie bo to w końcu indywidualna sprawa ;/ na koniec zapisała mi Lorafen, ale to co powiedziała o wyjazdach to mnie jakoś nie podbudowalo a wrecz przeciwnie zdołowało, bo jej stosunek do mojego "problemu" był olewczy i poczułam że z tego chyba nie da się wyjsć, że już do końca zycia będę sie bać wyjeżdżać dalej niż 200 km bo w końcu to indywidualna sprawa i moze jestem oporna na leczenie tego lęku;/
  11. z pierwszą panią psycholog spotykałam się raz na 2 tygodnie i to trwało jakies pól roku ( dokładnie nie pamiętam), potem była ta przerwa dość krótka i teraz 3 lata terapii z nowa panią psycholog, chodze do niej cały czas, kiedyś spotykalam się z nią raz na 3 tygodnie, teraz raz na 1,5 -2 miesiace ( wolalabym czesciej ale uważa że moja nerwica jest na bardzo niskim poziomie i nie sensu częściej). co do tych wyjazdów to proponuje mi metode małych kroków, ogólnie zmienia moja osobowosć przez proponowanie różnych metod i technik radzenia sobie ze stresem, napieciem (przez odwracanie uwagi- pomaga cudownie, znalazłam na siebie sposób- rozmowa przez tel, bądź też na żywo z jakąś osobą, i w czasie lęku myśle o tym że zaraz sie uspokoję i będzie wszechogarniajacy spokój- ja tak mam że im silniejszy lęk ktory u mnie trwa max. 3-5 minut (to znaczy kiedyś tyle trwał bo teraz juz go nie mam) to potem jestem bardziej uspokojona tak jakby cała zła energia ze mnie spłynęła, czasem mam napiecie wewnętrzne, ktore trwa dłuzej ale potrafie je wyeliminowac i nie doprowadzić do napadu paniki) To jest tak, ze jak masz napad paniki to potem jakby organizm chcial wyrównać to i przywraca Ci nieziemski spokój - tak jest w moim przypadku, więc sobie mówię ze zaraz będzie dobrze i cały lek mija, albo napięcie splywa ze mnie. poza tym proponuje mi wypady z przyjaciólmi za miasto, do kina, i duuużo sportu. Teraz jestem duszą towarzystwa, dzieki mojej pani psycholog a poza tym (całkiem niespodziewałam sietego) moje otwarcie na ludzi i na świat przemieniło mnie o 180 stopni.kiedys była szkoła, dom, szkoła, dom, kosciół - ewentualnie jakieś urodziny rodzinne. jak jest teraz?? grafik mam napięty do maksimum, pływam, tańczę, chodze do teatru, kina, 2 razy w tyg. z moimi przyjaciółmi spotykam się na spacerze, studiuję, urzadzam jakieś imprezy, jednym słowem korzystam z życia. kiedys na samą mysl że mam wyjsć z domu myslalam po co?? leci fajny serial, poczytam ksiażkę. a teraz?? idę i bardzo mnie to cieszy ze wychodze bo to daje mi niesamowitą radosć z bycia przyjacielem, fajna kumpelą itp. czasem nie mam ochoty gdzirs wyjsć np. po meczacym dniu na uczelni ale mimo to nie odmawiam i wychodze bo iwem że spotkanie z przyjaciółmi poprawi mi nastrój a zmęczenie gdzies zniknie. teraz jest po pólnocy, wlaśnie wróciłam do domu po spotkaniu z przyjaciółmi, jestem napakowana energią i wiem ż ezajęcie sieczyms pomaga. jak najwięcej ruchu, spotkan, na poczatku w to niw wierzyłam że to cos zmieni, przecież msuiałam sie uczyć. a teraz?? im wiecej obowiazków tym lepiej sobie z nimi radzę, mam lepszą organizację pracy. zawsze byłam typem naukowca, miałam świadectwa z paskami i bałam sieze jakieś czeste wypady spowodują totalny brak czasu na naukę, okazuje sieże jestem na studiach i pomimo brani9a z życia to co najlepsze mam średnia 4,51 pozdrawiam wszystkich nerwicowców- z tego da siewyjsc, ja jeszcze mam duzo do zrobienia ale naprawdę patrzac wstecz to tylko praca nad samym sobą pomaga, przezwyciężanie swoich słabosci bo tak naprawdę lęki mozemy oddalic od siebie przez zmioanę swoich zachowan, reakcji na daną rzecz. więc duzo ruchu , zajec, i otaczajcie sieludxmi ktorzy Was rozumieja, wspieraja, to pomaga !!!!
  12. eldruto: masz zupelną rację, początek jest najważniejszy , potem już jakos leci, najgorzej zacząć...
  13. Sama nie potrafiłabym zmienić tylu rzeczy w sobie ( tzn. nie neguję tego że można wyjść z nerwicy samemu, ale u mnie zaszła niesamowita zmiana w zachowaniu np. mam dystatns do wielu rzeczy, także do siebie; egzaminy nie powodują u mnie wymiotów tak jak kiedyś , spokojnie śpię przed nimi, prawie sie ich nie boję nawet gdy są mega trudne; potrafię śmiać siez siebie itp.). Jedank tak jak pisałam w poprzednim poście zaczęło sie w wieku 13 lat- wakacje przed pójsciem do 6 kl. szkoły podst., a na terapię poszłam pod koniec pierwszej liceum!! 4 lata żyłam z nerwicą, nie wiedzac co mi jest, poza tym nikt o tym nie wiedział, nawert rodzice więc nieźle to narosło i zrobił się mały katalog lęków ( oczywiscie niektóre nie były aż tak mocno nasilone i dawałam sobie z nimi radę np. bałam się jechać autem/ autokarem, wiedzac ze nie mogę z niego wysiąsc a musze jachać np. podczas wycieczki, bo co kierwoca będzie sie zatrzymywać co chwilę bo mi sie robi słabo?? ale zawsze po przejechaniu pierwszego kilometra przechodziło- najgorszy był lęk przed lekiem, ze cos mi siestanie po drodze ale jak już ruszyłam to był ok)ale wracajac do tematu- poszłam do psychologa w wieku 17 lat z mega narośniętą nerwica ( tzn. nie była ona jakos skrajnie ostra ale miałam naprawde mnóstwo lęków). To był pierwszy krok do wolnosci, potem zaproponowala mi psychiatre w celu zapisania leków- pamietam że zgłosiłam się do psychiatry w czerwcu, przez całe wakacje jadłam seroxat, i doraźnie neurol na jakieś wystąpienia i pamiętam ze we wrzesniu zgłosiłam sie do referowania czegoś na polskim ( mając zdiagnozowana fobię społeczną!). wystąpienie należało do bardzo udanych , pomoc przyniosła pani psycholog do której chodziłam przez całe wakacje, i leki zapisane przez psychiatre. potem jeszcze kontynuowałam terapie, ale po jakimś czasie przerwałama ja ( sama nie wiem dlaczego) nie trwało to jednak krótko i zapisałam sie do innej przychodni- chodzę tam już od 3 lat, zarowno do psychologa jak i do psychiatry, leków juz nie biorę chociaż przez długi czas jadłam asertin, wcześniej moklar ale nie pomagał mi zbytnio. moja perspektywa życiowa zmieniła się strasznie !! nawet koleżanki które znają mnie od czasów gimnazjum mówią że strasznie sie zmieniłam, jestem bardziej wyluzowana, nie przejmuję sie jakimiś drobiazgami tak jak kiedys- nie wiedzą że chodzę na terapie! sama też czuje sie lepiej, zupełne odrodzenie, potrafie cieszyć siezyciem, tym co mam teraz, ze nerwica nie utrudnia mi życia ( oprócz wyjazdów:P)... teraz czuję ze żyję, o nerwicy zapominam na cały rok, tylko podczas wakacji daje o sobie znać bo boje się tych wyjazdów...pozdrawiam!!
  14. Witam :) Mam pytanie odnośnie tego co sadzicie o moimi wychodzeniu z nerwicy moze dziwnie zabrzmiało to pytanie ale chyba potrzebuję obiektywnej odpowiedzi a nie tylko mojego subiektywizmu Otóz, moja nerwica zaczeła sie w wieku 13 lat ( teraz mam 21) od napadu paniki i od tego momentu zaczęłam kontrolować swój oddech w obawie ze przestanę oddychać, potem do tego doszły takie obawy jak strach przed wystapieniami publicznymi, obawa przed długim zyciem z tymi lękami, potem nagle strach przed śmiercią, przed zasypianiem- że sienie obudze, przed nowotworami, przed noca, potem strach przed wyjazdami..... dużo tego było. Jak jest teraz? w grupie na studiach mam opinię osoby wygadanej, która potrafi zaciekawic publicznośc wystąpieniami i ma nizwykła łatwosć mówienia na forum żeby oni wiedzieli co przezywałam jeszcze kilka lat temu ;p obawa przed chorobami ( bałam sie oglądac swoje ciało żeby przypadkiem nie wykryć niczego niepokojącego) jakoś zniknęła niespodziewanie nawet nie wiem kiedy, życia sienie boję- no chyba tylko tak jka każdy co będzie z pracą itp. ale takie obawy wręcz kocham bo w niczym nie przypominają lęku ;p, śmierci sie nie boję, nawet o tym nie myślę, a zasypianie po męczącym dniu na uczelni to najpiękniejszy moment dnia poza tym spotykam sie z moimi przyjaciółmi, zdałąm prawo jazdy w czasie trwania nerwicy, bawię sie korzystam z życia :) lęki nie występują wcale, może jakieś drobne okresy niepokju z kórymi radzę sobie i walczę z nimi w zarodku co nie doprowadza do nerwicy. został mi tylko lek przed wyjazdami- obawiam się tego panicznie- odległosć ponad 300 km napawa mnie przerażeniem. Jeśli jakis lęk został to wniosek z tego że nerwica nie ustąpiła, ale mam nadzieję ze mimo wszystko kiedys uda mi sie z tego wyjsc :)
  15. Mam wrazenie, ze mój lek przed lękiem jest większy niż sama sytuacja lekowa, której się obawiam. CZy macie podobne odczucia?? Ja obserwuje to u siebie w taki sposób, że boję się daleko wyjeżdżać, podjęcie decyzji o wyjeździe jest najtrudniejszym elementem podróży ;/ Często przed wyjazdem nie mogę spać, trzęsę się w nocy ze strachu itp. a sam wyjazd nie jest aż taki straszny... obserwujecie coś takiego u siebie?? jak sobie z tym radzicie??
  16. Taaaaaa, ludzie którzy nie przeszli tego , z czym my się zmagamy codziennie, nigdy w życiu nie zrozumieją nas u mnie w domu jest tak, ze rodzice mnie wspierają, szczególnie tata, mama niby rozumie ale jak ostatnio mówiłam że kazdemu polecam chodzić do psychologa, bo cudownie działą taka psychoterapia to powiedziała ze nie jest głupia zeby tam chodzić... potem przepraszałą, że niby nie to ma na mysli ale ja i tak wiem ,ze tego nikt nie rozumie, tak samo jak to jest w tym przysłowiu " bogaty biednego nie zrozumie jak i najedzony głodnego"..... ja po prostu nie mówię o tym nikomu, jakoś zawsze znajduję rozsądne wymówki dlaczego nie chcę czegoś robić, bo ludzie niby rozumieją a potem i tak swoje myśla.... Pozdrawiam wszystkich!!
  17. dzieki za odpowiedzi, moja nerwica jest na "niskim" poziomie ale mam kłopot z wyjazdami, boje sie tego panicznie, więc myslę o takich wpsomagaczach zeby przezwyciężyć lęk... myśl że mam coś w torebce co tłumi lek dziala zbawiennie chodzi mi o jakieś wyjazdy tygodniowe, podczas ktorych mogłabym się ratować tymi lekami. Pozdrawaim wszystkich!!!
  18. Tak, to prawda, jak cos zaczyna się walić to potem te lęki wracają... Ja mam 21 lat i z tym "paskudztwem" radzę sobie raz lepiej raz gorzej już od 8 lat... Na początku było tak, że nerwica była bardzo nasilona przez pierwsze 3 miesiące (całkiem na początku jak to się wszystko zaczęło) potem to się cofało na 1 miesiac (lęków nie było, ale miałam paskudny humor, chodziłam smutna, zmartwiona bo nie wiedziałam co mi się dzieje- 13 latka , całkiem sama ze swoim probleme, ktora ma jakieś napaday paniki bez przyczyny, nikt o tym nie wie, bo w końcu jak powiedzieć, komus " boje się ze umrę, bo musze oddychać", dusiłam to w sobie, nie wiedząc że mogę pójsc do psychologa, bo nie wiedzialam co mi jest , do kogo się udac), ale potem po miesiacu takiego dołka, z którego wyciągała mnie mimo wszystko szkoła, bo musiałam zając się nauką znów wracalo - ale nigdy do takiego stanu jak na początku. Dużo dały mi zajecia w szkole, obowiazki, koleżanki, które pozwalaly mi zapomnieć , mimo że o niczym nie wiedziały... Potem okresy silnych lęków były coraz krótsze, a czas spokoju był dłuzszy. teraz po tych kilku latach moje lęki trwaja jeden dzień a okresy spokoju jakieś 2 lata!! Tylko na wszystko potrzeba czasu, to niestey nie jest grypa która przechodzi po antybiotyku i tygodniu leżenia w łóżku.... Jak długo masz już nerwicę?? Jakie leki zażywasz??
  19. Jakie leki według Was są najlepsze na lęki, uspokojenie?? Chodzi mi o te brane doraźnie, ale też o te stosowane dłuższy czas :) A które okazały się dla Was totalną klapą??
  20. Anonimowa1- Wcale to nie jest śmieszne!! Ja tez mialam róne "dziwne" lęki i jak sobie tylko przypomnę moja pierwszą wizytę u psychologa to sie poryczałam, płakalam tak długo że mój tata musiał opowiedzieć o wszystkim, bo ja tam przez 1o minut skulona siedziałam i jak już coś chcialam powiedzieć to głos mi się łamał... dopiero jak on zaczął i potem wyszedł z mamą z gabinetu to jak sieotworzyłam- mialam wtedy 17 lat czyli 4 lata żyłam w lęku i nikomu o tym nie powiedziałam!! Tak mi sieto rozrosło że maskara... poza tym nie mialam pojęcia co sieze mną dzieje, nie wiedziałąm co to nerwica itp. Ale co do Ciebie- ja tez mialam myśli o oddychaniu, po prostu bałam się oddychać- też brzmi dziwnie prawda?? Bałam sie ze muszę wykonywać tę czynnośc do końca zycia inaczej umrę, ze bedę to do końca zycia kontrolować itp. Miałam lek Asertin, który jest na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, czyli cos takiego jak Twoje, u mnie tak to zaczęło dzialąć że to czy oddycham nie było dla mnie problemem, jakoś przestało mnie to interesować, właśnie po tych lekach i oczywiscie po psychoterapii. Mam nadzieję że chodzisz do psychoterapeuty?? No i mam jeszcze jedno pytanie: czy zdarzyło Ci się kiedys przeklnać właśnie w tym strachu??? Zacznim odpowiesz na to pytanie to ja myśle że nie zgadza się?? To tylko nerwica, ja też sie bałąm tego że bedę prowadzic samochód i nagle w kogos wjadę bo tylko lekko skrece kierownicą- nigdy w zyciu nie chcialbym nikomu zrobić krzywdy a tu mnie naszły takie obawy... kiedy uświadomiłam sobie ze to nerwica to wiem ze nawet nie wiem jaką byś miala nerwicę to nie przeklniesz, tylko będziesz sie tego bała, no chyba ze zrobisz to tylko w tkai sposób żeby nikt nie slyszal, żeby nikog nie zranic itp. ja też bałam sie tego że zrobie komuś krzywdę na drodze, był jeszcze element z nożem, bałam sie ze mając takie ostre przedmioty w domu mogę komus zrobić krzywdę- wlaśnie bałam sie tego ,ale MY- WSZYSCY NERWICOWY- tylko się tego boimy, bo mamy zakorzenione coś innego w psychice, inną moralność dlatego podczas nerwicy boisz się ze mozesz cos takiego zrobić co będzie przeczyć Twojej moralności, ale tak naprawdę nigdy tego nie zrobisz!! Ja teraz już to wiem i jeżdże autem w mieście, gdzie jest dużo ludzi, zalaczam muzyke i wiem że nic nie jest w stanie sprawić zebym dzialą na szkodę drugiego czlowieka!! Pozdrawiam Cię serdecznie!!
  21. koszatniczka

    oddech...

    Ja też mam (tzn. miałam kłopoty z oddychaniem) tak się u mnie zaczęła nerwica... po porstu zaczęłam sie dusić ( miałam wtedy 13 lat) byłam przerazona bo myślałam że umieram, pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, było już późno wieczorem i nagle coś takiego- ciemno przed oczami, duszno, czułam sie jak ryba ktora sie męczy na lądzie....zaczęłam "walczyć" o każdy oddech i trząsć sie jak osika ze strachu.... pamiętam jak dziś ten dzień, wszystko bardzo dokładnie chociaż od tego czasu minęło 8 lat... no chyba nawet równe 8 lat teraz zaczyna się mój 9 rok z nerwicą ale zrobiłam ogromny krok do przodu ( wszystkie lęki minęły a było ich duuużo, jedne trwały krotko drugie dłuzej, został tylko jeden mianowicie lęk przed wyjazdami). Ale zeby nie odchodzić zbytnio od tematu to chcę jeszcze dodać , ze od tego czasu jak wystąpił ten pierwszy atak duszności zaczęłam kontrolować oddychanie;/ przez całe wakacje i jeszcze ten czerwiec kontrolowałam oddychanie i często dostawałam ataku paniki że nie mogę non stop o tym myśleć, że jak przestanę to się uduszę... Ten pierwszy raz wyglądał zupełnie jak choroba biologiczna ale majac 13 lat nie mialam pojęcia co to nerwica, nie byłam też w stanie "zdiagnozować" co mi jest... Zrób wszystki badania ale istnieje duże prawdopodobieństwo że to "tylko" nerwica"..... Trzymaj się !!!!
  22. Hej, ja mma nerwicę lękową, nie nerwicę natręctw tak jak Ty, ale w moim przypadku również mam silne napady lęku ( tzn. miałam, bo już siez tego wyleczyłam- kiedyś ataki wygladały tak ze powtarzały siebardzo często, teraz najwyżej raz w roku albo na 2 lata). Radziłam sobie z tym tak, ze po pierwsze nie dopuszczalam do tego aby silne napiecie wewnętrzne, które prowadzi do ataku rzeczywiscie do niego doprowadziło tzn. trzeba odwrócić uwagę- każdy musi znaleźc swój sposob- ja np. dzwonię do kogos , pisze sms, robię herbate ... itp. najważniejsze jest to żeby tak zajać swój umysł że nie będziesz w stanie mysleć o swoim ataku, lęku. mnie pomagają działąnia fizyczne, wymagajace ruchu a zarazem myslenia o tych czynnościach ( np. dzwoniac do kogoś myslisz o tym żeby z kimś pogadać a poza tym mozesz chodzić po pokoju itp.) poza tym ratuję się lekami uspokajacymi ( tymi bez recepty, ziołowymi) i zapalam światło gdy jest to noc. atak przechodizl po kilku minutach, choć czasem był tak silny, ze nie potrafiłam zasnąć długo w nocy, poza tym miałam kiepski humor z powodu tego co siewydarzyło itp. ale odkad umiem " nie doprowadzać" do wystapienia lęku one po prostu ne przychodzą, wiedzą ze nie maja szans ;p jak chcesz to poczytaj sobie moje pozostałe posty, w których opisuję swój przypadek bardzo dokładnie, a sama zobaczysz ze też nie było rózowo i nadal nie jest jeśli chodzi o dalekie wyjazdy , a jednak zrobiłam duuuży krok do przodu! Trzymam kciuki!!!!!!
  23. Mam pytanie do wszystkich którzy boją sie wyjazdów- mianowicie jak sobie z tym radzicie kiedy gdzieś wyjeżdżacie?? Jakie leki bierzecie, które Wam pomagają przetrwać podróż ale takze pobyt na miejscu?? Ja po wielu latach walki z tym lękiem doszłam do wniosku, ze tak naprawdę boję się tego, że na miejscu dostanę ataku paniki, z ktorym najlepiej radzę sobie w domu ( wiadomo swój pokój, można zamknać się w łazience itp.) Dlatego zapisało mi się w podświadomosci, że lepiej trzymać się blisko tego bezpiecznego miejsca w razie wystapienia ataku. Ot cały lęk przed wyjazdami... Cieszy mnie to że doszłam do przyczyny, bo w ten sposób łatwiej z tego wyjść, po prostu trzeba wyjeżdzać żeby nauczyć się, że nawet w miejscach odległych od domu mozemy sobie poradzic z lękiem, przejdzie tak samo jak w domu... Piszcie też jesli pokonacie nawet jakieś drobne odległosci, których początkowo baliscie się , bo to umacnia nas w przekonaniu ze mozna z tego wyjsc!!
  24. a no nie wiedziałam mimo wszystko zapytam doktorkę co w sprawie moich wyjazdów ;p
  25. Dzięki za odpoweidź :) Kiedyś brałam Seroxat, potem Asertin. Nigdy jednak nie brałam tabletek doraźnie ( np. w razie wyjazdu, bądź też napadu paniki). To że nie jestem sama z tym "dziwnym" problemem pomaga funkcjonować, a tym bardziej ze są ludzie którzy mają to samo co ja i wyjeżdżają zaopatrzeni w leki , które jednak pomagaja :) , bo czasem mam watpliwości że cokolwiek jestw stanie mi pomóc na tak duży lek :) Ale dzięki Wam bardzo :) Jeszcze w tym miesiacu jestem zapisana do psychiatry to zapytam o te leki :) Pozdrówka :*
×