Skocz do zawartości
Nerwica.com

komosa

Użytkownik
  • Postów

    47
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez komosa

  1. Widać to wszędzie, ze to co najgorsze przyciaga najwiecej uwagi. Prawda - na strach jest wielki popyt. (co widzimy m.in. w takiej gazecie jak Fakt tu np. "złowrogi czajnik chciał zabić moje dziecko", czy jakoś tak)
  2. Hehe Dino, to ja Ci szczerze zazdroszcze takiego leku Ja miałam dzis jechać do psychologa, jednak niestety spanikowałam Zadzwoniłam, żeby przełożyć wizyte i wiadomo, emocje, do uzgadniania daty przychodzi, a ja płacze do słuchawki i sie trzese... na samą myśl... Boje sie że nie poradze sobie i w ten sposób nigdy nie trafie do tego lekarza Ogólnie więc dzień nie śliczny
  3. komosa

    [Gliwice]

    MOja miejscowość niech też zostanie tajemnicą, a co do leczenia to jestem zapisana gdzieś na Zygmunta Starego... Byłam na dziś, ale... niestety spanikowałam. No i wizyta sie przesuwa P.s. Burza była prześwietnista
  4. Media straszą wszystkim, tak jakby zależało im na tym, żeby społeczeństwo się bało. I nie daj Boze wpadało w jakieś choróbska... Najgorsze to jest dla hipochondryka (mam taką koleżankę, i to ją naprawdę przeraża)
  5. komosa

    Skojarzenia

    Wszechświat - prawo przyciągania
  6. komosa

    zadajesz pytanie

    Herbata, najlepiej mocna zielona i przez 'ch'. Ulubione słowo?
  7. komosa

    [Gliwice]

    tez mnie to ciekawi...
  8. Shani, każdy na coś zasługuje:) Ja sobie uświadomiłam dziś wiele rzeczy, np, że to nas wzmacnia! To wszystko czego doświadczamy złego nas cholernie wzmacnia!! Będziemy silniejsi na przyszłość od niejednego człowieka, który miał się w życiu ciągle dobrze (co nie znaczy lepsi. Bo nie ma lepsi - gorsi). Każdy ma coś pięknego w sobie Trzeba to tytlko przetrzymać odrobinke:) Mój chłopak (no, narzeczony ), plakał mi dzis wtulony. Ja go tylko prosze, żeby nie płakał, bo kto ma więcej siły i wiary, niech wierzy za kogoś jeszcze. czując radość w sobie bezgraniczną uśmiecham sie szeroko, a gdy pyta, co mnie tak raduje mówie, że ogromnie sie ciesze na samą myśl jaka będę szczęśliwa. Proste podejście do sytuacji, czasem łatwiejsze, czasem strasznie trudne, wiem to Ale wystarczy tylko się uśmiechnąć do czegokolwiek (ja sie uśmiecham do maskotki i dziękuję jej że jest przy mnie w ciężkich chwilach, że bez niej nie dałąbym sama rady... żeby czułą sie ważna w moim życiu, bo też nie daj Boże by się w coś wkopała nieładnego). Strach jest zawsze... Jestem na czwartek umówiona do psychologa, psychiatry i innych lekarzy... Boje sie niesamowicie, bo jest to w godzinach porannych, wtedy gdy lęk jest nasilony, aż do granic możliwości... Boje sie... ale jeszcze chwilkę się pouśmiecham, żeby np. Bóg był ze mnie dumny, że sie nie daje i że wiem jak wygląda czynność uśmiechu. Tak jak można wzbudzić żal za grzechy w spowiedzi, tak można i wzbudzić radość w życiu. Zająć się jakąś pierdołą, nitką, paprochem... I podziękować mu że jest Takie tam głupoty, ale piękne Tyle ode mnie. Pozdrawiam Was moi kochani. Radźmy sobie z powodzeniem:D
  9. komosa

    [Gliwice]

    Ja takowoż jestem z okolic bardzo bliskich;)
  10. Może i masz rację Arciu... Wczoraj doszło do maksymalnego spięcia w moim domu, gdy mama kazała mi gdzieś wyjść... Gdy jej powiedziałam że nie mogę, dostała ataku szału, zaczęła mną szarpać, wykrzykiwać mi prosto w twarz, że co ja sobie wyobrażam... Krzyczała że jestem wariatką i opętana przez diabła. Wpadłam w taką panikę i histerię, że nie potrafiłam oddychać. Tata przyszedł i ją odciągnął ode mnie, wypychając z mojego pokoju. Moja mama tez ma dużo problemów na głowie, zdrowie itd. Troche ją rozumiem Gdy porozmawiałam z tatą po tej kłótni sam na sam, powiedział ze rozumie mnie... Ale teraz nie daje mi spokoju... faktycznie Ciągle mówi, ubierz sie ładnie, pójdziemy tam i tam... pójdziemy tylko na ławkę itp. Powtarza, że tak sobie nie pomoge... Ciągle do mnie mówi... Zaczęłam być traktowana przez niego jak małe dziecko... Fakt, że pojęcie wsparcia jest pojęciem względnym. Nie wiem tylko czy on robi dobrze, a ja tego nie zauważam... bo wyobrażenie wyjścia gdzieś, mnie przerasta, serce nie wyrabia
  11. komosa

    Skojarzenia

    Szaman - Afryka
  12. Jak przeczytałam zdanie "Jak zaczniemy się z niej nabijac to się obrazi i sobie pojdzie.. ", taki uśmiech wylazł na moja twarz, jak nigdy od jakiegos czasu Dzięki banan Zastosuję się do tej rady... albo przynajmniej spróbuje Pozdrawiam
  13. Nie wiem czy w dobrym miejscu o tym pisze, ale... spróbuje... Człowiek w każdej chwili swojego życia potrzebuje wsparcia, czy to jawnego, czy też ukrytego... Nawet jak sobie nie zdaje z tego sprawy, że za tym tęskni, że tego mu potrzeba... Chciałabym w końcu normalnie cos zrobić (nie moge wychodzić z domu, dostaje ataku paniki), ale otoczenie, ludzie mi teoretycznie najbliźsi odwrócili sie ode mnie... Mój lęk tłumaczą jako lenistwo, że mi sie nie chce. Nie rozumieją, jak bardzo chciałabym wyjść, zrobić zakupy, pracować! Żeby to jakoś im udowodnić, wykonuję jak najwięcej prac domowych... nie odzywają się do mnie Tak, jakbym im coś zrobiła Mama powtarzała, że siedzi to tylko w mojej głowie. Ja wiem to doskonale, ale jak to wyeliminować!! Nie ma w moim domu zrozumienia, nie ma wsparcia... Tylko przyglądam sie jak rozmawiają z moim bratem, przyjemnie, z miłością (brat ma 24 lata), śmieją się... Prawie w ogóle na mnie nie patrzą, zachowują sie jakby mnie nie było A to mi naprawde nie ułatwia sytuacji, tylko coraz bardziej brnę w negatywne myśli w tajemnicy biore tabletki, które ponad rok temu odstawiłam. Boję sie że domownicy się w końcu o tym dowiedzą, że znajdą tabletki w szufladzie... Gdy ktoś proponuje mi wyjście, robię się agresywna, samej sie nie poznaję! Nie mam nawet gdzie pójść, zaznać spokoju, bo mam małe mieszkanko, i wszędzie gdzie nie pójde, któś zawsze jest. Nawet w moim pokoju, gdzie jest jedyny komputer w domu. Brak wsparcia naprawde nie ułatwia życia i wykulania sie z choroby... Jeszcze bardziej postępuje, coraz bardziej sie w niej zatraca... To tyle z mojej strony. Moge zadać pytanie, jeśli ktoś chcialby odpowiedzieć, jak to było/jest u Was moi kochani... Czy byliście wspierani przez najbliższych? Co Wam to dawalo? Czy jest to nieodłączny element leczenia? Pozdrawiam, a nawet tulę.
  14. komosa

    Muzyka...

    Korba, tak! Najfakciejszym Faktem jest że muzyka reggae ma w sobie nieskazitelną moc niech wiec Was wskrzesi http://www.youtube.com/watch?v=RBkVmQZRhEs Pozdrawiam
  15. Potwierdzam: Książki są bardzo dobrym wyjściem z tej sytuacji:) Wypoczynek można połączyć zawsze z edukacja nieprzymuszoną, co w przeciwieństwie do powinności szkolnej daje wiele radości i wbrew pozorom pozwalają odpocząć:) Bo któż by z nas nie chcial być mądrzejszy, do tego w dziedzinie która naprawde go fascynuje?:)
  16. komosa

    Muzyka...

    Ja bym na poczatek moze wrzuciła coś pod mój nastrój: http://www.youtube.com/watch?v=BF0SccCAnfQ a następnie dla tych, którzy lubią reggae, wyszukany utwór http://www.youtube.com/watch?v=WAdZzr0ysxg
  17. komosa

    witam serdecznie

    Co mi w takim przypadku może poradzić lekarz rodzinny?... A co do tych tabletek, to nie pamietam jak miałam je zażywać... ale na to coś sama spróbuje poradzić. dziękuję Wam ogromnie [Dodane po edycji:] Powiem jeszcze tylko tyle że najgorsze jest niezrozumienie, jakie występuje w moim najbliższym otoczeniu tutaj: rodzina. Nie rozumieja mojego lęku. Mówią: "dziś pójdziemy tam i tam"... Mówie, ze ja nie chce i pytam czy koniecznie musze, zaczynam płakać... a oni uważają, że wymyślam... Mówią: "nie dojdziesz tam? nie świruj"... A ja od srodka już sie całą trzese... I łatwo tak powiedziec, idz do lekarza rodzinnego, do psychiatry... jak ja nie potrafie pójść nigdzie... No, nie tyle nie potrafie co panicznie sie tego boje. A im bardziej próbowałam sie czyms zajac w drodze gdzieś, żeby nie myslec o tym jak bardzo sie oddaliłam od domu (już muzyki słuchałam, śpiewałam w myślach, modliłam sie), ale im bardziej chce oszukać myśli tym jest coraz gorzej... najgorsze jest to, że nikt tego nie rozumie... I zmuszajac mnie do wyjścia potegują wszystko
  18. Też miałam ogromny problem z jedzieniem. Od kilku lat nie moge zjeść nic normalnie, bo po "wiekszej ilości" mam wyrzuty sumienia ("większa ilość" jest pojęciem względnym). Były juz okresy gdy sie całkowicie glodziłam... Nigdy nie miałam problemów z nadwagą... Zawsze byłam szczupła, potem już chuda... Za każdym razem jak przechodzilam obok lustra, podnosiłam bluzke do góry i obserwowałam brzuch czy nie jest oby zbyt duży (kolejne pojęcie względne). Płaski mnie zadowalał. Jednak nie zauważałam tego, że nie byl on płaski tylko wklęsły. Osoby z otoczenia powtarzały mi "Iwona, jedz coś, bo znikniesz"... A ja czulam sie silna i dumna z tego, ze potrafie długi okres nie jesc... Raz po takiej głodówce zasłabłam, byłam wtedy sama w domu, wystraszyłam sie smiertelnie, ze jakbym zemdlała, nikt by mnie nie ocucił... Zaczełam jesc "normalnie"... potem znów... brzuch sie nieco "zaokrąglil"... Kolejna głodówka... Oszukiwałam z jedzieniem jak byłam w domu... Zupe wlewalam do talerza, brudziłam go, i wlewalam spowrotem do garnka... Wiele takich różnych incydentów... Aż któregos dnia, kilka miesiecy temu... spojżałam w lustro i sie rozplakałam... Ujrzałam nie siebie... To nie byłam ja! Poszłam do lodówki, postanowiłam że przytyje. Byłam chuda... jadłam normalnie, cieszylam sie że jem... Przybierałam po woli... ale... jak przybrałam kilogram to juz poczułam niepewność... Przytyłam wiecej... Plakałam... I wszystko zaczeło sie na nowo... Od kilku lat bez przerzy waże sie rano i wieczorem, kalkulujac ile zjadłam... Kiedys bylo gorzej. Ważyłąm sie po każdej kromce chleba, po cukierku, przed opróżnieneim, po opróżnieniu... Na szczęscie teraz już tak nie jest hardcore'owo. Ale dalej podczas jedzenia zastanawiam sie czy to nie błąd...
  19. komosa

    witam serdecznie

    poszłabym chętnie, tylko nie potrafie sie przemóc... lekarz znajduje sie daleko... a na samą myśl o tym czuje sie fatalnie. A co do tych leków, to samodzielnie tak moge je na nowo zacząć przyjmować? bez konsultacji z lekarzem? czy raczej nie bardzo?
  20. komosa

    zazdrość

    znam ten ból... ja czuje zagrożenie nawet juz wtedy gdy tylko spojrzy na jakąś dziewczyne/kobiete. czasami trudno jest zaufać do konca, gdy sie widzi co dzieje sie wokół, mimoże chłopak nie daje nam żadnych podejrzeń i naprawde jest godny zaufania...
  21. komosa

    zadajesz pytanie

    Bo swoim życiem /za swojego życia można komuś jednak pomóc (jeśli nie sobie). co sprawia Ci radość (krótką, chwilową)?
  22. komosa

    witam serdecznie

    Rzadko bywam na forach, jednakże problem jaki mam ze sobą zmusił mnie do tego, aby zawitać tutaj. Nie jest to proste pisać o swoich problemach, ale lepiej podzielić się z kimś nimi, niż trzymać to wszystko w sobie. A mianowicie, wszystko zaczęło się coś ponad rok temu (jeżeli by mówić o rzeczach poważniejszych). Jestem studentką. Zaczęłam miewać lęki przed wszystkim, uważałam że ktoś mnie śledzi, obserwuje, że wszyscy są przeciwko mnie... Potem, że jestem sama, a cały świat walczy ze mną. Miałam fobie, pewien lęk przed schizofrenią (moja babcia choruje na schizofrenię, a słyszałam że to występuje co drugie pokolenie). Bałam sie zamknąć oczy, myśląc, że po otworzeniu ich zobacze coś, co bedzie jedynie moim wymysłem. Byłam u psychiatry. Przepisał mi tabletki... Byłam tam jeszcze dwa razy... Ktoś jednak stwierdził, że nie ma sensu sie faszerować lekami, że miałam iść do psychologa, i z tym psychiatrą popełniłam błąd. Odstawiłam tabletki więc (a ze studia, hulanki swawole, to do alkoholu to też nie bardzo pasuje). Czułam sie dobrze... Jednakże od jakiegoś czasu czuje nawrót czegoś... Lecz nie tego co było... Nie boje sie już schizofrenii. Czuje się sama w świecie. To ze wszyscy spiskują przeciwko mnie, że wszyscy sie ze soba kontaktują i rozmawiają na mój temat. Nie wychodze z domu. Żeby pójść do najbliższego nawet sklepu przeżywam męki. Idąc, obliczam ile jeszcze musze przejść, i jak bardzo daleko będe znajdować sie od domu. Za każdym razem jak wychodze robi mi sie słabo... Postanowiłam pójść do biblioteki. W połowie drogi spanikowałam i wróciłam do domu. Poszłam na poczte (nieopodal). Miałam w drodze kryzys i chciałam wracać, ale mówie sobie "Nie. Musze tam iść wysłać list"... Prawie płakałam. Będąc już na poczcie nie potrafiłam napisać adresu na kopercie, trzęsłam się strasznie. Czym prędzej wróciłam do domu... Na samą myśl o wyjściu robi mi sie gorąco, słabo i zaczynam panikować. Zadreczam sie wtedy przez kilka(naście) godzin tym, że np o 18 mam gdzieś wyjść. Nie potrafie o tym nie myśleć, a czuje że im bardziej o tym myśle tym coraz bardziej sie tego boje i czuje ze nie dam rady tego zrobić... Płacze z byle powodu. Chciałabym zyć normalnie, wyjść na spacer, do sklepu, bez żadnego stresu... Mogłabym nawet iść do psychologa... ale... IŚĆ... no właśnie Zastanawiałam sie czy by tak samodzielnie nie zacząć brać spowrotem tych tabletek, bo mam ich jeszcze sporo (przepisane na długi okres były). Ale nie wiem czy to byłoby dobre...
×