Skocz do zawartości
Nerwica.com

blackdoggy

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez blackdoggy

  1. Bo jesteście zbyt głupi, żeby cokolwiek zrozumieć. Większość depresji wynika z głupoty, po prostu. [Dodane po edycji:] Mierzi mnie to, jak większość osób tutaj traktuje załamania nerwowe, albo inne stany, których nie można nazwać normalnymi. Wysyłanie kogoś do psychologa, tudzież po tabletki nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie prowadzi do zniszczenia problemu, ale jego stłumienia. Tymczasem, większość ludzi nie chce załagodzić depresji, ale całkowicie się jej pozbyć, Nie ma żadnych uniwersalnych rad, które można każdemu dostarczyć, to jest zadanie dla psychologów. Psychologowie jednak pomagają tylko słabym osobom, które nie posiadają rozbudowanej osobowości. Takim osobom wystarczają suche formułki, zdania powtarzane każdemu. Jednak każda depresja jest całkowicie różne, nie ma uniwersalnych rozwiązań, które można by zastosować do wszystkich osobników zmagających się z problemami. Nie wiem, czy osoby przebywające na tym forum są tak naiwne, czy po prostu złośliwe, że wciskają po kolei, wszystkim, ten sam kit. Podpinka to postu mojego wcześniejszego - "każda depresja wynika z głupoty". Być może byłem nieco wzburzony i przejaskrawiam, ale faktem jest, że w rzeczywistości większość ludzkich problemów wynika z braku inteligencji. Jest takie porzekadło - "mądry człowiek się nie nudzi". Nie kwestionuję tego, że jest pewne grono osób, które naprawdę mają poważne problemy psychiczne wynikłe z różnych sytuacji życiowych, ale jestem święcie przekonany o tym, że lwia część społeczności "ludzi depresyjnych", to po prostu skrajni idioci, którzy cierpią jedynie na głupotę, przez którą nie mogą odnaleźć się w świecie. Wciskajcie sobie dalej ten kit, brnijcie w to bagno zwane "pomaganiem", jednak wiedzcie, że ośmieszacie tylko siebie i własne zjawiska chorobowe. I chociaż poznałem przez to forum dziewczynę, z którą byłem rok, to teraz mogę śmiało powiedzieć, że nie było to najlepsze co mnie w życiu spotkało i raczej wolałbym, żeby nigdy się nie wydarzyło. Miała ona swoje problemy, które po związku ze mną tylko się nasiliły i których już nigdy nie chcę oglądać u żadnych innych osobników. Pisały do mnie też różne skończone idiotki, które w ogóle nie rozumiały moich wypowiedzi. Może pora na edukację? Nie sądzicie, że nauczenie się czegoś w życiu nie jest istotne? Może rozwinięcie jakichkolwiek zainteresować oraz chęć, przynajmniej chęć, wzbudzenia w sobie popędu intelektualnego wyciągnie was z waszych quasi-depresji? Czy nie lepiej zasiąść do słownika i pouczyć się słówek z angielskiego, niż siedzieć tutaj i pisać jak to jest się niekochanym i nielubianym i w ogóle zdepresjonowanym? Teraz idealne byłoby danie mi ostrzeżenia, za to że sieję defetyzm. Oczywiście, można to tak nazwać, ale proszę was, ludzie, pozostawcie w sobie coś z człowieczeństwa i zacznijcie myśleć. To nie boli.
  2. Skończyło się. Wszystkie problemy powróciły. Teraz chcę umrzeć.
  3. Znalazłem dziewczynę, dzięki temu co tu napisałem rok temu haha
  4. Należy zmienić znajomych, na takich, którzy też chodzą do psychiatry :) Chociaż nie muszą chodzić, wystarczy że będą równie pokręceni, jak my sami. Niestety, większość normalnych nie potrafi się porozumiewać z ludźmi, którzy mają problemy umysłowe, to dla nich zbyt trudne i zbyt nieciekawe. Nie pchajmy się do nich na siłę
  5. Tekst napisany w dziwnym języku. Może jednak warto chodzić do szkoły? Rozumiem ludzi, którzy mają nieprzeciętne zdolności i nie chce im się chodzić do szkoły, ale nie potrafię zrozumieć osoby, która niezbyt dobrze włada językiem polskim. Przecież cały dzień w szkole można przesiedzieć, nie odzywając się ani jednym słowem. Nie jest dla mnie usprawiedliwieniem, to że dziewczyna jest nadwrażliwa. Też jestem i co? Przeżyłem szkołę bez wagarów. Miałem takie dni, że nie odezwałem się do nikogo, ale bez przesadyzmu, wszystko da się znieść. Może jednak problem jest głębszy? Pewnie nie wszystko zostało tu opisane. Psycholog jest niezbędny, broń boże jakiekolwiek leki - przecież to jest tylko okres dojrzewania! 16-latka oczywiście może jechać na Woodstock, nie ma w tym nic dziwnego. Oczywiście nie sama. Najlepiej ze starszymi znajomymi. Mówienie, że Woodstock jest niebezpieczny to laicyzm.
  6. Może spróbuj na jakichś portalach społecznościowych w Internecie? Ja tak poznałem większość znajomych. Nie miałbym szans na poznanie takich osób w realu, bo jest to znacznie trudniejsze. Oczywiście te znajomości internetowe trzeba szybko realizować w świecie rzeczywistym. Albo idź do biblioteki, zagadaj do kogoś. Gdziekolwiek. Poznasz kogoś na pewno :) Siedzenie bezczynne w domu nic nie zmieni, chociaż wiem z autopsji że czasami trudno się zmobilizować.
  7. I co to zmieni? Wszystko zależy od motywacji. Musisz znaleźć w sobie siłę. Może spójrz na innych ludzi i powiedz sobie: "Oni mogą osiągnąć sukces, dlaczego ja nie mogę? Mogę!" Czasami to pomaga. Możesz także wyznaczać sobie konkretne cele i stopniowo je realizować. Nie wszystko na raz, powoli, krok po kroku. To wszystko jest w Twojej głowie, odpowiednie nastawienie, znalezienie jakiegoś powodu, dla którego chcesz zrealizować swoje zamierzenie. Branie leków nie zawsze może pomóc, bowiem najczęściej ludzie podchodzą do tego w ten sposób, że myślą sobie: "Co z tego, że będę brał leki, skoro i tak mi nie pomogą?" Wtedy nie ma szans na powodzenie.
  8. Nie ma sensu przejmować się tak bardzo zachowaniem innych ludzi. To, że nie są oni tak samo wychowani, jak Ty, nie znaczy że nie możesz wśród nich żyć. Pomyśl co by było gdyby każdy człowiek był dobrze wychowany? Oszalelibyśmy wszyscy. Z monotonii. Jeśli jednak naprawdę potrzebujesz odpowiedniego towarzystwa, to po prostu zmień miejsce pracy, czy cokolwiek. Poznanie ludzi podobnych do siebie wcale nie jest takie trudne - wystarczy chcieć. A nawet jeśli nie masz na tyle siły, to zacznij coś robić w samotności. Nie będziesz potrzebował kontaktów z nikim. Praca jako kelner to jednak zajęcie, w którym trzeba posiadać pewne umiejętności interpersonalne. Albo się przystosujesz, albo w końcu wymiękniesz. Brutalna prawda życiowa.
  9. A może w końcu przestaniecie odpowiadać każdemu, że powinien udać się do lekarza, albo nafaszerować lekami? Żałosne i niepoważne. To, że w amerykańskich filmach każdy ma swojego psychoterapeutę i wszyscy biorą jakieś leki na uspokojenie nie znaczy, że jest to metodą na rozwiązywanie swoich problemów. Ludzie bardzo często wmawiają sobie jakąś chorobę, wmawiają sobie depresję (sic!). Po co? Ażeby wyżalić się komuś i żeby usłyszeć "Idź do lekarza". Nie no sorry, ale jeżeli tak ma wyglądać współczesne społeczeństwo polskie, to ja emigruję do jakiegoś innego kraju. Sprawa leków. Nie wiecie, że faszerowanie się chemią tylko pogarsza zdrowie człowieka? Pewnie myślicie, że jak sobie weźmiecie jedną tabletkę, czy dwie dziennie to nie wpłynie to niekorzystnie na wasz organizm. Problem w tym, że trzeba chcieć być normalnym. Jeżeli nie wykaże się ze swojej strony żadnej inicjatywy, to żaden lekarz, żadne medykamenty nie poprawią sytuacji. Tymczasem, widzę, że większość zachowuje się jak duże dzieci, którym zabrakło opieki tatusia, czy mamusi w dzieciństwie. Nie pasuję do świata! Nikt mnie nie kocha! Płaczę nad wszystkimi ludźmi! Musimy sobie uświadomić, że jesteśmy takimi samymi organizmami, jak inne zwierzęta. Nie stwarzajmy sobie z nudów problemów. Rozumiem problemy samotnych matek, czy rodzin alkoholików, jednak nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy mają wszystko, a ciągle pieprzą o swojej depresji. W popkulturze taki osobniki nazywa się emo. I cholera - wiadomo, że to jest na pokaz. Prawda jest taka, że jeśli ktoś naprawdę ma problemy ze swoim stanem psychicznym nie wchodzi na pierwsze lepsze forum nie publikuje tego w sieci. Jest to niemalże tak patetyczne, jak pisanie bloga. Dobrobyt uderzył do głowy! Opamiętajcie się, odnajdźcie w sobie choć trochę rozsądku. Wierzę, że go posiadacie. Każda istota ludzka ma takie same predyspozycje (oczywiście nie tyczy się to osób jakimś tam stopniu upośledzonych). Nauczcie się myśleć. I dorośnijcie, to przede wszystkim W ogóle, mam wrażenie że połowa użytkowników tego forum to przedstawiciele lekarzy i firm farmaceutycznych. Możecie mnie zbanować. Tylko nie odpisywać. Uciekam z tego infantylnego miejsca.
  10. To nie jest depresja, bo mi się podoba taki stan. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania inaczej.
  11. Tata mi zabronił iść spać Co mam zrobić? To się leczy?
  12. Wat? Nie, pokroiłem wszystkie na kawałki, jak Dexter.
  13. Myślę, że tu nie ma prawdziwych nocnych marków ;d
  14. blackdoggy

    Hikikomori, nolife

    Witam serdecznie. Uznałem, że zbyteczne będzie pisanie w dziale przeznaczonym na przywitanie, dlatego piszę od razu tutaj. Obawiam się, że jestem hikikomori, czy też inaczej zwanym nolifem. Kiedy czytam o zjawisku hikikomori: "Słowo hikikomori (引き籠もり) to japoński termin opisujący ludzi, którzy odmawiają wychodzenia z domu lub nawet ze swojego pokoju, odrzucając całe społeczeństwo, łącznie z własną rodziną." mam wrażenie, że czytam o sobie. "ponad milion młodych dorosłych, z których większość to mężczyźni, dosłownie odcina się od słońca, zasłaniając żaluzje, zamykając okna i odmawiając opuszczenia domowej sypialni przez miesiące albo nawet lata." Exactly! Nie odsłaniam ostatnio rolet, bo boję się, że ktoś mnie zobaczy. Ale od początku: Wprawdzie dopiero co skończyłem pisemne matury, a więc byłem poza domem, spotkałem się z ludźmi, jednak te wyjścia do szkoły były praktycznie jedynymi od zakończenia roku szkolnego. Nie, nie siedziałem w domu i nie uczyłem się. Siedziałem w domu, to owszem, ale nie robiłem nic. Zaobserwowałem to już jakiś czas temu. Jestem zniechęcony do wszystkiego, co mnie otacza, dlatego przyjmuję zasadę mówienia o sobie "nolife". Najchętniej siedziałbym na łóżku przez cały dzień i nie robił nic. Swego czasu starałem się utrzymywać jakieś kontakty z różnymi osobami, aczkolwiek po pewnym czasie bardzo mi się to znudziło. Chodziłem do szkoły i tam wegetowałem. Nie żeby to było, jakieś niezwykłe, ale ja starałem się zachowywać tak, aby nikt mnie nie zauważał. Chowałem się po kątach, stawałem 20 metrów od reszty klasy. Wcale się ich nie bałem, po prostu nie obchodzili mnie, ani trochę. Postanowiłem, że znajdę sobie lepszych znajomych w Internecie. Spotkałem około 30 znajomych internetowych w realu, jednakże oni także nie przekonali mnie do siebie. Tłumaczę sobie, że jak zwykle trafiłem na złych ludzi i próbuję szukać innych (oczywiście mówię o szukaniu przez Internet. W realu nie mogę sobie pozwolić na szukanie kogokolwiek, bo z mojego miejsca znam już wszystkich, a nie będę przecież jechał do pierwszego lepszego miasta i zaczepiał ludzi na ulicy. Ci, których znam, najczęściej śmieszą mnie, bo ich zainteresowania, czy poglądy życiowe wydają mi się nieco osobliwe. Nie, nie jestem megalomanem. Naprawdę mieszkam wśród dziwnych ludzie, co zresztą potwierdzają ludzie przyjeżdżający tu na wczasy). Jednak, nie oznacza to, że kompletnie nie mam znajomych, których bym lubił. Mam, nawet sporo. Tylko, że nic mi się nie chce. Do rzeczy. Nie chce mi się jeść. Jem jeden posiłek dziennie. Nie chce mi się spać. Śpię trzy godziny dziennie. Nie chce mi się wychodzić z domu. O, ale chce mi się czytać książki. Jednak poczytam trzy godziny dziennie i znowu mi się nie chce. Hm, zastanawiałem się, co mi się chce i nie potrafiłem znaleźć nic takiego. I w ogóle, czuję że zanikam. A może mnie już nie ma?
×