Skocz do zawartości
Nerwica.com

knight10000

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez knight10000

  1. biorę rexetin od 2 tygodni..pół tabletki. Dziś po raz pierwszy wziąłem całą na noc. Liczę, że będzie okey. Skutki uboczne: nudności, nudności, nudności rano. Czasami drżenie, skurcze. Lekkie osłabienie. Musi być okey!!!
  2. Nadziejo, zgadzam się co do forum. Dla mnie jest bardzo ważne i pomocne. Uważam natomiast, że jeśli hipochondryk przejdzie wszelkie badania to nie rozwiąże problemu. Uzyska jednak krótkotrwałą ulgę ale potem i tak znajdzie się powód dla którego obsesyjnie skoncentruje się na swojej "nowej chorobie". Jestem za tym aby przejść badania. I potem leczyć nerwicę.. pozdrawiam
  3. moja terapeutka twierdzi, że skoro tłumiłem uczucia (przede wszystkim te negatywne) przez tyle lat to teraz trzeba czasu by nauczyc się inaczej i to z siebie wyrzucić. A to wcale nie jest łatwe, jak zapewne wiecie:) macie jakieś pomysły na radzenie sobie z negatywnymi uczuciami??? ja od jakiegoś czasu staram się o nich mówić..do osób do których powinny być skierowane... pozdrawiam
  4. karolinka, w takim razie trzymam kciuki. mnie niestety to się nie powiodło. Jesienią (gdy zażywałem leki) czułem się na tyle silny, że bez konsultacji z lekarzem, nagle odstawiłem leki. Niestety od jakiegoś czasu biorę je od nowa. Jestem na etapie, że bardzo wspierają moją psychoterapię. Nie mam zamiaru Ciebie dołować, każdy jest inny ale po tygodniu od ostawienia leków czułem się jak narkoman na głodzie. Straszne dni to dla mnie były. NIe zamierzam straszyć - poprostu dzielę się swoim doświadczeniem. pozdrawiam
  5. Venus, dokładnie tak..jak pierwszy raz byłem na terapii to mówiłem, że chcę się pozbyć stresu. Potem był etap stłumionej złości..a teraz wiem, że pod tą złością kryje się cała masa różnych uczuć, które tłumiłem/tłumię. A nie należę do osób skrytych. Raczej myślałem, że wszystko z siebie wyrzucam. A tu okazuje się, że nieokazane uczucia we mnei buzują..stąd dolegliwości ciała..ciągle to mam..niestety.. pozdrawiam [Dodane po edycji:] dodam, że też miałem/miewam czasem taki dodatkowy skurcz serca..albo zwolnienie bicia i kolejne uderzenie jest juz mocniejsze po czym serce wraca do swego normalnego rytmu. Był to dla mnie problem bo uprawiam dużo sportu, który kocham:)) Rok temu zrobiłem badania (echo serce, próba wysiłkowa, holter ciśnieniowy) i wszyskie były okey. Nie zrobiłem tylko ekg 24h. Po pewnym czasie jak zaczęły się problemy myślałem, że coś się zadziało z sercem. Nie ma możliwości by w okresie roku nastąpiły zmiany organiczne w zdrowym sercu więc jak zrobicie badania to na 3 lata macie z głowy jak nic (chodzi o echo, wysiłkowe). pzdr
  6. Jasmina88, u mnie pierwszy atak miał miejsce 3 lata temu. Kolejny 2 lata poźniej. Teraz niestety co 1,5 miesiąca ląduję na izbie przyjęć gdy mam - spłycony oddech, uczucie duszenia, duszności, szybkie tętno, czasem zimny pot na twarzy, drętwienie rąk i nóg (hiperwentylacja przy szybkim płytkim oddechu) i oczywiście drżenie całego ciała. Towarzyszą temu myśli, że umrę..pomimo, iż jestem przebadany i nie mam problemów ze zdrowiem (oprócz nerwicy). Wspomagam się hydroxyzyną, od paru dni biorę lek, który działa w dłuższym czasie - Rexetin. Długo się wzbraniałem przed "truciem się lekami" ale w moim przypadku uznałem, że trzeba się wesprzeć. Od 10 m-cy raz w tygodniu mam 50 min sesję psychoterapii. To jest początek mojej drogi do "świata żywych":))) Pamiętaj, że "kłucie serca" to raczej nie ból serca ale nerwobóle, bóle mięśniowe. Serce nie boli w ten sposób. Poza tym, te napady lękowe są często "ujściem" nagromadzonych, wypartych uczuć. Opracuj strategię walki z napadami lęków..czasami mnie się udaje..często jeszcze niestety nie. Mój sposób na walkę z nerwicą lękową - psychoterapia, leki, inne drobne rzeczy, które ułatwiają życie:))) pozdrawiam i trzymam kciuki
  7. Zgadzam się. Sprzeczanie się jest bezsensowne. Gratuluję wszystkim, którzy z tego wyszli oraz tym, którzy podjęli wyzwanie. pozdrawiam
  8. ciekawa teoria tylko zupełnie nieprawdziwa. nie jestem czarnowidzem i życzę Tobie jak najlepiej ale zastanów się nad tym, co konkretnie zrobiłeś by się wyleczyć (oprócz imprez i innych takich) i pamiętaj, że cykle koniunkturalne istnieją nie tylko w gospodarce, jeśli wiesz o czym piszę, niestety!
  9. cóż, społeczeństwo nie musi tego rozumieć..zresztą w tym społeczeństwie jesteśmy my i osób cierpiących na te dolegliwości jest bardzo dużo, niestety. Podejrzewam, że jak ludzie patrzą na mnie to nigdy nie domyślą się, że jestem "chory" (mam na myśli nerwicę oczywiście). Odbierają mnie jako bardzo śmiałego, pewnego siebie, towarzyskiego i szczęśliwego. Więcej, mam taką pracę, że takim właśnie trzeba być. Trzeba radzić sobie z całym mnóstwem różnych uczuć (złość, odrzucenie, lekceważenie i bardzo częste porażki - typowa praca z mocnym akcentem na wyniki). Jadę do pracy, we mnie bardzo dużo napięcia, a tam trzeba przekonac innych ludzi i nie wolno "sprzedać" im swojej niepewności. Uważam, że te objawy nerwicy to właśnie cena jaką płacę by wszelkimi siłami sprostać "byciu jakimś". Nie sobą - zawsze niedoskonałym. Tylko zawsze przebojowym, niepotrzebującym pomocy, zdrowym, silnym, najlepszym. Osobnikiem ALFA:)) IDEALNYM!!! ja tak mam, rozumiem to a nie potrafię dać sobie z tym rady. Nie zastanawialiście się czasem, że objawy nerwicy są po to właśnie by np. zwrócić czyjąś uwagę (pt. "zaopiekuj się mną") albo "zobacz jaki jestem chory" (i przekonaj się, czy będziesz mnie akceptować). Bo może jak znajdziemy w sobie to czego szukamy tak naprawdę to "nerwica" nie będzie już potrzebna. Zastanawialiście się kiedyś jakie macie korzyści z Waszej nerwicy???!!! Ja np. mogę się przekonać czy nie zostanę sam na wypadek prawdziwej choroby..
  10. ja niestety dzisiaj miałem atak..spłycony oddech, szybkie bicie serca, duszenie i inne podobne. co gorsza prawie zawsze spotyka mnie to w samochodzie (a codziennie jeżdżę służbowo) i bardzo często w obcym mieście z dala od domu. no i wylądowałem na izbie przyjęć szpitala w jednym z pomorskich miast. zanim mnie przyjęli to minęły 2 godziny i objawy same ustąpiły:))) bo się uspokoiłem i już - dużo robi sama świadomość, że blisko są osoby, które w razie czego pomogą. zrobili bad. ekg, enzymy zawałowe, ciśnienie. wszystko jak najbardziej okey. dostałem hydroxyzynę w syropie (końską dawkę), wsiadłem do samochodu i po godzinie byłem w domu. właśnie niedawno przyjechałem i jestem pozytywnie otępiały:)) a co ciekawe dziś rano miałem sesję terapeutyczną. Oj, dłuuuuga droga przede mną, bo jak naprawić coś w kilka miesięcy, gdy złe trwało ponad 20 lat??!! jestem już dziś zbyt "przymulony" aby się tym przejmować. Ostatnimi czasy raz na 3 tyg mam taką "jazdę" z napadami. Za każdym razem w myślach - zawał. Nie ma sensu chyba sobie tłumaczyć, że badania okey i inne takie bo zawsze coś wymyślę by odczuwać ten lęk. Chyba trzeba załatwić nerwicę w inny sposób..nie mam pojęcia dziś o tym!!! ps. mam pytanie - jak odbierają Waszą chorobę najbliżsi?? w jaki sposób z nimi o tym rozmawiacie, jak Wam pomagają radzić sobie z dolegliwościami??? Pytam, bo bardzo chciałbym pokonać to diabelstwo i doskonale rozumiem moją żonę, która jest zmęczona tymi "jazdami":(( pozdrawiam
  11. coż..można powiedzieć dosyć przewrotnie..jesteśmy bardzo kreatywni ..hehe
  12. 242, myślałem dokładnie tak jak Ty. Jak przebadam swoje serce i wyniki będą okey - problem zniknie. 10 m-cy temu przebadałem serce u najlepszych specjalistów (echo, ekg, próba wysiłkowa, krew, holter ciśnieniowy - zresztą nie ma to znaczenia). Wyniki były OK. Niektóre nawet bardzo OK. Ale problem się nie rozwiązał bo sam się nie rozwiąże. Niedowierzałem lekarzom, zastanawiałem się, że może podczas badań akurat nie wyszły jakieś nieprawidłowe skurcze itp., itd. Po paru miesiącach nie martwiłem się już sercem. Sprawa niby ucichła ale jak poszedłem biegać to czułem ucisk w głowie. No i się zaczęło...rak, tętniak. Jak zasypiałem to głowa tak "tętniła"..myślałem, że wylew murowany. potem minęły i te objawy (po wizycie u neurologa i badaniach) i zaczęły się uciski w szyi. No i podejrzenie zwężenia tętnic (a tego się nie czuje w ogóle w ten sposób), innych problemów kardiologicznych. Też minęło. Teraz znowu serce...no bo przecież badania były 10 m-cy temu. I nic to, że lekarz mówi, że to za krótki okres na zmiany w sercu. Jest to dowód na to, że mój umysł podważy każdy autorytet (lekarz, psycholog) i będzie racjonalizował wiele spraw. Bardzo podoba mi się to, że wymieniamy doświadczenia. Co więcej, bardzo chcę się skoncetrować na rozwiązaniu problemu. Ale najpierw trzeba go dobrze zdiagnować..nazwać..zaufać specjalistom i heja do walki. Znany kolarz Lance Armstrong gdy zachorował na chorobę postanowił zaufać innym..nazwał raka "Gnojem", zdobył o nim ogromną wiedzę..później była długa walka i wygrał. Moim celem nie jest walka z chorobą serca, rakiem, potencjalnym tętniakiem tylko z nerwicą lękowa..a dokładniej z oswojeniem, rozpoznaniem swoich uczuć, lęków i nauczeniem sobie radzenia z nimi. Jestem na początku drogi. dziś wziąłem pierwszy raz lek (czuję się ok) jutro rano jadę na terapię..potem do pracy i nie zamierzam się przejmować. Venus, to potężny potencjał ta energia!!!! Jak już ją się "przekieruje" - nerwica to pestka. Te moje wnioski na "poziomie głowy" są całkiem fajne. Gdy przychodzi do "poziomu uczuć" robię sie analfabetą :)))))) miłego poniedziałku wszystkim życzę. [Dodane po edycji:] bardzo ładnie. trzymam kciuki bardzo mocno!!! Jestem pewien, że wystarczy Tobie sił!!!!
  13. Też już myślałem, że sam strach przed czymś np. śmiercią może być gorszy niż zdarzenie którego człowiek się panicznie boi. Uważam, że ta energia, którą poświęcam na myślenie o takich sprawach, na lęki i inne "schizy" może być użyta na walkę z nerwicą. Tylko łatwo powiedzieć..Wczoraj lekarz ogólny przekonał mnie do zażywania leków (Rexetin - wypisany przez psychiatrę) wspomagających terapię. Zawziąłęm się przed pół roku, że wystarczy sama terapia bez leków, że nie będę się "zatruwał" a tu okazało się, że organizm dostaje nieźle po tyłku przez objawy nerwicy. Zawsze uprawiałem sport..miałem niskie tętno, byłem rozluźniony, mięsnie zmęczone i zregenerowane. A teraz od miesiąca wyższe tętno, wyższe ciśnienie, napięcie mięśni non stop. To jak jeżdżenie samochodem po polskich, dziurawych drogach z prędkością 160 km/h. Lekarz powiedział, że przez tę nerwicę marnuje lata życia, które zaoszczędziłem inwestując w siebie (np. poprzez zdrowe jedzenie, sport, relaks i inne). Dziś wieczorem zażyję lek. A zaraz wyskakuję na jakieś bieganko albo rower. Cele - małymi kroczkami. Interesuje mnie jak wy wyznaczacie sobie cele - konkretne aby krok po kroku walczyć z lękiem przed chorobami???!!! Żadnych ogólnych ("muszę iśc na terapię"), tylko sprecyzowane ("jutro idę na terapię i zamierzam na spotkaniu osiągnąć coś konketnie). Albo jutro zrobię to i to, żeby lepiej zrozumieć swój lęk. pzdr [Dodane po edycji:] u mnie objawy "nerwicy" nasiliły się po tym jak żona urodziła nam syna 2,5 roku temu a pierwszy atak lęku miałem wtedy jak już żona była w ciąży. Doszedłem do wniosku (przy pomocy psychologa), że paniczny lęk przed chorobami jest mi łatwiej odczuwać niż lęk przed tym, że stracę żonę i syna. Dodatkowo, że stracę cokolwiek na czym mi zależy. Staram się poradzić sobie z tamtym lękiem (np. że zostanę sam) bardziej niż z tym, że będę miał np. zawał czy raka. No ale łatwo się tylko mówi...czasem bronię się by nie odczuwać pewnych rzeczy. Być może łatwiej jest mi się bać, że będę miał zawał. A organizm musi niestety produkować nadmiary adrenaliny by sprostac temu co wymyśli głowa :))) dziwne, nie??!!
  14. Witam Wszystkich, Jestem po raz pierwszy na forum. Mam 29 lat. Trafiłem tutaj bo od ponad 2 lat moja nerwica daje o sobie znać. Mam napady lęków, które "na pierwszy rzut oka" dotyczą strachu przed chorobą. Zaczęło się 3 lata temu jak wieczorem wracałem samochodem z pracy (jechałem 2 godziny po 12 godzinnym dniu pracy). Skoncentrowałem się na swoim oddechu, który stał się szybki i płytki. Potem zaczęły mi drętwięć nogi, ręce. Serce waliło ze strachu jak oszalałe. Dojechałem do najbliższego szpitala. EKG, badanie krwii i inne. Oprócz wysokiego ciśnienia i niskiego poziomu magnezu i potasu wszystko było okey. Po 1,5 roku podobny napad..też w samochodzie po długiej i stresującej podróży służbowej. I też badania. Tylko dokładniejsze u kardiologa. EGK, próba wysiłkowa, echo serca (u bardzo dobrych specjalistów), holter ciśnieniowy oraz badania kwii. Oprócz czasami podwyższonego ciśnienia wszystko było okey. Dodam, że wtedy dużo trenowałem. Biegałem tygodniowo nawet ok. 80 km. Myślałem, że badania rozwieją moje wątpliwości i codzienne myślenie o swoim sercu. Oraz o ewentualnej utracie sportu, niezależności, siły w przypaku choroby. Niestety. Codzienne myślenie o chorobie stało się prawie nieustannym myśleniem, mierzeniem tętna. Bo zdarza się, że serce bije za szybko..za wolno..czasem nierówno zabije. Z czasem doszedł ucisk w głowie przy bieganiu. I kolejne badania bo trzeba sprawdzić czy nie ma "raka mózgu" albo tętniaka. Potem pojawiły się uciski w gardle, kontrola przełykania, ucisk w szyi. I wiele innych objawów. Nie będę już dalej zanudzał. Postanowiłem podjąć terapię indywidualną. Prywatnie. Raz w tygodniu 50 min. Od 10 m-cy. Na początku czułem poprawę. Ale po 9 miesiącach przyszedł kryzys i nagle zacząłem odczuwać wszystko dużo bardziej. Chciałem przerwać terapię. Podważałem kwalifikacje psychoterapeutki. Zajmowałem sie wszystkim i wszystkimi dookoła - tylko nie sobą. Właśnie jestem w takiej sytuacji. Tracę poczucie kontroli nad wszystkim. Doświadczam swojej niemocy w pracy (a na to sobie nigdy nie pozwalałem bo pracuję w korporacji w dziale sprzedaży). Doświadczam słabości mego ciała. Częsty lęk. I wiem, już teraz, że powoli odbijam się od dna dzięki terapii. Zachęcam wszyskich. TRzeba wybrać terapeutę i jemu zaufać. Wszelkie "dziwne" pytania dot. waszego wyobrażenia na temat terapii są uzasadnione. Z moją terapeutką zawarliśmy kontrakt dot. tego nad czym pracujemy. Od tego trzeba zacząć..a moje 10 m-cy terapii to początek drogi. Bo czy ma ktoś czarodziejską różdżkę by uleczyć chorego?! Wszystko w naszych rękach przy pomocy innych. A obsesyjne myślenie i strach przed chorobą jest "przykrywką" tego nad czym muszę pracować. Istnieje wszak coś takiego jak podświadomość(((((( pozdrawiam
×