stosuję psychoterapię już od jakichś 8 miesięcy (i jeśli chodzi o moje zdanie, to naprawdę bardzo polecam tę formę leczenia), ale mam jeden problem z nią związany, a konkretnie z osobą ową terapię prowadzącą - ja się po prostu zakochałam.
czy to jest częsty problem osób poddających się psychoterapii?
wydaje mi się, że raczej nietrudno się zauroczyć, bo przecież terapia w pewnym momencie jest zastępczym zaspokojeniem potrzeb, którego brak był przyczyną zaburzeń... dlatego pytam Was czy wiele osób ma takie same uczucia wobec psychoterapeuty/psychoterapeutki..
z drugiej strony ja tak dosyć szybko zapałałam uczuciem, ale myślałam, że to minie skoro tłumaczyłam to sobie jak wyżej napisałam.. no ale nie mija, a nawet przestałam tę osobę idealizować (jak to zwykle na początku zakochania bywa) kurcze.
no i z trzeciej strony wiem, że 'na codzień' ta osoba jest inna niż w trakcie prowadzenia psychoterapii, kiedy to musi mnie słuchać, wesprzeć niejako itd...ale ja wyłapuję jak radarem jakimś wszystkie 'wycieki' z jej strony, o tym jaka ta osoba jest, jak patrzy na życie (to wynika z pewnych uwag czy słów, jakich używa)
no. no właśnie.
ale ciągle biorę pod uwagę, że to jednak nie żadna miłość (przecież nie może być...prawda?)