Skocz do zawartości
Nerwica.com

Empatia

Znaleziono 1 wynik

  1. Hej, nie wiem czy w odpowiednim miejscu tworzę ten temat. Jeśli nie to proszę o przeniesienie. Zacząłem się dzisiaj zastanawiać nad emocjami, tym co czuję i doszedłem do wniosku, że staję się coraz bardziej zimny. Owszem, biorę leki antydepresyjne, które mają wpływ na emocje, ale już przed nimi czasem łapałem się na tym, że w sytuacjach w których powinienem coś czuć nie czułem nic. Na przykład dziewczyna (już była) wysłała mi nagranie, monolog w którym odnosiła się do naszej związkowej sytuacji, płakała, a mnie to nie ruszyło. Mogłem iść po odsłuchaniu oglądać YT albo sobie pograć, itd. To było przed lekami. W trakcie farmakoterapii też jest podobnie. Ktoś ze znajomych pisze mi, że dzieje się coś złego, a ja nie mam tej empatii. Owszem, staram się pomóc, pocieszyć, ale w środku zero reakcji. Dostrzegam też to w odniesieniu do samego siebie. Kiedy robię coś nie tak albo próbuje przekonać siebie do działania, zrobienia czegoś ze swoim życiem, to tak jakbym mówił do ściany. Jakby dwie osoby były we mnie i ta słabsza chce ruszyć, być inna, lepsza, ale ta silniejsza totalnie ją olewa, bez mrugnięcia okiem, bez emocji. Też nie jest tak, że kompletnie nic nie czuję. Wciąż towarzyszy mi lęk, stres, radość, smutek, zdenerwowanie, itd. gdyby coś złego stało się moim bliskim, to nie wiem jakbym psychicznie sobie z tym poradził. Wszystkie znajomości jakie mam mógłbym zakończyć dzisiaj, a nie poczułbym, że mi ich brakuje. Pamiętam, że jeszcze z 5-6 lat temu wyglądało to inaczej, miałem empatię, cieszyłem się nawet z tego, bo dzięki temu łatwiej było mi zrozumieć drugą osobę. Pomóc jej. Dziś coraz rzadziej tak szczerze potrafię współczuć. Czy brak mi wrażliwości, takiej która sprawia, że łezka kręci się w oku człowieka? Raczej nie. Wiele sytuacji wpływa na mnie nawet zbyt bardzo. Na filmie Mój przyjaciel Hachiko mógłbym płakać cały czas jak i przy wielu innych scenach filmowych. Łza pojawiła mi się też na pogrzebie ciotki, ale nie z jej powodu, a tego przerażającego smutku i płaczu, np. mojej mamy czy jej męża. Kiedy w domu ktoś słyszy w TV, że zginęło dziecko to przeżywa mniej lub bardziej. Mi jest to obojętne. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć mi co jest grane? Czy to może być jakaś choroba, a może efekt uboczny stanów depresyjnych, lękowych i nerwicy? Czy to wszystko świadczy o tym iż jestem złym człowiekiem? Coraz bardziej mi to przeszkadza. Oczywiście... bez emocji ale gdzieś w środku wiem, że to nie tak powinno wyglądać. Może opisałem to zbyt chaotycznie, zbyt mało szczegółów, ale ciężko wyrazić to słowami.
×