Skocz do zawartości
Nerwica.com

Radi

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Radi

  1. Bo tego nie da się zrozumieć. Moja żona kiedy poznała te magiczne słowo depersonalizacja derealizacja o mało co sama nie sfiksowała próbując tylko w jakiś sposób to ogarnąć swoim rozumem. Problem w tym, że przestała mnie wspierać... to dopiero jest być samym na tym świecie... małe dzieci, które nic nie rozumieją spanie na podłodze jak pies walące się małżeństwo... to właśnie są skutki choroby to nie tylko to co przeżywamy w sobie to cała aura którą się otaczamy. Itak to już z nami jest niestety...
  2. Asiulek posłuchaj... wiem dobrze co czujesz a nawet bardzo dobrze pisałem Ci, że mam to już 18 lat i nadal żyję wiem, że to już nie jest normalne życie... inne i ciężkie. Wydaje mi się, że to dopiero Cię dopadło. Z czasem przyjdzie akceptacja tego stanu (osobiście życzę całkowitego wyleczenia) Tylko nie mów, że wolisz raka... ja na co dzień pracuję z osobami niepełnosprawnymi i wierz mi to dopiero są dramaty !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Porównując nasze problemy z nimi to pikuś. I jeszcze jedna taka moja myśl... już wiemy na tym forum co komu jest może nie nakręcajmy się tym jakie są nasze objawy gdyż to je tylko potęguje... może zacznijmy sobie bardzo konkretnie pomagać z radzeniem sobie z tymi dolegliwościami mimo wszystko życie jest piękne i musimy walczyć... nawet gdy upadniemy nie wiem jak nisko lepiej czołgać się do przodu niż się załamać i poddać. Pozdrawiam Wszystkich Radi.
  3. Cześć. Nie martw się też mam wypadanie płatka zastawki mitralnej (jakoś tak się to nazywa ). Nie zamartwiaj się tym,i mnie dotknęło to nagle tak jak 18 lat temu spadła na mnie depersonalizacja i derealizacja. Sam płatek wysypałmi się ok 10 lat temu. Początki były koszmarne może rok czy dwa. Myślałem, że to mój koniec. Każde pogotowie, które mnie mijało odbierałem jakby zaraz miało zgarnąć mnie z ulicy. Kołatania serca trwające i pół roku powodujące bezsenność... i to samo serce bijące jakby każda komora waliła w własnym rytmie. Po ok 2 latach polepszyło się. Owszem te wszystkie objawy powracają lecz są krótkotrwałe. Częściej pojawia się na tym tle pieczenie w klatce piersiowej. I żyję... Ty też żyć będziesz wiem jak to jest ciężko wiem doskonale wiem czym jest nerwica i cały ten nasz świat... Jeszcze na pocieszenie z tym wypadaniem płatka który omal psychicznie nie wpędził mnie do grobu uprawiałem sport i z takim płatkiem można było przebiec bez odpoczynku po kilkanascie kilometrów dziennie biegałem po ok 7 km do tego non stop jazda rowerem... ot co kiedy płatek zaczął klepać zwolniłem czy odłożyłem sobie trening. Trzymaj się mocno w razie pytań napisz pozdrawiam Radi [*EDIT*] I jeszcze jedno późno piszesz a musisz się wysypiać !!!!
  4. To dla nas wielkie doświadczenie jakaś nowa droga może jakiś życiowy egzamin? Wydaje mi się, że go nie zdałem w tym wszystkim nie potrafię sprostać wymaganiom mojej żony... wszystko się sypie jaka straszna pustka...Jak z tym dalej życ? Jak znieść kolejne 18 lat? Jakie to niepojęte ludzie nic o nas nie wiedzą uznają nas za w pełni normalnych... Mijamy się na ulicach sklepach, a w nas ten inny koszmarny świat...................
  5. O tak lekarze psychoterapeuci... niby wiedzą a tak naprawdę nic nie wiedzą na temat depersonalizacji i derealizacji. Męczę się z tym dobre 18 lat tak osiemnaście pustka nie ma nawet cienia przebłysku normalności tylko ten plastikowy świat... Terapie? Dziadostwo niczego nie wniosły psychiatrzy nic jedyne stwierdzenieto " Pana wewnętrzne emocje napięcie wywołują ten stan" no i co dalej? Myślę,ze jesteśmy w tym sami nierozumiani dobrze, że mamy to forum. Pozdrawiam
  6. Kto wie może i masz rację. Może Tobie się uda czego Ci życzę.
  7. Wiesz co? Masz tutaj rację. Kiedy półtorej roku temu żona zmusiła mnie do leczenia pogorszyło mi się. Może to nie poddać się lecz rozdrapywać na nowo wszystkie stare rany terapia budziła całą moją przeszłość. Ożywiała to co chciałbym zapomnieć...
  8. Coś tu ostatnio ucichło. Ankaanka wiesz leki wszystkiego nie załatwią, myślę sobie, że takie skupianie się nad tym czy już zaczynają działać nie ma sensu. Bierz je i staraj się normalnie życ przełamując krok po kroczku własne bariery. Pozdrawiam Radek [*EDIT*] PS masz rację kiedyś będzie lepiej
  9. Leki muszą nasycić organizm to może trwać i trzy miesiące. Taką mam przynajmniej informację.
  10. Rozoumiem, wiesz ja mam inne problemy, lecz pewne sprawy się pokrywają z Twoimi. Ja też się boję... ten mój taki inny świat często sam nie wiem co się wokół mnie dzieje, omijam łumy źle na mnie wpływają wtedy też się boję,że się przewrócę ośmieszę się. To takie dziwne uczucie. Akurat to nie jest tak silne jak twoje lęki lecz mogę Cię w tym zrozumieć. [*EDIT*] Cześć Pysiacha. Nie zazdroszczę Ci tej sytuacji! Dopiero zakończyłem roczną terapię grupową, były tam głównie przypadki jak Twoje. Jesteś psychicznie molestowana. Masz jakąś rodzinę?
  11. Cześć. To prawda dla was kobiet właśnie ten szczegół wielokrotnie jest istotą sprawy. Widzę to i doświadczam we własnej rodzinie. Dlatego rozumiem Cię doskonale. W Twoim przypadku wszystko komplikuje nerwica, to są stany niepojętne dla statystycznego Kowalskiego. Brak zrozumienia ze strony tej jedynej najbliższej osoby... Życie, które staje się koszmarem. Wielkim błędem jest przedstawianie Ciebie jako wariatkę przed własnymi dziećmi. One też są w tym rozdarte. Ja do psychologów nabrałem wielkiego dystansu. Wyluzować się? Mi też to mówią ciekawe tylko jak... Ciekawi mnie czy Twój mąż byłby w stanie udać się z Tobą na jakąś terapię. Być może dałoby się go uświadomić czym jest nerwica i jak postępować z ludzmi nią dotkniętych. To jest ogromny problem sam pracuję z osobami niepełnosprawnymi i wiesz co? to nie ci bez rąk bez nóg nie robiący pod siebie ale właśnie ci z problemami psychicznymi budzą największy lęk. Wiesz co chcę powiedzieć prawda? Myślę, że te forum jest dobre, widać nie jesteśmy sami z takimi problemami. Dzielmy się uwagami doświadczeniami, a może będzie nam łatwiej żyć. [*EDIT*] Ankaanka masz to czego nie ma wielu z nas kochającego męża dzieci, które Cię rozumieją... Masz 100% pewności wyjścia ze swego lęku. Masz wsparcie zrozumienie. Powiedz czego boisz się tam na zewnątrz? Pozdrawiam [*EDIT*] A dlaczego Ty? każdy o to pyta. Takie jest nasze żtcie nie zmienimy tego co dał nam los. Musimy z tym walczyć to daje nam siłę i wzrost!!! [*EDIT*] Uświadom coś sobie i bądź tego pewna kiedy z tego wyjdziesz będziesz silna jak nigdy. Możesz stać się świadectwem i podporą wielu z nas. Myślisz tak czasem?
  12. Tak masz rację takie życie to koszmar i to dla całej rodziny. Musisz mieć wsparcie ze strony męża inaczej sobie nie poradzisz. Wydaje mi się by uświadomić dzieci o twoich problemach zdrowotnych (zależy to od ich wieku). Pisałaś wcześniej: "od dwóch lat cierpię, podejrzewam u siebie depresję" czy byłaś Elu u specjalisty? A Twój mąż jak On to wszystko widzi? Rozmawiacie tak szczerze o Twoich problemach? Co uważasz za pozory w staraniu się męża? Możliwe, że mam podobny problem. Sam wychodzę z przysłowiowej skóry i czuję, że to wszystko na niewiele się zdaje... Jeszcze to co pisałem wcześniej również niełatwa sprawa... mieć pewien skarb niedoceniony w dzisiejszych czasach mieć przyjaciół mieć w nich oparcie. My ludzie musimy żyć w społeczności gdyż inaczej zginiemy. Pozdrawiam. [*EDIT*] Tak masz rację takie życie to koszmar i to dla całej rodziny. Musisz mieć wsparcie ze strony męża inaczej sobie nie poradzisz. Wydaje mi się by uświadomić dzieci o twoich problemach zdrowotnych (zależy to od ich wieku). Pisałaś wcześniej: "od dwóch lat cierpię, podejrzewam u siebie depresję" czy byłaś Elu u specjalisty? A Twój mąż jak On to wszystko widzi? Rozmawiacie tak szczerze o Twoich problemach? Co uważasz za pozory w staraniu się męża? Możliwe, że mam podobny problem. Sam wychodzę z przysłowiowej skóry i czuję, że to wszystko na niewiele się zdaje... Jeszcze to co pisałem wcześniej również niełatwa sprawa... mieć pewien skarb niedoceniony w dzisiejszych czasach mieć przyjaciół mieć w nich oparcie. My ludzie musimy żyć w społeczności gdyż inaczej zginiemy. Pozdrawiam.
  13. Cześć. To dla Ciebie wielki plus, że masz przyjaciół. Ja niestety ich nie mam. Pewnie i dlatego zdecydowałem się wpisać na forum. Tak biorę leki, zmieniają je, jednak nie czuję by w jakikolwiek sposób mi pomagały. Zespół depersonalizacji i derealizacji mam od 18lat. Ja sam już nie wierzę, że z tego po tak długim czasie można wyjść. Żona powiedziała, że mnie już nie kocha. Poniekąd ją rozumiem. Ma dość kogoś kto tkwi w innym świecie. Jest młoda piękna dobra i świetnie wykształcona. Ja już czuję się jak wrak. Nie potrafię sprostać jej wymaganiom. W domu jest chora sytuacja, razem a osobno... Śpię na podłodze myślę, że dzieci mają mnie za nieudacznika. Szkoda naszego życia. Jest krótkie, a jakże może być piękne!!! Ja dalej walczę i póki mam sił walczyć będę. Pozdrawiam Radek.
  14. Tak samemu doświadczyć. Moja żona też się odsunęła kilka miesięcy separacji. Wróciłem do domu ale jest do kitu i tyle. Byłem dzisia u lekarza zaleca dalszą wspólną terapię, a moa żona nie chce. I ja nie chcę rozpadu mojej rodziny. Pustka nie ma się komu wyżalić z prostej przyczyny... zaraz uznają cię za głupka. Wiesz nawet mam wrażenie, że specjaliści też nas nie rozumieją. Sam nie wiem co mam robić. Przydałby się jakiś godny zaufania przyjaciel niestety nikogo takiego nie mam a Ty? Najgorszym problemem jest tłumienie w sobie emocji. To nas wykańcza. Muszę kończyć mija czas w kiosku internatowym moja córeczka leży w szpitalu może jutro wyjdzie to dłużej poklikam trzymaj się ja za Ciebie będę trzymał kciuki.
  15. Witaj. Nasze problemy są wyjątkowo trudne. Popatrz jak to jest... właśnie teraz moja córeczka leży w szpitalu jesteś tam patrzysz na tych ludzi przykutych do łóżek naocznie widzisz ich ból cierpienie ich wygięte w bólu usta wołające o pomoc... Ludzie rozumieją ich śpieszą z pomocą są tacy życzliwi. A teraz nasza, że tak powiem grupa chorych. Tacy my idący w tłumie niczym się na pozór nie różniący, a tam w środku tacy inni zupełnie nie rozumiani przez ogół ludzi. Samotni uważani za dziwaków czy kto tam wie kogo. Ja Cię rozumiem rozumiem Twoją sytuację. Moja żona już myślę, że sobie mnie odpuściła. Nie rozumie mnie jest mną wykończona. Właśnie zakończyłem roczną terapię grupową, która nic mi nie przyniosła dobrego, wręcz przeciwnie czuję się jeszcze gorzej. To jest życiowa porażka kiedy ukochana osoba ślubująca miłość wierność i uszciwość małżeńską oraz wiadomo, że Cię nie opuści aż do śmierci zaczyna snuć romanse pokazywać jacy to inni są wspaniali... Nie wiem co pisać nie wiem co doradzić w takiej sytuacji. Może to, że nie jesteś w tym sama? Nie wiem wiem jedno ROZUMIEM Cię i tą sytuację. Chętnie popiszę porozmawiam może uda sie nam powymieniać jakieś wspólne doświadczenia. Pozdrawiam gorąco trzymaj się Radek.
  16. Najgorsze jest to, że nie ma się komu wyżalić ze swoich problemów. Osiemnaście lat tkwię w depersonalizacji i derealizacji. Terapia grupowa, która się właśnie kończy i po co to wszystko? Nawet tam absurdalny jest opois mojej choroby i traktują mnie jak czubka. Dżungla ludzkości, która nas otacza a zarazem ta potworna samotność... [*EDIT*] JEST TU KTOŚ??? KTOŚ Z OPOLA OPOLSZCZYZNY Z PROBLEMAMI NERWIC CZY ZESPOŁU DEPERSONALIZAĆJI I DEREALIZACJI??? PROSZĘ ODEZWIJCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! [*EDIT*] JEST TU KTOŚ??? KTOŚ Z OPOLA OPOLSZCZYZNY Z PROBLEMAMI NERWIC CZY ZESPOŁU DEPERSONALIZAĆJI I DEREALIZACJI??? PROSZĘ ODEZWIJCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! [*EDIT*] JEST TU KTOŚ??? KTOŚ Z OPOLA OPOLSZCZYZNY Z PROBLEMAMI NERWIC CZY ZESPOŁU DEPERSONALIZAĆJI I DEREALIZACJI??? PROSZĘ ODEZWIJCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! [*EDIT*] JEST TU KTOŚ??? KTOŚ Z OPOLA OPOLSZCZYZNY Z PROBLEMAMI NERWIC CZY ZESPOŁU DEPERSONALIZAĆJI I DEREALIZACJI??? PROSZĘ ODEZWIJCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! [*EDIT*] DALEJ PUSTO?????? [Dodane po edycji:] Nie ma nikogo z Opola?
  17. Witam. Czy jest ktoś z Opola lub okolic mający zespół depersonalizacji i derealizacji? Ja mam z tym bezustanne problemy od 18 lat!!! Jestem wykończony, myślę że sięgnąłem już dna duchowego i fizycznego. Chętnie podzielę się z kimś swoim długoletnim doświadczeniem. Może tym jakoś sobie pomożemy?
  18. To tacy sami ludzie jak każdy z nas. W naszym ośrodku wszystkich się szanuje. Patrząc na ich niedomagania uczymy się pokory. Właśnie tej pokory której tak dziś w społeczeństwie brakuje. Bardzo brakuje w tym konsumpcyjnym plastikowym świecie. Piszecie o swojej beznadziei. To prawda każdy z nas może się tak czuć. Ja bym jednak winił tutaj kreatorów którzy tworzą specyficzny model świata, kasa kasa kasa, piękno młodości "róbta co chceta", eutanazja, aborcja... To ten fałszywy obraz ludzkości. Piękno to Wy w całej swej prostocie i ułomności. Szanujcie się nie wierzcie mediom, jednoczcie się choćby przez takie fora jak te. Przyjdzie taki czas sprawiedliwości. Pozdrawiam.
  19. Po 18 latach mogę powiedzieć tylko tyle, że tak właściwie leki nie pomogą inny lekarz? Było ich kilku, terapie... To na nic. Mam zbyt zmienioną może inaczej utrwaloną psychikę związaną z DD. Do tgo mam jeszcze 50% ubytek słuchu związany z poważnymi operacjami z dzieciństwa. To mi też nie sprzyja właściwym relacjom z ludzmi. Tak to jest. A żyć trzeba.
  20. Mój przypadek? Nagle ułamek sekundy który odmienił moje życie. Poniedziałek 29 lipiec 1991r godzina 17,01. Ja wysportowany młody chłopak bez nałogów w miarę z poukladanym życiem, umówiłem się z dziewczyną w kościele. Kiedy ją zobaczyłem chciałem się podnieść z kolan. Z miejsca jednak obsunąłem się na nie z powrotem. To pyło uczucie jakbym stracił prawą nogę. Szybko pozbieralem się i wyszliśmy z kościoła. Ja od tego czasu nigdy już nie byłem sobą. tak powstał mój plastikowy świat. Dziewczyna odprowadziła mnie do domu. Zaraz pogotowie zabrało mnie do szpitala. Za dwie godziny byłem w domu z diagniozą 'silnych wzruszeń emocionalnych"... Za pół roku trafiłem na dzienny pobyt w szpitalu neuropsychiatrycznym. Trzy miesiące diagnoza zespół DD i takie słowa na pożegnanie: przykro mi ale nie możemy ci pomóc... Dwa wyjścia skończyć ze sobą lub walczyć. Wybrałem to drugie. Praca, sport, i koszmar życia. Izolacja od społeczeństwa (to jeden z czynników kryzysu w moim małżeństwie). Tak żyłem z dnia na dzień. Ożeniłem się dzieci mój inny świat... Tak ten inny świat w którym ciągle tkwię można się w nim ukryć kiedy nikt cię nie rozumie kiedy nie radzisz sobie z samym sobą. Ale to ma swoją cenę. Tą największą cenę rozpadu związku małżeńskiego. Nieformalna separacja życie w jednym domu i ten tatuś nieudacznik... To wszystko jest tak skomplikowane. Trudno mi pisać to taka pustka w głowie klawisze mi się mieszają. Muszę chwilę odpocząć chętnie z wami popiszę. Pozdrawiam.
  21. Wiecie co ? Już od 18 lat męczę się z zespołem depersonalizacji i derealizacji. Na codzień pracuję z osobami niepełnosprawnymi w stopniu znacznym np. bez rąk bez nóg niewidomymi. Są i tacy, którym jeśli nie pomożesz utopią się we własnych odchodach. Ciekawe jest to, że Oni głęboko wierzą w Boga. Nie marudzą nie buntują się, lecz doszukują sensu życia. Takich z połową mózgu też mamy a i im nie brak uśmiechu. Takie jest życie. Może gdyby nie choroba nasze życie potoczyłoby się inaczej? Z własnego doświadczenia widzę, że nieraz szczęśliwsi są ci biedni niż bogaci. A Bóg jest, I czeka na was. Pozdrawiam.
  22. Witam wszystkich. Chciałbym na tym forum poruszyć tą b. ważną kwestię funkcjonowania z zespołem DD w związku małżeńskim. Moje stany doprowadziły do poważnego kryzysu w związku małżeńskim. Z zespołem DD żyję już 18 lat. Jeśli na tym forum znajdą się osoby z podobnymi problemami bądż chcącymi zawrzeć związek małżeński chętnie podzielę się doświadczeniami.
  23. Cześć. Jestem tutaj pierwszy raz. Mam zespół DD już od... 18 lat. Tak dzień po dniu bez chwili wytchnienia. Jeszcze kilkanaście lat temu myślałem, że można z tym normalnie żyć dostosować się. I tu się mocno pomyliłem. Z biegiem lat wyraźnie osłabłem. Jestem w totalnym dole, a na domiar tego moje stany doprowadziły do poważnego kryzysu małżeńskiego. Obecnie kończę terapię grupową, bez specialnych efektów. Leki? Właściwie nigdy niczego nie wniosły w moje "odmienne" stany. Samotność. Może tutaj można choć trochę znaleźć zrozumienia. Pozdrawiam.
×