Skocz do zawartości
Nerwica.com

nikt25

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nikt25

  1. JA PRZEGRALEM SWOJE ZYCIE NIKT MI NIE ZDOLAL POMOC ANI LEKI ANI PIERDOLONA PSYCHOTERAPIA ZA KILKA TYSIECY.NIENAWIDZE WAS WSZYSTKICH WSIURY JE.BANE,NA TYM SPIERDOL.ONYM FORUM TEZ NIE ZNALAZLEM WSPARCIA,MAM NADZIEJE ZE WSZYSCY PREDZEJ CZY POZNIEJ ZDECHNIECIE JA NAPEWNO TO JEST MOJA OSTATNIA WIZYTA NA TYM FORUM,JA MAM W NAJBLIZSZYM CZASIE SPOTKANIE Z LOKOMOTYWĄ -PIERDOLCIE SIE WSZYSCY. nIENAWIDZE SIEBIE NIENAWIDZE TEGO SWIATA NIENAWIDZE INNCYH LUDZI
  2. nienawidzę ludzi-ciesze sie jak slyszę ,ze ktos zginął w wypadku,lubię słuchać wiadomości z iraku afganistanu,informacja typu: "30 osób poniosło śmierć w wyniku wybuchu bomby" bardzo mnie cieszy. lubię jak spadają samoloty bo przeważnie ofiary idą w dziesiątki. cieszą mnie informacje o szkolnych masakrach-te najbardziej ,jak jakis desperat zabija jak ostatnio uczniów ta radość jest prawdziwa ,wewnętrzna,nie na pokaz ,tak po prostu cieszę się wewnętrznie i myślę sobie - "dobrze tak frajerom-niech gniją" to pojawiło się u mnie kilka lat temu,w momencie jak zdalem sobie z tego sprawę byłem przerażony-mówiłem sobie - "przeciez to chore" ludzie placza a ja sie cieszę i raduję,teraz po paru latach juz się tym nie martwię,tak jestem chory i nienawidzę siebie i innych ludzi. chciałbym być normalny i ,lubić ludzi mieć przyjaciół,dziewczynę-to się niestety nie udało ,jedyne co otrzymałem to lata poniżeń,wyśmiewania,niszczenia,pogardy,w technikum nawet parę razy przypalono mi skórę zapalniczką-dlatego -niech kurwa zdychają na raka-gniją,smażą się w plomieniach,-to czuję do ludzi
  3. pierdolcie sie wszyscy-zabije sie zabije sie albo wyladuje w psychiatryku kurwa i mam nadzieje ze wyjebia mnie z tego kurwa forum [*EDIT*] boze jak ja siebie nienawidze, efectin75 bralem kilka miesiecy i gowno mi pomogl ta depakine tez ,zadnych efektow.
  4. czytać nie umiesz-stracilem na psychoterapie kilka tysiecy-kompletnie sie splukalem-nic mi nie pomogła,teraz nie mam pracy nie mam kurwa nic. moje uczucia to-nienawidze siebie nienawidze innych ludzi nienawidze tego jebanego swiata i nienawidze swojego skurwialego zycia
  5. "Możemy przed naszą śmiercią uciekać, ona i tak o nas nie zapomni! Możemy wypracować tyle filozofii, ile nam się spodoba, śmierć wyśmieje nagromadzone przez nas kompromisy. Będzie nam zawsze zadawała te same natrętne pytania, o które rozum się potyka". J. Brehant Jestem nikim,ale parę lat temu mnie również bardzo gnębiła myśl o nieuchronnym końcu,również straciłem wtedy wiarę w boga.Rzeczywiście to straszne uczucie wyobrazić sobie ,że po śmierci już nas nigdy nie będzie.Wieczny koniec,nic,pustaka,nigdy i nigdzie już nas nie będzie. Od tego chyba nie ma ucieczki,ja swój lęk tylko oswoiłem ,odłożyłem go na bok,zepchnołem w głębsze warstwy świadomości.Wiem ,że kiedyś wróci. Normalni ludzie cieszą się życiem,mają swoje szczęśliwe i smutne chwile,robią karierę,zakładają rodzinę ,wychowują dzieci-dla mnie to jest marsz w czasie ,chyba wtedy za bardzo nie mysli się o śmierci(do końca nie wiem bo mi to nie było dane). HEH i pomyśleć ,że kiedyś trzeba będzie umrzeć.
  6. Właśnie zakończyłem leczenie anafranilem-nie tylko nie przyniósł żadnych pozytywnych efektów a na dodatek powodował u mnie bóle w oku(wzrost ciśnienia). W ciągu 4 lat leczenia najróżniejszymi lekami ,żaden z nich nie przyniósł nawet najmniejszego pozytywnego działania.Raz zmieniłem lekarza -też nic to nie dało(poprzedni powiedział mi ,że należe do grupy osób lekoopornych). Psychoterapia na którą chodziłem w tamtym roku i na którą wydałem kilka tysięcy również mi nie pomogła a wręcz mogę stwierdzić,że coraz gorzej ze mną. A teraz małe pytanie-co powinienem teraz zrobić? I jeszcze mały opis mojej sytuacji: -mam 25 lat -nigdy nie miałem żadnej dziewczyny -nigdy nawet nie całowałem się z żadną dziewczyną -nigdy nie miałem nawet koleżanki -obecnie nie mam żadnych kolegów,koleżanek czy przyjaciół -z nikim się nie spotykam -jestem bezrobotny i siedzę w domu -w podstawówce nie miałem żadnych kolegów ani koleżanek,dodatkowo byłem tzw. kozłem ofiarnym-do wyśmiewania ,poniżania itp.Podobnie było w technikum -ćwiczę na domowej siłowni( przestali mnie prześladować w momencie kiedy zbudowałem dużą sylwetkę). -codziennie walczę z natręctwami (utrudniają mi bardzo życie) -cierpię bardzo z powodu depresji,wewnętrzny smutek jest bardzo ciężki -jestem bierny-w czasie dnia siedzę bezczynnie przed internetem czy telewizorem albo leżę -boję się ludzi,unikam wszelkiego kontaktu z innymi(nawet z własną rodziną) -kontakt z ludzmi bardzo mnie stresuje -mam bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci( co zreszta chyba zrozumiale zwazywszy ze jestem nikim ) Czyli ogólnie siedzę 24 g/ dobę w domu,nie zarabiam,nic nie robię i boję się kontaktu z ludzmi Kiedyś -mając te 20 czy 21 lat mialem plany,marzenia ,myślałem sobie wtedy: jest ze mną zle ale może w przyszłosci sie zmieni,poznam dziewczynę,wyleczę się i bede szczęśliwy. Teraz kiedy mineło ok 5 lat od tych czasów z moich marzeń nic nie zostało.Straciłem nadzieje-leczenie w które tak wierzyłem okazało się nieskuteczne . Ma ktoś może jakiś pomysł-a może samobójstwo jest jakimś wyjściem?
  7. Biorę anafranil 75mg na dobę od dwóch tygodni-na razie żadnych efektów nie widzę ,no może oprócz bólu oka od chwili kiedy zacząłem stosować ten lek,ale w sumie się nie dziwię ,leczę już się chyba z 4 lata i nigdy żaden lek nawet odrobinę mi nie pomógł .
  8. BÓG jedna z bzdur w jakie wierzą ludzie -do tego samego worka wrzuciłbym homeopatie ,astrologie ,bioenergioterapie ,biopola,radiestezje itp...
  9. hehe a ja zaraz będę mial 26 lat i nigdy się nawet nie całowałem z dziewczyną-potraficie sobie wyobrazić taki koszmar-nic tylko skoczyć z wieżowca-eh
  10. Potrzebuję pomocy,a lekarze nie potrafią mi pomóc,już od 3 czy nawet 4 lat biorę różne leki-od najmniejszych do maksymalnych dawek.Na początku zaczynałem od Zoloftu opartego jak wiadomo na sertralinie,poźniej były następne oparte o wenlafaksyne takie jak efectin a ostatnio podobno najsilniejszy PAXTIN oparty oparoksetyne.Nigdy nie odczułem nawet najmniejszego działania żadnego z leków,mój psychiatra sam się zastanawia jak mi pomóc,zaproponował mi zastossowanie leków starej generacji jak np "trójpierścieniowych" ze znacznie większymi skutkami ubocznymi.Wątpie czy to coś pomoże,bo dotychczasowe leczenie mnie bardzo rozczarowało. Dodam,że psychoterapia mi nie pomogła choć straciłem na nią kilka tysięcy,na następną choćbym chciał to mnie nie stać bo ostatnio straciłem pracę Moja psychika obecnie jest na skraju załamania,odczuwam ostatnio bardzo duży nacisk na zadanie sobie krzywdy,poprostu wręcz ciśnie mnie aby siebie zniszczyć,mam wybuchy złości -ostatnio po czymś takim wyskoczyłem z pierwszego piętra.Dłużej już tego nie wytrzymam-czy ma ktoś jakis pomysł gdzie skutecznie mógłbym się leczyć.Mieszkam w Gorzowie wlkp. Dodam,że aktualnie nie mam żadnych kolegów ani koleżanek,nigdy nie miałem dziewczyny,jestem sam jak palec,rodzice z którymi mieszkam wiedzą o moich problemach ale unikają rozmow na ten temat i nie mam od nich wsparcia.Depresja ,lęki,natręctwa,biernosć powoli mnie zabijają. Czy mam skoczyć z wieżowca albo z holu w centrum handlowym aby ktoś w końcu coś zrobił?
  11. możecie sobie tworzyć tyle filozofii ,cytatów itp... ile wam się podoba a na końcu i tak przyjdzie śmierć cierpienie bezsens i wyśmieje wszystkie nagromadzone przez was kompromisy, poglądy, wasze ułudę.
  12. i tak na końcu czeka cie starosc samotnosc i smierc,wegług artura Schopenhauera dopiero wiek starczy pozwala zrozumieć ,że wszystko co robimy w życiu jest bezsensu-ale nie przejmuj się moim zdaniem bo jest to zdanie człowieka przegranego chorego i żywiącego nienawiść do ludzi
  13. Witam,terapii nie będę kontynuował gdyż nie stać mnie na wydatek rzędu 500 zł miesięcznie-takie życie.Jaki jestem naprawdę tego nigdy nie potrafiłem określić,wiele godzin poświęciłem w swoim życiu na rozmyślania,oczywiście chciałbym być sobą ale jednocześnie nie umiem się uwolnić od ciąglego napięcia podczas kontaktów z ludźmi ,czy tego chce czy nie zawsze kiedy z kimś rozmawiam,mam poczucie jakbym cały czas grał,cały czas myślał jak dobrze wypaść,-jedna wielka gra i kontrola mojego zachowania-po prostu do tej pory nie udało mi się od tego uwolnić.Duże mięśnie są mi potrzebne i z tego nie zrezygnuję-nawet jeżeli to odstrasza niektóre dziewczyny,nie miałem mięśni to byłem pośmiewiskiem i kozłem ofiarnym dziewczyn i facetów.Od chwili kiedy udało mi się zbudować dużą sylwetkę,mam spokój,nikt mnie nie zaczepia,nie śmieje się ze mnie,nawet jak mnie niektórzy nie lubią czują przede mną respekt albo nawet lęk.To nawet zabawne,obserwować jak niektóre "cwaniaczki" omijają cię szerokim łukiem.Może nie tak powinno to wygladać ale tak jest -słaba psychika zamknięta w silnym ciele. Wracając do tematu "naturalności" to nie umiem zdjąć "maski" ,dlaczego udało mi się w ciągu tych wielu lat zmienić swoje ciało a moja psychika stoi w miejscu mimo wielu prób,wielu straconych pieniędzy? Kurde przecież ja nie mam nawet żadnej koleżanki a właściwie to nigdy nawet nie miałem-co robić?-jak dalej? żyć [*EDIT*] żałuje ,że napisałem te posty-jak widać w tym jebanym świecie nikt mi nie pomoże ,zresztą dla mnie nie ma już ratunku ,żegnam i życzę wszystkim tego co mnie spotkało
  14. Dziękuję za odpowiedz -przynajmniej jedna .Co do psychologa,mieszkam w Gorzowie wlkp i nie mam tutaj dostępu do bezpłatnej pomocy terapeuty,jedyne co udało mi się znaleźć to jakieś asrologiczno-energetyczne bzdury z "przepływami energetycznymi" przez ciało,podobno jak są zablokowane to człowiek cierpi-niestety mam umysł raczej ścisły i takie głupoty to nie na moją głowę.Jak już pisałem w poprzednim poście chodziłem w tamtym roku przez wiele miesięcy na prywatną ,płatną psychoterapię-kosztowało mnie to ok 500zł za 4 wizyty w miesiącu.Skończyło się tym,że teraz czuję się jeszcze gorzej.Poświęcać uwagę już próbowałem w pomocy z psychologiem-byłem uprzejmy,miły,nic na siłę-na początku próbowałem zostać zwykłym znajomym,kolegą(dla dziewczyn) ,normalne rozmowy,żarty jednak kiedy chciałem zrobić krok dalej-zawsze z podkreśleniem na zawsze(ok 15 przypadków) kończyło sie tym -"wybacz nie jesteś w moim typie",albo ok zgoda-ale "teraz mam remont w mieszkaniu i nie mogę"- a jak kończył się remont -"wybacz ojciec jest chory i teraz nie mogę" - i tak w kółko .Wiadomo -walczyłem z tymi kolejnymi porażkami,które za każdym razem bolały,psycholog mi w tym starał się pomóc.I tu może małe porównanie-bokser w czasie walki może wytrzymać wiele ciosów,może oszukiwać publikę i sędziów a nawet samego siebie ,że mimo kolejnych "ciosów" nadal może walczyć ale wszystko ma swoje granice a po ich przekroczniu pęka i z hukiem pada.I tak stało się ze mną-w końcu nie wytrzymałem-po prostu nie miałem już sił i wszystko runeło.Tak jestem słaby psychicznie-zawsze byłem,chociaż teraz i tak dużo wytrzymałem.Śmiać się nie mam za bardzo z kim-nie mam żadnych kolegów ani koleżanek.CO do bycia "między ludźmi" zawsze mnie to wiele kosztuje ,udaje ,że wszystko jest w porządku. Wracając do tematu dziewczyn,bardzo bym chciał z kimś być,ale widzę ,że musiałbym w tym celu zrobić ogromny wysiłek a na to nie mam siły-tej psychicznej-i się otwarcie do tego przyznaje:tak jestem słaby,bierny itp i nie umiem tego zmienić.Jednocześnie sam niczego nie reprezentuje więc raczej żadna dziewczyna sama do mnie niepodejdzie-wychodzi na to ,że chyba zgnije w samotności. Pozdrawiam.
×