Skocz do zawartości
Nerwica.com

darusia

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez darusia

  1. nic na siłę, co ma być to będzie. Facet czy babka u boku, to nie jest najważniejsze. potrzebne, i owszem, i ja żyć samotnie nie umiem, ale nie najważniejsze. A bycie biseksualnym? czy zwiększa szanse? hmm, podobno większy wybór. Ale ja wiem, że to nie do końca prawda, bo jeszcze zmienną tutaj są : wymagania. Czasem ktoś hetero może mieć większy wybór spełniających kryteria, niż ten biseksualny. A ja też nie mogę znaleźć faceta, który spełniałby moje wymagania. I który jeszcze, co gorsza, znosił moje nastroje, humory, dołki itd. Był kiedyś taki, ale odszedł ode mnie mówiąc, że jestem... zbyt smutna. Zabawne. Jednak nie spełniał wszystkich kryteriów w ostatecznym rozliczeniu...
  2. nie każdemu się układa. JAod kilku lat próbuję zrobić rajdową licencję i też mi nie idzie. Marzenia były, plany były i na tym się skończyło. Bo nie mam funduszy na to. Nie mam odpowiedniego samochodu. Dziś jest śnieg. mogłabym udoskonalić poślizgi na śniegu ale nie mogę, bo auto moje nie jeździ. I tak zawsze! I jeszcze ta presja, którą mam na sobie, że chcę być najlepsza a nie chcę się zbłaźnić. Pewnie nigdy ie zacznę przez to. Więc nie przejmuj się tym, że jesteś jedyny taki. Mi też nie idzie. Tylko, że ja to już się powoli poddaje... za stara się robię
  3. Witam wszystkich, Jeszcze czytam (od rana) forum, i trochę się dowiaduję o tym, co myślałam kiedyś, że mnie nie dotyczy, i okazało się to myśleniem błędnym. Jakiś czas temu, kiedy dotarło do mnie, że mam problem, zarejestrowałam się do psychiatry. Normalnie, z NFZ. w przychodni. I termin miałam już za tydzień (a pani doktor przyjmuje chyba tylko 2 razy w tygodniu). Niestety, w ciągu tego tygodnia stało się coś, o czym pomyślałam, jak o zbawieniu (wspaniały facet, cudne imieniny i dużo uśmiechu i zapewnienia, że on pomoże lepiej niż lekarz) i wolałam spotkać się z moim "zbawieniem" niż tracić czas na wizytę u pani doktor. Ale wróćmy do czasu zapisywania się: pani pielęgniarka wypytała mnie o różne rzeczy, w tym np. czy byłam już w szpitalu psychiatrycznym. Poczułam się trochę jak świr. Po co ona mnie pyta? Czy ja wyglądam na świra? Tak, tak, idąc tam bałam się tego, że zostanę jak świr potraktowana i za świra uznana. I nie wiem, czy to pytanie było na miejscu. Później, jak wypełniałam kartę, przyszła pani, która nie miała depresji, nerwicy chyba też, ona była dla mnie wtedy "świrem". I pielęgniarka na nią krzyczała! Spytałam, dlaczego krzyczy. Okazało się, że pani, która przyszła jest stałą pacjentką i jest przygłucha. Zaczęłam jednak myśleć, czy to jest miejsce dla mnie. Chyba nie. Po głębszej analizie uznałam, że może jednak ja źle interpretuje to wszystko i chciałabym tam pójść jeszcze raz. Z innym nastawieniem. Nie na "świrów", a na "chorych". I mam tylko nadzieje, że fakt iż zajęłam komuś miejsce i nie przyszłam na wizytę, nie będzie czymś dyskwalifikującym mnie. Jak pójdę, to opowiem, a teraz, wracam do lektury, bo dużo tego do przeczytania mam. pozdrawiam serdecznie
×