Skocz do zawartości
Nerwica.com

darusia

Użytkownik
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia darusia

  1. Extrawelt, nie rada i pocieszenie, ale uwaga, ot taka, że mam dokładnie identyczne odczucia.
  2. ja chyba zaczęłam się ciąć, żeby kogoś "poruszyć". pierwsze cięci dokonałam pękniętą bombką choinkową, kiedy podczas ubierania choinki pokłóciłam się z facetem. Było to strasznie bolesne, dlatego, że właśnie ubieranie choinki było czymś, co rok wcześniej nas połączyło, był to moment w którym poczułam, że kocham tego faceta. Więc kłótnia podczas robienia tej rzeczy zadziałała na mnie tak bardzo, że spowodowała, iż musiałam mu pokazać jak bardzo mnie zranił raniąc się sama. Później cięłam się po każdej kłótni, a przez 3 lata zdołało się tego nazbierać. Na łydkach i udach mam wyryte nawet jego imię (dzisas, ale wstyd!!!) albo literki "KCBM". Na szczęście, jeśli ktoś o tym nie wie, to tego nie zauważy teraz. Uff... Raz, kiedy ze mną zerwał (to też zdarzało się często) poszłam na stadion, gdzie siedziała często "żulernia". Znalazłam tam kawałek rozbitego szkła. Byłam jak naćpana, jak na rauszu, i tym szkłem pocięłam sobie rękę tak, jakbym chciała podciąć sobie żyły. Pomogło, wrócił do mnie, jak zobaczył to krwawienie. Później już kryłam się z cięciem, bo za każdą nową ranę dostawałam od niego po twarzy. Zraniona potrójnie. Ale mimo to, wciąż się cięłam i już nie tylko on był powodem. Każdy stres odreagowywałam w ten sposób. Odkąd z nim nie jestem, to tylko kilka razy się zdarzyło. no, och, musiałam się wygadać. :)
  3. i może jeszcze do pięknego zamku? A tak na poważnie, to mieszkanie ciągle z rodzicami, a później nagła zmiana i zamieszkanie z "księciem"/"księżniczką" niesie za sobą wiele skutków. Są to przecież 2 poważny zmiany w życiu. Jedna to - uniezależnienie a druga - zależność. Cieszymy się z wyprowadzenia od rodziców, chcemy żyć własnym życiem, w które nikt nie będzie się mieszał, ale... jednak ktoś się miesza. ktoś, do czyjej obecności 24h/dobę nie jesteśmy przyzwyczajeni, ktoś, czyich zachowań dokładnie nie znamy. i to może prowadzić do sytuacji irytujących i stresujących. Ja, osobiście, wolałabym najpierw zamieszkać sama, a później dopiero z kimś, kogo pokocham. chociaż, z drugiej strony, mogłabym wtedy tak przyzwyczaić się do wolności i tej mojej przestrzeni, że nie chciałabym już nikogo wpuścić do tego tylko mojego świata... [*EDIT*] i może jeszcze do pięknego zamku? A tak na poważnie, to mieszkanie ciągle z rodzicami, a później nagła zmiana i zamieszkanie z "księciem"/"księżniczką" niesie za sobą wiele skutków. Są to przecież 2 poważny zmiany w życiu. Jedna to - uniezależnienie a druga - zależność. Cieszymy się z wyprowadzenia od rodziców, chcemy żyć własnym życiem, w które nikt nie będzie się mieszał, ale... jednak ktoś się miesza. ktoś, do czyjej obecności 24h/dobę nie jesteśmy przyzwyczajeni, ktoś, czyich zachowań dokładnie nie znamy. i to może prowadzić do sytuacji irytujących i stresujących. Ja, osobiście, wolałabym najpierw zamieszkać sama, a później dopiero z kimś, kogo pokocham. chociaż, z drugiej strony, mogłabym wtedy tak przyzwyczaić się do wolności i tej mojej przestrzeni, że nie chciałabym już nikogo wpuścić do tego tylko mojego świata...
  4. ja, jak się cięłam, to lubiłam swoje blizny. swoje ślady. kochałam nawet, napawały mnie dumą. kiedy zaczęłam nienawidziec, przestałam się ciąć....
  5. A jak na to reagowali Wasi bliscy, rodzice? Bo u mnie nie zauważali. Raz mama coś zauważyła, to powiedziałam, że przecięłam się stłuczonym szkłem. A później udawali, że nie widzą. Jako, że najmocniejszy epizod tego był gdzieś w 2 LO u mnie, to niedawno przyznałam się ojcu. A on na to, że wiedział. Ale nie miałam odwagi zapytać, czemu nie reagował. A u Was ktoś reaguje na to?
  6. gohai, a ja jestem teraz sama drugi raz tak długi okres czasu.... od... odkąd skończyłam 16 lat. I na początku się cieszyłam. w lipcu skończył się mój związek i byłam sama, szczęśliwa z samotności do października... później pojawił się ON. I odkąd odszedł już wiem, że bycie samą nie ejst ty, co daje szczęście. po tym, co mi pokazał... i jakoś, nigdy nie miałam problemów z facetami. A teraz nagle mam. wszystko kończy się po pierwszej randce... może dlatego, że za bardzo chcę.
  7. Gosiulka, zaczęłam zabawę w fotomodeling. poza tym zlikwidowałam problem, który powodował we mnie to napięcie od którego cięciem chciałam się uwolnić. więc dwa w jednym: motywacja ładnego wyglądu + brak powodu. Nowy problem powstawał uruchamiała się motywcja: "jak ja będę wyglądać na zdjęciach?" lub "nikt nie będzie chciał mi robić zdjęć!". Szkoda tylko, że ta motywacja nie działa przy obżeraniu się jak świnia. I jem, jem i jem, później przez tydzień nic nie jem.... Ale już się nie tnę. uff. - co nie znaczy, że nie mam chęci czasem. i tego też Wam życzę. żeby się nie ciąć.
  8. psycho-logic, jest coś w tym, co piszesz. Kiedy uażałam, że życie singielki jest piękne i nie chciałam nikogo mieć, to facetów miałam na pęczki. A keidy uznałam, że jestem gotowa na stały związek - zniknęli. coś w tym jest. tak. chciejmy być same...
  9. znaleźć to nic w porównaniu z trudem utrzymania przy sobie. to z moich doświadczeń...
  10. samotna_zagubiona, starać się. Dlaczego związki psują się po roku, dwóch trzech? sądzę, że dlatego, że ludzie ze sobą nie rozmawiają. uwagi na temat zachowania traktują jako atak na siebie, nie potrafią otworzyć się do końca. Dlaczego jeszcze? Z zazdrości, z chorobliwej zaborczości. Jest masa powodów. Mój związek po 3,5 roku rozpadł się z wielu przyczyn, ale głównym problemem była chorobliwa zazdrość mojego parnetra, to, że zamknął mnie w klatce i chciał tylko dla siebie i non-stop mnie kontrolował :) Trzeba rozmawiać. komunikować już od początku, co nie gra. starać się. Ciągle kokietować, sprawiać niespodzianki i patrzeć na potrzeby partnera. A przede wsyztskim, kochać się. Ale tylko to, nie wystarczy.
  11. Przykro jest mi czytać takie rzeczy, jak to, co pisze mourning, czy muriel, ja już nie tnę się 2 lata. Ale blizny zostały. na szczęście wycinanych napisów nie widać już. uff. przez te dwa lata pocięłam się tylko raz, jakieś 2 miesiące temu. i dalej mam ślady. A teraz, jak zaczęłam nowe hobby muszę dbac o swoje ciało. ehh... Nie będę się cięła już. chociaż to mogę sobie obiecać. [*EDIT*] Przykro jest mi czytać takie rzeczy, jak to, co pisze mourning, czy muriel, ja już nie tnę się 2 lata. Ale blizny zostały. na szczęście wycinanych napisów nie widać już. uff. przez te dwa lata pocięłam się tylko raz, jakieś 2 miesiące temu. i dalej mam ślady. A teraz, jak zaczęłam nowe hobby muszę dbac o swoje ciało. ehh... Nie będę się cięła już. chociaż to mogę sobie obiecać.
  12. muriel, dziękuję za życzenia. Ważne, tak naprawdę, żeby kochał mnie i ja jego. i wtedy już będzie idealny :)
  13. ja salta nie potrafię, skakać to mogę na skaknce... ehh, wiedziałam, że jestem do niczego :( a grać to umiem tylko na nerwach. nic dziwnego więc...
  14. no tak, ale ja szukam kogoś, kto nie ma raczej takich problemów. Myślę, że jak oboje byśmy mieli, to byłby problem....
×