Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiola_jaw

Użytkownik
  • Postów

    232
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wiola_jaw

  1. nie no myślę że futerka za 3 tys. nie dostane;)a może by mi pomogło;)dzięki za słowa otuchy:* ---- EDIT ---- ewa125 powiedz ile czasu zajęło ci leczenie i jak z tego udało Ci się wyjść. Kurde moim największym problemem jest chyba to, że nie potrafię uwierzyć że kiedyś uda mi się z tego wyjść
  2. Ludzie święta się zbliżają...a wszystko takie do kitu...jak mam się nimi cieszyć skoro nie czuję się sobą;/wogóle nie umiem się niczym cieszyć:(zdaję sobie sprawę z tego, że jest wokół mnie tyle rzeczy którymi powinnam się cieszyć, a nie potrafię...myślicie, że kiedyś się z tym uporamy i będzie tak jak dawniej?
  3. Witam, z takiej poradni możesz skorzystać bez żadnego skierowania, do psychiatry możesz iść w przychodni wystarczy że umówisz się na wizytę. Gorzej z psychologiem to znaczy do psychologa trzeba iść prywatnie, bo raczej nie mają w przychodniach psychologów na kasę chorych. W każdym razie wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia, każdy ma jakieś problemy, powodzenia!Buziaki:* ---- EDIT ---- ach przepraszam zrozumiałam że mówisz też o psychiatrze;)wybacz...nie wiem jak to jest w twoim przypadku ale idz jak najszybciej do psychologa skoro czujesz potrzebę, nie pozwól doprowadzić się do ciężkiego stanu, Buziaki:*
  4. no właśnie, mnie to wszystko dopadło tez mniej więcej w takim okresie kiedy miałam wszystkiego za dużo na głowie...poza tym wtedy też mniej więcej rozstałam się z facetem który mnie zdardzał:/strasznie to przeżyłam:/nie wiem co zrobić z tą nadmierną wrażliwością, przerąbane jest być wrażliwym...aga8420 błagam nie pisz już nic o opętaniach bo to naprawdę nie podnosi na duchu a do spowiedzi pojdę i tak bo święta się zbliżają ---- EDIT ---- tylko szkoda, że tymi świętami nie umiem się wogóle cieszyć;/ ---- EDIT ---- zresztą jak wszystkim...
  5. a i dzięki Viktorek za pokierowanie mnie na odpowiednie forum, buziaki ---- EDIT ---- Problem opętania już przechodziłam na początku choroby także proszę mnie nie straszyć już tym, jakoś sobie poradziłam z lekiem przed tym, wyobraźcie sobie jak ja się czułam na początku choroby kiedy jakaś znajoma mojej mamy poleciła jej jakąś nawiedzoną bioenergoterapeutke;/pojechałam do niej a ona nagadała mi że odbieram sygnały z tamtego świata to było okropne i w sumie wszystkie poważne problemy zaczęły się od tego momentu bo za bardzo sobie wkręcilam to co mi powiedziala:/
  6. Dzięki wielkie za odpowiedz, na początku kiedy moje objawy były łagodne brałam afobam, ale nie pomagał więc udałam się do psychiatry i ten zapisał mi wówczas Lorafen i estazolam bo wtedy to było jakieś dwa miesiące temu nie spałam wogóle ze stachu;] Teraz biorę Lorafen zaczęłam od dawki 1 mg na dobe teraz biorę 3 mg i wszystko byłoby okej gdyby nie to dobijające uczucie o którym pisałam... ---- EDIT ---- Słuchajcie ciesze się, że trafiłam na to forum:* Dzięki wszystkim za zrozumienie, fakt, że ten brak tożsamości jest okropny i połączony u mnie z myślami samobójczymi...Myślicie, że uda się to wogóle przejść?pokonać?bo z drugiej strony moim problemem jest totalne załamanie i brak wiary, że kiedykolwiek z tego wyjdę...
  7. Witam wszystkich, jestem pierwszy raz na tym forum i w sumie od razu chciałam powiedzieć, że czytając o tych naszych wspólnych problemach, odczuwam ulgę. Przeświadczenie, że nie jest się w tym samemu daje bardzo wiele. Mam jednak kilka innych problemów i chciałabym aby ktoś powiedział mi czy tez coś takiego ma i jak sobie z tym dawać rade. Zaczęło się w zasadzie tak jak u większości, okropne lęki, napady paniki, bałam się, że coś chce mnie opętać, najgorzej było kiedy w nocy kładłam się spać, resztą nadal boje się sama spać. Wogóle natrętne myśli nie dawały mi spokoju, przeklinałam Boga, te myśli mnie poprostu atakowały. I wiele jeszcze innych objawów które na tym forum się pojawiały w większości przypadków np. przeraźliwy strach przed schizofrenią...wiecie o co chodzi, ale tak jak mówiłam na początku mam inny, najgorszy problem. Niedawno mam coś takiego, że wogóle czuje się jakbym nie była sobą, to jest okropne uczucie, nie wiem jak to opisać. ciągle zadaje sobie pytanie "Boże kim ja jestem?" i czuje przerażenie bo nie umiem na to pytanie odpowiedzieć...patrze w lustro i myślę sobie "kim ty jesteś?" to mnie dobija. A do tego częste poczucie, że to wszystko to nie jest rzeczywistość...myśli samobójcze...Błagam niech ktoś mi powie jak sobie z tym radzić i czy ktoś z was miał albo ma podobnie. Nic mnie nie cieszy, wszystko mi zobojętniało...biorę leki, chodzę od miesiąca na psychoterapię i mam wątpliwości czy ona wygląda tak jak powinna. Kobieta każe mi mówić jak najwięcej od siebie, opisywać emocje, ale kiedy ja jej zadaje jakieś pytania to ona mówi, że nie wie...to mi nie pomaga...Błagam niech ktoś odpisze co o tym myślicie... Pozdrawiam!
×