W sumie to wszystkiego dowiedziałam się w czoraj. Z nerwicą lękową męczę się 5 lat. zaczeło się w 4 klasie podstawówki. Byłam mała i nie umiałam nikomu wytłumaczyć jakie uczucia mi towarzyszą pod czas tego wszytskiego. Byłam u psychologa chyba z 3 razy. Powiedziano mi tam, ze tak przebiega u mnie dojrzewanie (?) i że do 6 klasy powinno mi prześć. Ale jakoś nie przeszło. Bałam się już o tym mówić rodzicom, bo mnie nie rozumieli. Żyłam w niepokoju, że jestem jakas chora psychicznie i tylko ja tak mam (w głowie 4 klasistki dzieją sie różne rzeczy). Żyłam sobie z tym w ukryciu. Potem wiedział już o tym tylko mój chłopak. Właśnie wczoraj w kinie miałam jeden z moich najsilniejszych ataków. Wkurzyłam się i po powrocie do domu poszperałam sobie w necie. Znalazłam to forum i dowiedziałam się wogóle, że jest coś takiego jak nerwica lękowa Oo. Rozmawiałam o tym z mamą. Otóż okazało się, że o wszystkim wiedziała (że na nią cierpiałam) i jak byłam mała brałam jakies tabletki (fajnie, że ktoś mi powiedział...). Zapytałam się dlaczego to tak bardzo zaniedbano. Mówiła, że mi się to uciszyło, więc zaprzestali leczenia. Eh... myślałam, że się załamie... Bo o niczym nie wiedziałam i wcale nigdy ta choroba sie nie uciszyła. Mówiłam jej, że ludzie chodza z tym na jakies terapie, ale nic nie odpowiedziała...
A tak z innego tematu: Mało wiem o tej chorobie. Chciałam się zapytac o taka rzecz. Bo czasem potrafie przez np. 2 tygodnie (lub 2 miesiące) mieć cały czas jakby taki stan, że czuję się jak w innym wymiarze. Jakby wszytsko było inne, ale niby takie same. Nie potrafie tego wytłumaczyć... Ale myślicie, że to też może być tym spowodowane?
Z góry dziękuję za pomoc i przepraszam jak kogoś czymś wkurzyłam.