Skocz do zawartości
Nerwica.com

Catriona

Użytkownik
  • Postów

    669
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Catriona

  1. A pamiętasz jak się dla Ciebie kończyły wcześniejsze akcje odstawiania leków? Chcesz żeby się znowu historia powtórzyła?
  2. chyba jest coraz lepiej po ostatnim gorszym czasie, co mnie cieszy
  3. Po 3 miesiącach żegnam się z wenlafaksyną. W zamian na razie nic bo lekarka stwierdziła, że zobaczmy jak będzie bez SSRI/SNRI, bo to co zgłaszam wg niej nie ma związku z żadnymi zab. depresyjnymi czy lękowymi, tylko jest wynikiem działania leku, którego organizm już być może nie potrzebuje i stąd takie a nie inne samopoczucie. Zobaczymy....
  4. Nie jestem nauczycielem i w życiu nie chciałabym być Tak, zawód medyczny.
  5. Z nastolatkami bywa jeszcze trudniej - uwierz pracuję w szkole gdzie mam przekrój od 6 do 19 lat. Nie ma dzieci z DD, zdarzają się dzieci w rodzinach zastępczych. Do mnie i tak niewiele dociera, ale czasami to co dociera sprawia, że mózg paruje a 99,9% dzieci mieszka z jednym lub obojgiem rodziców. Mi na początku było ciężko sobie z niektórymi sytuacjami emocjonalnie poradzić i jak znajdując się w takiej sytuacji gdzie takie dziecko/nastolatek wymagał mojej interwencji jakiejś, skupiałam się stricte na działaniu i tym co ja muszę zrobić, tak później "odchorowywałam" w różny sposób swoje. Gdzie ja mam/miałam zaplecze i wsparcie w poradzeniu sobie z daną sytuacją (szefowa, terapia, w której byłam i tak). Nadal czasami jest trudno, ale po ponad 3 latach wiem kiedy zbliżam się do granicy, w której muszę chociaż na chwilę się zdystansować i odpocząć od danej historii, bo inaczej nikomu nie pomogę, a sama sobie zaszkodzę. Teraz mam taką historię w pracy gdzie po raz pierwszy musiałam stanąć pozornie "przeciwko dziecku" i namówić dyrekcję szkoły na wniosek do sądu, ale mimo wszystko to jest dla jego dobra.
  6. Owszem, mogą, niby proste ale dla dzieciaków co chwile "nowe twarze" nie będą dodatkową "nową ciocią/wujkiem" do zabawy i pomocy, tylko sygnałem że nawet tu zero stabilności - dziecko nie pomyśli że to coś z wolonatriuszem nie tak i dlatego więcej nie przychodzi, dziecko w tej swojej małej główce pomyśli, że to z nim jest coś nie tak i dlatego wolontariusz się więcej nie pokazał bo był niegrzeczny czy co innego - zacznie obwiniać siebie. Z resztą tego co napisałaś się jak najbardziej zgadzam - zresztą teraz te zasady są już zapewne inne "rekrutowania" wolontariuszy do takich miejsc, bo ustawa kamilkowa wprowadziła dodatkowe wymagania.
  7. Nie do końca. W DD nie ma dzieci ze szczęśliwymi historiami, bo gdyby takie były to nie byłyby tam gdzie są. Opiekując się takim dzieckiem, nawet "dorywczo" w formie wolontariatu musisz potrafić sobie poradzić w "dorosły" sposób z czyimś "bagażem" i wszystkimi zachowaniami dziecka, które nie zawsze grzeczne, chętne do zabawy czy w ogóle jakiejkolwiek współpracy i które nie ma bezpiecznych obiektów (że tak bardziej psychologicznie się wyrażę) jakimi są rodzice. Musisz też być na tyle stabilna psychicznie, żeby później samemu sobie poradzić z tymi historiami, które tam usłyszysz. To jest bardziej wyraz troski o obie strony w tej relacji.
  8. A czy podaje imię, nazwisko czy jakiekolwiek dane pozwalające zidentyfikować daną osobę? Zapewne nie. Co Ci mówi to że jakiś pacjent X miał tak czy tak o tym człowieku? Nic. Nawet na studiach wykładowcy którzy są praktykami w danym zawodzie podają przykłady ze swojej pracy zawodowej. Idąc Twoją logiką nie ma w tym kraju żadnego dobrego lekarza, terapeuty i w sumie większości jakichkolwiek specjalistów.
  9. O ile dobrze kojarzę (jeśli nie to proszę, popraw mnie @kamysto) tu jest historia uzależnienia/nadużywania subst. - nie ważne czy zostanie to stwierdzone przed czy po zdobyciu uprawnień do pracy - w przypadku pracy w miejscu, w którym używa się leki i są dostępne, zawsze taka osoba jest odsuwana od takiej pracy jeśli to wyjdzie.
  10. Zdanie biegłego bedzie brane pod uwagę w sądzie. Gdyby wystarczyły opinie specjalistów nie byłby powoływany biegły
  11. Nie. To zawsze bardziej w pierwszej chwili niepokoiło lekarzy, a nie mnie. Ja totalnie nie odczuwam takiego tętna. Nie widzę żadnej różnicy w samopoczuciu czy mam tętno 60 czy 160/min.
  12. Podam na swoim przykładzie, z racji że ja jestem chodzącą tachykardią i specjalnie odszukałam w telefonie pomiary z zegarka z dnia gdzie sam zegarek załączył alert, a ja mam celowo ustawione w zegarku wyższe zakresy norm (alarmy ustawione dopiero przy tętnie powyżej 160 o ile pamiętam), bo inaczej włączałby alarm kilka razy dziennie Dla wyjaśnienia, był to dzień bez treningu żadnego, bo zegarek przy aktywności fizycznej nie włącza alertów o zbyt wysokim tętnie, bo wtedy jest to normalne. Czy byłam badana kardiologicznie? Nie raz. Czy biorę beta-blokery? Absolutnie NIE i nie mam najmniejszego zamiaru, bo jak mi sztucznie próbowali obniżać tętno lekami to byłam nie do życia. Czy sprawdzam obsesyjnie tętno co chwilę? Nope, mam ciekawsze rzeczy do roboty Czy jak zegarek zaczyna mi dzwonić i wibrować wyrzucając komunikat wykryto nietypowo wysokie tętno to cokolwiek robię? Niespecjalnie, poza zastanawianiem się co znowu wymyśla (zegarek). I ja nigdy nie panikowałam z powodu własnego tętna. Kiedyś potrafiłam mieć takie alerty o nietypowo wysokim tętnie po kilka razy dziennie, teraz zdarza się, ale sporadycznie. Ja żyję z taką tachykardią od lat. Zaburzenia rytmu serca są wykluczone. Ja mając tętno chociażby 150/min. nawet tego nie odczuwam. I jasne, przy tachykardii najpierw trzeba wykluczyć przyczyny somatyczne i zaburzenia rytmu serca, ale jeśli to zostało wykluczone, to trudno leczyć chorobę której nie ma.
  13. Wtedy to już raczej w ogóle nie ma tętna
  14. Doprowadzenie pacjenta do bradykardii a co za tym idzie rzeczywiście uzasadnionego złego samopoczucia: senności, braku sił, zawrotów głowy, omdleń. Sama tachykardia nie jest chorobą, jest objawem. Owszem, włącza się beta-blokery jeśli pacjent odczuwa przyspieszone bicie serca somatycznie, ale rzeczywiście przyspieszone, jeśli nie odczuwa - nie leczymy tego, bo to nie jest choroba. Pierwszym krokiem do pomocy sobie w takiej sytuacji jak tu opisano jest zaprzestanie obsesyjnego kontrolowania tętna, bo to nic nie zmienia a sztucznie to tętno podbija, ale nie dlatego, że problem leży np. w zaburzeniach rytmu serca (bo je kardiolog wykluczył na pewno, tylko w głowie. Tętno nie jest wartością stałą.
  15. Z tym, że @Aleksandra88rr nawet nie zbliża się do tachykardii i żaden kardiolog nie włączy beta-blokerów przy tętnie 90, bo bardziej by zaszkodził niż pomógł.
×