
MlodyKapi
Użytkownik-
Postów
28 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez MlodyKapi
-
Jak te objawy pokrywają się z odstawieniem pregi to raczej jednoznacznie świadczą o samym przerwaniu kuracji. Wydaje mi się że możesz być spokojny. Tak samo z nowymi objawami które ci wyszły, prega niektórym osobom wychodzi bokiem przez układ neurologiczny tym bardziej jak miałes z nim jakis problem. Możesz próbowac wykluczać resztę potencjalnych przyczyn samych dolegliwosci fizycznych jak czujesz ze to moze byc cos wiecej niz to 1 schorzenie
-
Jednym ze skutków odstawiania pregabaliny jest rozwolnienie. Piszesz o problemach pseudoneurologicznych, prega to sam plaster na nie, nie cos co leczy. Sama odstawka powoduje wiele nie przyjemnych symptomów, w tym właśnie objawy neurologiczne, masz za pewne kumulacje. Nie wiem ile brałeś sam lek ale wymieniłeś raczej te lajtowe objawy odstawiania. Objawy dzień za dniem będą narastać jak przyjmowałeś lek już jakiś czas
-
PUSTKA W GŁOWIE, UTRATA MONOLOGU WEWNĘTRZNEGO, APATIA I ANHEDONIA
MlodyKapi odpowiedział(a) na ziomek423 temat w Uzależnienia
Nie ograniczał bym się w środkach, klin rozwiąże temat -
Uzależnienia są jazdą po stanach świadomości, nie wiem czy w 7 letniej karierze udało mi się któreś pominąć. Piszę w tym dziale bo stany schizofreniczne są dla mnie najgorszym w skutkach stanem. chciałbym je sobie jakby zobrazować, wydają się być najciekawsze a zarazem najbardziej wyniszczające ciało. Wydaję mi się że udało mi się wygrać walkę z tymi stanami, piszę stanami bo sam obraz tego co nade mną wisiał to były wszystkie możliwe urojenia, najbliżej według nazewnictwa stoi schizofrenia paranoidalna patrząc szerzej przełaziłem przez katatonię ponad to to całe odczepienie od własnych emocji czasem dawało wygląd Hebfreni czy jakoś tak. To był pełno skalowy obraz tego co się dzieje z mózgiem na samej płaszczyźnie ciała. Dążę do stanu który daje mi poczuć niektóre emocje... Za dzieciaka miałem prze/cenzura/one, przyjmowałem do siebie rzeczy których nigdy nie powinienem doświadczyć. Po jakimś czasie mnie to wypaliło doszczętnie. Miałem zasadę taką że świat już taki jest chodź "wyjściowo" mocno wierzyłem w ludzi i ceniłem dar życia. Byłem bardzo wrażliwy zanim mnie wypaliło. Była to depresja ciągnięta od dziecięcych lat. Życie kolorowalem baką która tylko poszerzała mi świadomość w takim systemie... Któryś cios już konkretnie siadł mi na głowę, w jednej chwili odsunałem się od własnego ego i przestałem akceptowac jak i przetwarzac niektóre rzeczy. To była już psychiczna autoagresja-prowadzila mnie do tej zwykłej z której ominąłem co najwyżej fizyczne okaleczanie się. Przybralem postawę która emanuje wkurwieniem i agresją z jednoczesnym wyuczonym brakiem akceptacji do samego siebie, skasowało mnie takie "nastawienie" Tak działałem okrągły rok. Jak tylko przyjrzałem się tej kwestii po zdrowym praniu neurolepami to mnie w sekundę odomamilo. Fajnie. Więcej grzechów nie pamiętam. Regulowalem nastrój substancjami teraz już sam z siebie skacze po biegunach Po tym wszystkim Jak patrzę swoimi oczyma przez swoje ciało na świat to całość jest jak czarna dziura, zero emocji, zero opinii. Nie potrzeba mi większych bodźców by złapać tą agresję, teraz staram się jedynie nią dobrze zarządzać, nie kierowac jej do siebie. Nie chce wracać do tego wszystkiego Zostawiam paragon
-
Z tym oddechem mam pewność że to sprawa typowo psychosomatyczna. Z żołądkiem wszystko gra. Myśle że powinienem przyjrzec sie jelitom ktore brałem za skakankę przez chwile. A to właśnie one robią za 2 umysł i produkują wiele przekaźników itd
-
To z zalet. Mogę jeszcze wspomnieć o somatycznych objawach nerwicowych. Przed tą całą galaktyka miałem głównie potliwość przez stresy chodź przeszedłem przez całe spektrum jak nawalające serce, przyspieszony oddech itd. Nwm czy może być gorzej niż jest teraz, za każdym razem jak czuję jakiś większy lęk to odcina mi oddech niemalże do 0 i dostaje wręcz drgawek na tle nerwowym, choć już rzadko mi się to zdarza. Za każdym razem jak głęboko medytuje, skupiam się na relaksie, myślach i cielesności to mi drętwieją nogi i ręce a twarz blednie.
-
To działanie samej substancji, tym bardziej że cię łapie jakaś tam alkoholowa moralność rasowego alkusa na pewno juz na to nie stac. Sam po pierwszych browarach robionych w młodszym wieku odpowiadałem agresją nigdy nie mając kontaktu z używkami. Tylko koledzy się ze mnie śmiali
- 5 odpowiedzi
-
- piwo
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiekszość rzeczy wydaje sie byc odwracalna. W pielęgnowanej Psychozie amfetaminowej mialem uro: przesladowcze, ksobne, oddziaływania, odsloniecia- to z tych wkurwiajacych. Tak mialem jeszcze blizej niezarysowane wielkosciowe i te cielesne. Co dzien slyszalem 2 glosy ktore przybieraly postac rozmowy za sciana, na biezaco mnie "podpalali", wtedy to bylo realne przy calym systemie w ktorym to wisze na jakiejs stronce ktorej za /cenzura/ nie moglem znalezc a ktora to w peaku generowala 200k widzow. Bezposrednio do mnie zwrocili sie ze 3 razy wtedy juz czułem najgorsze stany lekowe w życiu. Ludzie na ulicy przybierali nastroje ktore byly jakims odbiciem mnie- dostrzegalem sie tylko na swoich czynach? Moglem sie skupic tylko na tym co akurat robie a i tak szlo mi to słabo. Wszystko bylo ze soba w jakis sposob powiazane. Odskakiwalem od osob co przenosily na mnie spojrzenie. Kazdy wiekszy ode mnie typ był jakims kryminalista co mnie sledzi albo chce mi zrobic kuku. Pare miesiecy z nozem i gazem w kieszeniach spodni. Calosc na jakis tam omamach. Neurolepy w tym stanie wylaczaly mi ta kreatywnosc" chodz dalej na kazdym kroku chcieli mnie zajebac. To wynik ciąglego przestymulowania i "wierzeń". Po jakims czasie zaczalem sobie przetlumaczac te najbardziej abstrakcyjne rzeczy, w miedzy czasie pozar w ciele sie wypalał a olanzepina kasowala wszystko co bylo jakkolwiek kreatywne odciazajac mnie. Zostala mi lekka ksobnosc ale ta juz jest efektem samej baki i lęków. Nwm co muszą czuć ludzie którzy takie jazdy mają na codzień Po calej przygodzie mam wrazenie ze wypralo mnie z emocji i wyczuwalnje zostaly mi te bardziej pierwotne odruchy Cialo niezaprzeczalnoe dostalo ostry w/cenzura/ i bedzie potrzebowac czasu, poki co wychodzi. Nwm czy nie zostal mi ten pusty niepokój ktory sie utrzymywal do niedawna mimo braku urojen.
-
Taa, w zasadzie ratuję to co zostało.
-
Różnica jest taka że to nie jest tożsame. Niedojebanie wypływające z naduzywania substancji w wiekszosci nie jest zaburzeniem psychicznym a niedojebaniem właśnie. Choć elastyczność etymologii lecznictwa laczy oba to skutecznosc jest niska. Bl bla bla nwm moze znajdzie sie tu ktos kto m swoje remedium na porycie od stymulantow
-
Chodzi mi o konsekwencje psychiczne które wynikają bezpośrednio przez sam wpływ substancjii na orgaznim. Właśnie rzadko słyszałem coś spoza rzeczy co delikwentowi rozwalają coś poza ciałem, albo sam płacz że jest się wjebanym i co dalej Np. Sam nałóg niktotynowy nie potrzebuje wiele czasu by osoba czuła wyraźną anhedonie i spłycenie emocjii. Za to jest dużo mówione o konsekwencjach fizycznych Sama marihuana jest dziś przedstawiana jako coś co jest w skutkach lżejsze niż alkohol. Teoretycznie zależy od użycia a w praktyce 2/3 co użyło kiedykolwiek ma potem jakieś problemy psychiczne Skutki psycho-fizyczne siegaja o wiele dalej niz zaburzenia psychiczne wynikajace ze spozycia. I nie trzeba dlugo czekac by dostac tych 1
-
Nie trzeba się uzależniać by substancje dawały negatywne efekty chodź właśnie z tym jest utożsamiane szeroko pojęte narkotyzowanie się- tu poległem. Chemikalia wpływające na świadomość nigdy nie są obojętne. NP. podbijanie serotoniny przez SSRI lecząc depresję/lęk to 1 wyjście z kilkuset potencjalnych przyczyn które na lęk bądz obniyzony nastroj moga miec realny wplyw. A zaburzając tak ważny przekaźnik ktory w wiekszosci przypadkow dziala poprawnie temat przewaznie wyjdzie bokiem. Tym jest dla mnie narko, nwm może ktoś ma podobnie
-
Większość Większość. W zasadzie jak narko jest czymś co wypełnia jakiś brak to nie warto w to iść dalej nwm moze jestem jakims wyjatkiem gdzie konsekwencje fizyczne poszly dalej niz psychiczne. Dla mnie to byl sport co przynosil euforie, wrazenia albo adrenaline żadna kurw4 nie ostrzegała że to też ma cene. chodź nie czuję żalu a w gruncie niczego
-
Uzależnienia fizyczne nie były w stanie mnie wystarczająco przestraszyć. Nwm dlaczego nie straszą dziurami w mózgu
-
Mi przyspieszanie rozlało mleczko i miodek po dłuższym czasie nadużywania, przed tym już żaden ćpun brudny ostrzec za wczasów nie raczył mnie. Psychozy i takie tam prędzej czy później same znikają, smiganie 24/7 w kostiumie superbohatera wydaje się siebie utrwalać wyplewiajac wszystko inne
-
Jakie polecacie zabawki na uśmierzenie? Pytam raczej o typowe anksjolityki które na większość ludzi działają w przeciwieństwie do SSRI. Jak akurat nie jem benzo/pregabaliny to pomaga teanina Mam fobie przed ludźmi/otwartymi przestrzeniami, poza tym przed hangarami przemysłowymi(XD) i nie powiem. Cierpię jeszcze na lęk wolno płynący.
-
Nawet poszedłem z tym na policje w którymś momencie haha. Poleciał list do prokuratora jak ci 1 nie chcieli z tym nic zrobić... Jak znasz swoich oprawców to najlepiej poświęcić im uwage osobiście ale pamiętaj nie zostawiaj znaków Wiadomo jak to jest z polskimi służbami
-
Wciągałem ich w świat w którym widzą mnie na streamie i nic z tym nie robią.
-
Co wam faktycznie pomogło? Imo to jest głównie schorzenie fizyczne które mocno rzuca sie na łep. Oficjalna teoria to nadmiar dopaminy w niektórych czesciach mózgu i niedobór w innych- stąd głównie się biorą urojenia. Poza tym jest niedobór gaba-glownego przekaznika odpowiadajacego za spokój, odprężenie i ogolny luz, jednocześnie jest nadmiar glutaminianu odpowiedzialnego za pobudzenie. Taka mieszanka powoduje chroniczne pobudzenie, jest bardzo toksyczna dla organizmu. To ma wplyw na cala reszte gospodarki. Neurolepy sa po to by odcinac urojenia nie po to by wyleczyc a po to by leczyć. Faktycznie moga pomoc w psychozach uspokajajac i ograniczajac toksyczność. Samo branie tych lekow wiaze sie z masa efektow ubocznych. Jedyne co wydaje sie faktycznie pomagac to czas. W tym czasie mozna sobie samemu pomoc przez diete, cwiczenia. Psychoterapia tez jest skuteczna do jakiegos momentu. moge jeszcze polecic omega3, magnez i NAC na stres oksydacyjny ktory podczas psychoz jest strasznie wystrzelony. Te 3 rzeczy jakims 99% moga przyniesc same plusy. Polecam jeszcze badania, chociaz te podstawowe jak krew i mocz by wiedziec mniej wiecej na czym sie stoi. Wgl serotonina wyszla mi znaczaco ponizej normy mimo brania SSRI, przed leczeniem bralem tyle chemii ze powinienem swiecic w ciemnosci nawet nie chce wiedziec jak sprawa ma sie z tymi ktorych zbadac nie moge, czas czas czas...
-
Niektóre potwory już nawet mam na celowniku a w zasadzie rzeczy które były dUżE, zamiast zniwelować zagrożenie zawczasu pozwoliłem temu szambu płynąć... Gdybym tylko wtedy zaczął gryźć te neurolepy to nie pozwoliłbym by owe rzeczy wywarły na mnie tak drastyczny wpływ. Jaźń nie jest niczym stałym ona cały czas się rZzwijJJa czy też zZaSwWWija? Nie. jaźń się kształtuje- sam dualizm to już konkretna gniota, serio, ciężko z tego wyjść. Przy stanach schizofrenicznych nie ma mowy o kształtowaniu, jest rozszarpywanie na strzępy a koncepcja jaźni jest jak plastelina w rękach dziecka..... Taki stan to nie są same urojenia czy też omamy a nawet psychozy. Jasne. CięŻkiE psychozy mogą wywrzeć nawet SpoRy wpływ na człowieka jak tylko narrator się im podda i pozwoli sobie latać jak latawiec na wietrze. WSzySTKo co jest za DuŻe do udźwignięcia w końću przeciąży i zarysuje mózg. Sama schiza jest dla mnie jak przywódca ma konflikt na lini Jaźń-emocje-wiedza. nie trzeba mieć wtedy żadnych urojeń i omamów ale ten stan prędzej czy później do nich w jakimś stopniu musi doprowadzić. Ogólnie ogień na lini człowiek-jaźń-wiedza to prosta droga do objawów deficytowych co najmniej do wyprania z emocji. Nazwałbym to psychiczną autoagresją gdzie nie ma spójności a emocje i dotychczasowa wiedza to paliwo a nie całość dla osoby. Same neurolepy zachwalam bo nie dają potarganej wyobraźni brnąć w to dalej. Sam w takim stanie znalazłem się po mixie traum+dragów i o zgrozo wysokiej wrażliwości. To prowadziło mnie do gigantycznych psychoz, na bieżąco dokarmiałem je dragami bo chwilowo się czułem lepiej. Wiedziałem że kostium szwankuje ale nie miałem pojęcia co w niego wrzucić by się poczuć lepiej. Po 3 miesiącach leczenia lęku i "nadmiaru wyobraźni" czuję zdecydowaną poprawę. Udaje mi się zbliżać do gleby i ludzi od których byłem oddalony o lata świetlne, odzyskałem część pamięci, i starych wzorców które były odpowiedzialne za LUDZKIE reakcje co prawda nie jest to to samo co emocje ale właśnie to do nich prowadzi... nieodwracalnym jest dla mnie utrata emocji i uczuć które w tamtym stanie po prostu "zjadłem"... A samą banie mam pogiętą przez ciężkie przeżycia chodź i to jest do naprostowania to jedynie obrane schematy. Piszę po 2 browarach i pregabie normalnie jeszcze nie mam większej chęci na interakcje. Na Dużo, Wszystko czy też na "bieżące interpretowanie" gorąco zachwalam risperidon lub olanzepine jak nie straszne ci tycie. Jak coś masz to sie podziel
-
Wybacz za składnie. Nigdy nie byłem dobry z polskiego, tym bardziej w relacjach i trafianiu do ludzi. Pisze to tylko po to by wyrazić jakąś wdzięczność do farmacji która wyprowadziła mnie z ciężkich psychoz. Miałem psychozy od syntetyków, THC, stymulantów. Poza tym miałem omamy od opiatów. Neuro mnie doprowadziły do porządku po tym jak się doszczętnie pogubiłem po stymulantach i straciłem chociażby emocje do płci przeciwnej... Tym właśnie były dla mnie psychozy. Dzięki neuro jestem emocjonalnie polepiony, poprzypominałem sobie rzeczy ze szkoły których na psychozach bym za nic nie zrozumiał. Obecnie biorę 300 kwetiapiny na sen i SSRI, doraźnie rzeczy na lęk by unikać stresu który dla mnie był katalizatorem tych zabaw. Z neuro przyjmowałem kolejno: risperidon, haloperidol, olanzepinę, gdzie dopiero ta ostatnia w połączeniu z benzo i SSRI posadziła mnie na ziemi po 2 miesiącach od początku leczenia. Z subiektywnego doświadczenia mogę odradzić haloperidol który brałem przez 2 tygodnie. Przez akatazje latałem po ścianach i nie mogłem spać. Olanzepina za bardzo mnie spowalniała i blokowała funkcje poznawcze, po zaleczeniu psychozy zacząłem brać kwetiapine po której już nie widze uboków. Biorę na sen, mocno seduje. W dzień nie czuję lęku i nie niszczy myślenia kreatywnego jak reszta. Spektrum neurolepów jest szerokie i zdecydowanie mogę polecić na pluskwy w ścianach i inne. Dobrze dobrane zaleczą problemy a te podtrzymujące nie powinny przeszkadzać.
-
Świat jest dla mnie czy też świat jest przeciw mnie? Nie ma nic pomiędzy od kiedy przesadziłem z baką po dopach, jednocześnie przeżywając za mocne scenki. Porycie z chaty wyjechało jak samochód bez świateł na czołówce po zmroku. Emocje stały się przelatującymi przed twarzą flashbackami sygnowanymi starymi przyzwyczajeniami, to głównie lęk i co? i tak jest lepszy niż iluzja która zawsze musi gnieść cioło przepuszczające od jakiegoś tam odcinku wszystko przez pewien filtr ce/cenzura/ący się dziecięcym zauroczeniem jednocześnie niedopuszczającym negatywów czyli tego WsZyStkIego co naprawdę można z tego lichego życia dla siebie zabrać..... Tego było za dUżO..... Neurolepy przy aktywnych psychozach schizofrenicznych to jedyna droga wyjścia jaką póki co dostrzegam. Blokowanie czegoś co płynie z wewnątrz ale wyczuwalnie od dłuższego czasu jedynie wyniszcza (w moim przypadku całą jaźń) to strzał w 10. Genialne jest to że dobrze dobrane w większości przypadków przyniosą natychmiastową ulgę. Póki jeszcze masz cokolwiek w głowie i czujesz że nadal masz chęci posadzić hortensję na wiosnę w ogródku działkowym to rozważ tą opcję... chyba że masz coś lepszego to się ze mną podziel. Schiza poza szpiegami patrzącymi przez kamerkę w telefonie to PSYCHICZNA AUTOAGRESJA rozszarpująca tożsamość Taka moja osobliwa projekcja, wybaczcie, musiałem się odezwać do kogoś z poza najbliższych mi osób których już martwić nie chce. Poza nimi słuchałem jedynie głosu który mnie gnębił 3 miechy na psychozie amfetaminowej.... głupie.... Jestem nałogowcem, technicznie uzależniony od szlugów i kawy ale zabawek było za dużo by o nich nie wspomnieć. ALE TAK, TO WŁAŚNIE JESTEM JA, już na jakieś 4,5% reszta to wydają się być jakieś zbiegi okoliczności które jednak miały znaczenie.. i wcale nie obeszły się bez echa. Razem z 150.mg jakże empatogennej pregabaliny dają mi poczucie że naprawdę chcę to napisać i puścić w eter coś co może wywrzeć na kimś realny wpływ. Znaczący odsetek osób którzy babrają się w tym stanie to właśnie wszelkiej maści osoby uzależnione.
-
Historia o tym jak kilka lat temu pierwszy i ostatni raz w życiu zapaliłem marihuanę.
MlodyKapi odpowiedział(a) na temat w Uzależnienia
Ciesz się że na drugi dzień ci ludzie nie byli "jacyś dziwni" -
Mam bardzo daleko posuniętą depersonalizacje i derealizacje. Psychiatrycznie zacząłem się leczyć od nie dawna, końska dawka SSRI i na początku kwetiapina 200 przez jakieś 2 tygodnie na uziemienie na planecie ziemia. Dopełniają to leki przeciwlękowe jak benzo i pregaba, korzystam z umiarem. Przedtem się ratowałem różnymi farmaceutykami które tylko pogłębiły problemy. Pomoc mojej psycholożki jest dla mnie niezbędna. Czuję jakby został ze mnie ułamek tym kim byłem, zaczeło się niewinnie od lekkiej derealizacji która wówczas była wywołana lękami i całym spektrum alienacji. Po jakimś czasie doszła do tego depersonalizacja a traumatyczne wydarzenia mnie w tym stanie zawiesiły. Od tego momentu moje ciało stało się jedynie narzędziem do realizowania zadań i misji... Nie byłem spójny z emocjami, działałem jak psychopata z tą subtelną róznicą że bardzo mnie to niszczyło i się tylko dalej odrywałem od przeżywania chwili jako człowiek. Kompletny dysonans. Nie dopuszczałem do siebie negatywnych emocji. Przez całe życie miałem ich za dużo i uznałem że np. żal czy płacz jest tylko formą reakcji a reagować zawsze można było w lepszy sposób w stosunku do jakiegoś wydarzenia. Tak naprawdę w głebi mnie to bardzo bolało a cały ten ból stał się moim napędem. Skutek jest taki że odsunołem się o lata świetlne od człowieczeństwa. I o ile mnie już niemalże nic nie rusza to somia daje mi popalić poprzez sztywne mięsnie na całym ciele a szczególnie te na barkach. Cały czas mam spłycony oddech. Z tego nie ma wyjścia, można jedynie leczyć objawowo i nie brnąć dalej w tą kruliczą norę. Żałuję że wcześniej nie wskoczyłem na SSRI, kapitalnie tłumi wszechobecny ból i daje pole by z nim pracować.