Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jurand

Użytkownik
  • Postów

    32
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jurand

  1. A moze to jest wlasnie twoje powolanie. MOze myzyka a nie jakies tam studia, ktore moze nie robisz z zamilowania, tylko z woli rodzicow. Przemysl moze powinnes o wszystkim zapomniec i zajac sie muzyka? Jurand
  2. Jeden element nerwicy natrectw utrudniajacy zycie. Gdy mam kilka zadan do wykonania i wiem, ze nie zdarze zrobic wszystkich, koncze dzien niczym. Natrectwa typu musze robic to drugie zadanie, gdy zaczynam robic drugie zadanie, caly czas mecza mnie mylsi, ze szkoda czasy i trzeba robic to pierwsze. I tak caly dzien przeskakuje z jednego zadania na drugie. Gdy jednak zmusze sie i zrobie cos, to wtedy mam wyrzuty sumienia, ze nie zrobilem tamtego. W koncu latwiej mi zaakceptowac ,ze nic nie zrobilem (mam wytlumaczenei) niz zrobic cos i miec pozniej wyrzuty. Ciekawy jestem jak Inni postepuja w sytuacjach gdy maja kilka zadan do wykonania. I z gory wiadomo,ze wszystkiego nie zrobia (nie starczy czasu). Wszystkie sa jednakowo wazne. Jurand
  3. To mi sie podoba: "moze wlasnie czescia tej nowej przyjetej filozofii moglby byc element odrzucenia sentymentu do tej starej niefunkcjonalnej filozofii " Najwiekszym problemem jest to, ze ja utazsamiam sie z tym kim bylem a nie tym kim jestem. Obecne moje "wcielenie" mimo, ze lepsze jest mi obce. Kocham siebie z tamtych lat. W wielu wypadkach jestem wielkim konserwatysta. Fakt ten utrudnia mijakiekolwiek przemiany. Ktore przychodza, a ja bronie sie przed nimi jak tylko moge. Boje, sie o swoj obraz w oczach innych gdy pokaze jaki jestem obecnie. Jak wypadne w oczach Tych ktorym mowilem: "Zobaczysz za 50 lat bede taki sam". Bede niczym dla samego siebie, jezeli nie dotrzymam slowa. Powiedza "popatrz a jednak mial slomiany zapal". Ale jednak najbardziej boje sie samego siebie. Ale twoje slowa Kochajacy moga mi wiele pomoc. Nowy element nowej filozofi odrzucajacy stara. Zaczne nad tym pracowac. Jrand
  4. Nie wiem do jakiego forum temat ten pasuje, ale poniewaz moim glownym problemem jest nerwica natrectw wiec pisze tutaj. Bedac nastolatkiem a pozniej studentem, mialem swoja filozofie i swoja wizje siebie i swiata. Obiecalem sobie wtedy , ze bede ja kultywowal przez cale zycie. Ale jednak cos sie stalo i filozofia ta nie pasuje do obecnego mojego "ja". Ale poniewaz slowo ma wielkie znaczenie musze trzymac sie swojej starej filozofi. Rodzi to wiele konfliktow wewnetrznych. Rezygnowanie z filozofi i starej wizji swiata podcielo by cale moje korzenie. Nie wiem co czynic z tym problemem. NIe moge zakceptowac tego, ze juz nie jestem soba, takim jak bylem kiedys. Zawsze obiecywalem sobie i "innym", ze sie nie zmienie. Boje sie przyznac do zmiany, bo wtedy doszlyby mi mnie slowa typu: "No wreszcie dorosles" lub "Wreszcie jestes czlowiekiem". Takie zakonczenie spowodowoloby zniszczenie ponad dwudziestu lat pracy nad swoja wlasna filozofia i wizja swiata. Co zrobic? Jurand
  5. Czy logigika i statystyka jest czyms na czym powinnismy sie opierac. Popatrz. Patrze logicznie z samolubnego punktu widzenia. Wole podrozowac razem z rodzina i wtedy szansa ze zginiemy wszyscy jest wieksza. A ja na logike wybralem, ze nie chce aby czlonkowie zgineli a ja bym pozostal ze smutkiem. Logika tez pozwala mi wybierac rodzaj smierci jaka wolalbym zginac. Samobojstwa nigdy bym nie popelnil bo kocham zycie, ale gdybym mial prawo wyboru smierci, chcialbym z niego skorzystac. Jurand
  6. Wiec wlasnie dlatego mam dwa wybory w takich sytuacjach: 1. Przyjac czarny scenariusz i cieszyc sie gdy sie nie spelni 2. Unikac sytuacji stwarzajacych zagrozenia. Czyli namowienie zony na pozostanie w domu. Zalatwienie spraw za nia itp Ktore z tych rozwiazan jest lepsze? To tak samo ze strachem lotem samolotem. tam nie ma sie kontroli. Gdy jedziesz samochodem, Ty osobiscie kontrolujesz, gdy jedzie zona i ciebie nie ma przy niej nie masz kontroli. Wiec wniosek jest taki. Ja staram sie unikac zdarzen nad ktorymi nie moge miec kontroli Powiedzcie jak w takich sytuacjach zdrowy czlowiek reaguje. Czy zdrowi nie boja sie. Nie mysla o zagrozeniach. Przeciez na przyklad ryzyko w pojechania na wakacje smolotem (strach przed lotem). I kladac wszystko na wadze, wiadomo,ze wybiore zycie niz ryzyko smierci w wypadku samolotem, a po drugiej stronie 2 tygodnie fajnych wakacji. Ludzie przeciez bycie normalnym to bycie nienormalnym. Czyzby caly swiat nalezal do lekkoduchow. No to starczy na dzisiaj, dalszy ciag jutro, bo dzisiaj cos nieskladnie mi sie pisze Jurand
  7. Super no_fear. Caraz bardziej zblizam sie do sedna problemu. Chec kontroli albo inaczej lek przed niewiadomym, niepewnym itp.. Do tego to sie sprowadza. Wyobrazcie sobie, ze gdy przed wyjazdem zony z dziecmi, zaloze sobie z gory czarny scenariusz i godze sie znim. Jest mi wtedy latwiej. Okropne ale prawdzine. Jezeli wracaja cali i zdrowi jestem wtedy bardzo uradowany jakby cud sie stal i zartwych wstali. Natomiast gdy nie akceptuje czarnego scenariusza przed ich wyjazdem po ich powrocie jestem zly, ze pojechali i ja musialem sie o nich martwic. Czy ktos z was podobnie sobie tlumaczy i pomaga w taki glupi sposob. Czyli gdy pogodze sie z faktem, ze Jutro umieram, zalatwiam swoje prywatne srawy to moze bylbym w stanie poleciec nawet na ksiezyc bo juz pogodzilem sie z faktem smierci. Kiedys czytalem ksiazke Bhagwana Shree Rajneesha "Sztuka umierania" i tam dowiedzialem sie, ze aby moc byc w pelni szczesliwy na ziemi i nie bac sie trzeba pogodzic sie z faktem smierci, a wlasnie w tym tkwi problem, ze ja jak na razie nie moge z tym faktem sie pogodzic. Pozdrawiam Jurand
  8. Wielkie dzieki Kochajacy Gorace pozdrowienia Jurand
  9. No widzisz , jest wielka jak slon. Jeszcze kiedys moglem czekac, ale teraz chyba nie. Dzieki Jurand
  10. Jurand

    Niecierpliwosc

    JA jestem niecierpliwy ale nie lubie sie spieszyc, poza wyjatkami gdy jestem gdzies spozniony. Jak n sie nie spiesze to moge jechac samochodem do pracy 20 km/h godzine i czuje sie dobrze. Moze to pobyt tutaj w Norwegii to spowodowal. tutaj ludzie sie nie spiesza. Nie mam cierpliwosci zabawy z dziecmi (10 i 7 lat). Strasznie nie lubie grac w gry. Wiec jak prosza mnie aby z nimi pograc w jakas pilke lub cos podobnego po kilku minutach gry z nimy zaczynam wpadac w furie. Nie moge kosic trawy w ogrodku bo po kilku minutach mam wrazenie , ze marnuje czas i moglbym w tym czasie czytac ciekawa ksiazke uczac sie przy okazji. Zaczynam wtedy wychodzic z siebie. Nie mam ciepliwosci mycia naczyn. Musze to rozdzielac na kilka razy, bo nie wytrzymuje dluzej niz 3 minuty. Jurand
  11. Dzieki Aska, Tego typu posty bardzo sa pomocne i podnasza mnie na duchu Jurand [ Dodano: Czw Cze 01, 2006 10:29 pm ] Virginio. W innym poscie napisalas ,ze nie masz nerwicy a tylko twoj maz. Wydaje mi sie, ze wlasnie dlatego masz takie podejscie. A propo psychoteraputy lub psychologa. Dzwonilem dzisiaj do tutejszej poradni "zdrowia psychicznego" i dostalem wizyte na kwiecien rok 2007. Czyli za 14 miesiecy. Powiedzieli mi , ze moge miec wizyty za 8 miesiecy jak zostane skierowany przez swojego interniste. W Innej prywatnej poradni, na ktorej sie zawiodlem czas czekania na wizyte jest okolo 6 miesiecy. No i co, mam wyzionac ducha do tego czasu. Wlasnie tutaj na forum, chce posluchac innych i wiele moze to pomoc w czasie oczekiwania. Jeszcze raz dzieki Asiu za slowa otuchy Jurand
  12. Pierwsze problemy, te dokuczajace zaczely sie na studiach, czyli okolo 20 lat temu. A lekka nerwice natrectw dotyczaca kilkakrotnego srawdzania drzwi, gazu itp mialem juz od okolo 12 roku zycia. Jurand
  13. Jurand

    Pragnienia.

    Z tym zabranianiem to moze nie wszyscy by chcieli. Za duza swoboda jest w moim przypadku szkodliwa. Bardzo mnie meczy ,ze od wielu lat nikt mi nic nie zabrania. Zona nic mi nie mowi, co mam robic, czego mam nie robic. A ja tak bym chcial aby ktos powiedzial prosze nie rob tego. Jak nikt Ci nic nie zabrania to wkracza obojetnosc.
  14. Jurand

    Niecierpliwosc

    Kochani, wlasnie dzisiaj odkrylem, ze niecierpliwosc to tez czesc nerwicy natrectw. Czy zgadzacie sie ze mna? Jurand
  15. Zacznijmy moze od poczatku. Co robisz innym, ze boisz sie ,ze im zaszkodzisz? Pracujesz, uczysz sie czy jestes bezrobotna? Mimo tego wszystkiego napewno cos sprawia Ci radosc. Powiedz co lubisz robic najbardziej albo co bys chciala robic najbardziej. Jurand
  16. Kochajacy mysli i mowi jak ksiazkowy psycholog. Wiadomo, ze nie wszystko od razu. Ale taki psycholog lub psychiatra po pierwszej lub drugiej wizycie powinien chociaz powiedziec co robic. Nie tak jak potraktowali mnie wczesniej. Po drugie ja jestem strasznie niecierpliwy i to jest moj inny problem. Nie jestem w stanie robic prawie zadnych prac w domu ktore wymagaja cierpliwosci. Prace tez musialem dawno temu zmienic na taka, w ktorej moja niecierpliwosc nie bedzie miala szans spowodowac wybuchow. Ja nie potrafie czekac Kochajacy. Chociaz male rady na poczatku spotkan z psycholohgiem musza byc inaczej moge peknac i jeszcze w wieksza nerwice wpasc. Takie gadanie, ze jest to proces dlugoterminowy tylko moga takiej osobie jak ja zaszkodzic. A moze jednak moze stac sie CUD. I to jest wlasnie moja nadzieja, ktora pozwala mi jako tako funkcjonawac. Gdyby nie ona o po lekturach ksiazek o roznych terapiach dawno bym moze skonczyl z soba. Ale za bardzo kocham zycie i mam jeszcze nadzieje na CUD. Pozdrawiam Jurand [ Dodano: Sro Maj 31, 2006 7:02 pm ] Musze dodac ,ze mam prawie 41 lat i mam wrazenie ,ze z wiekeim to sie nasila. Moze trzeba to wszystko wiazac z kryzysem wieku sredniego???? Jurand [ Dodano: Sro Maj 31, 2006 7:09 pm ] To drobnostki, nie ma znaczenia. MImo ze jestem facetem to od wewnatrz bardziej pasuje na kobiete. I cale zycie wkurzola mnie jak mi ktos mowil : przeciez jestes mezczyzna.
  17. Tak jak juz wspominalem, trzy razy probowalem z psychiatrami i nic z tego nie wyszlo. Zawsze sie konczylo na lekach i zadnych rad. Co do psychologow to mam dawne zle doscwiadczenie. Jeszcze za czasow kiedy studiowalem chodzilem do poradni psychologicznej. Zadnych rad niedostalem, nachodzilem sie kilka tygodni, zmarnowalem czas, narobili kupe testow i wywiadow i co. Jaka mam gwarancje , ze tym razem sie uda trafic na czlowieka. Ja potrzebuje szybko, juz po pierwszym spotkani jakis rad, aby moc zaczac pomagac sobie. Jurand
  18. Jurand

    Zbieractwo

    Jednak wydaje mi sie to natrectwem bo w wielu przyadkach kiedy czegos sie pozbylem, wiedzac, ze tego nigdy nie bede potrzebowal nie moglem spac i caly czas natretne mysli mnie meczyly. W koncu poszedlem do kosza i wygrzebalem to co wyrzucilem. Mysli byly tak natretne do tego stopnia, ze zaczalem sobie wmawiac , ze wlasnie ta rzecz byla jakims talizmanem i jak go sie pozbede to spadnie nie mnie kupa nieszczesc, itp. Jurand [ Dodano: Sro Maj 31, 2006 7:26 pm ] Niesamowite, ze Zbieractwo nie jest problemem wiekszosci z was. Moze naprawde nie zdarzyliscie jeszcze nagromadzic tyle rzeczy, i na razie mozecie nad tym zapanowac. Do tej pory nikt nie powiedzial, ze ma taki sam problem. Jurand
  19. Jasne, ze nie kazdy wszystko wie, ale na pewno na forum sa inni ktorzy maja podobne problemy i moga podzielic sie swoim doswiadczeniem. Wiekszosc lekarzy psychiatrow ma wiedze teoretyczna ale sami nie doswiadczali takich problemow osobiscie, dlatego wierze, ze wasze doswiadczenai moga byc bardziej pomocne. Jurand
  20. Wlasnie dzieki forum odkrylem , ze dolega mi tez. tak zwana derealizacja. Czuje jakby zycie toczylo sie kolo mnie a ja jakbym stal na boku. Ale to chyba nie ma nic wspolnego z problemem leku o rodzine? Jurand
  21. W Norwegii jestem juz 10 lat i zaluje, ze tutaj jestem , ale to nie temat zwiazany z moim problemem. Problem pobytu tutaj moze nadaje sie na inny temat w forum, ktory bede chcial poruszyc w przyszlosci. Bo to jest tez dla mnie wielki problem. Nie wiem czy nie wiekszy. Krotko mowiac: Wszedzie dobrze ale w domu (Ojczyznie) najlepiej. Powracam do tematu. 5 lat temu bylem u tutejszego psychiatry i dostalem leki, ktore udalo mi sie brac przez trzy miesiace, bez zadnego pozytywnego skutku. Jedynie negatywne. Bylem ciagle spiacy. Ponownie udalem sie do inego psychiatry, dostalem wtedy dwa inne leki, ale po nich mialem dziwne zawroty glowy, robilo mi sie duszno i tak samo po 3 miesiacach dalem sobie spokoj. Trzecie podejscie skonczylo sie tez na lekach i bez skutku. dalem sobie spokoj bo wszyscy Ci psychiatrzy konczyli wszystkie rozmowy lekami, wysluchali bez zadnych wiekszych komentarzy. Wydaje mi sie, ze wiecej daja mi wasze forumowiczow komentyarze niz spotkania z tutejszymi psychiatrami. Potrzebuje pomocy dla mojego psyche a nie chemii w postaci lekarstw mogacych wyrzadzic wieksze szkody. Dzieki za wszelkie komentarze, takiej wlasnie pomocy potrzebuje. Powiedzcie jak wy robicie aby sie nie bac o czlonkow swojej rodziny? Moze znajde w waszych historiach rozwiazanie mojego problemu. Jurand
  22. Wszystko fajnie, tylko, ze ta nerwica nie pozwala mi juz od dlugiego czasu jechac do Polski. Ostatnio bylem 5 lat temu, strasznie boje sie podrozy. Trzeba plynac promem i jechac samochodem w Polsce. Ale moge tez Plynac do Gdyni i wtedy unikne dluzszej jazdy samochodem. Promem tez sie boje. Jak ostatni raz plynalem kilkanascie godzin stalem na pokladzie przy szalupie aby w razie czego moc szybko sie ratowac. Najlepiej byloby samolotem, ale jak juz wczesniej wspominalem nigdy w zyciu nie wsiade do samolotu. Gdyby linie lotnicze swiadczyly usluge usypiania i wnoszenia do samolotu w stanie uspionym to byloby rozwiazanie. Co tu robic? Jurand
  23. Dobry pomysl, trzebo go tylko zrealizowac. Jak znalesc terapeute? Masz pomysl? Jurand
  24. Jurand

    Zbieractwo

    Czes Mysia. Jezeli nie przejmujesz sie tym to oznacza , ze jeszcze panujesz nad tym wszystkim. Ja przekroczylem juz granice. Oczywiscie ksiazki sa nietykalne i nad tym panuje. Czasopisma itd tez. Ale inne duperele i dorbiazgi ktore nie da sie w rzaden sposob skwalifikowac i wsadzic do oddzielnych pudel. Jak tym wszystkim zarzadzac i czy to jest warte. A co ze strachem, ze wszystko moze przepasc w plomieniach. Nie masz nic nie masz o co sie martwic. Wydaje mi sie, ze u mnie to dziedzctwo rodzinne. Bacia zbierala do tego stopnia, ze w domu przeciskala sie waskimi korytarzami bo kazdy kat byl zajety. Wydaje mi sie,ze to jest choroba i to trzeba leczyc. Jest to czesc nerwicy natrectw. Wiele rzeczy gromadzimy i gdy sa wlasnie potrzebne nie wiemy gdzie one sa, a koszty ich szukania czesto przewyzszaja ich "wartosc". Czas to pieniadz. Moze byc z tego ciekawa dyskusja, bo wielu Polakow ma ta przypadlosc. Tylko nie wszyscy zdaja sobie sprawe, ze to choroba. Dziadek gromadzil wszystko bo wiedzial jak to bylo w czasie wojny wszystko sie przydawalo. Macie jakis sposob na segregacje "cennych smieci" i system ich klasyfikowania. Jak tak to podzielcie sie tym jak to robicie. Jurand
  25. Nie ma jak wyslawiac sie w swoim ojczystym jezyku. Pewnie umie po ichniemu bo przeciez uzywam ten jezyk na co dzien. Ale to nie to, nie wyrazisz wszystkiego nie bedac "Natywnym speakerem". Po drugie nie mam czasu na terapie, bardzo sie stresuje gdy mi brakuje czasu. A tego mi strasznie brakuje. Czas i czas to stres dnia codziennego. Czasami dochodze do paranoji mowiac ,ze szkoda mi czasu cos zrobic w domu i w zamian nic nie robie. Bo nie moge sie zdecydowac co robic. Ale to jest temat na inny post, ktory zamierzam niedlugo tez poruszyc. Jurand
×