Dzięki za wsparcie:)
Byłam przy jej śmierci. To było strasznie dziwne,wyglądała jak codzień...śmiała się, żartowała, nic nie wskazywało na to że to jej ostatni dzień życia. Przyszła do pokoju uśpić mojego młodszego brata, ja siedziałam na krześle obok łóżka i sobie rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się...a po chwili jej już nie było. Nie mogę tego pojąć. Była, JEST moją mamą i najlepszą przyjaciółką. Była wspaniałym człowiekiem, potrafiła dogadać się z każdym, z malutkim dzieckiem jak i ze staruszkiem. Tak bardzo chciałabym żeby to był tylko sen, żeby to nie była prawda! Niby minęło już ponad pół roku a dla mnie czas stanął w miejscu, czuje się jakbym ją widziała wczoraj a nie jak pół roku temu. Umarła 7 marca a od ósmego do dzisiaj wydaje mi się jakby ciągnął się jeden dłuuuugi dzień który nie chce się skończyć. Czuję taką tęsknątę jak kiedyś, kiedy nie widziałam jej kilka godzin, a nie taką jak się tęskni za kimś kogo nie widzi się kilka miesięcy.
Śni mi się każdej nocy. Pierwsze tygodnie po jej śmierci śnila mi się tak że niby ja myśle że ona nie żyje a wchodzę do pokoju a ona siedzi i się uśmiecha. Nigdy do mnie nic nie mówi tylko się uśmiecha. Zawsze są to takie trzy typowe uśmiechy. 1. uśmiech jakby mówiła "no cześć". 2. jak pytam się jej gdzie była to usmiecha się tak jakby mówiła "hehe, tajemnica" 3. jak mówie do niej no to mamuśka jutro idziesz do lekarza, a ona uśmiech jakby mówila " no, no jasne...juz lece heh".
Bardzo często śni mi się że ją obserwuje, patrze czy przypadkiem źle się nie czuje itd. (wiem co oznacza ten sen. Poprostu mam wyrzuty sumienia że niby tak dobrze ją znalam a nie zauważyłam tego że coś jest nie tak, że źle się czuje...bo napewno musiala źle się czuć). Umarła na zawał, lekarz z karetki powiedział że nawet jakby przyjechali po dwóch minutach nie dałoby się nic zrobić, wierze mu bo kiedy robiłam jej sztuczne oddychanie po chwili miała sine usta, sine powieki i język. Wiedzialam że to już koniec...Nienawidzę siebie za to że nigdy jej nie powiedzialam ze ją kocham. Wiem że wiedziala, ale co innego gdybym jej to powiedziała...KOCHAM CIĘ MAMUSIU!!!!!!!!!!!!!!!!!! ! Strasznie boli mnie to że mama kochała życie, chciała żyć, miała tyle planów...nigdy nie miala łatwo w życiu, zawsze pod górkę ale nigdy nie narzekała...mówiła"e tam, jak nie teraz to za rok, za dwa lat się uda" OPTYMISTKA NA CAŁEGO! Miała tylko 40 lat!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!