Skocz do zawartości
Nerwica.com

Iwpnasoad

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Iwpnasoad

  1. oj właśnie będę myślała, bo jak wcześniej napisałam moja mama się tym zajmowała a ja przesiadywałam tam z nią...więc nie ma takiej możliwości żebym o tym nie myslala. Pozdrawiam!
  2. Za kilka dni czeka mnie 8 tygodni ogromnego stresu itd. Moja mama od 10 lat od połowy października do początku grudnia prowadziła małą działalność gospodarczą. 12 godzin pracy, dzien w dzień przez 8 tyg. Odpowiedzialność za 40 osób. Teraz ja będę musiała ją zastąpić, pierwszy i ostatni raz, nie mam wyboru...bardzo potrzebne sa nam pieniądze. Mama z tatą przez ostatnie lata planowali i zbierali pieniądzie na remont domu, chcieli mieć dom o jakim zawsze marzyli. Boże, jacy oni byli szczęśliwi, tata troche się martwil że tyle pieniedzy, nie wiadomo czy damy radę a mama...mama oczywiście cala w skowronkach, usmiech od ucha do ucha oczywiście mówila "damy radę!!". Ale niestety nie doczekała...Ale postanowiliśmy przeprowadzić ten remont, wiemy że mama by tego chciala... A więc wracając do tematu tej pracy to są to nie małe pieniądze,15 tys. za 8 tyg. Więc muszę się poświęcić, też chcę pomóc, bo dlaczego tylko tata ma placić za ten remont...Jestem dorosła więc powinnam pomóc, chcę pomóc! To też mój dom. Nie wiem jak ja to zrobię z moimi fobiami itd. Jak ja się odezwe do tych ludzi? Co to będzie jak będę musiała im zwrócić uwage? Nie chcę nikogo urazić ale też nie moge pozwolic żeby robili na odpierdziel. Przejmuje się nawet małą drobnostką, zadręczam się bzdetami! Przeraża mnie to! Boję się że to bedzie tak ogromny stres że zwariuję... Z jednej strony jest to dla mnie szansa żeby się przełamać jeżeli chodzi o moją nieśmialość a z drugiej poprostu tortura! A najgorsze jest to że ja przez te 10 lat bylam tam zawsze z mamą, dla mamy...a nie dlatego że bardzo lubilam tam przebywać. Po powrocie ze szkoły cały czas spędzała tam z nią, uwielbiałam z nia przebywać, a nie było jej w tamtym okresie w domu wiec przesiadywałam tam. A TERAZ BĘDĘ SAMA! Już mi się śni że stoję przed drzwiami zakładu i boje się tam wejść, nie chcę tam wchodzić bo wiem że jej tam nie ma. I nagle patrzę w bok a ona idze (oczywiście się uśmiecha) i czuje taka ulgę że naszczęście będę tam z nią... Strasznie się boję...
  3. Dzięki za wsparcie:) Byłam przy jej śmierci. To było strasznie dziwne,wyglądała jak codzień...śmiała się, żartowała, nic nie wskazywało na to że to jej ostatni dzień życia. Przyszła do pokoju uśpić mojego młodszego brata, ja siedziałam na krześle obok łóżka i sobie rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się...a po chwili jej już nie było. Nie mogę tego pojąć. Była, JEST moją mamą i najlepszą przyjaciółką. Była wspaniałym człowiekiem, potrafiła dogadać się z każdym, z malutkim dzieckiem jak i ze staruszkiem. Tak bardzo chciałabym żeby to był tylko sen, żeby to nie była prawda! Niby minęło już ponad pół roku a dla mnie czas stanął w miejscu, czuje się jakbym ją widziała wczoraj a nie jak pół roku temu. Umarła 7 marca a od ósmego do dzisiaj wydaje mi się jakby ciągnął się jeden dłuuuugi dzień który nie chce się skończyć. Czuję taką tęsknątę jak kiedyś, kiedy nie widziałam jej kilka godzin, a nie taką jak się tęskni za kimś kogo nie widzi się kilka miesięcy. Śni mi się każdej nocy. Pierwsze tygodnie po jej śmierci śnila mi się tak że niby ja myśle że ona nie żyje a wchodzę do pokoju a ona siedzi i się uśmiecha. Nigdy do mnie nic nie mówi tylko się uśmiecha. Zawsze są to takie trzy typowe uśmiechy. 1. uśmiech jakby mówiła "no cześć". 2. jak pytam się jej gdzie była to usmiecha się tak jakby mówiła "hehe, tajemnica" 3. jak mówie do niej no to mamuśka jutro idziesz do lekarza, a ona uśmiech jakby mówila " no, no jasne...juz lece heh". Bardzo często śni mi się że ją obserwuje, patrze czy przypadkiem źle się nie czuje itd. (wiem co oznacza ten sen. Poprostu mam wyrzuty sumienia że niby tak dobrze ją znalam a nie zauważyłam tego że coś jest nie tak, że źle się czuje...bo napewno musiala źle się czuć). Umarła na zawał, lekarz z karetki powiedział że nawet jakby przyjechali po dwóch minutach nie dałoby się nic zrobić, wierze mu bo kiedy robiłam jej sztuczne oddychanie po chwili miała sine usta, sine powieki i język. Wiedzialam że to już koniec...Nienawidzę siebie za to że nigdy jej nie powiedzialam ze ją kocham. Wiem że wiedziala, ale co innego gdybym jej to powiedziała...KOCHAM CIĘ MAMUSIU!!!!!!!!!!!!!!!!!! ! Strasznie boli mnie to że mama kochała życie, chciała żyć, miała tyle planów...nigdy nie miala łatwo w życiu, zawsze pod górkę ale nigdy nie narzekała...mówiła"e tam, jak nie teraz to za rok, za dwa lat się uda" OPTYMISTKA NA CAŁEGO! Miała tylko 40 lat!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  4. W marcu nagle umarła moja mama która była, JEST dla mnie bardzo ważna. Ogólnie moja rodzina to jedyne szczęście jakie mnie spotkalo w życiu (a duży kawałek tego szczęścia zabrano mi wraz ze śmiercią mojej kochanej mamy) Pod koniec marca zachorowałam na nerwice depresyjno-lękową, od zawsze towarzyszył mi ogromny stres, myślę że to wszystko gromadziło się we mnie a śmierć mamy była tak wielkim ciosem że to wszystko poprostu eksplodowało. Przeraża mnie każdy dzień, boje się że znowu strace kogoś z mojej rodziny, boje się swojej śmierci (nie śmierci ogólnie tylko samego momentu). Boli mnie strasznie kiedy patrzę na mojego tatę który jest bez przerwy smutny...chociaż nie ma co się dziwić, mieli z mamą tyle planów, byli tacy szczęśliwi. Boli mnie kiedy każdego dnia widzę zapłakaną babcię, która straciła swoją jedyną córkę. Boli kiedy patrzę na moje rodzeństwo a w szczególności na mojego pięcioletniego brata ( ja mialam mamę u boku przynajmniej te 20 lat, mam wiele wspomnień związanych z nią i wiem że nigdy jej nie zapomnę, a on nie będzie jej wogóle pamiętał). Szczerze mówiąc nigdy z moją psychiką nie było dość dobrze... Najpierw chorobliwa nieśmiałość, później lekka depresja, następnie fobia spoleczna, większa deprecha itd. Nie radze sobie, nikt z mojej rodziny nie rozumie mojej choroby, widzą że źle się czuję itd ale nie potrafią zrozumieć...chociaż wcale sie im nie dziwię, skoro nawet lekarze tego nie rozumiję...bardzo ich to bawi, pamiętam odzywki typu "znajdź sobie narzeczonego to Cię wyleczy" i takie tam. Jezu, mam tyle myśli w głowie, nie potrafie ich poukładać... TAK STRASZNIE MI CIĘŻKO...Staram się mysleć pozytywie, nie narzekać ale każdy dzień mnie dołuje jeszcze bardziej...
×