Skocz do zawartości
Nerwica.com

Magdalenkaa

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Magdalenkaa

  1. 22 godziny temu, HerShadow napisał(a):

    trochę mnie przeraża co tu piszecie, bo jak dać sobie radę w pracy w tym okresie przejściowym? Pracuję na zleceniu i w dodatku dopiero zaczęłam, nie mogę sobie pozwolić na nieobecność. 

     

    Eh kurcze, ciężko stwierdzić, każdy chyba ma swoje sposoby na to. Ja powiem tak - poszłam na zwolnienie w tym czasie na lekko ponad tydzień, ale uważam że to nie był do końca dobry pomysł, bo siedzenie w domu nie pomaga. Jednak idąc do pracy zajmujesz sobie głowę czymkolwiek. 

    Ja noszę wszędzie ze sobą lek wspomagający, by w razie potrzeby go zażyć i sobie pomóc po prostu. Trzymam kciuki, by lekko poszło, bez większych dolegliwości 🙂 

  2. zgadzam się totalnie z @acherontia styx, ja też x lat temu myślałam że dieta 1000kcal to cud miód, chodziłam non stop z zawrotami głowy, odliczałam do każdego posiłku, wpadłam w paskudne bagno przez to, oczywiście że schudłam, ale potem miałam problemy gastryczne, chwilę to trwało zanim mój żołądek i jelita wróciły na dobre tory 😕 no i kilogramy wróciły ze zdwojoną siłą, niestety.

     

    dla przykładu Ci powiem @mienta, mój deficyt aktualnie przekracza nawet przykładowe 1800kcal które @acherontia styx wymieniła 🙂 i uwierz mi - chudnę. wydaje mi się, że w dobrym tempie, bo około 4-5kg na miesiąc, a jestem non stop najedzona, czasami nie jestem w stanie nawet dobić kalorii bo już pełna jestem. dobry balans w diecie to podstawa :D 

  3. 3 minuty temu, mienta napisał(a):

    Tak, Fitatu mi wyliczyło zapotrzebowanie na 1660 kcal, ale skoro nie chudnę na 1000-1400, to tym bardziej nie będę chudła na 1600 kcal.

     

    właśnie to jest błędne myślenie :D zaufaj mi, spróbuj jeść wg tego co Ci fitatu pokazuje (też korzystałam ale teraz już na oko wiem ile moje posiłki mają kcal)

    dodaj 2l wody dziennie, jedz sporo białka (jajka, twaróg, kefiry, kurczak), no i błonnik warto dodać do diety - nie dość, że będziesz dłużej najedzona to i ureguluje Ci to pracę jelit 🙂  na tyle ile wiem, mogę pomóc (moja walka z wagą trwa już dłużej i efekty spore, jednak miałam kilkumiesięczną przerwę w diecie - bez efektu jojo)

    Dodam jeszcze, że jak masz za duży deficyt kaloryczny, to Twój organizm myśli że musi oszczędzać więc odkłada to, co dostaje - przez co kilogramy nie lecą 

  4. 7 minut temu, mienta napisał(a):

    @Magdalenkaa nie do końca mit z tym tyciem po lekach. Jestem na grupie o schizofrenii na FB i tam 90% ludzi przytyło po włączeniu leków. Najgorzej jest niestety z olanzapiną, a to bardzo skuteczny lek w zagłuszaniu objawów pozytywnych.

     

    Dlatego właśnie dopisałam, że nie do końca, że na pewno mają swój wkład w tycie, skutkiem ubocznych wielu leków jest nadmierny apetyt itd.

    Liczyłaś ten deficyt kaloryczny? 🙂

    Bo dietą 1000kcal możesz sobie niepotrzebnie krzywdę zrobić - może i schudniesz, ale kg mogą wrócić ze zdwojoną siłą :( 

  5. 2 minuty temu, mienta napisał(a):

    @Magdalenkaa a leki? co z lekami, które biorę? no bo podobno po nich się tyje. Jakie Ty bierzesz leki?

     

    na nadciśnienie i tarczycę + paroksetyna z prometazyną

    wydaje mi się, że to trochę mit że po lekach się tyje, tzn może nie tak, uważam że nie same leki mają wpływ na to, że się tyje - może to być po prostu zbierająca się woda w organizmie, nadmierny apetyt który ciężko opanować, zła dieta.

    zauważyłam, że jedząc cukier miałam dużo większy apetyt i podjadałam, oczywiście same puste kalorie.

     

    wszystko da się wyregulować różnymi produktami spożywczymi tylko to musi chwilkę potrwać 

  6. 53 minuty temu, mienta napisał(a):

    169 cm i 88,8 kg (tyle było dzisiaj)

     

    Potrzebny jest prawidłowy deficyt kaloryczny, by zacząć chudnąć.

    Wylicz sobie zapotrzebowanie kaloryczne (wlicz pracę/aktywność - są kalkulatory do tego) i odejmij maksymalnie 500kcal od tego, pij chociaż 2l płynów dziennie, wcinaj dużo białka w różnej postaci i warzyw - zobaczysz efekty 🙂

    Ja już 2gi miesiąc tak działam i kg lecą, a z aktywności to jedynie praca i bieżnia 5x w tygodniu (szybki marsz 30-45min)

  7. 2 godziny temu, MagicznyDżin napisał(a):

    A jakieś uboki dalej?

     

    u mnie tylko zmęczenie i śpioch się odpala… 

     

    mam wrażenie że w sytuacjach stresowych więcej ziewam potem przechodzi

     

    Powiem Ci, że ta senność dalej męczy, staram się spać około 7-8 godzin w nocy, a i tak koło 16-17 mnie łamie na drzemkę. Jednak zauważyłam, że drzemki sprawiają, że potem się gorzej czuje psychicznie, taka zmięta i zaniepokojona, więc uczę się funkcjonować bez nich 🫣

    Poza tym, chyba nic już, może jedynie suchość w ustach i gardle non stop - ale to możliwe, że od prometazyny, którą biorę doraźnie w razie potrzeby.

     

    A Ty jak w końcu paro bierzesz, rano czy na noc?

  8. No mi przedwczoraj pyknął drugi miesiąc ogólnie na paro, muszę stwierdzić to samo - jest lepiej, ale nie pełen luz. Jednak jeszcze poczekam do tych pełnych 3 miesięcy, by ewentualnie zwiększyć dawkę. 

    Na pewno lepiej się mam, rzadko mam jakieś ataki paniki/lęku, najczęściej wieczorem dostaję taki impuls, taki natłok negatywnych myśli, trwa to około pół godzinki maks i potem znów jest po staremu. W sumie nie wiem czemu tak się dzieje, ale powoli się przyzwyczajam. 😅

    Zmieniona dieta, żadnego alkoholu, więcej ruchu - to też robi swoje. Wiadomo, trzeba też samemu nad sobą pracować, bo na początku myślałam chyba, że to cudowne tabletki które zrobią za mnie całą robotę, no niestety tak nie jest. Samo czekanie nie wystarczy. 😅

     

    W każdym razie zaczynamy kolejny tydzień, także trzymam za wszystkich kciuki, aby był udany. ✊

  9. Godzinę temu, Adwentystka napisał(a):

    Dzisiej 4 dzień na 60mg.cala się trzęsę zwymiotowałam rano.czuję się źle.czy to normalne.?czy mam liczyć od początku?

     

    Pytałaś lekarza, czy zwiększasz sobie dawki sama? Ja myślę, że on by Ci najlepiej odpowiedział na te pytania.

     

    Mi się wydaje, że to wszystko musi trwać. Ja w ciągu 2 miesięcy zwiększyłam dawkę tylko raz i to pod kontrolą lekarza, żeby sobie krzywdy nie zrobić tymi lekami. 😕 Ale u mnie zaczyna się robić już stabilnie, sporo koszmarnych dni za mną, może teraz będzie lepiej już tylko.

  10. 10 minut temu, zew napisał(a):

    Tak będzie. Paro przykryje (wytłumi) lęk, ale on niestety zostaje pod skórą. Tutaj zaczyna się już praca własna, żeby go rozpracować i się pozbyć. Mam dokładnie tak samo jak Ty. Podskórnie czuję ten niepokój. A dziś też przeolbrzymi smutek. To też ciekawe, że jak tylko lęki schodzą na dalszy plan i organizm nie musi z nimi walczyć, to pojawia się u mnie ten smutek i pustka. Trzeba by ją czymś wypełnić.

     

    Coś w tym jest. Mi za tydzień minie drugi miesiąc na paro, pierwszy był na 10mg, teraz jestem 3 tygodnie na 20mg, dalej sinusoida. Jest lepiej - to muszę przyznać, bo mam mniej lęku w sobie. Zauważyłam, że najwięcej go przychodzi po popołudniowej drzemce, budzę się jakaś niespokojna i wystraszona nie wiadomo czym.

    Ataków paniki jako tako nie mam, to mnie cieszy, ale dalej mam wrażenie że mój organizm jest w trybie gotowości do walki, ciężko mi się wyluzować. Boję się również przyznać, że jest po prostu dobrze, bo zazwyczaj wtedy coś się psuje.. No i właśnie pojawia się taka dziwna pustka, bo jednak ostatnie 4 miesiące to była non stop walka, a teraz ten czas trzeba sobie jakoś zorganizować 😅 Dziwne uczucie bardzo. Chciałabym jeszcze zyskać nieco więcej motywacji do działania, ale no nie można mieć wszystkiego na raz.

    W czwartek idę do psychiatry, no i myślę że kontynuuję terapię paro, dam jej jeszcze szansę, choć nie jestem w stanie stwierdzić czy to co teraz, to już maks jej działania, czy jeszcze nie. 💁‍♀️

  11. 10 godzin temu, Adwentystka napisał(a):

    Miesiąc brałam 40mg.potem miesiąc I 2 tygodnie 50mg.boję się że już nie zadziała,dziś też źle się czuje

     

    Nie wiem, może to moje błędne założenie, ale ja zaczęłam więcej pracować sama ze sobą, przestałam czekać tylko na lek, przede wszystkim częściej robię to czego tak unikałam, co budziło we mnie lęk.

    No i mam wrażenie że to zdało egzamin, bo czuję poprawę po 6 tygodniach, nie jest idealnie ale lepiej.

    Próbujesz jakoś zająć sobie czas, by nie dawać się ponieść tej gonitwie myśli?

  12. Kurcze, ja chyba w końcu pomału zaczynam się odbijać od dna, mniej negatywnych myśli, mniej lęków. Dalej humor w kratkę - owszem, ale jest jakoś lepiej od wczoraj. Strach mówić to głośno, żeby się nie zepsuło za moment, ale cieszę się bo dziś dałam radę iść na terapię, do pracy, do sklepu, jechać komunikacją miejską bez stresu. Mam nadzieję, że to przepracuję jak należy, terapeutka stwierdziła zaburzenia lękowe + agorafobię, no zobaczymy jak to dalej będzie.

  13. 21 minut temu, Raissa667 napisał(a):

    A ja wtedy wychodzę. Mówię będzie co ma być. Jakaś nerwica nie będzie decydowała o moim życiu xD przynajmniej taka automotywacja u mnie działa. Ale każdy z nas jest inny🤷‍♀️

     

    Staram się tak robić, ale nie zawsze mi to wychodzi, czasami ponoszę porażkę i nerwica wygrywa. Wtedy zostaję w domu lub nie robię czegoś innego, co jest dla mnie trudne, no i oczywiście jak zejdą ze mnie emocje to jestem na siebie zła, że się poddałam. Dlatego właśnie szukam sposobu, by udawało się za każdym razem przezwyciężyć ten syf.

    Strasznie dużo frustracji i irytacji mam w sobie ostatnio właśnie przez to, że lęki mają nade mną jakąś wyimaginowaną władzę. 😒 Ta gonitwa myśli, to że czuję się jakbym "wariowała", sprawia, że nie umiem się totalnie zrelaksować w 100%.

  14. Kolejny start dnia dość kiepski, frustrujące. 😶

    Mam cholera problem z tym wychodzeniem z domu i gonitwą myśli. Tak długo jak biorę paro, zauważyłam że sama się nakręcam podświadomie przed każdym wyjściem. Męczą mnie te myśli, bo ja staram się je pokonywać i myśleć pozytywnie, a one za moment wychodzą na pierwszy plan i mnie sprowadzają do parteru. Wyobrażam sobie, że na pewno coś się stanie idąc na przystanek, jadąc tramwajem lub w miejscu docelowym (no bo przecież będę daleko od domu).

    Zdecydowanie łatwiej mi wyjść jak wiem że muszę, a nie że mogę. Przykładowo, do pracy wyjdę mimo ogromnego trudu, a na spacer czy do sklepu niekoniecznie, bo wiem, że nie muszę.

    Jak to dziadostwo w głowie zwalczyć? Macie jakieś pomysły, tipy? Tak, by te dziwne negatywne myśli z siebie wyrzucić, by mnie nie nękały już, bo odbierają mi chęć walki na resztę dnia..

     

    Jest mi mega przykro, że rzeczy, które dotychczas robiłam automatycznie, nie zastanawiałam się nad nimi w ogóle, teraz sprawiają mi tak ogromny trud. :( 

     

  15. 49 minut temu, AnnoDomino34 napisał(a):

    Sinusoida - dobry prognostyk , znaczy ,że lek się ładuje, jakby w ogóle nie były efektów można by się martwić, a tak to tylko czekac na stabilizację, ale to cierpliwość zalecana , zazwyczaj min 6-8 tyg

     

    Dziękuję za dobre słowo, jest to jakoś tam pokrzepiające. 🙂 10mg zaczęłam brać na koniec marca, więc może już niedługo to będzie ten czas, gdy przyjdą zmiany na lepsze.

    Strach przyznać "na głos", ale w środę właśnie poczułam się jakoś inaczej, jakoś pewniej. Dalej mam upadki, nie ukrywam, dziś wstałam lewą nogą i muszę się wspomagać prometazyną, ale daję radę. Czekam na stabilizację by wrócić do swojego życia. 🙂 

     

    Ciekawi mnie fakt, że sporo osób pisze, że paro ich zamula, ja czegoś takiego w ogóle nie odczuwam, wręcz przeciwnie, po około 3 godzinach od wzięcia, mam wrażenie że dostaję takiego strzała, nie zawsze przyjemnego bo czasami to jest kłębek głupich myśli, ale potem już to mija i dzień sobie leci dalej.

    Nie wiem, może to jakiś efekt placebo 😅

  16. No u mnie 2 tygodnie na tych 20mg, ostatnie 2 dni było lepiej, byłam jakaś pewniejsza siebie w działaniu itd, a dziś znów mam zjazd, kiepski dzień. Od rana czuję jakiś niepokój, serce wariuje, w głowie gonitwa myśli, eh, chętnie przespałabym ten dzień w całości, irytujące.

    Jestem ciekawa, kiedy w końcu zrobi się stabilnie na tyle, bym mogła z ręką na sercu przyznać, że jest w końcu dobrze i następnego dnia się to nie zepsuje. 🙃

  17. 11 godzin temu, MagicznyDżin napisał(a):

    To już decyzja lekarza. Czy powie Ci czy masz kontynuować leczenie paro czy zmieni Ci lek. 
     

    może warto jednak poczekać?

     

     

    cały czas powtarzam. U mniebponad msc. Raz jest lepiej raz gorzej. Raz muszę walczyć, raz jest git. Daje temu czas i szansę. Choć jest to męczące. Jakby nie patrząc paro jest najlepszym ssri. Dajmy mu szansę. To nie Apap że działa po 30 min. Niestety 😕
     

    rozmawiałem z kolegą który ma podobne problemy i jego lekarka ZAWSZE chce się spotkać po 3 msc. Pytanie dlaczego? Odpowiedź jest prosta… po tym czasie jest pewność że albo lek działa albo nie i trzeba coś z tym zrobic

     

     

    pozdrawiam „oszołomy „ ;)

     

    Mi na razie lekarka daje wolną rękę, polega na tym co jej mówię jak się czuję, bo znamy się krótko, nie mam wieloletniego stażu, dopiero zaczęłam w lutym leczenie i to na razie mój drugi lek. Myślę, że spróbuję dać jeszcze szansę. 🙂 

    Aaaale co muszę powiedzieć, 12 dzień na 20mg paro.

    Dzisiejszego dnia bałam się od tygodnia już, bo miałam pierw terapię, potem dłuższy dzień w pracy, dużo jeżdżenia komunikacją miejską po ponad milionowym mieście, i co? I dałam radę 😊 Jeden z lepszych dni w ostatnim czasie.. Aż strach to napisać, żeby się nie spierniczyło coś zaraz. Jestem zmęczona, ale oby więcej takich dni!

  18. Godzinę temu, Szczebiotka napisał(a):

    Może nie pan🤪 ale pani też bierze😅i to kolejny raz. Za pierwszym razem wiele lat temu weszło szybko. Już coś około miesiąca było lepiej. A teraz był koszmar. Trzy miesiące i niewielka poprawa. Już prawie dwa lata a nadal jest w kratkę. Zależy od człowieka.

     

    Aż się kurcze zastanawiać zaczęłam, co mam zdecydować na następnej wizycie u psychiatry, jeśli dalej paro nie zaskoczy. Nie wiem, czy lepiej dalej się męczyć z nadzieją, że może w końcu będzie lepiej i czekać, czy lepiej zmienić lek. No mam jeszcze 2 tygodnie do tego czasu co prawda, ale już trochę rozkminiam 😅

  19. 2 godziny temu, zew napisał(a):

    Dzisiaj czwarta doba na pełnej dawce 20 mg. Nie czuję się najlepiej. Chciałem wziąć urlop na żądanie, ale się zawziąłem i przyszedłem do pracy. Choć było to na zasadzie: ubierz się, potem zdecydujesz co zrobić. Jak już się ubrałem to postanowiłem wyjść z domu. Potem pomyślałem, żeby dojść na przystanek, najwyżej zawrócę. Jak już wsiadłem do autobusu, to przecież zawsze mogę szybciej wysiąść…  I tak trafiłem do pracy, chociaż męczę się, ale mam w głowie cały czas myśl, że się zwolnię parę godzin. Niepokój, zawroty głowy, jakieś dolegliwości żołądkowo jelitowe, drżenia. 

     

     

    Jak ja to dobrze znam.. Mam tak samo codziennie. U mnie do tego jeszcze dochodzi wysokie ciśnienie 🫣 Ale dzisiaj dokładnie taki sam schemat przeżyłam, ale jak już do tramwaju wsiadłam i zamknęły się drzwi to pomyślałam, trudno, co będzie to będzie. Małymi krokami, nie ma co sobie narzucać całego dnia od razu, tylko po kolei. 

    Nie masz żadnego uspokajacza? Ja biorę połówkę prometazyny jakieś 1,5h przed wyjściem i jest nieco lepiej.

×