Religie sprzedają głównie ideę: "wiemy, że nic nie wiemy, ale wierzymy, że tak jest, więc czemu śmiesz podważać?"
Mnie zrobiono w katolika, ale nigdy tego nie czułem. Za dzieciaka wizytacje kościelne odbywałem tylko dlatego, że ksiądz nastraszył nas piekłem bodaj w 1 klasie podstawówki. Dzięki dobrej wyobraźni mały człowiek widzi siebie w bardzo ciepłym miejscu na wieki, zapewne przez te swoje ciężkie grzechy z 7-dmio letniego życia.
Nawet na pogrzebie ksiądz próbował ludzi pocieszyć i gadał, że "większość trafi do piekła, część do czyśćca, a tylko nieliczni do nieba". Miałem ochotę wstać i zostawić mu ślad podeszwy na czole. Czy za straszenie kota worem też idzie się do nieba?
Odnośnie "eksperymentu" najbardziej trafiła do mnie teoria "luszu" propagowana przez Roberta Monroe. Powiedzmy, że w lekko brutalny sposób przedstawia cel naszego istnienia tu. Oczywiście, może być to kolejna, bardziej logicznie przemyślana teoria.