Skocz do zawartości
Nerwica.com

Becareful

Użytkownik
  • Postów

    98
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

11 823 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Becareful

  1. Mi ciężko jest myśleć 'pozytywnie'. Często wpadam w takie krytykowanie, negatywne nastawienie, czarne scenariusze itd. to jest powód, który bardzo ogranicza bliskie relacje. Takie też koleżeńskie. Przed założeniem tego tematu sprawidziłem co na to internet. Wyskoczyły mi fora z wpisami sprzed 15 lat. Ogólnie wówczas fora internetowe były bardzo polularne (przed social mediami). W każdym bądź razie, pojawiały się tam wpisy w ilościach hurtowych typu: - często używane skórty "mój M.", "mój TW" (Toważysz Życia) na swojego Parntera, określenia 'podniosłe' - ogólnie widać było szacunek do partnera (chłopaka, narzeczonego, męża) - "nawet jesli czasem mnie wkurza i mam watpliwosci,to pozniej wszystko sie rozmywa i wiem juz ze to ten stworzony dla mnie, kocham go i nie zemienie na nikogo innego!" - "wiem że oboje musimy jeszcze nad sobą popracować, ale kto mnie będzie kochał bardziej niż On??" - "jestem ze swoim partnerem od ponad 3 lat i już od dawna nie wyobrażam sobie bez niego mojej przyszłości. jeśli coś planuję to zawsze w tych planach jest On i jest w nich potwronie ważny. traktuję nasz związek bardzo poważnie i chcę, żeby był taki zawsze" - "Od 3 lat mamy wybrane imiona dla dzieci, od 2 lat jesteśmy zaręczeni, od 2 lat myślę nad piosenką na nasz pierwszy taniec.:D Jesteśmy razem 4 lata.:-) Najlepszy Człowiek, jakiego znam.:-)" Powyższy tylko mały wycienek z tego okresu pokazuje jaki wówczas był vipe. Pamiętam te czasy, znam to pokolenie lekko starsze, faktycznie mają rodziny, mają dzieci, mają domy. Widać było, że są plany, że jest chęć - jest motywacja. Nie wiem dlaczego, ale zkładając ten wątek, jakoś miałem poczucie, że takie wpisy się nie pojawią - i się nie pojawiły. Nie wiem czego mogłaby to być ewentualna przyczyna. Może niczego. Chociaż.... o co tu kurde chodzi
  2. Są zauważalne tzw. klasy społeczne. Ale czasami ludzie żyją na pokaz, ponad stan, nie wiem czemu do końca ma to służyć. Powoduje to utrudnienia w relacji. Bo zamiast być na równi, odsłonić się, być ze sobą nawet w takiej zwykłej koleżeńskiej relacji to lepiej jest dodać zdjęcie na insta w drogiej restauracji, z drogiego auta koleżanki, chwalić się wakacjami, ubraniami, międzynarodowymi kontaktami.. udawać kogoś kim być może się nie jest. Chwalić się studniami, gdzie nie tak dawno się wyszło ze zwykłego polskiego domu… itd. Jest to jakieś na pokaz i jest to utrudnieniem. Znam też osoby co już się nie spotykają, bo nie mają o czym rozmawiać nie będąc przykładowo z korpo
  3. Hejka, podzielcie się opiniami o waszych związkach, aktualnych i tych planowanych jeśli ktoś jest sam. Jak wam się układa, jakie plany na przyszłość, ile razem jesteście, ewentualnie jakiego partnera szukacie, czy macie wymarzonego itd.
  4. Chyba dużo jest tutaj wplecionych wątków, swoją drogą masz w nich słuszne uwagi. Rozumiem, że artykuł jest głównie o tematyce samobójstw. Temat jest dość złożony. Jednak jeśli zestawi się ostatni czas (pandemi, wojną w pobliżu, mediami, które nas zalewają codziennie fatalnymi wiadomściami), to fakt, że pomimo tego liczba samobójstw w Polsce spada - jest jakby jakimś szczęsciem i szokiem, w tym nieszczęsciu W 2014 roku było samobójstw ponad 6000, a w 2024 roku mniej nież 5000 (zakładam, że są to faktyczne liczby). To ogólnie dobry znak. Jeśli porównać się z innymi krajami, to też fatalanie nie wypadamy. A jeśli popatrzeć na inne kraje, to odnoszę wrażenie, że w tych krajach, w kótrych jest ciepły i słoneczny klimat, to samóbojstw jest mniej
  5. No to jaki wychodzi z tych badań poziom dopaminy?
  6. Chodzi o wierzenia szatniatyczne? Też za bardzo tego nie rozumiem, jednak wiara polega na wolnej woli i nikt do niczego nie przymusza, chcesz wierzysz w makaron - możesz wierzyc. A jak jakiemuś aniołowi się skręci w drugą stronę to też proszę bardzo
  7. To słuszne co napisałeś. Chyba każdy z nas widzi na portalach, w telewizji jak jest atakowany kościół, jak też ile problemów ma kościół wewnętrznie. Można sobie zadwać pytanie jak w tym uczestniczyć? Ostatnio w niedzielę było takie czytanie (Łk 9, 18-24) o kapłanach i arcykapłanach, akurat też było czytanie o Sodomie i gomorze (Rdz 19, 15-29). Jakby wynika z tych czytań opis sytacji i gotowa instrukcja - kapłani będą źle mówić, uczeni będą źle mówić, Ci co uwarzają się za wierzących - będą wilkami w owczej skórze, wszystko w koło będzie płoneło, od środka, od zepsucia włącznie kościołem. Tak jest i tak będzie. Rozwiązaniem na to jest nie oglądanie się za siebie, nie szukanie rozwiązania w tym kościele, w tej rzeczywistości, tylko pójście za Panem. Myślę, że może i widziałeś sceny w które trudno uwierzyć, ale wydaje mi się, że mogą nam się przytrafić jeszcze gorsze doświadczenia w najbliższej przyszłości. Dlatego trzeba umieć iść w ciemności, mieć przekonanie, że się ją przejdzie i raczej się nie bać. Z drugiej strony, mogą nam się przydarzyć bardzo dobre rzeczy, czego każdemu życzę
  8. Mały Misiu tak zapytam z ciekawości jak będzie wyglądał Twój jutrzejszy dzień? Dużo tutaj jest pisane o motywacji, czasami lepiej porozmawiać o lenistwie.
  9. Tak czytam ten wpis @Aea i nasuwa mi się takie pytanie, cytując klasyka, kto kłamie tu jak z nut? O co tu w ogóle chodzi? Co tu jest tak poplątane, że aż jest poczucie duszenia się, braku powietrza. Atomsfery szkodliwej. Stanu rozdwojenia, udawania, wręcz kłamstwa. Tak to powiem, tak uważam. Stan umysłu, stan stuacji jest wręcz przytłaczjący. Tak jakby coś nie zostało powiedziane wprost. Tak jakby coś trzeba było udwać, uzasadniać. Jak to czytam to mnie to gotuje. Jakby wrącz to było niedozniesienia. Więc zadaje pytanie jak w tym można funkcjonować? Jak można powiedzieć o kochającym tacie, a później, że pomiędzy ciągami to moje życie było normalne? Jak można powiedzieć, że dzięki mamie zawdzięczam to, że mam studia? W JAKI SPOSÓB? Dlatego, że robiła kanapki? Jeśli udajemy, że jesteśmy dziećmi to kupuje to. Studia wybrałaś, bo w zasadzie 'coś trzeba robić', ale w sumie w tym sensu brak. Ale wówczas tyle miałaś lat, że trzeba było pójść na studia. Więc tak samo można powiedzieć, że teraz masz tyle lat, że trzeba mieć dziecko. Temat brata zostawiam bez komentarza, ciężko mi się odnieść. Plus za to, że chodzi na terapie, pewnie minus za to, że ma wsparcie w domu takie jakie ma. Mimo wszystko to że porusza dzieciństwo raczej jest ok. W sumie ciekawi mi jego stwierdzenie - jak matka może nie pamiętać jak się jej dziecko bawiło. Czuje w Twoim wpisie jakby wszystko było rozmyte, jakoś "połączone". Jakby wszystko pływało. Jakby nie było odseparowania, autonomicznści, niezależności, wyodrębninienia, z brakiem swoich przestrzeni, bez granic. W zasadzie brat to ma 5 lat, a nie 35, trzeba się nim opiekować i martwić. Ja mam 6 lat więc mieszkam z mamą, a nie 28. Sorrki jeśli jakaś ironia w tym wpisie. Jak mam być szczery to Twój wpis wywołuje u mnie zdernerowowanie
  10. Co Ci się przydarzyło? Rozmowy o traumie - Oprah Winfrey i Bruce Perry Jest to książka kompletna, powiedział bym „alfa i omega”. Kompletna recepta jeśli chodzi o zdrowienie
  11. Hej, wypałniłem ankietę, mam nadzieję, że ten przypadek się do czegoś przyda Natomiast odnośnie do samej tematyki pracy i badania, to według mnie jest to strzał w dziesiątkę. Znalezienie eweuntalnych powiązań pomiędzy dzieciństwem a tworzeniem relacji romantycznych to wg mnie jest przyszłość. To pomoże w leczeniu mas ludzkich z nerwic i depresji. Dodam z przekonaniem, że problem będzie narastał patrząc po tym jak relacje zaczynają być płytkie, jakie wartości są serwowane młodym osobą. Sama w sobie więź z drugim człowiek jest uzdrawiająca. Jeżeli jest jeszcze dążenie w niej do zdrowej miłości, w tym do oddania się drugiej osobie, to wręcz samo w sobie może stanowić poczucie sensu. Takie poczucie więzi umożliwia znoszenie ewentualnych rożnych cierpień występujących naszej dordze. Jak i samo w sobie jest wewnętrznym poczuciem szczęścia, a stąd blisko do radości, spokoju i śmiechu. Śmiech z kolei leczy nerwice. Trochę tak jest, że zaczniemy na nowo odkrywać koło. To wszystko jak zdrowe relacje, małżeństwo, rodzina było już opisywane w historii. Niemniej jednak potrzeba 2 - 3 pokoleń, żeby do tego wrócić
  12. To że terapia nie pomaga, to pewnie czasem jest faktem. Natomiast być może dzięki terapi nasz stan się nie pogarsza, następuje stabilizacja. Co mimo wszystko można nazwać poprawą (jeśli tendencja była, że coraz gorzej się czujemy). Najlepiej, wg mnie, czymś się zająć. Nie trwać w chorobie bo to może ją nasilać, można wpadać w pułapkę pesymizmu. Przykładowo można pomyśleć - chodzę na terapię nic mi nie pomaga, nic mi nie daje i jest beznadziejnie. Nie nadaję się do niczego. Można za to robić to co się chce i na co pozwala zdrowie. Można pracować nawet starając się maksymalnie walczyć ze sobą. Przypadkowo walczyć z koniecznością wstawania rano. Można rano chodzić na roraty, można zarobić i kupić dobry rower, żeby sobie jeździć. Można budować modele zdalnie sterowane i przy okazji mieć kontakt z ludźmi o różnych zajawkach. Można zrobić kartę wędkarska i odpoczywać nad wodą, po dni pełnym walki. Można robić różne rzeczy, chodzić po górach, szlakach. Wyjechać do innego miasta na odpoczynek. Czasami trudno jest zrobić pierwszy krok, czasami pomimo jakiś aktywności - nic nam się nie polepszy. Natomiast warto jest walczyć i mieć nadzieję. Po jakimś czasie w sumie można podsumować, że da się funkcjonować i w sumie moje życie jakoś nie odbiega od innych zdrowych ludzi. Pewnie po drodze zaliczy się kilka fakapów, ale łatwo je naprostować jak maszyna rozpędzona. Po drodze też można kogoś poznać, co nada wszystkiemu większy sens
  13. Jest całkowicie nienormalne robić sobie dobrze tak samemu i wspomagać się tym gadżetami, no pewnie można, ale jak się po tym można czuć? No nie wiem.. Być może są lepsze metody na rozładowanie się
  14. A jak się całujesz to też usta spirytusem przecierasz?
×