Cześć,
Szczerze mówiąc to nie wiem czy dobrze trafiłam. Mam 35 lat i zdiagnozowanej nerwicy czy depresji nie mam... chociaż sama ją u siebie podejrzewam. Być może jestem po prostu hipochondryczką. Pierwszego ataku paniki dostałam 2 lata temu. Powtarzały się średnio raz w tygodniu, głównie w nocy. Przez pracę żyłam w ciągłym stresie, potem doszedł do tego jeszcze niestety mobbing. Pracę w końcu zmieniłam, trafiłam dobrze. Fajni ludzie itd. Ataki paniki stopniowo ustępowały. Niestety coś znowu chyba zaczyna się dziać. Od kilku miesięcy czuje jakby moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Oczywiście wizyta u lekarza rodzinnego, kardiologia, neurologa. I nic. Badania krwi ok, serce zdrowe jak u nastolatka (EKG i echo serca nie wykazały nic), neurolog po skierowaniu na RTG stwierdził lekkie zwyrodnienie kręgosłupa piersiowego. Objawy nie ustępują chociaż zauważam je w konkretnych sytuacjach np. wieczorem w niedzielę przed poniedziałkiem. W piątki popołudniu i soboty nic mi się nie dzieje. Tak samo po powrocie do domu z pracy objawy jakby ustępują. Niestety ta sytuacja spowodowała, że nie chcę, wręcz się boję wychodzić z domu bo panikuje że zasłabnę na ulicy czy tramwaju. Praktycznie przestałam jeździć samochodem bo się boję,ze coś mi się stanie. W zasadzie przestałam widywać się ze znajomymi. Widujemy się coraz rzadziej i tylko u mnie w domu. Zaproszenia na imprezy dostaję ale zawsze znajduje wymówkę i odmawiam.Mieszkam sama, zakupy w weekend robię jak najwcześniej (specjalnie wstaje o 6.00 żeby w sklepie być przed 7.00) bo tłum ludzi w sklepach działa na mnie przytłaczająco. Ja już nie wiem co mam robić. Czy to czas żeby zgłosić się do specjalisty?