Skocz do zawartości
Nerwica.com

KarinaMarina

Użytkownik
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KarinaMarina

  1. Hej, moja matka przez większość mojego życia wychowywała mnie surowiej, krytykowała i zawsze wiedziała co dla mnie jest najlepsze. Kiedy się wyprowadziłam z domu po czasie wznowiłam kontakt telefoniczny. Zawsze dzwoni by pogadać problem w tym że ona nie gada tylko ja. Ja potrafiw gadac o moim życiu godzinę a ona milczy. Ogarnęłam po pewnym czasie że kompletnie nie umie mi pomóc, doradzić ani cokolwiek, ale jest dobrym słuchaczem. Na terapii każdy terapeuta podkreśla że mama mnie słuchała, dając mi do zrozumienia że to istaotny z jakiegoś powodu fakt. Ale dlaczego tak jest? Dlaczego mama milczy? Dlaczego słucha mnie godzinami ale nie mówi za wiele o swoim życiu? I ogólnie tylko słucha nic więcej?
  2. Wiecie co.. trafiło mnie olśnienie. W tej sytuacji chodziło o to że osoba dla mnie ważna pokazywała w zasadzie że jej ba mnie nie zależy (w mojej interpretacji). Dla mnie bycie ważną to maksymalna uwaga na mnie, aż do koronacji. Pojawiła się złość a ponieważ nie dałam jej ujścia to zaczęło mnie mdlić. Podejrzewam że to trauma. Kiedy byłam mała pojawił się bobas. Rodzice na mój bunt reagowali złością a ja czułam się uwaga NIEWAŻNA. Dokuczałam bratu i byłam za to karana. Domniemam że zlosc nie była w cenie więc pewnie obrzydzał mnie nowy brat jak i rodzice. Może dlatego mam teraz obrzydzenie do bobasów, są takie... fuuj. Co o tym myślicie.?
  3. Hej. Z moim mężem miałam iść na randkę. Nie dość że czekałam na nią pół dnia, to poszliśmy to słabej restauracji to jeszcze mówił że jest zmęczony i miałam wrażenie że trochę na odwal się. Po drodze wyrzuciliśmy śmieci co nie dodaje romantyzmu całą drogę kłócąc się. Randka była taka sobie nie za wiele gadaliśmy, bardziej aby wypić coś i wrócić do domu. Kotliło się we mnie, miałam chęć rzucania talerzami i nagle mąż zaproponował oglądanie filmu na co przystałam. Film ten jednak jakikolwiek by nie był zaczął pogłębiać moje poczucie takiej dziwnej nagłej depresji, a w zasadzie każdy z zaproponowanych coraz bardziej mnie zaczął obrzydzać aż do mdłości. I uczucie depresyjnego obrzydzenie trwa kilka godzin. Jedynym wyjściem by poczuć się lepiej jest rozpłakane się co zrobiłam. I jakoś wracam do dobrych uczuć ale nadal mnie mdli. Mam wrażenie że któryś z rodziców może na jakimś poziomie sprawiać iż się czegoś brzydzę ale kompletnie nie wiem o co chodzi. To jest taki rodzaj wstrętu depresyjnego jakby chciało się rzygać powietrzem i moja twarz jest cała pokrzywiona od tego. Jedzenie i picie nie pomaga, bo takie mam emocje. Ktoś przeżywał coś podobnego?
  4. Muszę się z tego wymiksować, proszę doradźcie jak. Jestem ofiarą przemocy fizycznej ze strony ojca, 15 lat wstecz. Oto jak trauma steruje moim zachowaniem: - boję się że ludzie mnie skrzywdzą, jestem na nich jednocześnie wściekła i gardze nimi, z drugiej strony się ich boję - w zamkniętych pomieszczeniach boję się być z kimś sam na sam - w zamkniętym tramwaju robi mi sie niedobrze, bo wiem że nie ma ucieczki, a być może ktoś z ludzi mógłby mnie skrzywdzić - wstydze sie siebie, Czuję się oblesnie z bitym ciałem - boję się facetow, mam wrażenie że każdy taksówkarz mnie chce zgwałcić - boję się podniesionego głosu, trzaśnięcia drzwi, wizyty u dentysty faceta - nie nawidze być dotykana - jeżeli widzę faceta kopiącego łopatą krzew z daleka, zanim do niego dojdę, wydaje mi się że ten facet zamiast uderzać łopatą kogoś bije/znęca się - mam wrażenie iż nie mam szans w niczym równać się z facetami - mam wrażenie że każdy wie że byłam bita więc czuje wstyd społeczny mimo tego iż nikt tego nie widział - mam wrażenie że prysznic nie zrobi mnie czystą - czuję się poniżona jako kobieta, dlatego ciężko myśleć mi o swoim ciele jako o czymś wartościowym - mam wrażenie że każdy chce dla mnie źle, albo że ludzie są źli - jakbym czuła że zaraz niespodziewanie stanie się coś złego, a każdy lekarz zamiast mi pomóc miałby mnie skrzywdzić, ma przecież stosowne narzędzie - boję się śmierci, jestem zdysocjowany, wrażliwa i skulona - przed wyjściem do ludzi mam jelito drażliwe, mam wrażenie że coś się złego stanie a świat jest niebezpieczny - nie zasnę póki w mieszkaniu nie będę czuła że mam kontrolę nad sytuacją- inni śpią więc nic złego mi się nie stanie - boję się tego że będąc w toalecie duchy wyłączą mi światło i mnie w niej uwiezią( mój ojciec gasił mi światło w toalecie gdy brałam kąpiel) - skorzystanie z toalety łączy się często z bolem brzucha że strachu- czuje wstyd z powodu swojej fizjologii, znieważenie czy splamienie - mam wrażenie że każdy facet prędzej czy później mnie uderzy albo zniewoli - boję się swojego szefa mimo że ogólnie jest ok -seks kojarzy mi się z przemocą - mam wrażenie że mogę zginąć z rąk innego człowieka - boję się kolejki facetow w sklepie Najgorsze jest to że ja to wiem że jest to uraz, natomiast sprawa jest zepchnieta do nieświadomości i steruje moim ciałem. Na przykład że stresu dretwieje mi ciało i nie mogę tego zatrzymać bo trudno mi nad tym zapanować. Jestem na terapii ale szukam osob które poradziły sobie z tym i mogą coś podpowiedzieć.. chciałabym żyć bez tego lęku i inaczej widzieć świat.
  5. Chodzi o to że wieczorem nachodzą Cię wszystkie lęki i nieprzyjemne emocje. Dlatego tak jest. W nocy wychodzi to co chciało za dnia ale nie ma takiej kontemplacyjnej ciszy. Jeżeli znajdziesz czego się boisz i rozwiążesz swoje przykre emocje to gwarant że noc będzie dla Ciebie przyjazna. Mogą to być traumy albo rzeczy ktorych się boisz, emocje które wypierasz.Wiem bo to przerabiałam.
  6. Haha, na pewno każdy miał swoje obciążenia to na bank.
  7. Mniej żartując mam od wielu lat sny w których chodzę między toaletami i nie mogę z nich skorzystać bo: - drzwi się nie zamykają - widać nogi lub głowę - widać wszystko wystarczy zajrzeć - dzieci podglądają przez okienko - drzwi nie ma - drzwi są przezroczyste - albo korzystam i ktoś to widzi co jest tak niekomfortowe że kończę czynność Pytanie brzmi dlaczego tak się dzieje. W normalnym życiu nie mam takich emocji i normalnie w pracy czy w domu robię swoje. Czy może chodzić o to iż ktoś przekroczył granice mojej intymności?
  8. Hej, Podjęłam się ziołolecznictwa u pewnej pani doktor. Początkowo zioła dały mi kopa, ale w nocy budziłam się czując jak gorący wirek wiruje po moim ciele. Pomyślałam sobie że jest to reakcją organizmu na nowy lek albo też zioła wpływają na moją energetykę. Po dwóch tygodniach zaczęłam czuć moje ciało bardzo wyraźnie co mnie ucieszyło. Moje ciało było straumatyzowane poprzez krzywdy, w końcu zaczęłam je czuć! Teraz mam inne wrażenie- ciało czuje aż za bardzo, ale kiedy zasypiam robię odlot. Ten odlot odczuwam jako odpływ ducha czy też energia która opuszcza ciało. Śpię twardo co nigdy w życiu nie miało miejsca i jestem spokojna. Zioła leczą i w to wierzę, natomiast wrażeń odlotu nie miałam nigdy. Czuje wyraźne oddzielenie ciała i ducha kiedy zasypiam. Ciało leży a duch się wyrywa. Czytałam że nerwica robi takie psikusy pokroju zapadanie się czy odloty, wrażenie bycia poza ciałem. U mnie ma to miejsce w rejonie splotu słonecznego domniemam lokalizacja jakiejś mojej traumy. Może powinnam przestać brac te zioła bo owszem leczą moje dolegliwości zdrowotne ale mam wrażenie że odsłaniają mi grubo mój problem dysocjacji. Muszę wyznać iż źle się czuję w swoim ciele. Zawsze było dla mnie źródłem wstydu i poczucia brudu. Nie czuje że jest ono czyste, a raczej obleśne. Nie jest takie jakie chciałam mieć, chodzi o wygląd. Obijam się o byle co, rozdrapuje rany, obgryzam paznokcie. To wszystko jest efektem moim zdaniem właśnie dzieciństwa w którym zostałam skrzywdzona fizycznie i cały czas dojrzewałam w poczuciu splamienia. Nie wiem co mam z tym zrobić, mimo iż przerobiłam to na terapii i wszystko mam za sobą. Zostało mi takie czucie właśnie, że wychodząc na ulicę wśród ludzi gardze sobą ze względu na wyglad, który pewnie jest ok, ale ja mam z tym problem. Mam problem uznać iż się pocę, wydałam i wstydze się fizjologii uważając ją za obleśną. Oczywiście jak mam dobru humor dbam o dietę ale z reguły jadłabym syf bo czuje się jak syf. Czysta woda do której mam wstręt mam wrażenie że jestem za brudna by mnie oczyściła. Dlatego woda pitna jest fuj. Jak wezmę prysznic to czuję się czysta ale nie mentalnie. Boże proszę niech ktoś mi doradzić jak pozbyć się wrażenia brudu, nie dziwię się energii że chce opuścić ciało skoro nim gardzi i mam złe doświadczenia.
  9. Jak to możliwe że od wieku nastoletniego nie mogłam patrzeć na wodę i pić heh wystarczająco dużo dla zachowania kondycji? Woda mnie obrzydzała. Oszukiwałam się napojami, herbatami, izotonikami, na siłę pijąc, no bo trzeba. Prawda uderzyła kiedy poświęciłam kilka sekund by zastanowić się za co tak nie lubię wody. Topienie się w przeszłości? Za słabe słyszenie o skażeniu wód w tv? Kogo to obchodzi. Wstręt do wody wziął się że wstrętu i obrzydzenia do własnego ciała. Z poczucia bycia kimś brudnym. Chodzi o to że woda jest czysta a skoro czuje się brudna czy splamiona to nie jest to naturalne pić czegoś czystego. Wstręt nie jest do wody, wstręt jest do ciała i tego że woda nie jest w stanie zmyć psychicznego brudu. Myślę że ofiary przemocy a szczególnie molestowania czują się tym faktem splamione i będą wiedzieć o co chodzi. Od uświadomienia tego faktu woda jest przyjacielem, kimś kto pomoże się oczyścić. Dzielę się tym odkryciem z innymi, może akurat komuś pomoże.
  10. Ktoś się wypowie? To jest wpisane chyba w mój charakter, dla mnie zaufanie nigdy nie jest 100%, zawsze podświadomie wiem że ktoś i tak mnie skrzywdzi albo zostawi.
  11. Czasami gdy się z kimś spieram, a jest to osoba mu bliska, potrafię kogoś totalnie werbalnie zniszczyć. Nie czuję ani przynależności do rodziny, ani do partnera, ani do kogokolwiek bliskiego. Nie czuje ze jestem częścią jakiejś grupy czy związku. Ja potrafię nagle wszystko zaprzepaścić, odwrócić się i zerwać z kimś wszystko. Ostatecznie zostaje wierna i tylko sama że sobą, bo tylko na siebie mogę zawsze liczyć. Nie ważne że relacja ma 10 lat albo mniej, potrafię kogoś odrzucić jak piłkę. Ludzi w takich momentach zaczynam postrzegać jak przedmioty. Przeraża mnie fakt, ale zastanawiam się czy nie jest wynikiem zaprzepaszczenia zaufania do własnych rodziców w dzieciństwie oraz sytuacji patowej, gdzie jako dziecko powiedziałam sobie że już nikomu nigdy nie zaufam.
  12. Właśnie dostałam na dzień kobiet herbatę. Dołożyłam ją do mojej kolekcji różnych herbat. Jeszcze wczoraj myślałam że mam ich za duzo że muszę się ogarniczyc dwóch opakowań a resztę rozdać. Nie mogę mieć czegoś dużo. Pięć par butów albo kilka opakowan żeli pod prysznic muszę rozdać albo ,,wykonczyc". Planuję ile mi to zajmie czas by skończyć opakowanie kremu, ale wszystko co luksusowe chce wykończyć. Od płatków kosmetycznych po dezodorant. Myślałam że zachowuje się tak bo w życiu nie na wszystko mnie było stać. Ale problem musi leżeć chyba gdzieś w odpychaniu dostatku. Ja pozbywam się poczucia że coś mam. Od pieniedzy do przedmiotów. Dostatek wywołuje u mnie dyskomfort, jakbym nie chciała mieć czegoś dużo. Co o tym myślisz?
  13. Jeżeli spojrzę wstecz mój problem istnieje od gimnazjum. Właśnie dotarło do mnie że pieniążki się mnie nie trzymają i mam przymus pójścia do sklepu. Dziennie muszę odwiedzić sklepik osiedlowy conajmniej raz przed albo po pracy. Jeżeli tego nie zrobię czuje dyskomfort. Nawet jeżeli posiadam ostatnie złotówki w portfelu to muszę się ich pozbyć. W tym sklepiku kupując coś małego. Jeżeli sklepiki są zamknięte to ruszam z kupnem przez internet. Wypłaty nie ma już po 2 tygodniach, bo niby wszystkiego potrzebuje. Jak się tego oduczyć. Postanowienie niekupowania nie działa.
  14. Cześć tak. Właśnie jakby lęk pojawia się gdy przebywam w naturalnej scenerii pokroju las czy łąki, czyli odludzie. Nic nie mam do tych miejsc ale nachodzi mnie taka potworna pustka w takich miejscach lęk i takie zrozumienie że nic w życiu nie ma więcej poza tymi krzakami i to mnie przeraża... albo jakby dotarło do mnie w tym momencie że nie ma boga? Tylko maksymalnie krzak i nicość. Jakie to straszne.
  15. Przyglądałam się po raz pierwszy jak mój mąż gra w GTA. W zasadzie padłam w podziw nad grafiką, tym jak ta gra jest cudownie stworzona i ogólnie ile pracy wymagała od twórców. Było super póki postać nie wędrowała po górach, morzach i krzakach. W tym momencie poczułam nagle uderzenie stanu depresyjnego i chec zwymiotowania, doszlam do wniosku że życie nie ma sensu i że życie mnie przeraża i boję że tego życia czy też tej rzeczywistości. Są tylko krzaki, góry i pustkowie. I powiedziałam mu ze gra piękna ale ja się poczułam bardzo źle i muszę wyjść. Oczywiste dowiedział się że trafiło mnie nagle złe samopoczucie. Mój mąż stwierdził że jestem za wrażliwa i być może ta gra uderzyła w jakąś moją słabość. Może w jakiegoś rodzaju pustkę, niezgodę na świat czy mega samotność? Na pewno gwałtownie robiło mi się niedobrze aż do chęci wymiotowania powietrzem a później takie depresyjne poczucie że muszę wyrazić zgodę na taką rzeczywistość i innej nie ma, jest pustość i nie ma od tego ucieczki. Ktoś przeżywał coś podobnego? Przeszło jak się przytuliłam do męża oczywiście tak się uspokajam.
  16. Każda moja wizyta w domu rodzinnym mimo że nie mieszkam tam kilka lat kończy się takim zjazdem emocjonalnym że nie mogę do siebie dojść przez kilka dni. Oczywiście jadę tam w dobrej intencji i zostaje w dobrej intencji przyjmowana ale mam wrażenie że na nic moje wysiłki. Rodzice się zestarzeli, żyją w swoim świecie, odtwarzają schematy i zachowania jakie mieli i mimo mojego wieku mają względem mnie. Dobija mnie ich tok myślenia, bieda i zaściankowość, katolickie wąskotorowe rozumowanie,,co ludzie powiedzą" oraz trudna do ukrycia obojętność. Jadę tam z energią +100 wracam z +10. W zasadzie nie interesuje ich moje życie, nie mają chęci mnie odwiedzić i kontakt jest jaki jest, no ale w drugą stronę rozszczą sobie prawa do odwiedzin, do telefonów. Jak bardzo słaba to relacja zobaczyłam kiedy się stamtąd wyprowadziłam co było dla mnie szokiem. Przed pierwsze dwa miesiące po mojej wyprowadzce nikt nie zadzwonił zapytać jak mi się żyje i czy wogole zyje. Kiedy trochę się ustabilizowalam i zbudowałam dom, nikt nie spieszył by mnie odwiedzić i zobaczyć mój dom, mimo że minęło pół roku glucha cisza. Na święta za to cisną telefonami bo ,,co ludzie powiedzą, że córka na święta nie przyjezdza". Nie rozumiem tego nie chce tego rozumieć bo boję się że załamie mnie to w jakiś sposób. Czy trzymalibyscie jakieś kontakty? Zawsze wpadam w doła. Może lepiej ograniczyć kontakty?
  17. Ale to że nie chce się tego puścić budzi takie napięcie jakbym miała zaraz wybuchnąć. Mój wygląd zewnętrzny nie zgadza mi się z wiekiem emocjonalnym. Dlatego to straszne napięcie jest średnio do wytrzymania bo mam wrażenie że jestem w środku uwieziona. Mogłabym jedynie krzyczeć w poduszkę to by mi ulżyło, ale myślę że na krótki czas. Problem by powrócił. Dlatego chcę to ugryźć tak by była zgoda między mną i moim wizerunkiem a tą nastolatką w środku która Coś chce.
  18. Hehe dobre pytania. Po prostu czasami nachodzą mnie nazwijmy to chwile słabości emocjonalnej gdzie czuje się jak nastolatka. Być może są to sytuację w których czuje się bezsilna lub że nic nie znaczę/nikt mnie nie zauważa. Myślę że może za tym stoi jakaś trauma. Na pewno nie chodzi o nic innego jak tylko o uczucia. Coś na zasadzie jakby ta nastolatka trzymała się we mnie nogami i rękoma i krzyczała Nie opuszczaj mnie, nie zostawiaj mnie. Coś w tym jest że w wieku dojrzewania czułam się samotna i opuszczona, niezauważona i wręcz znieważona z racji faktu dorastania. Albo z jakiegoś powodu nie chce się puścić tych emocji jakbym miała stracić czesc siebie...
  19. Chciałbym się dziś podzielić pewnym problemem. Od razu zaznaczam że nie jestem infantylnym dorosłym. Czuję się jak mała nastolatka na poziomie emocji. Chodzi o to że czuję iż mój wygląd 30 kobiety nie pasuje mi do uczucia nastolatki 14 letniej w środku. Wobec tego czuję się emocjonalnie jak w takiej klatce z której nie mogę się wyzwolić mimo że się z niej wyrywam. Nie wiem dlaczego tak mam, ale pamiętam iż w tym wieku dużą wagę przykładałam do ubrań-aby wyglądać jak taka słodka laleczka i szukając ubrań w sieci właśnie podświadomie zamawiam takie kolorowe, dla nastolatek/dziewczynek. Nie chciałam być kobietą z biodrami, być kobieca, raczej tak bardziej dziewczynką. Dziś wchodzę w takie emocje które sprawiają że nie czuje sie kobieco i bardzo mnie to frustruję bo małą dziewczynką też już nie chce być. Przed facetami zachowuje się jak taka nastolatka, słodko do nich mówię i tak dziecinnie się zachowuje. Ja mam naprawdę jakiś problem z uległością w stosunku do facetów, wogole wstydzę się kobiecości. Męczy mnie ten stan bycia emocjonalnie dzieckiem, mimo że na codzień spełniam dorosłe obowiązki. Nie wiem jak się z tego wydostać, z tego mentalnego wieku 14 lat, jakiegoś napięcia psychicznego które mnie tam trzyma i nie może mi pozwolić wewnętrzne czuć się adekwatnie do wieku. Pomocy.
  20. Czy istnieje sposób na to by przestać oddzielać się od ciała? Moje ciało i emocje to oddzielna rzecz. Do tego stopnia iż będąc w sklepie zaczynam myśleć że jestem tam ciałem a duch został w domu. Albo czuje że ciało podąża za duchem na przyklad do toalety hehe. Tak jakby duch pchał ciało do wykonania czynności. Chodzi o to iż chce być jednym. Chcę czuć ciałem i duchem jednocześnie. Domniemam iż mój problem jest efektem wielkiego wyparcia albo traumy że nagle boję się odbierać bodźców z otoczenia z jakiegoś powodu bojąc się ciała. Czy recepta na taki stan to zacząć starać się odczuwać emocje Czy to za mało?
  21. Przeglądając katalog sukienek w Sieci nie mogłam się długo zdecydować bo szukałam tej idealnej. W końcu minęły 2 godziny i w desperacji kupiłam taką workowatą, zasłaniającą wszystkie kobiece kształty, która mi się nie podobała, no ale uznałam że i tak będę wyglądać beznadziejnie, po co więcej szukać. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że uświadomiłam sobie że zakup którego dokonałam był na przekór sobie. Mimo że sukienka ładna, ja poczułam jakiegoś rodzaju poniżenie. Coś na zasadzie że nie jestem warta tej sukienki, a następnie miałam mdłości i wpadłam w rozpacz i kwik. Coś na zasadzie nie zasługuje na kawałek materiału, i tak będę w niej beznadziejnie wyglądać, takie uczucie ckliwości i wstrętu. Problem w tym że ja wiem że jestem atrakcyjna i ładna jako dziewczyna, wiele osób mi to mówiło. Mam wiele plusów. Tylko nie czuje tego totalnie. Po prostu mam jakiś rodzaj poniżenia na punkcie niezasługiwania na bycie kobietą? Tak jakby bycie kobietą mi się nie należało? Jakby inne kobiety miały kobiecość, tą energię, a ja jestem tego pozbawiona. Jakbym stale była dziewczynką i nie mogła przeskoczyć mentalnie tego progu bycia kobietą. Jakbym dojrzała fizycznie, a mentalnie pozostała dziewczynką. Czasami nawet tak się zachowuje. Zatrzymałam się gdzieś w wieku 16 lat. Pójdę do salonu zrobić paznokcie i mam dziwne poczucie że robię coś złego, jakbym się sama karciła za to że w ogóle je maluje i że nie wypada mi? Bo takie rzeczy tylko dla kobiet? Potem dochodzę do wniosku że mam 30 lat i to nic złego. Jakbym nie zasługiwała się ładnie ubrać, jakby we wszystkim wyglądała beznadziejnie.. Kupuje więc ubrania nie dlatego że mi się podobają, tylko często byle co, bo i tak to nie ma znaczenia. Co robić?
  22. hmmm... w zasadzie niewiele, dwa miesiące, sesja to tak 20 minut max 60.. co drugi dzień..?
  23. Hej, głównie pytanie do mężczyzn. Mój mąż był ok kiedy mieszkaliśmy na wynajętym. Kiedy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania które prawnie jest moje zaczął się dziwnie zachowywać. Stał się pedantyczny-buty leżą w lokalizacji xy, trze chusteczką każdy kurz i każdą szafkę prawie kompsywnie. Codziennie pierze, sprząta i za wszystko mnie,,karci". Bo to nie na miejscu, bo co innego źle, ja sprzątam źle on mi pokaże jak się sprzata ( sprzątałam 3 lata i nie miał zastrzezen). On wszystko wie najlepiej, on mi pokaże jak zagotować wodę w czajniku i jak wlac ją do kubka. To jakoś mnie zszokowało bo wcześniej taki nie był. Zawsze dzielił się jedzeniem. Kupił 3 bułki w sklepie do jajecznicy zapytałam czy mogę jedną powiedział że nie. Wczoraj tak samo-nagotował gar zupy i się nie podzielił. Zostaw to moje napoje, kup sobie własne. Wogole nie przytula się. Każdy temat jaki otworze o czymkolwiek go irytuje. Chcę żeby wszystko było po jego myśli, bo on wie lepiej. Nie jeździmy na randki nie spędzamy razem czasu. On tylko spędza 4 godziny tygodniowo że swoim synem z poprzedniego związku na mieście. Naprawdę nie wiem o co chodzi. Jestem robotną kobitą, kobietą pracującą, dbam o siebie. Usłyszałam ostatnio dość opryskliwie iż śmieci nie są wyniesione. Dlaczego sam nie wyniesie? Nie rozumiem co jest grane. Brak jakichkolwiek uczuć w łóżku odwraca się plecami i zasypia. Nie poświęca się- do domu z wyrwanym zębem wróć taksówką, ja jestem u kolegi i gram w gry i cię teraz nie odbiorę. Nie wiem co robić. Jesteśmy 4 rok razem
×