Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sasoria

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Sasoria

  1. 2022 był ciężkim rokiem. Straciłam na początku wiarę w siebie, w przyszłość. Odzyskałam ją, zaczęłam myśleć o przyszłości z uśmiechem, planować. Udało mi się zmniejszyć smutek. Niestety pod koniec 2022 roku wszystko się posypało. 2023 rok zaczynam w strachu i w bólu. Za 2 tygodnie moja pierwsza chemia...
  2. To chyba ja jestem taką osobą. W wieku 20l. Dowiedziałam się ze po tacie jestem obciążona genetycznie narastającymi nowotworami (około 100 sztuk) niezłośliwymi w jelicie grubym i żołądku, które po pewnym czasie przekształcają się w złośliwe. Przeszlam operacje usunięcia większości jelita w celu zmniejszenia obszaru kontrolnego. I tak od tamtego czasu sobie chodzę do szpitala na kontrolę a po kontroli czekam na wyniki w kopercie. W sumie zawsze było takie uczucie niepewności czy to już? Teraz muszę odsunąć jedną kontrole bo nie mam ubezpieczenia. Czy się martwię? Może na początku, może przez właśnie diagnozę podjęłam złą decyzję w swoim życiu. Teraz przestałam się martwić , zapewne dzięki depresji mam na to kompletnie wywalone. Będzie co będzie, a życie i tak już jest dla mnie paskudne, nie znalazłam jeszcze drogi do poprawy.
  3. Co mnie powstrzymuje? Mój najwspanialszy kot i narzeczony. Oboje w sumie popadliśmy w depresję. Jeszcze się łudzę, że życie może się do mnie uśmiechnie ale na razie czas leci a ja czuję, że ugrzęzłam w miejscu. Nie wiem jak odnaleźć swoje miejsce i na czym tak naprawdę polega nasze życie. Nie mam wymarzonej pracy, sama już nie wiem jaka praca byłaby też dla mnie wymarzona, wizję własnego domu/mieszkania uśmierciła inflacja, nabyta w dzieciństwie niechęć do kredytów i moje źle podejmowane decyzje. Kontrolnie przechodzę badania co jakiś czas od ukończenia 20 lat. Nowotwór na razie niezłośliwy. Trzeba go " pielić" (tak to ujmując w słowa). Trochę wyrośnie i przycinanie. Statystyki pokazują wydłużenie życia przy kontroli z 45 na 60 lat. Więc o emeryturę nie muszę się martwić. ZUS lubi takich jak ja i mój śp. Tata. Myślę, że jeśli dostanę wyniki badań z diagnozą nowotworu to przyjmę to jako coś oczywistego. Bynajmniej chociaż wtedy pewna będzie śmierć w tym niepewnym życiu (i to nie z mojej ręki).
  4. Nie mogę Ci powiedzieć dosłownie co możesz zrobić. Sam musisz zdecydować. Ale mogę Ci powiedzieć co ja zrobiłam po studiach. Skończyłam inżyniera i wyjechałam za granicę. Zarabiałam w Polsce 2 tys zł, skusiłam się z narzeczonym żeby wyjechać na 3 miesiące. Minęły 4 lata. Wrócilismy do Polski i nie potrafię się tu odnaleźć, mam depresję z tego powodu ponieważ mam 28 lat i nie wiem kim chce być i gdzie żyć. Czy zaczynać tu w Polsce wszystko od nowa czy wrócić za granicę. Nie wiem jakie masz studia i jakie możliwości. Jeśli jesteś w stanie tutaj się rozwijać to próbuj tutaj, jeśli masz pomysł na siebie żeby przekuć swoje możliwości za granicą i tam pracować - jednocześnie się rozwijając to zrób to. Gdybym mogła się teraz cofnąć możliwe że wybrałabym inne studia i poświęciła się całkowicie w rozwój i zdobywanie doświadczenia. Na tą chwilę będąc w Polsce myślę żeby znów wyjechać mam dosyć słuchania od mamy że źle zrobiłam wyjeżdżając, że pewnie teraz bym zarabiała duże pieniądze w Polsce, że wciąż nie mamy dzieci a mój brat pracując w jednej firmie jako operator 8 czy tam 9 lat ma kredyt hipoteczny, dwójkę dzieci i doszedł do 4 tys zł netto. Tak to u mnie wygląda. Nie wiem gdzie jest sens mojego życia a wokół mnie krążą niekończące się oczekiwania innych. Z kolei podsumowując te 4 lata to sporo przeżyłam, zwiedzałam. Nie musiałam sprawdzać konta czy wystarczy do kolejnej wypłaty i odkładałam swoje oszczędności. Pomagałam finansowo mamie jak potrzebowała pożyczyć pieniądze i pożyczałam również bratu na wkład własny czy samochód. Nie były to pożyczki na miesiąc ale typu "na spokojnie oddaj kiedy będziesz mieć". Teraz wstydzę się swojego wykształcenia bo może bez niego nie słyszała bym od mamy "masz wykształcenie to powinnaś w Polsce dobrze zarabiać, jakbyś nie wyjechała i zrobiła magisterkę to byś miała jeszcze lepiej... " więc tak teraz jestem tą osobą z której rodzic nie jest zbyt dumny. Wszędzie są plusy i minusy, musisz zdecydować gdzie Ty będziesz się dobrze czuć. Jeśli zdecydujesz się na wyjazd to ucz się języka tego kraju i rozwijaj się. Powodzenia cokolwiek postanowisz.
  5. Wiem, że masz rację. Ona chyba sama nie myśli o tym czy mnie dołuje czy nie. Ja zawsze pokazuję się z tej pozytywnej strony. Narzeczony mi mówi, że jestem zbyt dobra i zbyt dużo daję od siebie. Jak mam pieniądze i mogę pomóc to pomogę. Przez lata mieliśmy pytania wkoło o ślub kiedy? kiedy dzieci? Kiedy chrześniak będzie miał kuzyna? Przytyki się zdarzają, zrobiło się ciepło słońce grzało a chrześniak zachciał wyjść na balkon . Jego mama ubrała mu kurtkę buty, jeszcze czapka zimowa została do ubrania a jemu już się paliło żeby wyjść. Zasugerowałam tylko ze jest ciepło i może obejdzie się bez czapki? Odpowiedź niczym riposta, ton taki jakbym conajmniej ją obraziła pytając cyt. "zrób sobie swoje dziecko wtedy rób z nim co chcesz. On mi się przeziębi i na leki kupa kasy pójdzie" Mam wrażenie, że przez to że nie mamy mieszkania w kredyt, dzieci to odstajemy. Jestem zakochana od 10 lat i nawet to, że narzeczony jest po średniej bez wyższego wyksztalcenia jest ujmą w oczach mojej mamy. Powiedziała mi kiedyś że powinnam sobie znaleźć kogoś lepszego, wykształconego. Przez te lata jakoś go zaakceptowala ale też wszystko spada na niego m.in że to pewnie on mnie wyciągnął za granicę, że przez niego nie chciałam się zaszczepić na covid. Zazwyczaj jemu się obrywa mimo że ona nie mówi mu tego wprost. Brat teraz jest tym wzorem do naśladowania jak przynosił zagrożenia to on sam byl za nie negowany przez rodziców a ja za świadectwa z paskiem dostawałam same pochwały. (teraz wiem że nie tak dzieci powinny być wychowywane, z taką różnicą traktowania). Teraz przez to że mam wykształcenie wyższe odczuwam wstyd że właśnie to wykształcenie nie dało mi cudownej przyszłości jaką moja mama mi za dzieciaka wpajała. A prawda była taka ze oboje byliśmy zostawieni sami sobie. Wyboru duzego nie miałam musiałam wybrać studia zaoczne które będę w stanie opłacić pracując w tygodniu i ucząc się weekendami. Rodzice rozwiedli się jak byłam w liceum wcześniej problemy i kłótnie ciągnęły się latami, tata był tym złym który zdradzał i robił awantury. Na studiach zrozumiałam że każde małżeństwo może się rozpaść jeśli dwie osoby po latach zatracą swoje uczucia do siebie. Ale każda osoba ma prawo do szczęścia i do ułożenia sobie życia na nowo. Za późno się przekonałam o tym i na odbudowę relacji z ojcem było już za późno, zmarł na raka który genetycznie rozwijał się latami a mi pozostał żal że nie dałam od siebie więcej i że byłam podatna na wpływ mamy. Od tamtej pory staram się nie kłócić a jeśli się to zdarza to nie obrażam się i nie zrywam kontaktów. Nie wiem co począć bo patrząc w przyszłość boję się, że w wieku 35 lat dalej będę się czuć tak samo lub gorzej, że nie odnajdę siebie w tym całym świecie.
  6. Niedługo kończę 28 lat a czuje się z tym tak źle jak nigdy. Pracowałam z narzeczonym za granicą 4 lata, wyjechałam po studiach. Wcześniej podczas studiów wypłata 2 tys. I żyło się od wypłaty do wypłaty. Przez te lata za granicą przeżyłam więcej, zobaczyłam więcej niż w 3 lata studiów. Zjechaliśmy do Polski, narzeczony miał ofertę kursów i zdecydowaliśmy że wrócimy. Niestety pandemia te kursy wydłużyła i tak mijały kolejne miesiące.. Okazuje się że dopadła nas depresja. Wracając myślałam, że szybko się odnajdziemy. Okazało się ze zaaklimatyzowanie przychodzi z trudem. Zastanawiam się nad swoim życiem jaki ma sens i czego tak naprawdę od tego życia chcemy. Dobijają mnie moje myśli, że może podjęliśmy złe decyzje lata temu. Co by było gdybyśmy nie wyjechali? Moja mama przez te lata dokładała jeszcze swoje "ale". Ona całym sercem za PiS, uważa że w Polsce się teraz lepiej żyje 500+ i te sprawy nic tylko brać kredyt i rodzic dzieci - jak mój brat. Zawsze dawała do zrozumienia ze gdybyśmy nie wyjechali to bym już zarabiała dużo więcej i było by inaczej. Ostatnio mi powiedziała że źle zrobiliśmy wyjeżdżając, że mogłam skończyć studia magisterskie, że wtedy bym zarabiała bardzo dobrze. Że trzeba siedzieć w pracy dłużej żeby zarobić więcej. Porównuje mnie do brata, że założył rodzinę, dwójka dzieci, kredyt na mieszkanie. trzyma się jednej firmy od 9 lat i zarabia 4 tys zł netto jako operator - bez wykształcenia. A ja mam wykształcenie to mogłam też coś osiągnąć. Zapomina że przez te lata, pożyczałam pieniądze jak były potrzebne. To na wkład własny bratu, to mamie jak jej brakowało. Bez żadnej presji typu oddaj za miesiąc czy coś tylko "oddaj jak będziesz mieć". Czuję ze w życiu krążą nade mną same oczekiwania innych. "Jakbyś zrobiła inaczej to...," "jak ślub to tylko kościelny..." Mieliśmy się w tym roku pobrać a już nawet tego mi się odechciało. Jak powiedziałam, że chcemy cywilny to usłyszałam, że cywilny to nie ślub, że wstyd że zadne z moich dzieci nie weźmie kościelnego. Teraz tu tkwię i nie wiem co zrobić, mieliśmy najpierw zrobić wesele na 70 osób kościelne, rodzice zadowoleni itp. A ja nie do końca czułam że to jest to. Nie lubię być w centrum uwagi, stres tego całego dnia mnie odstrasza. Moim marzeniem zawsze było wyjechać we dwoje, wziąść ślub gdzieś w romantycznym miejscu i przeżyć te chwile tylko razem. Teraz jesteśmy w punkcie gdzie albo wezmiemy ślub cywilny w urzędzie + obiad dla najbliższych albo wcale tego ślubu nie brać. Odwołać całkowicie i tłumaczyć się dlaczego nie bierzemy ślubu jak mówiliśmy że w tym roku weźmiemy. Wszystko tak się nazbierało w tym roku że mam ochotę zniknąć. Myślimy nad powrotem za granicę. Wszystko ma swoje plusy i minusy a ja już nie wiem co będzie dobrym wyborem bo mam wrażenie, że wszystkie decyzje jakie podejmujemy są błędem. Nie wiem jak to sobie poukładać, jaki sens ma całe życie i jak żyć żeby przed śmiercią sobie powiedzieć "fajnie było niczego nie żałuję? "
×