Hejka. Jestem tu nowa, od wczoraj przeczytałam cały wątek…
Zacznę od tego, że to mój drugi epizod nerwicy lękowej, ale pierwszy z lekami. Zdecydowałam się na nie, ponieważ tym razem mam trochę inną sytuację życiową i nie mam już tyle przestrzeni, aby na spokojnie wyjść z niej tylko na psychoterapii. Wydaje mi się, że teraz mam też gorsze objawy, bo i stresy były dużo poważniejsze. A bardzo pogorszyło mi się po przejściu koronawirusa i trafieniu mojego męża do szpitala.
Do brzegu, od 5 dni biorę Esci w dawce 5mg. Już od pierwszego dnia czuję się tragicznie-większość czasu nie mogę wstać z łóżka, mam okropne mdłości, nasilenie lęków, nie mogę nic przełknąć. Do tego 6-7 godzin po wzięciu tabletki dostaje ataków gorąca, kręci mi się w głowie i ogólnie czuje się jakbym miała zaraz zemdleć. Tabletkę biorę o 11, wiec wieczory mam z głowy. Potem nie mogę zasnąć i budzę się w nocy z Mdłościami i lękiem. Już tego nie wytrzymuje. Wzięłam kilka razy Afobam pół najmniejszej dawki na wieczór, ale boję się uzależnienia i nie chcę tego brać. Lekarz zaproponował, żeby brać 5mg co drugi dzień. Czy ktoś tak miał? Czy ma to sens? Jest to dla mnie mega ciężka sytuacja, mam dwoje dzieci, które mają lekcje zdalne i ciagle mnie wołają, a ja nie mam kompletnie siły Przed braniem leków funkcjonowalam w miarę normalnie, lęki i zmęczenie mnie męczyły, ale jakoś dawałam radę. Teraz to jest kosmos…