
lukas93
Użytkownik-
Postów
20 -
Dołączył
Treść opublikowana przez lukas93
-
Ale za chwilę może być dla mnie za późno na pierwszy związek, zresztą nie wiem czy już nie jest trochę za późno. W pierwsze związki się wchodzi w wieku nastoletnim. Ja muszę już, jak najszybciej dopóki jeszcze teoretycznie nie jest za późno. Całkowite wyleczenie mnie zajmie lata, a ja nie mam na to czasu. Co, będę miał grubo ponad 30 lat i będę dopiero wtedy szukał kogoś? Zwłaszcza, że wtedy będzie musiał szukać w moim przedziale wiekowym, a wolałbym taką 20-25 lat.
-
Tak, robię, wymyślam, amatorsko rysuje, ale ogólnie nie chcę o tym pisać, bo to mocno nietypowe i przez to wstydliwe. Nic nie poradzę, nie umiem się mu sprzeciwić, bo tak mnie właśnie wychował. On jest tak przeokropnie przewrażliwiony na moim punkcie, po tym jak stracił żonę i zostałem mu tylko ja za cel swojego życia uznał chronienie mnie przed całym światem. Jeszcze do niedawna nie pozwalał mi samemu wychodzić z domu, bo na pewno na mnie ktoś napadnie, albo wpadnę pod samochód, a dla niego każdy z kim chciałbym się spotkać to na pewno morderca i złodziej. On jest jakiś chory psychicznie, jeszcze się dziwi czemu nie mam żadnych znajomych ani dziewczyny. Dziewczyny też mi nie pewnie pozwoli mieć, bo dla niego każda to złodziejka, która na pewno okradnie mnie i jego jak tylko zaprosiłbym ją do siebie. Ja od niego uwolnię się chyba dopiero wtedy, kiedy umrze. Nie wyprowadzę się też, bo sytuacja jest taka, że obaj mieszkamy w moim własnościowym mieszkaniu, które dostałem od dziadka w spadku, a on mieszka u mnie, a nie ja u niego. Co, mam się z własnego mieszkania wyprowadzić, przecież to absurd.
-
Nie wiem. Jedno i drugie, ale wszystko to jego wina. Nie pozwalał mi na nic, nigdzie samemu wychodzić, przez co ja nie umiałem nic sam zrobić, bałem się cokolwiek sam zrobić i nie nadawałem się do robienia czegokolwiek, w końcu już nie chciałem nic robić, właśnie dlatego, że nie umiałem, bałem się i nie nadawałem się. Nie rozumiem? Myślałem, że oczywistym jest, że dla każdego "grupa fobików" oznacza po prostu grupę osób obu płci mających właśnie takową fobię. Pierwszy raz spotykam się z tak dziwnym rozumowaniem, nie pojmuje jak można było pomyśleć, że to oznacza samych facetów.
-
Boże, czemu mój ojciec musi taki być? Zgodziłem się przyjść na jedną spotkanie z facebookową grupą krakowskich fobików i nieomal dostał szału, kiedy się o tym dowiedział. On jest chyba chory psychicznie, całkowicie zabronił mi tam iść, bo na pewno mnie okradną i zabiją. Potem się będzie dziwił czemu jestem aspołecznym przegrywem bez znajomych i dziewczyny. Lecz się ojciec na głowę.
-
Hej, szukam jakiejś miłej dziewczyny z Krakowa, która byłaby chętna do porozmawiania lub spotkania.
-
Ok, ale to już jutro.
-
Wiesz co? Tak naprawdę mam pasję, ale tak naprawdę dopiero teraz sobie to uświadomiłem. Nie będę wchodził w szczegóły, ale jest to związane z szeroko rozumianą architekturą i urbanistyką (bardziej tą drugą). Tylko jest spory problem, bo aby zajmować się tym na poważnie trzeba mieć duże umiejętności matematyczne, a matematyka z moim przypadku jest na poziomie kiepskiego ucznia podstawówki. Rozszerzona matura z matmy to pewnie obowiązek, a ja w tej chwili nawet z podstawy dostałbym może 10% (chociaż prędzej 0%)
-
Jeśli toksyczny oznacza również chorobliwie nadopiekuńczy to wpływ na dorosłe życie faktycznie jest duży. Pisałem o tym jak to mój ojciec sprawił tą "opieką", że jestem teraz takim przegrywem, strachliwym, nieśmiałym, znerwicowanym, nie potrafiącym żyć do końca samodzielnie.
-
Ale jak mam ją znaleźć? Nic nie jestem w stanie sam zrobić, dopóki ktoś nie powie mi szczegółowo jak mam to coś zrobić. Ja potrzebuje dokładnego planu w punktach co mam zrobić, żeby znaleźć tą swoją wymarzoną drugą połowę. Muszę dokładnie wiedzieć, gdzie dokładnie mam iść, co mówić i co robić, od początku do końca ktoś musi mną pokierować tak dokładnie jak to tylko możliwe. Więc?
-
Ale jak, możesz mi to łaskawie powiedzieć? W jaki niby sposób mam znaleźć to coś, co mnie najbardziej pasjonuje?
-
Ale nie wiem co chcę robić, nie wiem jaki zawód chciałbym wykonywać i nie wiem też do kogo mam się zwrócić o pomoc z tym problemem.
-
No ale już nie na dziennych. Na zaocznych nie ma już tej integracji z innymi. Ja nie rozumiem o co Ci chodzi. Chcę coś zmienić w życiu, ale nie wiem co mnie interesuje i z czym sobie mogę poradzić a z czym nie. Nie jestem na nie, ale czy np. zdając podstawową matematykę na 34% poradziłbym sobie na jakichkolwiek kierunkach technicznych? Nie ma nawet mowy. No chyba, że ktoś sądzi inaczej.
-
Trochę się wstydzę. Mam tam po prostu napisać "Szukam dziewczyny"?
-
Jeśli chodzi o studia to popełniłem błąd nie idąc na nie, bo teraz mam z tego powodu duże kompleksy. Sam nie wiem czemu, wydawało mi się chyba że sobie nie poradzę, że lęki mi nie pozwolą. Dopiero teraz, w wieku 27 lat chciałbym to jakoś naprawić, ale nie wiem czy nie jestem już za stary, w dodatku nie mam w zasadzie pomysłu na siebie przez co nie wiem co mógłbym wybrać, a jeszcze ciągle mam te same wątpliwości co wtedy - że jestem na to za głupi, że znowu lęki i fobia nie pozwolą mi tam iść. Wiem tylko, że chciałbym spróbować, ale z drugiej strony to już nie będzie to samo co mogło być te 7 lat temu, chociażby dlatego, że już nie mogę iść na dzienne, bo muszę chodzić do pracy. Ech, ze strachu zmarnowałem okazję i czuję się z tym fatalnie.
-
To nie jest dobry pomysł dla kogoś takiego jak ja. Wolałbym poznać dziewczynę z podobnymi problemami tak abyśmy mogli się nawzajem dobrze zrozumieć.
-
Ja tak w sumie nie wiem czy chcę i czy potrafię zmienić swoje życie. Tak naprawdę to czego desperacko pragnę to znalezienie dziewczyny która by mnie bezinteresownie pokochała. Szczerze to jest główny powód mojej rejestracji tutaj, bo czuję się bardzo samotny i zdesperowany, a nie mam w sumie pojęcia gdzie szukać i pomyślałem, że może znajdę ją tutaj, wśród osób w jakiś sposób zaburzonych, które chyba potrafią zrozumieć i wczuć się w moją sytuację. Proszę, pomóżcie mi znaleźć swoją drugą połówkę, ja sam nie jestem w stanie tego zrobić.
-
Cóż, myślę że każdy wie jak wygląda nadopiekuńczość, ale napisać mogę. Nie pozwalał mi nic robić, nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać, bo ciągle bał się i martwił o mnie, chronił mnie przed całym światem, wszystko też za mnie robił. Zresztą nie tylko on, ale i cała rodzina tak robiła, bo wszyscy mieli takie poczucie, że skoro straciłem matkę to należy być dla mnie tak bardzo opiekuńczy i chroniący przed wszystkim (tak aby już nigdy nic złego mnie nie spotkało) jak to tylko możliwe. Wszystko to spowodowało jedynie to, że wszystkiego się boję, praktycznie całkiem odizolowałem się od ludzi, nic nie umiem, nie wiem co chcę robić w życiu i w ogóle jestem trochę niesamodzielny i uzależniony od ojca, bez którego nie jestem w stanie nic zrobić, podjąć jakiejkolwiek decyzji. Takie są skutki zabraniania mi wszystkiego pod pozorem troski oraz robienie wszystkiego za mnie.
-
Witajcie, jestem Łukasz z Krakowa, mam 27 lat i cierpię na nerwicę lękową oraz fobię społeczną przez co moje życie jest nic nie warte. Nie mam wykształcenia, żadnych znajomych, nigdy nie miałem dziewczyny, pracuję jako cieć za najniższą krajową, nie mam też prawa jazdy. Jestem chorobliwie nieśmiały, strachliwy, nieasertywny, niepewny siebie, słaby fizycznie i psychicznie, nie mam skłonności do ryzyka i rywalizacji, w ogóle mam taki bardzo niemęski charakter. Boję się praktycznie wszystkiego i wszystko mnie stresuje. Ze strachu nie poszedłem na studia, tak samo przez prawie 7 lat nie pracowałem tylko siedziałem w domu. Wszystko moje zaburzenia spowodowało w sumie jedno zdarzenie - w wieku 9 lat zmarła moja mama co spowodowało ogromną traumę na całe życie, 3 dni temu, 9 maja była 18 rocznica jej śmierci. To nie była jedyna śmierć bliskiej osoby, która mnie kompletnie załamała - w 2010 r. zmarł mój ukochany dziadek, a w 2018 - babcia, która po śmierci mamy mi ją zastępowała. Mój tata po śmierci mamy wziął do pomocy przy wychowaniu swoją mamę a moją babcię i niestety oboje postanowili wychowywać mnie w sposób chorobliwie nadopiekuńczy tak aby zrekompensować mi tą straszną tragedię. W tej chwili zostałem sam z ojcem i on niestety ciągle jest bardzo nadopiekuńczy a ja jakoś nie umiem mu się przeciwstawić. Dodam, że nie mam też rodzeństwa, więc dosłownie na całym świecie mam tylko jego. Matka nie żyje, babcie nie żyją, dziadkowie nie żyją, nawet dwóch bliskich wujków też już zmarło, co oznacza, że przeżyłem już wyjątkowo dużo śmierci bliskich mi osób jak na swój wiek. Nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem, w tej chwili najbardziej pragnę spotkać na swą drugą połówkę i założyć z nią rodzinę, ale jest w moim przypadku to tak realne jak lot w kosmos. Wciąż bardzo wierzę w romantyczną miłość, taką która nie patrzy na dobra materialne (zresztą ja takowych i tak nie posiadam), ale nie wiem czy taka się jeszcze zdarza.