Witajcie
Mam problem. Ze sobą.Jestem maniakalną idealistką - rządzi mną przekonanie, że muszę być idealna, że cały mój świat musi być idealny. Nie potrafię zwierzać się, nie potrafię ufać ludziom. Mam pseudo - przyjaciół: ludzi, którym niby na mnie zależy, którym jednak nie potrafię powiedzieć o swoich problemach. Wszystko musi być tip-top. To ja jestem ta od uśmiechania się i pocieszania, od wyciągania z 'dołka'. Nie mam nic przeciwko temu, lubię pomagać ludziom, ale teraz, kiedy to ja nie daję sobie rady ze sobą, ze swoimi słabościami jestem... sama...
Nie wiem kim chce być i do czego chcę dążyć. Zaczynam i nie kończę. Męczy mnie to życie, na gwałt szukam czegoś, co mogłoby mnie tu utrzymać...
Szukam sposobu, który pomoże mi zagłuszyć ten przeklęty głos w mojej głowie który krzyczy 'daj sobie spokój, zabij siebie i ból który cie pozera'... póki jestem wśród przyjaciół, znajomych jakoś idzie, czasem sztucznie, czasem nie idzie, ale do przodu, a kiedy siedzę sama...
idę ulicą i całą sobą silę się by przez przypadek nie wejść na jezdnię, prosto pod nadjeżdżający tir... idę do Galerii i myślę tylko o tym jak ominąć wejście na parking na dachu... dawno mnie tam nie było, wciąż pamiętam ten piękny widok, jeden krok...
szukam sił... szukam jakiegokolwiek wsparcia...
pomóżcie, pomóżcie mi może macie jakiś sposób, by znaleźć jakiś powód, aby żyć, coś, co spowoduje, że chwile słabości nie skończą się źle...