Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rudi

Użytkownik
  • Postów

    32
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Rudi

  1. Zaczynam dziś wkręcanie escitalopramu na lęk napadowy, który rozwinął mi się przy okazji epidemii covidu 19 - ostrożniej niż lekarz zalecił, czyli tabletkę 5 mg podzieliłem na 4 w miarę równe części (1,25 mg), potem wejdę na połówki (2,5 mg) i w końcu na 5 mg i zobaczę, co się będzie dziać, docelowo mam brać 10 mg. Kilka lat temu na PTSD brałem sertralinę - po kilkunastu dniach wszedłem na 100 mg. Przygoda trwała 3 miesiące - uspokoiła, ale czułem się czasem, jakbym nie był sobą i dodatkowo te potworne poty. Znam takich, co biorą psychotropy garściami i mówią, że nie mają żadnych działań niepożądanych, znam i takich, którzy po zażyciu hydroxyzyny 10 mg postanowili nie dotykać żadnych substancji tego typu. Aż taki nie jestem, ale bliżej mi tego "niechemicznego" bieguna. Czytałem o zgadze i zatykaniu nosa - gdy ta substancja spowoduje u mnie te sensacje w dużym nasileniu, pewnie dam sobie z nią spokój. Ale może się uda :-)?
  2. Moje doświadczenia z pochodnymi benzodiazepiny zaczęły się około 28 lat temu. Mój organizm potrafi się dość skutecznie bronić przed chemią, która jest niesmaczna – po zażywaniu przez dłużej niż tydzień lub przy zbyt dużych dawkach dostaję potwornej zgagi, przy której alkoholowy kac jest umiarkowanie ciężkim przeżyciem. Podobnie (zgagą) reaguję w zasadzie na wszystkie psychotropy. Leki z innych grup, np. kardiologiczne, przeciwzapalne czy też antybiotyki toleruję bez problemu. W sumie mam przepuklinę rozworu przełykowego i refluks, ale jednak, tylko na psychotropy mam tak silne zgagowe reakcje. A teraz w skrócie o tych benzodiazepinach: Estazolam – obrzydliwy żółty proszek, usypia, a po przebudzeniu zgaga trwająca ok. 16 godzin. Diazepam -brałem doraźnie w młodości, wyciszał. Tomazepam (signopam) – też w młodości krótkie doświadczenie miałem – wyciszał, ale przymulał Midazolam (dormicum) – jakiś szarlatan mi to przepisywał – pierwsze doświadczenia były przyjemne, ale już chyba pod koniec pierwszej paczki zauważyłem, że to jakiś syf potworny, przestałem to brać, potem jeszcze miałem kontakt przed zabiegami chirurgicznymi w szpitalu, ale to już było przynajmniej pod kontrolą anestezjologów . Tetrazepam (myolastan) – z tym byłem zaprzyjaźniony najdłużej – moim głównym objawem somatycznym zaburzeń lękowych były i są napięcia/usztywnienia mięśniowe – lek natychmiast je prawie łagodził, wręcz znosił, ale potem efekt zgagi był silniejszy niż efekt rozluźnienia. Dziś doraźnie przy mięśniościskach zażywam sirdalud. Nitrazepam – wielka biała tabletka nasenna. W sumie też syf straszny, ale ta substancja była dla mnie bardziej przyjazna od estazolamu i dormicum. Alprazolam (afobam) – ostatnio w przypadkach nagłych stosuję – małą zgagę robi, ale wycisza, zauważyłem, że wystarczy mi 0,25 mg – trzeba na to uważać, bo jest jedną z najsilniej uzależniających benzodiazepin, tak jak estazolam czy midazolam. I podobne do benzodiazepin leki nasenne nowszej generacji: Zolpidem (Stilnox) - to moja najdłuższa przygoda, mój lekarz pierwszego kontaktu miał chyba jakąś umowę z producentem, bo przepisywał mi to w ilościach prawie hurtowych – kilka lat łykałem i gdy raz zauważyłem, że zaczynam zwiększać dawki, by zasnąć (3 tabletki wziąłem), przestraszyłem się i pożegnałem z tym czymś. Zopiklon (Imovane) – dla mnie bezpieczniejszy niż zolpidem, ale od trzeciego dnia stosowania, nawet w minimalnej dawce (1,875 mg) powoduje zgagę. Resumując – mam zawór bezpieczeństwa przed uzależnieniem w postaci zgagi. W ogóle na lęki lepsza jest psychoterapia i dużo ruchu na zdrowym powietrzu niż wszelakie substancje chemiczne. Jednak one dają ulgę w ciężkich stanach, szczególnie pochodne benzodiazepiny.
  3. Dla mnie oni są nacjonalistami, ekstremistami prawicowymi i przy okazji fanatykami religijnymi. W ogóle mieszkamy w skansenie Europy- prawie w całej UE i poza nią w krajach tzw. cywilizacji zachodniej kobiety mogą przerywać ciążę do 12 tygodnia, a prawne regulacje dla par jednopłciowych i nawet heteroseksualnych konkubinatów nie są niczym dziwnym, ale w Polsce od 30 lat skutecznie na wszystko wpływa organizacja złożona z panów w wieku zaawansowanym lub nawet podeszłym w czarnych i fioletowych sukienkach, których główną cechą jest obłuda wynikająca z braku lub ukrywania życia seksualnego.
  4. Amerykanie okazali się mądrzejsi od Polaków. To nie jest w sumie forum polityczne. Gdybym był Amerykaninem, cieszyłbym się, że jakiś dziwak nie jest już prezydentem. W Polsce zmiana się w lecie niestety nie udała.
  5. Rudi

    Nadciśnienie

    Cześć. To mój pierwszy post na tym forum. Temat mnie jakiś czas temu męczył. W sumie u mnie lęki powodowały wzrost ciśnienia, a w końcu te podwyższone wartości się utrwaliły. Jakiś miesiąc temu miałem kolejne jazdy, bo ciśnienie skakało w górę do wartości 160/105 i raz skończyło się to u mnie potwornym atakiem paniki podczas jazdy autem w korku może nawet pod 180/110 poedeszło. Zdążyłem wrócić do domu, SOR w związku z epidemią wolałem ominąć. Lekarka pierwszego kontaktu postanowiła, bym brał Ramizek 10+10, czyli w sumie końska dawka dwóch substancji: ramprilu i amlodypiny. Niestety wartości ciśnienia się utrzymywały. Następnie telefonicznie z kardiologiem zmieniłem leczenie na nebiowolol i olmesartan - miałem sam dobrać dawki stosownie do wartości ciśnienia. Zacząłem od 2,5 mg nebiwololu i 20 mg olmersartanu. Po włączeniu trazodonu przez psychiatrę ciśnienie na początku stosowania nawet minimalnie wzrastało do ok 140-145/95-100. Po 3 tygodniach się ustabilizowało na poziomie ok. 115/75 - zmniejszyłem przy tym dawkę nebiwoliolu do 1,25 mg i olmersartanu do 10 mg na dobę. Biorę do tego trazodon 75 mg na noc i 25 mg na dzień. Lęki też powoli, ale mijają. Do tego dużo jeżdżę codziennie na rowerze - minimum godzinę. Ale pewnie każdy przypadek jest inny. Są jednak psychotropy, które mają potencjał obniżania ciśnienia i takie, które podwyższają. Trzeba uważać.
×