Moje doświadczenia z pochodnymi benzodiazepiny zaczęły się około 28 lat temu. Mój organizm potrafi się dość skutecznie bronić przed chemią, która jest niesmaczna – po zażywaniu przez dłużej niż tydzień lub przy zbyt dużych dawkach dostaję potwornej zgagi, przy której alkoholowy kac jest umiarkowanie ciężkim przeżyciem. Podobnie (zgagą) reaguję w zasadzie na wszystkie psychotropy. Leki z innych grup, np. kardiologiczne, przeciwzapalne czy też antybiotyki toleruję bez problemu. W sumie mam przepuklinę rozworu przełykowego i refluks, ale jednak, tylko na psychotropy mam tak silne zgagowe reakcje.
A teraz w skrócie o tych benzodiazepinach:
Estazolam – obrzydliwy żółty proszek, usypia, a po przebudzeniu zgaga trwająca ok. 16 godzin.
Diazepam -brałem doraźnie w młodości, wyciszał.
Tomazepam (signopam) – też w młodości krótkie doświadczenie miałem – wyciszał, ale przymulał
Midazolam (dormicum) – jakiś szarlatan mi to przepisywał – pierwsze doświadczenia były przyjemne, ale już chyba pod koniec pierwszej paczki zauważyłem, że to jakiś syf potworny, przestałem to brać, potem jeszcze miałem kontakt przed zabiegami chirurgicznymi w szpitalu, ale to już było przynajmniej pod kontrolą anestezjologów .
Tetrazepam (myolastan) – z tym byłem zaprzyjaźniony najdłużej – moim głównym objawem somatycznym zaburzeń lękowych były i są napięcia/usztywnienia mięśniowe – lek natychmiast je prawie łagodził, wręcz znosił, ale potem efekt zgagi był silniejszy niż efekt rozluźnienia. Dziś doraźnie przy mięśniościskach zażywam sirdalud.
Nitrazepam – wielka biała tabletka nasenna. W sumie też syf straszny, ale ta substancja była dla mnie bardziej przyjazna od estazolamu i dormicum.
Alprazolam (afobam) – ostatnio w przypadkach nagłych stosuję – małą zgagę robi, ale wycisza, zauważyłem, że wystarczy mi 0,25 mg – trzeba na to uważać, bo jest jedną z najsilniej uzależniających benzodiazepin, tak jak estazolam czy midazolam.
I podobne do benzodiazepin leki nasenne nowszej generacji:
Zolpidem (Stilnox) - to moja najdłuższa przygoda, mój lekarz pierwszego kontaktu miał chyba jakąś umowę z producentem, bo przepisywał mi to w ilościach prawie hurtowych – kilka lat łykałem i gdy raz zauważyłem, że zaczynam zwiększać dawki, by zasnąć (3 tabletki wziąłem), przestraszyłem się i pożegnałem z tym czymś.
Zopiklon (Imovane) – dla mnie bezpieczniejszy niż zolpidem, ale od trzeciego dnia stosowania, nawet w minimalnej dawce (1,875 mg) powoduje zgagę.
Resumując – mam zawór bezpieczeństwa przed uzależnieniem w postaci zgagi.
W ogóle na lęki lepsza jest psychoterapia i dużo ruchu na zdrowym powietrzu niż wszelakie substancje chemiczne. Jednak one dają ulgę w ciężkich stanach, szczególnie pochodne benzodiazepiny.