Skocz do zawartości
Nerwica.com

sorge

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez sorge

  1. Gdybym dłużej czekał to bym padł na twarz. Odstawiłem prochy po tych 11 dniach i to była znakomita decyzja. Nigdy więcej żadnych antydepresantów. Cały czas żałuje, że dałem się namówić na to świństwo. Mam nauczkę, żeby nie zmieniać zdania w chwilach słabości.
  2. Od 11 dni biorę Cital. Dwa dni dawka 10 mg, następnie po 20 mg. Myślałem, że nie mam żadnych efektów ubocznych, niestety myliłem się. Od trzech dni mam bardzo poważne problemy ze snem. Dwa dni temu spałem dwie godziny, wczoraj nic, a dzisiaj może półtorej godziny nad ranem. Wcześniej też nie spałem dobrze, jestem wręcz zaznajomiony z bezsennością, ale zwykle działo się to po ostrym piciu. Teraz winny może być tylko ten lek. Pierwsze raz w życiu przyjmuje tego typu tabletki i mam pytanie, czy to minie? Dla mnie bezsenność to najgorszy możliwy skutek uboczny... Wolałbym żeby mnie głowa bolała, czy coś, ale żebym mógł spać. Lekarz mi mówiła, że u 30% pacjentów ten lek powoduje senność. Dobre sobie. Śpię tak mało, a wcale nie czuję się senny. Masakra.
  3. Miałem ostatnio wizytę u psychiatry w poradni i doktor dała mi receptę na lek poprawiający nastrój, ale ja z tej recepty nie skorzystam. Raz zgodziłem się na leki na sen i to był błąd. Wiem dokładni z czego wynika moje gorsze samopoczucie (brak pracy, nuda samotność, brak perspektyw) a na to wszystko leków nie wynaleziono.
  4. Nie wiem, który już raz mam wszystkiego dość. Mam 28 lat, odkąd pamiętam jest smutny i niezadowolony i nie wierzę, żebym kiedykolwiek poznał co to szczęście. Dużo za mną. Alkoholizm w rodzinie, mój alkoholizm, rozwód rodziców, pobyty w Pogotowiu Opiekuńczym, brak wykształcenia, problemy z pracą i jeszcze niejedno by się znalazło. Szybko dorosłem i chyba bezpowrotnie straciłem radość z życia. Kompletnie nie wiem czym jest czerpanie z życia, optymizm, pogoda ducha. Nie wierzę w nic i nie mam żadnych podstaw by wierzyć, że będzie lepiej. Niby już jaki czas nie piję, chodzę na terapię grupową i indywidualną, ale jakość mojego życia się nie zmienia. Nadal jest tragiczna. No i samotność. Mieszkam w największym polskim mieście a i tak nie mam nikogo do pogadania. Wirtualnie też. Pisałem ostatnio z jedną dziewczyną, która nagle zamilkła. Nie była to żadna wielka znajomość, ale zawsze coś. Gdybym chociaż nie miał problemów z pracą, może bym jakoś w miarę trwał, choć to też żadne życie. Za kilka dni zostanę bez kasy, bo już mi się kończy i dopiero będzie bal. Dlaczego moje życie musi być takim koszmarem? Serio wolałbym się nigdy nie urodzić.
  5. Na przymusowe leczenie kierowana tam osoba również musi wyrazić zgodę. Wiem, co mówię, bo miałem taki przypadek w rodzinie. Po dotarciu na miejscu osoba odmówiła zgody na leczenie i po kilku godzinach wróciła do domu. Jak ktoś nie chce się leczyć, to nikt nie jest w stanie nic zrobić! Szkoda zdrowia. Najlepsza metoda to nie pomagać, to brutalne, ale prawdziwe.
  6. Ja w tej chwili śpię po 4, 5 godzin na dobę. Tej nocy położyłem się po 22, o 3.06 już nie spałem. Tak jest od kilku tygodni. Denerwuje mnie to, bo do pracy chodzę na na godzinę 8.00 i muszę zabijać jakoś ten czas. Pogorszyło mi się po trittico, wcześniej też było nie ciekawie, ale jednak nie budziłem się tak teraz, między 2 a 3,30.
  7. sorge

    Cześć

    Dzień Dobry. To jest drugie forum tego typu na którym się rejestruje, jednak tutaj jestem po raz pierwszy. Przedstawię się w sposób bardzo ogólny. Jestem mężczyzną w przedziale 25 - 30 lat, mieszkam w Warszawie. Co mnie tutaj sprowadza? Kilka rzeczy. Z formalnego punktu widzenia jestem alkoholikiem pochodzącym z rodziny z takim problemem. Miałem trudne dzieciństwo, dużo przygód, problemów rodzinnych i zbyt wiele zmartwień jak na swój wiek. Problemem który chyba nie jest definiowany przez psychiatrów w kategorii F, a który jest mi znany od lat jest też samotność. Nie mam żadnych bliskich osób, kogoś z kim mógłbym pogadać, nie mówiąc już o tym żeby się spotkać, a szkoda. Nie znaczy to, że nie umiem kompletnie nawiązywać kontaktów. Ostatnio miałem stosunkowo intensywną relację (głównie telefoniczną) z jedną osobą, ale moim zdaniem ona widziała nasz układ zbyt blisko. Dziwnie się czułem słysząc, że jestem jej przyjacielem, że mi ufa itd. Głupio mi też była, kiedy przysyłała mi prezenty. Ostatnio częściej się kłóciliśmy niż rozmawialiśmy konstruktywnie, dlatego postanowiliśmy zerwać znajomość. Trochę mi przykro, ale w ostateczności to dobry ruch. Od kilku miesięcy leczę się w poradni uzależnień, w trybie ambulatoryjnym. Dwa razy w tygodniu chodzę na grupę, raz w tygodniu widzę się z terapeutką, choć tutaj ta regularność nie jest tak dotrzymywana z różnych powodów.. Jest to dla mnie ciężkie, pierwsze takie spotkanie było czymś strasznym. Nie mogłem opanować pewnych ruchów w ciele, nie wiedziałem czy będę w stanie dalej tam chodzić. Chodzę, choć nie jest mi łatwo. W kontakcie w cztery oczy czuję się znacznie pewniejszy. W poradni chodzę też do psychiatry i wczoraj musiałem siłą wyciągnąć pewne informacje na swój temat. Ciężko w to uwierzyć, ale trzeba się samemu dopominać o informacje na temat swojego stanu. Oprócz alkoholizmu, co było jasne, dostałem też prezenty w postaci stwierdzenia zaburzeń adaptacyjnych (F 43.2) i zaburzeń osobowości mieszanych i innych (F 61). Czuję się teraz jak całkowity wariat, tylko taki niedookreślony. Mam też żal do lekarza i terapeutki, bo powinienem o tym wiedzieć pierwszy, a informacje te zatajano. Zwłaszcza terapeutka mnie zawiodła, bo musiała o tych diagnozach wiedzieć, a milczała jak grób. Mam też problemy ze snem. Przez krótką chwilę brałem na to trittico, ale zrezygnowałem z powodu efektów ubocznych. Obecnie żadnych leków nie biorę i brać nie zamierzam. Najlepiej w ostatnim czasie czuję się w pracy. To dziwne, bo z pracą różnie u mnie bywało, ale z tej gdzie teraz pracuję, jestem bardzo zadowolony. Pracuje we trzech, szef i drugi współpracownik są starsi ode mnie (co mi nawet odpowiada) i jest tam bardzo fajna atmosfera. Niestety każdy medal ma dwie strony, i w tej pracy nie poznam nikogo nowego. Czasem mam ochotę pogadać jednak z kimś w moim wieku, choć jednocześnie strach przed rówieśnikami nie jest mi obcy. Chciałbym się dowiedzieć czegoś na temat moich chorób, oprócz alkoholizmu. Na tym akurat znam się dobrze, tak samo jak na życiu w alkoholowym domu (mój był bardzo alkoholowy) i sam służę jakąś pomocą o ile jest taka potrzeba. Doświadczenie mam bogate, i praktyczne i teoretyczne. Co do tych pozostałych chorób, nie wiem jak mam to interpretować? Chętnie poczytam, porozmawiam z kimś kto ma podobne przypadłości. Dodam jeszcze, że w ogóle chętnie bym z kimś popisał, nawet na PW, choć wiem - nic może z tego nie wyjść. Choć próbować warto. Dodam tylko czym się interesuję. Otóż bardzo lubię (oglądać) sport, do niedawna bardzo lubiłem politykę (od pewnego czasu się nie interesuje i nie zamierzam, za dużo mnie to kosztowało) lubię historię, a czas wolny najchętniej spędzam z książką, choć na ten moment czasu wolnego mam niewiele. No nic, to tyle ode mnie, raz jeszcze dzień dobry o poranku.
×