Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pojebek

Użytkownik
  • Postów

    68
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pojebek

  1. Szacunek, że wogóle przeczytaliście, ja nie stety zrezygnowałem z tej niewątpliwej przyjemności. Koleś listonosz mógłby sie troche bardziej postarać. Mam dziene wrażenie , że jest "troche" nieszczery. Nie wiem o co chodzi autorowi, ale jeśli są jakieś wątki którymi powinien sie zając moderator to to chyba jeden z nich. ---- EDIT ---- Nie wiem kim jest listonosz i jakie są jego intencje, ale to nie ma chyba wielkiego znaczenia. Przeczytałem właśnie tą wstępną wersje książki i musze powidzieć, że bardzo ciekawa. Myślałem początkoweo, że ktoś chce wcisnąć jakieś własne bzdury, podobne do kolesia który to przekonuje na swojej stronie, że w związku ze stresem towarzyszącym pierwszemu zbliżeniu seksualnemu, musi ono sie odbyć z rodzicem(internet jest pełen takich wynalazków). Książka mówi o czymś co nie jest chyba nowością, a więc o potencjalnej szkodliwości niektórych metod terapeutycznych. Ja czyatając jakies książki spotkałem sie ze stanowiskiem, że rozgrzebywanie ran przeszłości służy tylko ich pogłębianiu, nie leczeniu. Z takim stanowiskiem polemizowała A. Miller w jakiejś ze swoich ksiązek, zwolenniczka uświadamiania sobie tłumionych uczuć względem rodziców itd... Ja oczywiście rzadnych z tych faktów zweryfikować nie potrafie, nie potrafie też ich ocenić w jakimś szerszym kontekście. Nie posiadam poprostu wystarczającej wiedzy. Jednak treść wydaje mi sie bardzo sensowna i w jakimś wymiarze tożsama z moimi sądami. Ja oczywiście nie śmiałbym sie porywać na podważanie zasadności istnienia i wpływu na ludzi jakichkolwiek ze szkół, czy nurtów psychologicznych. Jednak jeśli co chodzi o wszelakie poradniki to można na bazie własnego zdrowego rozsądku wysnuć wiele conajmniej wątpliwości. Te wątpliwości ,w świetle tak na dobrą sprawe nieweryfikowalności wielu przyjętych psychologicznych zjawisk, lub braku rzetelności w ich formułowaniu, kiedy to od lat są przyjęte za pewniki, żucają nowe światło na ksiązki i pomysły których to kaliber powagi można okreslić jako dużo dużo mniejszy.Tu problem jest zupełnie inny, lecz każdy ma prawo wyciągać swoje wnioski z wszelkich publikacji.
  2. Przeczytałem książke "potęga podświadomości". Nie moge wyjść z podziwu, jak można tak nazwać książke a potem pisać 200 stron o potedze świadomości , mogącej traktować podświadomość instrumentalnie... moge sie zgodzić z autorem że wpływ jest możliwy, ale poprostu mam miliony pytań i rzeczy które mi nie pasują. Mam wrażenie, że jakby tak książka miała traktować o nieświadomości, to nie mogłaby być nawet spisemtreści spisu treści... Generalnie takie przypiepszanie sie do błedów, troche mnie delikatnie mówiąc"denerwuje". Jednak nie moje forum, jak sie spręże to potrafie pisac bezbłędów, więc będe sie starał. Poprostu sie rozpędzam i nie kontroluje
  3. Przepraszam, ale nie rozumiem. Jak książka(jakiegoś kolesia z USA, Angli nie ważne) może mi wytłumaczyć co ma na myśli, jeden z ludzi piszących na tym forum. Chyba powinien sie odezwać ten ktoś i napisać. Punkt widzenia może być tożsamy, ale jednak lepiej rzeby ktoś napisał coś od siebie. Jakie książki masz na myśli? Uważam , że można samemu kreować swój świat, także w taki sposub, jednak formy opisane w niektórych poradnikach uważam za troche zbyt proste, wręcz bajkowe. edit: Ridllic nie mogłem się powstrzymać od edycji proszę, rzeby piszemy przez "ż" sposub przez "ó"/// Pozdrawiam i proszę bo aż razi
  4. Rozumiem, że chodzi o mój nick .Twoja sprawa, możesz pytać kogoś innego w sprawie moich wątków i tego co miałem na myśli. Poprostu uważam, że nie jest tak, że podświadomość jest skonstruowana rzeby spełniać nasze życzenia. Chyba obecnie nie jesteśmy w stanie nic konkretnego o nieświadomości powiedzieć. Nie są w stanie powiedzieć ludzie mądzrzejsi odemnie, bo tak naprawde tylko o suchą wiedze możemy sie opierać. Jeśli ktoś może kontrolować sny to może wie coś więcej odemnie, ale to chyba i tak kropla w morzu. Pozatym "spełnianie życzeń", jak to wogóle rozumieć? Chyba problemem wielu tu obecnych, jest właśnie wymaganie od świata spełniania życzeń. Nie wiem o co chodzi.
  5. Czy ktoś może zmagał sie z lękiem przed karą boską, lub coś wie o temacie? Ciężko mie to opisać, ale moje wyskoki emocjonalne na początku uznawałem za Bożą kare. W podstawówce byłem jednym z "liderów", takim jakiego to wielu z forumowiczów wspomina z niechęcią, wracając do lat szkolnych. Miałem kilka grzeszków na kącie, lecz zupełnie mnie to nie obchodziło i nie sądziłem że robie coś złego. Prawde mówiąc nie wiem czy nawet teraz odczuwam jakieś szczere poczucie winy,raczej strach i nadzieje że kare odbyłem. Były to sprawy raczej "pospolite" i zdażające sie pewnie w wielu klasach. Kłopot w tym, że po pujściu do liceum coś zaczęło sie ze mną dziać. Zacząłem odczuwać mąstrualny zkondensowany wstyd w najmniej spodziewanych i błachych sytuacjach. Nie mogłem sie z czymś takim pogodzić, taki "twardziel" jak ja tak sie zachowuje. Nie byłem w stanie rozmawiać...Działo sie coś co zupełnie nie miało prawa sie dziać. Zmieniłem sie o 180 stopni. Tak jak wcześniej nie było na mnie bata, czy rówieśniczego czy nauczycielskiego, tak teraz nie wyobrażam sobie jakiej kolwiek konfrontacji, wystawienia sie na publiczny widok itd. Uznałem, że karze mnie Bóg. Byłem przekonany, że każe mnie z satysfakcją i dzikim zacięciem, jakby sie mścił. Taki byłeś? to teraz upadniesz stokroć bardziej niż sądziłęś, że wogóle można. Uważałem, że za każdy żart, przejaw pewności siebie, arogancje itp. zostane ukarany wstydem. Nie wiem co o tym sądzić, ale zupełnie sie rozpadłem. Przerażliwie sie samokontroluje. Nie byłem w stanie chodzić, chodziłem mechanicznie, byłem tak wewnętrznie sciśniety w sobie, że nawet tego minimum swobody i rozlużnienia jakie trzeba włożyć w chodzenie, nie byłem w stanie włożyć. Nie jestem w stanie sie przed kimkolwiek otworzyć, im lepiej kogoś poznaje, tym bardziej ta znajomośc mi ciąży. COś przed wszystkimi ukrywam, ukrywam i chce to zniszczyć. BOje sie braku samokontroli, boje sie że znów zasłóże na kare. Choć moje wyobrażenie BOga zupełnie sie zmieniło, to został ten psychologiczny lęk. Było jeszcze wyobrażenie idealnego mnie. Mnie indywidualnego(idelanego) i uniwersalnego(idelanego) w postaci Jezusa. TO wyobrażenie to komppletna zgnilizna, to widok zombie. Nie byłem i nadal religijny nie jestem. Ostatnio nie dostałem rozgrzeszenia i mam to kompletnie w dupie, także jakimś fanatykiem religijnym nie jestem. Nie mam nerwicy, psychoza mi nie grozi, nie mam depresji. Jestem między młotem a kowadłem. Jednocześnie strasznie wstydze sie takiego jakim jestem, swoich słabości i zachowań. Z drugiej strony boje sie przejawiać coś odwrotnego. Zerwałem wszystkie kontakty, gduby ludzie z podstawówki zobaczyli jaki sie stałem, nie uwieżyliby. Gdyby ci z liceum wiedzieli jaki byłem, tez by nie uwieżyli.
  6. Pojebek

    Płacz

    Ja wszystko pamiętam, od niczego sie nie odcinam. Jednak mówie o sobie jakbym relacjonował film, lub jakbym mówił o kimś obcym i zdażeniu które spotkało kogos innego, jest taki mechaniz obronny, nie wiem jak sie nazywa. Można też odciąć sie od uczucia bezradności i strachu. Czujesz potrzebe uczucia, a jednocześnie sie tego bardzo wstydzisz, zgrywaz, lub prubujesz zgrywać twardziela maskując samego siebie i zakładając przeróżne maski. Biorąc to pod uwage traktuje swój płacz jako coś pozytywnego
  7. Musze przyznać, że mi bardziej zagmatwałeś niż wyjaśniłeś. Nie interesuje sie tematem tak jak wy, ale kojaże że sny są informacją nieświadomości. Nurty psychoanalityczne uważają, że sen często zawiera sprawy z którmi mamy kłopot, poprostu coś nam komunikuje. Podczas snu rozum jest wyłączony i pracuje podświadomość, do której wszelakie zasady logicznego rozumowania raczej nie przystają. Jej język jest niezrozumiały i tak naprawde nasze możliwości tłumaczenia snów są znikome, senniki można sobie wsadzić. Podobno rzeczywiste są tylko emocje w naszych snach. Często pamiętamy nie obraz, tylko stan czy jakąs mniej lub bardziej rozumianą emocje, którą czasem z czymś kojażymy. Jeśli sen ma mieć taką nature to jak można go kontrolować? Nawet jeśli jest to możliwe, to chyba w tym kontekście nie wskazane. Pozbawiamy sie możliwości dowiedzenia czegoś, czego może do tej pory nie rozumieliśmy(jeśli wogóle to możliwe). Za pozytywne można uważać pamiętanie snów, ale robienie w nich co sie chce? Jak pisałem wcześniej, nie znam sie, ale może jest to tożsame z niską jakością takiego snu. Są sny po których ludzie sie budzą spoceni z krzykiem, jak taki sen kontrolować, a jeśli kontrolować i sobie w nim cały czas fajnie latać, to może jednocześnie sie pozbawiamy szansy na zrozumienie czegoś, odcinamy sie na jawie i tak boimy że odcinamy sie nawet we śnie? Podświadomość każdego człowieka zbudowana jest tak, aby spełniać nasze życzenia, a nawet myśli niezależnie od ich intencji. I to właśnie nazywa się kontrolowaniem rzeczywistości, bo każdy z nas ma wpływ na otoczenie. Czy możesz mi powiedzieć, jak doszedłeś do takiego(moim zdaniem absurdalnego) wniosku?
  8. Wiesz, mi sie kojaży coś co sie nazywa mieszanie snu z rzeczywistością. Kontrolujesz sny, jednocześnie mając uczucie możności odłączenia sie w rzeczywistym świecie.Może na wszelki wypadek pozostań przy kontroli snów.
  9. To możliwe, jednak gdzieś czytałem, że trzeba to ćwiczyć. Sny, z tego co kojaże są treścią nieświadomości i jeśli wogóle mają być przydatne powinny być swobodne i z natury takie są. Jeśli jestes w stanie je kontrolować, czyli zachować jako taką świadomośc to rzeczywiście jest to niezwykłe. Jednak spokojnie i bez pośpiechu, jednym z wielu błędów rozwojowych jest przeskakiwanie poziomów. Kompletnie nie wiem co napisać. Z możliwości kontrolowania snów mogą chyba wyniknąc same pozytywy, nie wiadomo jednak co miałeś na myśli pisząc o jakims wychodzeniu z siebie.
  10. Pojebek

    Płacz

    Nie jestem nerwicowcem. Też uważam takie coś za pozytywny przejaw. Z psychoterapi mogłoby wynikać, że zabijam sam siebie. Prubuje zniszczyć i odciąć sie od najsłabszej i jednocześniej najbardziej pokrzywdzonej części mnie, od uczuć jakie są utożsamiane z tą częścią, więc ten pierwszy wyskok jest wpożądku.
  11. Pojebek

    Płacz

    Nad takim gownem jak "przyjęło sie" to wogóle nie ma sensu rozprawiać. Chodzi mi o ... no właśnie o mnie czy w moim przypadku(którego znac nie możecie) to dobrze żle, średnio? Płacz może być różny i w zależności od osoby też można oceniać jego znaczenie. Widziałem dokumenty kiedy to mordercy zaczynali płakać, a jednak nie przychodziło na myśl nic związanego z powiedzeniem facet nie płacze.
  12. Pojebek

    Płacz

    Czy zdaża sie wam czasem płakać? Czy płacz nad sobą, może być pozytywny? Bo coś mi sie zaczyna robić dziwnego :) Chodze na psychoterapie już dość długo i często sie zdaża, że kobieta po drugiej stronie zaczyna płakac. Troche mnie to dziwiło, zastanawiało, przerażało. Zapytałem o ta sytuacje i ona zapytała, czy mi sie zdaża płakać nad sobą i oczywiście inne pierdoły związane z tematem. Mnie to dziwiło i jakoś nie wiem nad czym miałem płakać, ale coś sie zaczeło dziwnego dziać. Zdażyło mi sie juz dwa razy, że zacząłem nagle ryczeć. Raz jak przypomniałem sobie dzieciństwo(pozytywne, zresztą tak je widze ogolnie), drugi raz jak pomyślałem o czymś co mnie dotyczy, mianowicie o konflikcie intrapsychicznym. Za pierwszym byłem zdziwiony i płakałem jednocześnie sie z siebie śmiejąc, momentami poprostu rycząc. Drugi raz to troche bezsilnośc i zmęczenie. Czy takie coś nie jest objawem depresji? Dodam że moim problemem są uczucia i emocje, raczej staram sie je kontrolować w bardzo drastyczny sposub, wręcz z nienawiścią.
  13. Pojebek

    Strach przed porażką

    Takie coś to już jest masakra, nie wiem jak to działa, ale działa skutecznie:). Kompletny paraliż, jeśli dojdzie do tego lęk przed oceną i inne sprawy to potrafi to kompletnie zparaliżować działnie w jakiej kolwiek dziedzinie. Strach przed porażką nie jest może taki straszny sam w sobie, gorzej jeśli działa tak, że zaczynasz rezygnować z działania. To jest dramat! Można sie tak bardzo obawiać, że coś nie wyjdzie, że wogóle sie rezygnuje z działania. Do tego cały czas rozmyślanie...itd itp... i im bardziej sie wycofujesz, im bardziej coś nie wychodzi tym bardziej sie spinasz i jeszcze bardziej nie wychodzi. Ja mam też coś tekiego, że nie moge grac z kimś gorszym. Jeśli zaczynam dominować, wygrywać to paradoskalnie także wtedy odzywa sie lęk, jeśli teraz sie nie uda to żle, obwiniam sie wtedy i wyżucam sobie takie zachowanie. Zaczynając gre, marze o przejściu niezauważonym, nie chce grać, kompletny brak przyjemności. Jednocześnie uważam, że powinienem być najlepszy, wzystko co moge odczuwać podczas gry to ulga, lub po niezłym fragmencie napięcie, rzeby sie skończyło i nie wydało że jednak jestem cienki.
  14. mysle o pelnej kontroli czyli wiem ze snie, slysze nawet odglosy dookola, ale potrafie utrzymywac stan snu i postepowac jak mi sie podoba, z tym ze jest to troche uczucie jakby sie wyszlo ze swojej skory, w rzeczywistosci jesli cos takiego Ci sie przydarza to troche mozesz sie przestraszyc i nie masz juz ochoty isc w to dalej tak jak to robisz we snie, bo nie wiadomo gdzie Cie to zaprowadzibtw. podobno tylko geniusze maja zdolnosc do pelwnej kontroli snow;) Ale chyba chodzi o geniuszy snów:). Podobno mnisi gdzieś w Azji, po bardzo długim treningu potrafią coś takiego. Nie wiem jednak czy chodzi o robienie czego sie chce. RAczej polega to na pamiętaniu snu i zachowanie jakotakiej świadomości. Może to zależy też od fazy sennej, każdemu sie zdaża "kontrolować" czasem sen, jednak w czasie głębokiego snu nie wiem czy to możliwe. Jesteś w stanie tak całą noc? Musisz uważać na takie rzeczy, może być fajnnie ale może też być zupełnie odwrotnie.
  15. Pytanie do STOKROTKI co miałas na myśli pisząc co napisałaś? Nie działa mi cytowanie, jesli ktoś innuy ma podobne podejście to piszcie
  16. Przecież to nie tak. Jak wogóle coś takiego jak człowiek do pogadania mógłby istnieć? Można tak podchodzić z naszej strony, ale z drugiej musi być wiedza i chęć pomocy. Nie ma chyba różnicy między psychologiem, a psychoterapeutą. Może jest, ale tyczy sie to jakichś szkół, podejść do pacjenta itd... Musze przyznać, że do pani Heidtman też bym chętnie poszedł :). Bardzo ładna pani, ale co z tego? Tak na dobrą sprawe więcej nie wiadomo. Kobieta z telewizji, też człowiek, czy chciałoby sie jej angażować w problemy "zwykłych" ludzi, skoro jest kolejka niezwykłych, z nizwykłym portfelem, co chcą pogadać? Ale mimo wszystko sądze, że nie byłoby wiele problemu w znalezieniu kogoś innego, kto mógłby sie nam bardziej pezysłóżyć.
  17. To sie zgadza, ale chodzi mi o przyczyne sztywnych, niesłusznych przesądów czy jak to określić. Chodzi o to czy jest to "początkiem" problemu samym w sobie, czy może czymś narosłym na bazie, lub w związku z czyms innym. Czy obserwując doszedłem do takiego i takiego wniosku, czy może ten wniosek powstał na glebie przygotowanej przez kogos innego, lub jakies zdażenia. Chodzi o to, że ktoś może być chwalony przez sto osub, a i tak to nie wiele zmienia, a ktoś inny żle oceniany przez kolejne 100 i tej oceny jakby nie przyjmuje do wiadomości. Czy w takim przypadku , nie jest bezsensowne zajmowanie sie konkretnie jakimś defektem, czy nie jest to raczej wynik naszego ogólnie negatywnego stosunku do nas samych. Może ten obraz powstał w relacji z kimś, to jednak nie zmienia faktu, że obecnie jesteśmy sami z sobą. Może błędem jest poprawianie siebie, a trzeba "wbrew sobie " sprubować poszukać akceptacji, dla nas jako całości. Wbrew sobie, znaczy razem z wstydem, czy poczuciem niższości. Może właśnie wystawienie tych uczuć na widok jest w stanie wyleczyć te kompleksy.
  18. Też o tym miałem napisać. Jeśli w schizofreni miałoby niebyć omamów i chalucynacji, to nie chciałbym być w skórze specjalisty mającego coś takiego odróżnić od wszelakich zaburzeń osobowości,czy innych spraw, granica jest tak płynna, że stosuje sie chyba żut monetą. Pozatym spotyka sie opisy sytuacji w których schizofrenia(pierwszy etap) przechodzi niezauważony,lub że może trwać kilka godzin. Albo że ktoś zdiagnozował schizofrenie, która zniknęła pod wpływem traktowania pacjenta jak córki(czyli to było coś innego). Jest chyba troche niepoważnych głosów w tym temacie. Pierwotnie schizofrenia, była chyba uważana za jednoczesne występowanie kilku zaburzeń dających jakiś obraz. Co do funkcji poznawczych, to chyba musi być jakiaś dysfunkcja... ale nie ważne. Korzystając z okazji spytam o moje wyniki. Jakies testy na badanie stanu psychicznego. CT procesów poznawczych gdzie wyskakuje : zahamowane reakcje(%), uwaga, szybkość uczenia, w warunkach niepewności fiksacja(%), fiksacja konstruktywna(%), trafność intuicyjna też w procentach , wskażnik IQ i afekt(obniżenie sprawności lub nie). Nie pytałem na bieżąco, bo jakoś te testy mnie nie przekonują. Po coś jednak robione były, a ja jestem ciekaw co te terminy mogą oznaczać.
  19. Skoro jest tu kilku specjalistów, zapytam o coś jeszcze. Chodzi mi o funkcje poznawcze, które można zmierzyć za pomocą testów. Schizofrenie można zdiagnozować tylko na podstawie rozmowy, jednak gdzie indziej piszą o szeregu zakłóceń, czy braków w zakresie funkcji poznawczych u schizofreników. Rozumiem, że diagnoza schizofreni na podstawie takich testów jest nie możliwa. Jest jednak możliwe jej odrzucenie, kiedy te funkcje działają jak należy ????
  20. Czy na schizofrenie może zachorować każdy? Jest ona chyba określana jako skrajna introwersja. Introwersja i ekstrawersja są uwarunkowane genetycznie. Ciągle wszyscy sobie tą schizofrenie wkręcają, a to chyba nie jest choroba typu grypy. Chyba trzeba mieć jakieś predyspozycje, ekstrawertyk skłaniałby sie chyba ku paranoi. Wie ktoś coś ?
  21. Mam pytanie o kompleksy, czy poczucie niższości. Czy możliwe jest, że to co uważamy za naszą słabość, czy coś czego sie wstydzimy, jest tak naprawde nieistotne, lub poprostu żle coś oceniamy? Chodzi mi o wszelkiego rodzaju "przewrażliwienia", czy przekonania o naszej ułomności w jakimś zakresie. Dość często spotyka sie, lub widzi w przeróżnych programach ludzi przekonanych o własnej np: nieatrakcyjności fizycznej( ogólnie, lub z naciskiem na jakiś konkret). Mówią, że jeśli nawet ktoś prawi komplementy, to nie są w stanie ich zaakceptować. Posądzają ta osobe o litość, o nieszczerość, lub poprostu takie głosy i tak nie są w stanie zmienić ich myślenia o sobie. Ich myślenie o sobie, to jakby skostniała sztywna konstrukcja. Nie chodzi mi o ludzi, którzy mają np: wielki nos i to przeżywają. Chodzi o ludzi którzy wydają sie w pożądku, a mimo to mają jakby skrzywiony obraz siebie, jakby jakąs fobie. Na tym forum w paru wątkach przejawiało sie coś podobnego, że ktoś jest nie męski(denerwuje sie w obecności kobiet, bo może go przejrzeć), ktos inny jest przekonany o swojej niskiej inteligencji. Są ludzie małointeligentni i im to wisi, jak ktoś im dogryzie to sie zdenerwują i idą dalej. Są jednak ludzie średniointeligentni, lub powyżej średniej, którzy uważają sie za mniej inteligentnych od innych i ciągle im ta przeświadczenie towarzyszy. To samo dotyczy urody i innych spraw. Czasem coś takiego wygląda na sytuacje, w której człowiek przeżywający jakiś kryzys jakby losowo, w oderwaniu od rzeczywistości znajduje sobie jakąś ceche w której sie wszystko kumuluje. A może poprostu upada w pierwszej kolejności jakby najsłabsze ogniwo? Może coś jest na rzeczy a kryzys tylko to coś wyolbrzymia. Moje pytanie, czy warto coś z takimi jakby fobiami robić? Przypadkiem wpadłem na program na MTV. Kolesiowi przeszkadzały jego duże piersi. Większośc facetów chce mieć jaknajwiększe, on uważał że ma za dużo tłuszczu(choć moim zdaniem wyglądał wporządku). Troche osłupiały, ogladałem jak walczy z (moim zdaniem) absolutnie wyimaginowanym wrogiem. Godziny na siłowni nic nie dały, więc zrobił sobie operacje psastyczną, po której moim ndaniem wyglądał dużo gorzej. Nie wiadomo co sie stało potem, ale wydaje mi sie, że sytuacja sie wiele nie poprawiła i szybko znalazł sobie coś nowego. Właśnie o to mi chodzi, czy myślicie że musi zmienic sie to co nam nie pasuje, czy może musi sie zmienić nasze spojrzenie? Czy może takie sprawy są tylko wierzchołkiem góry lodowej i coś jest na rzeczy? Mi wydaje sie że takie dorażne zabiegi nic nie zmieniają i zastanawiam sie jak podchodzić do takich spraw?
  22. DLa mnie opisana sytuacja to troche abstrakcja. Nie umiem sobie wyobrazić takiego zachowania, o co im (mamie i babci) chodzi? Problemem jest to, że cie nie ma i już, czy może to, że więcej obowiązków spada im na głowe, czy wy mieliście jakiś układ, czy może jakąś nie formalną tradycje rodzinną, że młode pokolenie nie wyfruwa z gniazda. Ja nie stety rady ci nie moge dać, bo sie nie spotkałem i raczej sie nie spotkam z tak brutalnymi działaniami. Wiem jedno, jeśli sie cofniesz do punktu wyjścia(powrotne wprowadzenie do rodziny) będzie to duży błąd.
  23. Pojebek

    Cień

    Przeczytałem jeszcze raz i moge powiedzieć tyle, że archetypy to jakieś części nieśwaidomości zbiorowej(odziedziczone w spadku po przodkach ?), nie odważe sie więcej pisać a cytować nie ma sensu. Je nie chce rzeby ktos mi to tłumaczył, żuciłem tylko w przestrzeń hasło z nadzieją, że ktoś sie z tym spotkał. Przeczytałem książke i zainteresował mnie podrozdział który tak został opisany: Archetyp Cienia, cień indywidualny miesza sie ze zbiorowym itd...itp.... Nie pisałem o lęku przed archetypem, tylko o lęku przed instynktami, ale sobie odpuściłem(rozdział z książki A. Freud nosił taki tytuł) i nie mam zamiaru drązyć. Nie mam zamiaru zgłębiać psychologi Jungowskiej, jeśli znajde coś gdzie indziej to Junga i jego kumpli mam gdzieś(choć jego wizja psychologi jest ciekawa). Prawde mówiąc natrafiłem na te cienie przypadkiem. Czytałem(a w zasadzie oglądałem film) Czarnoksiężnika z Archipelagu i ten film był dla mnie jak udeżenie młotkiem w głowe, więc sie zainteresowałem(skojażyłem że Jung używał określenia cień). Jest to książka fantasy, ale z dużą dawką zwykłej życiowej mądrości. Nie będe sie zagłębiał, ale ta książka opowiada dużo więcej niż tylko o walce z potworami i czarach, ma głęboki morał, który wielu mogłoby wziąc sobie do serca.
  24. Bomuk a jak długo trwa już taka sytuacja. On sie pojawił dwa tygodnie temu i od początku tak sie nie dogadujecie, czy może to trwa dłużej? Jak sie spotkaliście, to ... on wogóle starał sie jakoś ciebie do siebie przekonać? Piszesz, że "miałeś wrażenie", że on sie ironicznie do ciebie zwraca itp i zwróciłeś uwage. Nie zrozum mnie żle. Poprostu jestem ciekaw co on by powiedział i najnormalniej nie wierze, że on jest zły a ty cacy. I nie jest chyba konieczne wprowadzanie w życie planu "ratujmy mame bo jest w niebezpieczeństwie"
×