Skocz do zawartości
Nerwica.com

Karo02

Użytkownik
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Karo02

  1. Karo02

    Kosz

    Tak reaguje, bo mnie to zabolało bardzo. Pisałam ten post jak miałam doła i się dowiaduje, że coś ze mną nie tak. Rozumiem, że chyba się nawzajem lubicie i tworzycie kółeczko wzajemnej adoracji, ale trochę więcej obiektywizmu. Bo żeby stwierdzic że stwierdzenie "coś z tobą jest nie tak" nie jest obraźliwe to grubo.
  2. Karo02

    Kosz

    Fajnie ze ktos to dostrzega. Są tutaj najważniejsze bo z tego co widzę to mogą bany dawać to myślą że one rządzą i wszystko im wolno.
  3. Karo02

    Kosz

    Nie nie ma. I nie ja tak tylko to odbieram to bardzo negatywne stwierdzenie powiedzieć komuś że jest z nim coś nie tak. Ale ja mogę sobie gadać bo zrobiła się na mnie nagonka.
  4. Karo02

    Kosz

    Dzięki za jeszcze większe dobicie mnie. A przyszłam jedynie po rady to tworzycie toerie jakieś na mój temat. Wiem, że terapia jest ważna, ale byłam na 3 już.
  5. Zacytuj gdzie obraziłam?. Czy twoim zdaniem użytkowniczka ma prawo napisać osobie która przyszła z problemem, że jest z nią coś nie tak?
  6. Przez wiele lat widziałam problem w sobie. Biczowałam się, że jestem beznadziejna, głupia i powinnam umrzeć, istnieć. Kiedy przestałam tak myśleć i starać się być miła to tu na forum mi się zarzuca, że nie widzę problemu w sobie. To nie prawda mnie boli, ale to, że nawet tutaj mi ktoś napisał, że coś ze mną nie tak kiedy przez długi okres w życiu tak właśnie myślałam. Już mam po prostu dość dlatego relacji, bo zawsze ja ta zła, ja najgorsza. Napisałam o celach w życiu to wypomina mi się, że łatwo oceniam innych ludzi kiedy widzę, że dużo jest nie szczery, fałszywych i bez większych planów na życie tylko imprezy. Nie wszyscy tacy są, ale no pisze co widzę.
  7. Widzę. Tylko mnie obraziłaś, że coś ze mną nie tak. To tak mam twoim zdaniem myśleć?. Czemu ty nie rozumiesz, że takie sforumowania bolą?. Zero konstruktywnej rady. Tylko polecenie terapii. A ja już byłam na 3 i przepracowywalam problem. Moja psycholog też nie wie czemu się zraziła. Opowiadałam jej jak wyglądała wycieczka że się nie pokłóciłyśmy, że gadałysmy w busie i nagle jej odwaliło. Poza tym napisałam że ona do żadnej kobiety z pracy się nie odzywa.
  8. Jest tylko hospicjum. Wykminiłam już i tak dojazd do innego miasta w którym jest dom dziecka co poszukują wolontariuszy tylko problem taki, że nie jestem wolontariuszem. I nwm co teraz. Muszę chyba napisać e-maila i się dowiedzieć co i jak.
  9. Bez komentarza. A co mam się biczować, że coś ze mną nie tak? Oto wam chodzi?. Byłam na 3 i pracowała już nad tym.
  10. U mnie w Żorach jedynie jest te hospicjum. Szkoda, że nie mieszkam w Katowicach :/. W dużych miastach jest zawsze więcej opcji. Muszę zrobić te prawo jazdy. Nie mam wyjścia, bo nawet pracę jakbym chciała zmienić to będę bardziej mobilna.
  11. Właśnie kochana chce, bardzo. Tylko problem polega na tym, że u mnie jest wolontariat w hospicjum i głównie pomaga się osobom które już mają odejść z tego świata. To jest dla mnie za ciężkie. Najbardziej chciałabym pomagać dzieciom takim np z domów dziecka czy biednym, chorym. Myślę, że bym się w tym odnalazła, bo dzieci lubię i też zainspirowałam się pewnym reportażem o dzieciach z aspergenem i autyzmem, ADHD. Chciałam się zapisać do projektu który jest genialny, bo dostaje się dziecko do opieki co tygodniowej i się go wspiera aby uwierzyło w siebie. No ale niestety nie w moim mieście. W miastach obok do którego nie mam dostępu. Brak prawo jazd i busy nie jeżdżą. Praca też nie pozwala bo pracuje w 3 zmianach. Chce ja zmienić za rok aby mieć możliwości zapisania w przyszłym roku. Oby była znowu rekrutacja :). Więc u mnie w mieście tylko te hospicjum. Jeszcze mam jedną możliwość. Moja kuzynka ma przyjaciółkę która jest psychologiem w domach dziecka i domach zastępczych. Ona zajmuje się właśnie takimi trudnymi sprawami. Może dałaby możliwość abym mogła pomóc jakiemuś z dzieci np biednej rodziny. Choćby przynieść coś, pobawić się, nauczyć, bo takie dzieci pewnie czują się mega samotne i niechciane. Też widzę zalety po swojej stronie, bo mogłabym pomagać i dałoby mi to zyciowa satysfakcję ( szukam celu w zyciu) I doświadczenie z dziećmi a jest mi to potrzebne do studiów psychologicznych bo chce zostać psychologiem dziecięcym i młodzieży. Właśnie taka psychologia mnie najbardziej interesuje. Mogłabym w trakcie studiów już należeć do projektu, pomagać, obyć się z dziećmi bo to ważne żeby je dobrze rozumieć. A nie mam papierek i mam pracować, bo ja też pewnie będę musiała się tego nauczyć jak pracować z dzieckiem np które ma jakieś trudności i pewnie to nie jest jakieś super łatwe, bo jeszcze z zdrowym dzieckiem okej ale z takim zaburzonym to nie lada wyzwanie. Trzeba mieć dużo cierpliwości. No więc takie mam marzenia. Mam nadzieję że uda mi się je zrealizować, ale to też może za bardzo kombinuje, ale najpierw chce zrobić studia licencjackie z administracji aby pracować w kancelarii bądź biurze jako administrator czy sekretarka. I po tym zacząć psychologię. Wiem, że zaczęłaby w wieku 24 lat, ale myślę, że na dobre wyjdzie, będę dojrzalsza, rozwiąże swoje problemy. Skończę studia w wieku 29 lat, ale to jak pisze nawet może lepiej. Poza tym życie się dopiero rozkręca po 30 moim zdaniem. I to mega młody wiek. No i myślałam żeby mieć 2 pracę. Jedna to w tym biurze czy gdzieś coś związanego z administracja a druga praca to jako psycholog dziecięcy np w jakimś ośrodku i 3 razy w tygodniu pracować popołudniu. Nwm czy takie coś by przeszło, ale pisze o swoich marzeniach. Żebym była takim psychologiem z pasji i była to taka dodatkowa praca. Albo po prostu rzuciłabym lrace w biurze i oddała się pracy jako psycholog. Nwm ale wolę 2 kierunki robić bo ta psychologia to głównie z pasji. A ten pierwszy kierunek aby znaleźć robotę w biurze bo mi się też podoba.
  12. Dziewczyno ty mi napisałaś, że coś musi być ze mną nie tak nie znając mnie. Po drugie nawet jakbyś mnie znała to takich słów nie pisze się komuś w dołku. Jest to forum dla osób z problemami, psychologiczne jak mniemam a ty takie coś wypisujesz obcym ludziom z neta. Weź ty się zastanów co piszesz. I przepraszam bardzo jaka prawda?. TY mnie nie znasz. Poza tym twój post gówno daje. Tylko jak zwykle kopiuj wklej idź na terapię. No znawczyni. Zero konstruktywnych rad jak zawierać znajomości, co można zrobić. A czy ja napisałam, że problem jest w innych?. Akurat z koleżanką z pracy nic się takiego nie zadziało na wycieczce. Sama się ode mnie odsunęła. Wgl jej teorię też było takie że dziewczyny są dla niej agresywne i obrażalskie. Ona sobie to wmawia, bo byłam dla niej miła. Po wycieczce podchodziłam. Zagadywałam to wolała gadać z kims innym xd. Coś ja zabolało może. Nie jestem idealna ale to niech powie co a nie się obraża. Bo ja naprawdę nie jestem w stanie zobaczyć co ja mogło urazić bo na wycieczce nie pokłóciłyśmy się i w drodze powrotnej gadałyśmy. Ona wgl przestała gadać z wszystkimi dziewczynami. Nie tylko ze mną. Może ma jakiś uraz. Ale widzisz teraz znasz większą perspektywę a oceniłaś że pewnie coś ze mną jest nie tak. Może faktycznie nie umiem sie integrowac czy coś tam mam swoje humory czy coś innego ale żeby komuś napisać że coś z nim nie tak na forum psychologicznym?.
  13. Na to właśnie liczę. Aby nie snuć teori co ze mną nie tak, bo to obniża samoocenę. Poza tym serio jest sens zastanawia czemu inni tak się zachowują? Jesli nie jest tak że kogoś krzywdzę czy obrażam czy coś w tym stylu. Liczę na zwykle rady a nie coś musi być z tobą nie tak. A tyle się mówi aby sobie tego nie wmawiać. Ty to piszesz takie coś na forum? Psycholog ani żaden terapeuta tak nie mówi. Nie używa się takiego sforumowania jak ktoś jest w dołku lub ma problem.
  14. Żałuję że założyłam tu temat. Żeby się na forum takim dowiedzieć że ze mną jest coś nie tak?. Dzięki za wsparcie?. Lepiej jakbyś się nie udziała skoro takie komentarze dajesz. Zegnam. Ostatni post na tym forum.
  15. Żałuję że założyłam tu temat. Żeby się na forum takim dowiedzieć że ze mną jest coś nie tak?. Dzięki za wsparcie?. Lepiej jakbyś się nie udziała skoro takie komentarze dajesz. Zegnam. Ostatni post na tym forum.
  16. Dla mnie to nie jest coś najważniejszego ale dla innych tak. Jestem już /cenzura/ zmęczona życiem w społeczeństwie. Ciągle poczucie odrzucenia za nic. Bo żyje. Bo nie jestem głośna czy /cenzura/ wie co.
  17. Wiesz co całe życie myślałam co jest ze mnie nie tak. Już mam tego dość. Chodziłam na psychoterapię nie raz i nawet przegadywałam to z psychologami i żaden nie wie o co chodzi. Poza tym jak reagują? Nic takiego tej dziewczynie nie zrobiłam na tej wycieczce aby tak miała reagować. Jestem jaka jestem. Nie krzywdzę nikogo. Mam swoje wartości. Chce pomagać innym i iść na psychologię. To ludziom nie odpowiadam a nic takiego złego nie robię. Widocznie jestem skazana na samotność. Nie wiem już w czym tkwi problem.
  18. Cześć. Czuje sie bezsilność w relacjach międzyludzkich. W podstawówce nie miałam żadnych problemów w zawieraniu znajomości. Miałam swoje przyjaciółki, co chwilę gdzieś wychodziłam. Nie czułam się samotna czy odrzucona. Problem pojawił się w gimnazjum, bo zamknęłam się w sobie, wycofałam się. Miałam bardzo niska samoocenę. Na wakacje szukałam jakiegoś towarzystwa i spotkałam się z koleżanką z gimnazjum i jej paczka. Niestety dziewczyna z tej paczki mnie nie polubiła i koleżanka przekazała mi, że nie mogę z nimi już wychodzić. Zrobiło mi się przykro. Uznały że jestem dziwna, bo głośno gadam i coś im tam jeszcze nie pasowało. Ogólnie to też nie imprezowałam, nie paliłam więc nie integrowałam się z rowieniskami. Chyba wydawałam im się nudna. No i też te moje zamknięcie w sobie nie pomagało. Żyłam w swoim świecie cierpienia i samotności. W technikum poznałam przez neta starszego ode mnie faceta. Okłamał mnie ze nie ma dziecka. Jednak miał. No i po czasie widzę że mną manipulował i wykorzystywał. Potem poznawałam chłopaków przez neta, ale nie były to zdrowe relację. Też z mojej strony. Miałam problemy z emocjami I stabilnością. Ciągle niemalże miałam doła. W klasie miałam jedna koleżankę która ze mną trzymała. Też miałam chłopaka takiego na poważnie. Na 18 urodziny ich obydwoje zaprosiłam ale byłam zazdrosna że więcej ze sobą gadają i obraziłam się na niego i na nią. Nasze koleżeństwo po tym się zmieniło. Ona zaczęła mnie unikać i znalazła sobie nowych przyjaciół. Po 2 latach dobrego koleżeństwa zaczęła się odsuwać. A ja po zerwaniu z chłopakiem znowu wpadłam w dołek. Staralam się z nią zakolegowac znowu. Zapraszałam nawet do siebie. Ona mnie też zaprosiła do siebie ale musiałam się w sumie upomnieć. Dużo pisaliśmy przez messenger ale spotykała się z innymi koleżankami czy kolegami. Mnie nigdy nie zapraszała do towarzystwa. Przy mnie obgadywała taka jedna dziewczynę w klasie z tą swoją grupka. Nieźle po niej jechali. A udawała przed nią że ja lubi. To było dla mnie za dużo. Uznałam że jest fałszywa i nie mogę jej ufać. Bo co jeśli mnie też tak obgaduje?. Zakolegowalam się z tą dręczona koleżanka przez nią i tą grupkę. Jak to zobaczyła to przestała do mnie pisać, odzywać się. No i nasze koleżeństwo się totalnie zakończyło. Od technikum minęło 2 lata już. Pracuje aktualnie. Staram się nie żyć przeszłością. Zamknąć ja i stać się osoba która nie ma już problemu z relacjami. No ale w sumie nic nie za bardzo nie zmienia. Opisałam te sytuacje abyście mieli obraz jak to u mnie wyglądało. Spotkałam się z odrzuceniem, nie akceptacja bo nikt mnie nigdy nie wolał na imprezy. W klasie nikt ze mną nie gadał oprócz jednej koleżanki. No wycofana dziewczyna która nic nie mówi taka miałam łatkę. Wkroczyłam teraz w dorosłość i chciałabym to odmienić. Mieć stałych znajomych. Do pracy przyjęła się dziewczyna w moim wieku. Widać że chciala się ze mną zakolegowac. Zaproponowała mi nawet wyjście na naleśniki i wspólny wyjazd. Miałyśmy dość sporo planów. Ona mi proponowała dużo wyjść. Po wycieczce nagle przestała się odzywać. Zaczęła mnie powoli odrzucać, nie gadać ze mną w pracy. Po pracy również nie pisała. Miałyśmy razem lecieć gdzieś na wakacje ale ona nic nie pisała. Ja się odezwałam to coś mi odpisała ale nie ciągnęła rozmowy, nie wróciła do tego że może byśmy się gdzieś wybrali a dawałam jej aluzje przez wiadomości. Ona spędziła wakacje w Warszawie u kuzynki i już jej nie byłam potrzebna albo coś jej sie we mnie nie spodobało, ale dziwne żeby tak na.poczatku być otwartym a po jednym wyjeździe już zmiana o 180 stopni. Aktualnie nie gadamy. Unika mojego towarzystwa. Woli gadać z chłopakami ( mamy w pracy dużo kolesi). Następna sytuacja która jest w sumie aktualna to integrację. Mam takiego Alexa w pracy to obcokrajowiec. Jest jeszcze taki jeden za którym nie przepadam. I taka dziewczyna mega otwarta i wydaje się fajna. No i ta dziewczyna to typowa ekstrawertyczka. Ostatnio dopiero zaczęłyśmy więcej rozmawiać. No ale wracając to w czwartek rzucila że chciałaby wyjść na jakieś piwo z nami kiedy gadałam z Alexem. No i my w sumie nic nie odpowiedzieliśmy jej na to. Na następny dzień przy mnie mówi do Alexa żeby wyskoczył z nią i Bartkiem na piwo. A ja zostałam pomineta. No i jeszcze on nie był przekonany a ona go zaczęła namawiać aby przyszedł że będzie fajna. A ja obok stoję jak głupia i słucham. Totalnie mnie olała. Potem do mnie gadała w ciągu pracy. Nawet pytała się jakie mam plany na weekend ale ostatecznie nie zaproponowała mi. Ona i Bartek nie umieją angielskiego. Więc czemu chcą zapraszać Alexa który komunikuje się tylko po angielsku. Nie czaje tego. On z nimi prawie wgl nie gada. Coś się tam śmieją na migi i tyle. To bezsensu. Ja lubię Alexa, biję od niego dobra energia ale nie mogłabym go zaprosić przez barierę językowa. Co innego jakbym.umiala angielski. Ja z nią jakoś bardzo nie gadam. Ostatnio jedynie bardziej ale i tak tą sytuacją mnie zniechecila. Teraz się boję że będą się właśnie przy mnie zapraszać a ja będę ciągle pomijana. I jeszcze ta moja przeszłość. Nie wiem już co mam poradzić na to. Myślę że może tam nie pasuje, że mam bardzo ambitne plany. A oni ciągle tylko kluby, imprezy ale w sumie w wieku 20 paru lat to normalne. Byłam w szoku jak mi powiedziała że woli zostać na magazynie niż szukać pracy jakieś fajnej po studiach bo ludzie są dla niej spoko. Ja nie mam zamiaru zostać na magazynie. Ta praca nie ma głębszego sensu. Ja chce czuć że moja praca ma sens. Męczę się w niej. Bartek też taki prosty chłopak bardzo. Mało robi, dużo gada. Drażni mnie niemilosniernie. Alex jest naprawdę fajny i ona też. Tylko właśnie nie umiem sie integrowac. Może powinnam rzucić też bym poszła na piwo. Po prostu nie chciałam się wpieprzać szczególnie że mówiła to przy mnie i mogła mnie zaprosić.
  19. Cześć wszystkim . Mam 19 lat (rocznikowo 20) i kompletnie nie umiem w relacje damsko-męskie. Nie chodzi o to, że nie umiem nikogo zainteresować sobą, bo faceci nie kończą ze mną po 1 spotkaniu. Bardziej chodzi o to, że nie umiem zatrzymać nikogo na dłużej i moje "związki" są mega toksyczne. Oczywiście wiem, że wina leży głównie u mnie i popełniam szereg błędów. Niestety ciągle podobne i nie mam pojęcia jak stworzyć zdrowy związek. Możliwe przyczyna jest też to, że jestem z rodziny dysfunkcyjnej w której było trochę przemocy i nie nauczyłam się jak rozwiązywać konflikty w sposób zdrowy i jak radzić sobie z emocjami. W związku bądź relacji jestem osobą bardzo niestabilną, często krzywdzę tym inne osoby albo po prostu zrażam do siebie. Jestem w stanie codziennie robić awantury bez powodu czy czepiać się, bo mam jakieś tam oczekiwania a druga osoba ich nie spełnia. Też jak druga osoba nie robi tego co bym chciała to jestem w stanie od razu sobie wmówić, że ta relacja jest do kosza i zaczynam pod wpływem emocji z tą osobą zrywać i to się zdarza często. Nie raz na kilka miesięcy a co kilka dni i osoba czuje się ze mną jak na takiej tykającej bombie która zaraz może wybuchnąć nie wiadomo czemu. Po czasie osoby przestają mi ufać, są zranione, zrażone i to one ode mnie odchodzą co jest dla mnie bolesne. Ufać w sensie nie zdrady, ale wiedzą, że w każdej chwili może mi coś odwalić i np zacznę robić awantury w których odwołuje spotkanie i nie chce drugiej osoby znać, wyzywam, bo nie odpisała mi tak jakbym chciała albo coś tam robiła i nie odpisała od razu. Wiem brzmi to strasznie i pewnie jest to mega uciążliwe dla innych ludzi. Źle się z tym czuje, że doprowadzam do takich sytuacji, bo sama sobie psuje relacje i jakieś relacje mogłyby trwać dłużej i być piękniejsze a ja sobie je sama niszczę chyba głównie pod wpływem emocji i mam duże oczekiwania do osoby która można rzec dopiero poznaje i są to początki związku.Bardzo się boje, że nie bede w stanie nikogo zatrzymać na dłużej. Na początku faceci chcą się ze mną spotykać, sami inicjują spotkania, piszą do mnie, ale ja mam większe wymagania oni nie potrafią im sprostać, bo po 1 o nich nie mówie w normalny sposób a jest awantura, wymuszanie, rozszczeniowość. Jedna wielka masakra. Byłam w ostatniej relacji taka męcząca i awanturująca, że chłopak mnie musiał z 3 razy zablokować na kilka godzin, bo pisałam dużo wiadomości i nie umiał mnie uspokoić i też miał tego zwyczajnie dość. Na spotkaniu też potrafię reagować emocjonalnie, ale jest nieco lepiej niż przez wiadomości. Co może być głupie, żeby przez jakieś sms dochodziło do takich sytuacji z mojej strony. Po 3 spotkaniu jeszcze to akceptował, ale jak po każdym spotkaniu były awantury przez sms czy telefon to nie umiał tego wytrzymać. Uważał, że chciał jedynie takiej normalności, bez awantur, jazd. Potem chciałam to naprawić jakoś, ale było za późno, bo za dużo już dziur było w relacji.Jednym słowem związek ze mną to nie przyjemność a MĘCZARNIA.Czy mogłybyście mnie jakoś wesprzeć w tym wszystkim, dać jakieś rady odnośnie budowania związków.Wiem, że mam dopiero 19 lat i czas na długie związki, ale są osoby młodsze czy w tym samym wieku co tworzą związki długie i są w miare normalne. Pewnie niedojrzałe, ale nie toksyczne. Chciałabym kogoś zatrzymać na dłużej i być w szczęśliwej relacji więcej niż miesiąc czy kilka miesięcy.ps: Zanim zaczniecie pisać o terapii to chodzę do psychologa, ale od niedawna.
  20. Karo02

    lęki w relacji

    No właśnie zaczynam się dusić. Tu blisko w realu. Słowa, że jestem jego, mówi mi zdrobnieniami. A przez wiadomości fakt jest miły ale bez jakiś bliskosci większych. Nie wiem już na czym do końca stoję. Rozumiem że to początek i są osoby co nie wchodzą od razu w związki, że wola się pospotykac najpierw ale mnie to zaczyna męczyć. Już się momentami nawet nie cieszę że do niego jadę. Aby co? Znowu być blisko i znowu aby był potem na pewien dystans przez SMS?. Dobra dzisiaj mil życzył mi miłego dnia i interesuje się mną, zadaje pytania i to miłe ale mam wrażenie że jesteśmy blisko niby w realu ale nie jest przekonany do mnie ab w związek wejść i ja to odczuwam i wariuje. A że jestem wrazliwa to odczuwam 100 razy bardziej. Przez co sama zaczynam się do naszych rozmów dystansować. Wolę się zająć sobą aby nie analizować i się nie zasmucać. Ale wiem że przez to nieco się oddalamy i on może tego nie rozumie. Bo pisze i zawsze.odposywalam szybciej a teraz z godzinnym opóźnieniem. Bardzo go lubię w realu, podoba mi się ale ten jego stosunek że nie wejdzie w związek bo nie jest przekonany mnie odrzuca. A zarazem mną się interesuje i proponuje spotkania to moim zdaniem wóz albo przewóz. Albo bierze odpowiedzialność i wchodzi w związek albo nie. Boję się że zmarnuje mi czas. Wiem mam zaledwie 20 lat ale przed sobą kilka relacji takich właśnie nie znaczących, jedynie przygoda i zabawa i mnie to zmęczyło. Chciałabym coś na dłużej. Dbac o kogoś i wejść w normalny, fajny związek. Jasne miłe spędzanie czasu jest super ale no szukam czegoś dłuższego. Nie będzie się deklarował i po jakimś czasie mi powie ze to jednak nie to i zmarnowane kilka miesięcy ale śmieszne jest to że nawet ktoś po roku może nas zostawić z dnia na dzień. Że to chyba mój strach przed odrzuceniem. Zeiazki są mega trudne bo nigdy się nie ma.pewnosci a chciałabym aby ktoś został ze mną na wieki... Poza tym mam potrzeby aby mieć dziecko już za rok nawet dwa. Ktoś ppmysli że niepoważna ja bo bardzo młoda ale skoro mam takie potrzeby i chciałabym rodzinę założyć w wieku 22 lat to coś złego? Każdy ma inne inspiracje. Ja chce dziecko. Ale wiem że warto mieć te dziecko z kimś sensownym z kimś co się zbudowało super relacje partnerska. A co jeśli nie znajdę takiej osoby... wiem może za bardzo patrzę dlugodystansowo.
  21. Karo02

    lęki w relacji

    W realu jest bardzo fajnie. Jest inaczej, bo możemy się przytulić, jest wtedy czuły poprzez gesty. Nawet nie musi jakoś słodzić, gesty wystarczą. Choć i tak kilka razy powiedział, że jestem jego i mi to wystarczyło. Chciałabym tak też przez wiadomości, ale on pisze mi mało kiedy coś romantycznego. Jest duży przeskok i nie umiem się połapać. Wyobraź sobie, że jesteś z kimś blisko, spędzasz z tą osobą kilka dni. A potem ona do ciebie pisze jak do kolegi. Dużo pytań mi zadaje, nie powiem, ale nie ma buziaczków, słodkich słów. Czuje jakbym pisała z kumplem. Rozumiem, że oficjalnie razem nie jesteśmy i dopiero spotykamy się miesiąc, ale w realu my się serio zachowujemy jakbyśmy byli w związku. Poznałam jego rodziców, babcie już, bo mieszka na tej samej wsi. Nie oczekuje szybkich deklaracji, bo jesteśmy w trakcie poznawania się, ale kurczę nie umiem znieść tego przeskoku. Tak mam w planach studiować w jego okolicy. Tak to byśmy mieli do siebie 15-20 min busem czy pociągiem i moglibyśmy się spotykać niemalże codziennie. Tak są ogólnie męczace i nie umiem się odnaleźć za bardzo. Łatwiej mi by było jakby przez wiadomości był bardziej czuły, ale przecież nie będę naciskać na niego szczególnie że nie jesteśmy razem np pół roku. A miesiąc się poznajemy i można rzec, że ta relacja jest bliska związku, że kręcimy ze sobą.
  22. Karo02

    lęki w relacji

    Spotykam się z pewnym chłopakiem. Niby nasza relacja rozgrywa się spoko. Byłam u niego ostatnio na kilka dni i w trakcie naszego wypadku już chciał się umówić na kolejny i za kilka dni znowu się spotykamy, ale nie umiem poradzić sobie z rozłąką (dzieli nas odległość 200 km) i mam silne lęki przez co ciągle widzę jakieś zagrożenia. Mimo odległości to widzimy się za 5 dni znowu na kilka dni. Powinnam się ciszyć, że sam wyszedł z inicjatywą i że znowu się spotykamy, ale niestety wszystko mi przysłaniają moje lęki, że coś jest nie tak. Nie lubię z nim pisać. W realu jest miło, super się gada, jesteśmy blisko a przez wiadomości wszystko jest sztywne przez co myślę, że się oddala. Pisze do mnie, interesuje się mną, zadaje pytania, ale wolałabym aby przez wiadomości byl bardziej nie wiem jak to określić słodki?. Taki jak w realu a jest taki przeskok. Chciałabym być z nim blisko również przez wiadomości. Wiem, że to wszystko dziecinne i w ogóle. Sama nie wiem skąd tak mam, że nasz kontakt mnie mega stresuję przez neta, bo doszukuje się, że on nie wiem mnie odrzuci mimo, że się ze mną kontaktuje i mnie nie olewa. Wystarczy, że napisze bez emotikonki jakiś czas to ja dostaję płaczu i buzują we mnie silne emocje, boję się, czuję lęk i mnie to bardzo męczy. Wiem to niezbyt normalne, nie wiem jak sobie z tym poradzić. Staram się skupiać na sobie i ciągle mieć w głowie, że i tak się spotykamy i nie muszę aż tak dużej wagi przykładać wiadomością na messengerze, że mi się podoba bardzo w realu. Nie umiem znieść tego napięcia... E-mail
  23. Poznałem 2 miesiące temu dziewczynę. Spodobała mi się i spotykaliśmy się regularnie. Relacja szła w kierunku związku więc zaproponowałem jej wspólny wyjazd w góry na 2 dni. Pojechaliśmy i fajnie spędzaliśmy czas. Chodziliśmy po górach i knajpkach, spacerowaliśmy. Niestety dziewczynie bardzo odwaliło. Wcześniej podobnie zachowywała się przez wiadomości, były sygnały ostrzegawcze, ale je bagatelizowałem choć mnie te sytuacje w pewien sposób dotykały. Myślałem, że skoro tak pisze przez wiadomości a na spotkaniach jest fajnie to skupię się na tym co jest na spotkaniu. No i chodzi o to, że przez wiadomości wpadała w dziwne wybuchy, nic się nie działo, bo mieliśmy kontakt codziennie. Nie zaniedbywałem kontaktu, często pisałem pierwszy a i tak jej było "mało" i robiła mi przy tym pretensję. Jak jej nie odpisywałem tak jak ona chce to wpadała w szał przez wiadomości i potrafiła za jednym razem wysłać ich 30 pod rząd w których raniła mnie swoimi słowami typu, że teraz jesteśmy tylko w koleżeństwie, bo napisałem coś nie tak według niej (ale to były jej fantazje, bo była normalna rozmowa), albo jak coś pomagałem siostrze to potrafiła dzwonić po 10 razy i w tych wiadomościach było coś, że ona chce tylko koleżeństwa skoro coś tam. Potem mówiła, że to w gniewie, ale już wtedy nie umiałem tego pojąć. No i te wybuchy były co 2 dni, bo coś tam nie tak jej odpisałem a liczyła na coś innego albo tylko jednym słowem a nie rozpisywałem się, bo np nie czuje potrzeby pisać wypracowań i ona robiła mi nawet problemy bo odpisałem "oki" i uważała, że ją olewam mimo, że codziennie z rana do niej coś tam pisałem więc nie dawałem jej żadnych podstaw do tego. Ona chyba chciała aby ciągle było romantycznie, ale tak się nie da być ciągle czułym przez wiadomości, bo ma sie swoje sprawy itd chyba mnie rozumiecie?, ale nigdy jej nie olewałem w ciągu kilku min miała odpowiedz, sam coś pisałem. No i przymykałem na to oko i na tym wyjeździe jej powiedziałem, że musimy coś zrobić aby nam się lepiej pisało przez te wiadomości, bo tak to ciągle jakieś wybuchy są niepotrzebne to stwierdziła, że to tylko wiadomości i postara się aż takiego znaczenia im nie dawać, ale ciągle czuje się olewana przeze mnie i mało ważna. I nie wiem czy tutaj nie wychodzą jej jakieś braki?. Bo szczerze mnie to zaczeło męczyć i ranić bo staram się nie tak że mi nie zależy (wkońcu sam do niej pisze, proponuje spotkania) i boje sie wejsc w wiadomości, że znowu wybuch bo znowu jej cos nie pasuje. Przechodząc do tego wypadu bo to co zrobiła to mną wstrząsnęło i ciągle się waham czy dać tej znajomości szanse aby rozwijała się dalej. No a więc w górach jak byliśmy zachciało mi się spać na drugi dzień i w drodze do hotelu jej to mówiłem, że nie wyspałem się poprzedniej nocy i położę się spa, bo oczy mi się same zamykają. Na i kłade sie do łóżka a tak smutna mina i sie pytam co sie dzieje i stwierdziła, że ma za mało czułości to ja przytulam choć naprawdę chciało mi się spać i jak już prawie zasypiałem to powiedziała mi że musimy porozmawiać szczerze i powiedziała, że ma ochotę się bardziej poprzytulać bo w sumie jest okazja. To ja, że innym razem bardzo chętnie, ale teraz jestem spiący. To wpadła w szał, że co z nią nie tak, że czemu nie chce jej dać więcej czułości skoro ona tego potrzebuje. Starałem się jej wytłumaczyć, że mam potrzebe snu i beda jeszcze sytuacje gdzie bardziej sie poprzytulamy a teraz chce spać to wpadła w jeszcze większy lament i zaczęła mi płakać. Nie wiedziałem co sie dzieje, bo dla mnie to normalne, że jak druga osoba chce spać to się aż tak nie przeżywa i rozumie sie potrzebe drugiej strony i nic sie takiego nie działo. To stwierdziła, że mam gdzieś jej potrzeby. To znowu powatrzam to samo, że chce po prostu spać, że nie mam nawet siły na większe czułości bo wie dobrze ze mało spalismy poprzedniej nocy i jest spiący i że codziennie nie trzeba się zabawiać, bo nie zawsze się ma na to ochotę czy siłę. To nie zrozumiała i powiedziała coś co mnie szczerze zabolało. bo zapraszam ja, organizuje wypad, robimy to co chce a ona mi powiedziała bo po prostu chciałem iśc spać. Rozumiecie normalna potrzeba i myslalem ze druga osoba to zrozumie, bo chyba tak powinno być to mi powiedziała prosto w twarz, że w sumie to pewnie znajdzie facetów lepszych ode mnie którzy ją zaspokają i stwierdziła, że napewno takich znajdzie. Normalnie mnie zmurowało i już przestałem się w ogóle odzywać. Po 15 min stwierdziła, że idzie spać do drugiego pokoju, nie powstrzymywałem je. Na nastepny dzień też nic nie wyjaśniała, milczała. Całą drogę milczeliśmy i myślałem, że to koniec. Tak to odczytałem, bo powiedziała mi sama, żę znajdzie lepszych ode mnie i poszłą spać do drugiego pokoju a na drugi dzień nie nawiązuje do tej sytuacji i mało rozmawiamy w trakcie drogi, tak w ogóle to ja już nie umiałem z nią gadać po tym. Pojechała pociągiem i myślałem że to koniec kontaktu. No, ale w domu zaczęła mi pisać, że przeprasza, że powiedziała to w złości ja jej napisałem, że bardzo odwaliła i nie chce jej przeprosin i niczego już chyba, bo mnie ta sytuacja rozwaliła wewnętrznie. Nie rozumiem czego ode mnie oczekuje, że bedzie jak dawniej po takim tekście? że sie pogodzimy i zapomne o tym co mi powiedziała, że ludzie nie maja uczuć, dumy, honoru. Bo ona jakby chciała się pogodzić a ja nie wiem czy dalej w to brnąć w ogóle tego nie rozumiem. Jak wam na kimś zależy dziewczyny i nic sie takiego nie dzieje, bo facet chce isc spac, albo nawet nie ma ochoty na bliższe zbliżenia to chyba nie robicie dramy. Ogólnie mogło jej sie nie podobać ale takich słów przykrych się po prostu nie mówi. Poza tym to nie było w trakcie kłótni gdzie oboje nas poniosło, ale normalna sytuacje gdzie chciałem iść spać i nie było powodu do dramy. Wszystko mnie zdusiło, pierw wiadomosci ze chce tylko koleżeństwa gdzie bylismy często blisko na spotkaniach potem ten tekst, ja nie umiem z nią nawet po tym pisać. A ona oczekuje, że jej to wybaczę kiedy prosiłem ją juz nie raz aby przez wiadomości nie robiła wybuchów to robi je ciągle i mnie okłamuje, że nie bede już tak a potem znowu... czemu powiedziała takie słowa i nie zerwała po nich ze mną znajomości? jak mam sobie w ogóle wytłumaczyć jej słowa? ona mysli ze ja od tak o tym zapomne? jak sie nie da i w człowieku to siedzi.
  24. Zależy. Czasami ja, czasami ktoś inny. Też jak się uśmiecham to osobie łatwiej podejść i zagadać, bo daje jej sygnały, że chce. Kontakt wzrokowy jest ważny. Ja mam bardziej dylemat, że ja zawsze muszę komuś proponować spotkanie. W sumie były koleżanki co też mi proponowały wyjścia, ale od ostatniego czasu to ja musiałam ciągle coś proponować i te koleżanki się zgadzała, ale nigdy nie było tego z drugiej strony. Jak odpuściłam to one też nie proponowały i gdyby nie ja to byśmy się nie widziały. Zadziwia mnie to, ale jedna okazała się fałszywa i już w ogóle nie gadamy, ignoruje mnie jak tylko się da. A druga po prostu ma bardzo dużo znajomych i dlatego ma troszkę tak na mnie wywalone tak mi się przynajmniej wydaję, że to o to chodzi, ale też mi się zwierzyła, że nie wierzy w takie szczere relacje, bo miała dużo takich przyjaciółek sisek i często te relacje i tak nie wytrzymywały próby czasu i się kończyły więc już nie ufa więc może dlatego nie chce nic dawać do relacji, bo boi się, że i tak się rozpadnie i będzie tak samo. Nie wiem. Ona ma dużo znaj, ale takich chyba bardziej powierzchownych. Chciałabym taką grupę koleżanek z 2-3 gdzie piszemy ze sobą, wysyłamy sobie coś na messenegru i wychodzimy i robimy coś fajnego np wieczory przy winku i każda się wygaduje. Mam 19 lat więc jakieś parcie na chłopaka nie mam, bo mam jeszcze czas, ale mam potrzeby mieć przyjaciółki czy przyjaciela czy mieszane towarzystwo. Obojętnie ale aby mieć tych przyjaciół i fajnie spędzać czas. Rozumiem, że może to męczysz takie ciągłe bieganie za ludźmi, inijcałowanie a inni mają obojętne podejście a i tak znajomych mają. Może tak jest, że im bardziej czegoś chcemy to tego nie mamy i trzeba się skupić na innym obszarze życie i nagle zaczyna się układać naturalnie a nie na siłę.
  25. Karo02

    Samotność

    Tak jest bardzo przykra. A najgorsze jest to, że czasem nie da się tego zmienić. Człowiek wręcz nie chce być samotny, szuka sposobu, stara się i tak na daremne. Ja mam koleżanki coś w typu jak się odezwę i napiszę do nich co tam to odpiszą, jak zaproponuje spotkanie to się spotkają, ale ABY SAME NAPISAĆ I COŚ ZAPROPONOWAĆ TO NIE. Mnie wtedy to strasznie dołuje i odechciewa mi się proponować spotkań, pisać i się starać jak osoba nie daje tego spowrotem tylko ma mnie gdzieś. Tak zgadzam się, że dużo osób traktuje osoby które są same jak wyrzutków i osoby z którymi nie ma co się trzymać. Jeszcze jest takie coś jak prestiż w przynajmniej szkołach średnich tak jest, że jak ktoś ma znajomych i chodzi na imprezy to jest cool a ten co siedzi sam w domku, nie imprezuje to jakiś zmielony i te osoby co właśnie mają prestiż ignorują i nie zwracają uwagi na osoby samotne. A osoby samotne jeszcze bardziej to przeżywają i koło się zamyka. Nie wiem jak jest w dorosłym życiu. Chyba prestiż się robi jak ktoś jest super wykształcony, ma dobra prace, super samochód i atrakcyjnego partnera i dużo ludzi patrzy powierzchownie i takie osoby zauważa, lepiej traktuje. Pewnie w dorosłym życiu jest podobnie heh. Co mogę ci poradzić to wychodzenie ze strefy komfortu i zajęcie się sobą, zapisanie się na kilka zajęć dodatkowych. Dla samego siebie, jakiś sport. No u mnie wygląda tak, że jak jestem samotna (teraz jestem sama jak palec) to wkręcam się w treningi, zapisałam się na pole dance, dam o siebie jak najbardziej potrafie i sobie żyje, nie licząc już na nic, nie wierząc że z ludźmi będzie lepiej, bo ja ludzi nie rozumiem, nie wiem jak postępować aby było dobrze aby robić właśnie te dobre wrażenie i ludzi chcieli rozwijać ze mną relacje.... to dla mnie widocznie za trudne, ale chce być fajną osobą tak dla samej siebie z pasjami, robiącą coś a nie siedzącą tylko na dupie.
×