Jakbym czytała swoje wewnętrzne myśli w formie internetowego posta. Nagle coś cie boli - zaczynasz czytać o tym w internecie - przeczytasz jakieś objawy, które nagle u siebie też przecież zauważyć... i ostatecznie konczysz z jakąś diagnozą. Przechodzi ci dopiero jak upewnisz się, ze wyniki masz faktycznie dobre.
Dlatego nienawidzę poniekąd internetu, bo możesz wejść i czytać te niezliczone głupoty, diagnozy, przypadki i nakręcać hipochondrię.