Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żankloda

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Żankloda

  1. W dniu 7.01.2020 o 21:05, Qtomo napisał:

     

     Hej 🙂 wszystkie te leki dostaliscie  o oczywiście na receptę? A braliscie  jakieś leki uspokajace bez recepty ? Teraz mam chwilowo przed zjazdem weekendowym stres i nie mogę za bardzo sobie poradzić sama. Biorę jakieś tabletki positivum czy tam coś ale to nie działa na mnie. Nie wiem czy mam już tak zepsute te nerwy że takie tabletki na mnie nie działa 

  2. 4 minuty temu, Qtomo napisał:

    Cóż mogę powiedziec, pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia w walcę z tą chorobą, pamiętaj że nie jesteś sama, małymi krokami na pewno sobie poradzimy 🙂 najważniejsze to się nie poddawać, mówie wszystkie takie pozytywne rzeczy ale na samą myśl że jak wróce z pracy i znówu będę się męczyc ze zaśnieciem prze te cholerne nerwiska to momentami mnie bierze...ale cóż. Przeżyłem już to wczesniej, to i na pewno przeżyje raz kolejny, chyba to najlepszy sposób żeby sobię z tym radzić.

    Ja tobie też życzę powodzenia :D najważniejsze to nie dac się 

  3. Godzinę temu, Totaal_Error napisał:

    Może i nie poprawiają ,ale czasem ratują komuś życie. Bardzo fajne porównanie napisałas,jakbym sam siebie widział. Sam to przechodziłem i powiem Ci ze jest jedyne wyjsce aby zrobic krok na przod,mianowicie dac się zakryć tą "woda" do konca i byc tego świadomym. 

    Ta choroba jest rzeczywiście przekleństwem,lecz w jednej kwesti jest imo błogosławieństwem. Dzieki tej chorobie poznałem prawdę o ludziach którzy mnie otaczają. Z ogromnej liczby pseudo przyjaciół pozostała garstka przyjaciół których moge policzyc na jednej ręce. Było to bardzo przykre,potrzebowałem troche czasu zeby sie z tym pogodzić. Kiedy sie z tym oswoilem poczulem ulgę,z tego zniewolenia i wiecznych oczekiwań od wszystkich . Teraz to ja wybieram sobie przyjaciół a nie tak jak kiedyś próbuje  sie wpraszać w łaski innych. W dupie to miej koleżanko to ich problem ze chcą coś od ciebie,popatrz na to z innej strony :jaka jesteś wspaniałą ze kazdy zwraca sie do Ciebie ,co oni by zrobili bez ciebie?. Zawsze pamiętaj jaka jest prawda o tobie samymej i bądź z tego dumna. Prawda jest zawsze prawdą,nie ma się co o nia spierać,czy gniewać. Kazdy mowi ze nie lubi kłamstwa i bycia oszukiwanym , tylko ze większość z tych osob zapomina ze to dotyczy tez samego siebie.

    Pozdrawiam .

    No wlasnie tak jak napisales... trzeba zacząć brać pod uwagę potrzeby swoje A nie tylko spełniać "wymogi " pseudo przyjaciół rodzinny. Ja właśnie zawsze taka byłam musiałam się dopasować albo robić coś żeby zauważono mnie w domu trochę uwagi... podobno WGL dzieci urodzone jako drugie zawsze szukają uwagi i muszą sprostać oczekiwania rodziców co do pierwszego dziecka. Ale nie o to mi chodzi teraz... tak zaglaszalam  siebie że jakby moje potrzeby nie były nigdy brane pod uwagę... A ja się bałam coś zmienić żeby nie stracić przyjaciół. A teraz przez nerwice odwrócili  się wszyscy. Beznadziejnie jest zostać sama.. dlatego znajomym nie mowie już o nerwicy w sumie to nie są bliscy znajomi. Natomiast przyjaciół nie mam. Może dlatego też szukam kontaktu w necie z osobami które moja nerwice bo przynajmniej rozumieją co to jest. Dobrze jest walczyć z myślą że nie tylko ja mam to dziadostwo. 

  4. 51 minut temu, Qtomo napisał:

    Tak jak wspomniała Żankloda, przyczynę wyeliminujesz jedynie za pomoca psychoterapii, sam mogę to polecić, jestem dopiero po 3 spotkaniu a już czuje małą ulgę, mam wrażenie jak gdybym uczył się myśleć na nowo, sama świadomośc tego że chodzę na terapie powoduje u mnie chęc dalszej walki, leki wziąłbym tylko i jedynie jeśli przez nerwice nie mógł bym np. wyjść z domu, albo pracować.

    Mnie też wiele kwestii wyjaśniła psychoteraputka mianowicie to że mogę powiedzieć komuś NIE bez ppczucia winy... ze powinnam tak jak wyzej napisal Totaal_Error ja tez jestem wazna i moje potrzebny a nie tylko potrzeby innych. Troche to wlasnie teraz zmieniam w swoim zyciu. 

  5. 5 minut temu, Qtomo napisał:

    Ja pracuje na 4 zmiany, czyli 2 dni rano, 2 dni popołudnie, i 2 nocki, czyli najgorzej jak być może. Największy problem mam z pracą na rano, nie tyle co z samym wykonywaniem obowiązków, co wyspaniem się.

    To jeszcze bardziej wykańcza organizm... Ja rozumiem 1 i 2 zmiana ale po co ktoś wymyślił nocna zmianę.. ludzie sami sobie utrudniają życie niestety... A później mamy choroby.. podobno nerwica jest na 3 miejscu największej zachorowalnosci w Polsce.. przed nowotworami i czymś tam jeszcze. Wielu ludzi ma nerwice ale nie chce się diagnozowac  i walczyć tylko poddaje się i wpada  w depresję.. lub ukrywa problem tak jakja to robilam tyle lat.. 

  6. Teraz, Qtomo napisał:

    To zależy czy się dzisiaj wyspałaś. Ja pierwszą nocke jakoś wytrzymuje, gorzej z drugą jak np nie wyspałem się za bardzo po poprzedniej.

    Bywa różnie... dla mnie zarówno 1 jak i 2 to masakra.. najgorzej jest kiedy mam zmianę zmian z nocki np na 2 zmianę  czyli od 14-22 bardzo ciężko jest się przestawić no  i organizm też inaczej funkcjonuje... dlatego chcialabym zmienic praxe na jednnozmianowa ale no przez nerwice nie dam rady. Już na sama myśl że ten weekend muszę spędzić na politechnice mnie denerwuje.. drażni was czekanie ? Mnie strasznie denerwuje czekanie albo takie właśnie czasem bezsensowne siedzenie na wykładach.. gdy profesor zamiast mówić o zajęciach mówi o sobie albo o takich rzeczach z dupy... Ja jestem może już po prostu tak nauczona że muszę mieć aktywną pracę czy zajecie. Wy też tak macie bądź macie taka pracę?

  7. Godzinę temu, Qtomo napisał:

    Jestem po kolejne wizycie u psychologa, chyba dostrzegłem światło w tunelu, pani psycholog stwierdziła że dostrzegam tylko negatywne strony np. Ten strach o utratę kontroli, i dlatego się cały czas nakręcam, mimo tego że już dużo zrobilem ( aktywność fizyczna, psychoterapia, relaksacje) za zadanie dostałem codziennie spisywanie tylko pozytywnych rzeczy, okaże się że jest ich na prawdę dużo. Powiem szczerze że czuję jakąś ulgę choć przedemna jeszcze spora droga, zganianie na nerwice faktycznie dużo daje. 

    Akceptacja siebie jest tez bardzo wazna. Ja mam narazie z tym problemy bo przez nerwice czuje sie gorsza od innych. Staram sie to wypierac ale nie jest tak łatwo.A jak powrót do pracy po świętach? Dajecie  radę?

  8. 3 godziny temu, SherryAnn napisał:

     

    Ja tak miałam od pewnego czasu, jeszcze zanim zaczęły sie te duze problemy z psychika. Niby lubiłam swoją pracę, spełnialam się tam a jednak psychika dawała mi znac, że cos jest nie tak. Przed praca zdarzylo mi sie nawet plakac bo musialam tam isc, i nie rozumialam tego.

    Z perspektywy czasu widzę, że ja po prostu toczyłam wewnętrzny konflikt pomiedzy moimi wartościami a tym do czego bylam tam zmuszona, teraz widzę, że duzo robilam wbrew sobie, godzilam sie na zbyt duzo a z nieprawidlowosciami nikt nic nie robil bo tak przeciez wygodnie ... Poza tym nacisk, presja... to nie sa warunki do pracy dla wrazliwych i inteligentnych ludzi. Muszę się zwolnić, zanieść tam wypowiedzenie, ale się zwyczajnie boję, nie czuję się na siłach... :(

    Ja też bym musiała się zwolnić... u mnie w pracy kładą straszny nacisk na wydajność pracownika. Nie możesz chwili stać tylko musisz pracować.. po 3 latach ja tak się nauczyłam.. Nie mogę stać bez czynnie bo zaraz będzie problem że stoję i cały czas pracuje.. i w domu też miałam takie przygadyanie.. co siedzisz..Ty tylko siedzisz wzięła by się za coś A nie tylko siedzisz ( chociaż wypelnilam  swoje obowiązki w dzieciństwie myślę że lepiej niż siostra)

  9. 3 godziny temu, SherryAnn napisał:

     

    Coaxil, który biorę ma w ulotce napisane, że zapobiega objawom somatycznym w nerwicy.

    Pomijam fakt, że niektórzy porównują go do placebo, jesli chodzi o skuteczność antydepresyjną, i ja to potwierdzam, natomiast wiele objawów ze strony ukladu pokarmowego zostalo zagluszonych , poza jednym atakiem lękowym z całym pakietem objawow ;) Ale nie wiem też czy powodem tego nie byl po prostu atak migreny.

     

    Odkad przyjmuję Coaxil nie mam zadnych skutkow ubocznych, no może kilka pierwszych tabletek powodowalo chwilowe otumanienie, takie polgodzinne najwyzej. Ale tak poza tym to jest slaby lek, dlatego chce zmienic bo psychiki mi nie poprawil.

    Psychiki nie poprawiają Ci tabletki. Tak jak wcześniej pisałem o tej babeczce co brała ten olejek.. już w natsonym filmiku mówiła że objawy somatyczne przeszły ale w głowie dalej ma chaos i myśli nad psychoterapia. Bez poukładania  sobie wszystkiego w głowie się nie obejdzie. Tylko ważne jestczeby mieć jakąś taka deskę ratunkową jak to mówi moja psycjoteraputka. Człowiek chory na nerwice to tak jakby topił się w rzece on się topi nie ma już sił walczyć z wodą ale próbuje  A ludzie stojący  na brzegu ( rodzina przeważnie) mówi Ci no dawaj dasz radę albo inaczej weź się w garść i przypłyn to przecież tylko mały zbiornik wody każdy by sobie poradził. Niestety według nich to jest nic i nie wejdą sami do tej wody żeby Ci pomóc. Oczekują tylko od Ciebie że sobie poradzisz.  Bez wsparcia jest ciężko sobie pomóc.a Ty dalej walczysz...

  10. 11 godzin temu, Qtomo napisał:

    Wydaje mi się że jest to możliwe, z upływem każdego dnia zaczynamy się do tego przyzwyczajać, bynajmniej ja, może i pojawia się negatywna myśl ale szybko próbuje ją zniwelować tym że jest to tylko nerwica, nie kiedy zajmuje mi to dłuższą chwilę, a czasem od razu.

    Lepiej jest to zgonic  na nerwice niż szukać w Internecie objawów... poza tym prawie każdy objaw może być związany z nerwica. Organizm w czasie stresu wariuje.. A jeśli żyje w strachu cały czas tak jak np mój.. (strach ogolny) to może nam sam robić niespodzianki nieprzyjemne niestety. Pisze wam o tym bo ja sama próbuje tak robić i myślę że jak narazie działa... 

  11. Może spójrzmy na nerwice pod innym wzgledem ? Moze sporbujmy powiedziec sobie tak... jest mysl.. " mam straszny skurcz w klatce nie mogę oddychać " Pierwsza myśl - zawał. No właśnie czemu tak ? A czemu nie pierwsza  myśl " to przecież znów ta moja nerwica" nerwobole w klatce to znów ten stres. Zgonimy  to na nerwice, skoro już ja mamy.. mamy jakąś chorobę to po co dokładać sobie następnych?

  12. 3 godziny temu, Qtomo napisał:

    Jak na moje to przez nerwice wkręciłeś sobie że coś Ci w gardle zostało i na tym się cały czas skupiasz, to Cie nakręca i wprowadza w lęk, ale dla świętego spokoju możesz sobie zrobić to RTG.

    Miałam podobnie z gardłem. Wkręcilam sobie że od palenia papierosów dostałam raka gardła... fakt był jeden pozytyw tej mojej schizy  bo na rok rzucilam  palenie. Ale mysli orzed snem o tym ze ten rak urosnie i bddzie mnie dusil nie pozwala mi zasnac... sprawdzalam oddech , gardlo w srodku, wmawialam sobie ze chocby drobna plama w gardle to rak... Nie robulam zadnych  badan. Wiedzialam ze to nerwica a poznalam to po tym ze uczucie scisku w gardle mialam tylko wtedy gdy o tym intensywniee  myślałam, natomiast kiedy byłam zajęta praca czy jakimiś domowymi obowiązkami to WGL nie odczuwalam  żadnego bolu  ani dyskomfortu  w gardle. Zaczelam  bagatelizowac  to i wydaje mi się że przeszło. Możesz spróbować. Ale jeśli najpierw chcesz być pewny że Ci nic nie jest to warto się przebadać... zawsze warto się badać to nasze prawo. Musimy dbać o swój organizm jakoś 🙂 ale jeśli nic nie wyjdzie to możesz być pewny że to nerwica płata  Ci figle i przez nią fiksujesz

  13. Czy ktoś z was tutaj bierze leki ? I czy ma jakieś efekty uboczne ? Czy pomagaja szybko ? Chodzi mi o takie uspokajające ciało. Bo umysł jakoś próbuje sama ogarnąć... myślenia skupianie się na czymś innym niż nerwica.. Ale ciało jest jak to napisać... jest już tak przyzwyczajone do pewnych schematów że jeśli np. Mam wyjść gdzieś do jakiejś stresującej  sytuacji spotkania z nowymi ludźmi to odrazu jest czestomocz lub biegunki... Ja sama próbuje się uspokajac.  Ale no ciężko jest powiedzieć organizmowi żeby przestał np przec  na pęcherz albo żeby jelita się uspokoiły.  Biorę czasem tabletki takie typowo uspokajające z apteki bez recepty ale nie pomagają.. chciałabym znaleźć takie które uspokoiły by mój organizm.. Szùkalam w necie.. Ale jedyne co znalazłam to olejek z konopii siewnej  taka babeczka mówiła o tym w jednym z filmikow  na Youtube... mówiła że jej bardzo pomogło chociaż miała mega obawy przed tym no bo to jednak konopia  i jakieś thc  może znikome ale jest w organizmie..  Nie chciała tego wziąć ale miała taką krytyczną sytuację że spróbowała i mówiła że jej to pomogło...dlatego się zastanawiam...

  14. 7 minut temu, Qtomo napisał:

    Miałem takie wybuchy płaczu, a raczej bardziej chęć bo się powstrzymywałem, było to na początku jak te wszystkie objawy się pojawiły, wtedy dominował bardzo silny lęk i takie uczucie ciepła/napięcia z tyłu głowy. Teraz trochę przywykłem do tego stanu dlatego już tak nie wybucham, teraz pozostał tzw lęk wolno płynący ogólny.

    Ja miałam wybuchy płaczu tylko gdy mocno się zdenerwowalam albo kiedy już nie miałam siły się np kłócić.. wtedy pierwsze co to płacz.. Z bezsilności takiej... Czasami też płakałam tak jak Ty Alacia.. siedzialam i za duzo o wszytskim myslalam w jakiej to jestem beznadziejnej sytuacji i zeby sie ogarniac to ja jeszcze bardziej sie dobijalam... obecnie nie mam czasu myśleć o tym że jestem chora czy coś mnie boli czy że umieram ( chyba że dopadnie mnie atak ) polecam wszystkim znalezienie sobie zajęcia...to pomaga

  15. 14 godzin temu, Qtomo napisał:

    Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

    Dla mnie tez w teorii to jest takie proste A w praktyce jest tyle bodźców zewnętrznych że ja w tym swoim chaosie w jaki mam w sobie nie potrafię tego tak wszystkiego poukładać... Ale staram się.. próbuje bo wiem że jeśli ja sobie nie pomogę to nikt nie zrobi tego za mnie.. my sami musimy pozwolić sobie dac szczęście. I nie przez  ciągłą ochronę siebie bo tak się nie da. Że się czegoś boję to będę tego unikać... Nie da się wszystkiego uniknąć.. Czasami tak myślę jaka była bym osoba teraz gdyby nie ta nerwica. Niszczy mi ona jak narazie połowę życia. Dziecko które ma 12 lat nie wie co się z nim dzieje i nie potrafi sobie z tym poradzić. Cieszę się że trochę dorosłam  do tego żeby wziąć się za siebie.. tylko oby nie było dla mnie za późno. I tak jak ktoś wyżej napisał " my z tym będziemy żyć do końca życia " tak niestety będzie... I trzeba się z tym pogodzić.. Z ta niesprawiedliwoscia.. Ja jeszcze nie potrafię. Choćby człowiek się z tego wyleczyl  to jednak wspomnienia i to co się działo zostaje w głowie...

  16. 1 godzinę temu, SherryAnn napisał:

     

    @Alcia29, u mnie zaczęło się stosunkowo niedawno, jakoś na początku listopada  od biegunek, wymiotów, wszelkich objawów ze strony układu nerwowego, czyli kołatań, duszności, osłabień,bezsenności, byłam zdenerwowana, wpadałam wręcz w panikę, szczególnie przed wyjściem do pracy ( namnożyło sie dużo problemów w niej, nie moich osobiście, ale ogólnie - atmosfera zrobiła się diametralnie inna niż wcześniej była ). Na początku zdiagnozowano zatrucie, potem grypę żołądkowa aż w końcu trafiłam do drugiego lekarza w przychodni, który po wypytaniu mnie o to i owo wprost zasugerował nerwicę i dał mi skierowanie do psychiatry. Byłam już umówiona prywatnie ale skierowanie pokazałam psychiatrze.

    Długo rozmawiałyśmy, szczególnie o pracy ( najprawdopodobniej to jest powodem mojego złego samopoczucia ) i zdiagnozowała zaburzenia lękowe, na drugiej wizycie wspomniała o stresie pourazowym ( jako stany nerwicowe po pewnym wydarzeniu w pracy ). Niestety biorę bardzo lekki lek - Coaxil i nie widzę zadnej poprawy. Nadal kiedy myślę o pracy mam nawrót tego wszystkiego na najgorszej postaci, tak jak po telefonie przełożonej ( notabene kobieta jest w porzadku, po prostu za bardzo kojarzy się z firmą ) przed świętami - całe 3 dni świat spędziłam w łózku marząc o smierci, tak źle się czułam...

     

    Podczas ostatniej wizyty lekarka wprost powiedziała, że do pracy na razie nie wracam, pomiędzy wierszami dając do zrozumienia, że powrot tam W OGÓLE jest złym pomysłem. Ja sama nie wyobrażam sobie, że tam wrócę mimo, że pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam ale... dla mnie zdrowie jest ważniejsze, wolę zarobić tysiąc mniej i żyć sobie spokojnie. Nie chcę pracować w cyrku i tego cyrku organizować moim podwładnym, notabene bardzo fajnym ludziom, którzy na to nie zasługują. Takie mamy czasy, że praca w 3/4 przypadków to niemal niewolnictwo.

     

    A Wy? jesteście zadowoleni ze swojej pracy ?

    Nie jestem zadowolona wgl ze swojej pracy... w pracy mam wiecznie nacisk.. sa nerwy ( teznludzie nie do konca sie normalni... dorosli ludzie a a tacy nie ogarnieci i zawistni falszywi dla innych ) chciakabym zmienic prace ale jak narazie nie mam srodkow innych zeby moc skonczyc studia zaoczne... no i tez nowa praca to nowy wiekszy stres bo to nowe miejsca mnie bardzo stresuja.. ja wiem ze z obowiazkami dalabym rade bo potrafie sie szybko uczyć ogarniac itp ale czuje ze jak narazie nerwica wziela góre nade mna i niestety nie dam rady walczyc z nia ze stresem i skupic sie na obowiazkach

  17. 17 minut temu, Qtomo napisał:

    Generalnie najlepszym lekarstwem(tak mi się wydaje) oczywiście nie neguje psychoterapi bo sam na nią chodzę (co prawda dopiero 3 wizyta) jest po prostu czas i świadomość tego że z dnia na dzień po prostu nic się nie dzieje, cały czas towarzyszy nam to samo uczucie ale poza tym znów się rano budzimy i żyjemy. Kurde ja to w teorii tak wszystko doskonale rozumiem że chciałbym czasem wziąść tą swoją podświadomość i nastrzelać jej po papie mówiąc "stary czego Ty się boisz, przecież nic się nie wydarzy" ale my nerwicowcy doskonale wiemy że wiedzieć to jedno, a czuć do drugie..btw. zauważyłem że generalnie te przypadłości częściej dotykają ludzi którzy są bardziej inteligentni (nie żebym teraz mówił o osobie, bardziej o ogóle społeczeństwa) którzy bardziej rozmyślają o sensie egzystencji.

    Może i inteligentnych ale przede wszystkich wrażliwych nawet NADwrazliwych  na krzywdę i wgl

  18. Godzinę temu, Qtomo napisał:

    Wydaje mi się, ale nie jestem w 100% pewien iż boję się utraty kontroli, która według mojej podświadomości może być spowodowana własnie tym nie wyspaniem, albo np przez odrealnienie (lęk przed utratą zmysłow, pamięci) . Zawsze byłem taki wyczulony że jakakolwiek ingerencja w moje ciało (np jakiś lek który pierwszy raz brałem, albo chociaż by alkohol) nawet w przypadku niewinnej hydroksyzyny która za zadanie ma nas uspokoić ja przez chwile od jej zażycia czułem własnie ten nie pokój że ona mnie jakoś wyłączy tak dziwnie.

    No i jeszcze strach przed nowymi rzeczami. Ogólnie w nerwicy góruje strach... pod każdą postacią. Czy strach o własne ciało czy o innych czy że zaraz może się coś stać, że coś wybuchnie. Ja np miałam taki okres natręctw że właśnie sprawdzałam kilka razy przez snem lub przed wyjściem z domu światło czy jest zgaszone bo bałam się że coś się zapali ( wiem glupieb) albo czy drzwi zamknęłam. Na szczęście własnymi siłami ciężko bo ciężko ale zaczęłam sobie wmawiać że to nie możliwe że zawsze gasze  światło i myślę p tym jak to robię A tego nie zrobiłam i tak mniej więcej się wyłączlam  z natręctw. Pisze że "mniej więcej ' bo czasem mnie jeszcze dopada ale to np jak się stresuje następnym dniem bo np mam egzamin czy jakieś wyjazd

  19. 58 minut temu, Qtomo napisał:

    Moim problemem jest chyba zbyt wielkie wyolbrzymianie błachych z pozoru spraw. Np. tak jak wspomniałem nie wyspanie, ostatnio chyba po bieganiu na bieżni albo od krzywego spania (bo lekko bolała mnie lewa łopatka) lekko drętwiała mi stopa, odrazu podświadomy lęk że to jakiś udar albo inne ustrojstwo, często też rano po przebudzeniu patrze na oczy w lustrze czy nie mam worów pod oczami. Męczące takie sprawdzanie organizmu.. ;/

    Ale po  coś musisz sprawdzać ten organizm?  Czegoś musisz bardzo się bać... Nie koniecznie to musi być odrazu śmierć.  Według mnie najlepiej jest zająć myśli czymś innym. Do natręctw myśli też się zaliczają... natrętne myśli że się źle czujesz lub że coś złego Ci się może zaraz stać ( bez powodu)

  20. 23 minuty temu, Alcia29 napisał:

    Mi sie wydaje ze moze jakbym byla jakas mocno zmeczona albo nie wiem wrocila ze spaceru i potem do lozka to by mi sie lepiej spalo. Ostatnio probowalam nawet muzyki relaksacyjnej zeby zasnac, ale kompletnie nie potrafilam sie na tym skupic, niby sie starasz nue nie myslec a jednak myslisz, tak samo jak probowalam czytac ksiazke bo zawsze mnie relaksuje i uspokaja, tez nie dalam rady bylam tak rozkojarzona ze niby czytalam a za chwile mysle o kurcze zabolalo mnie w nodze nie wiadomo co sie dzieje. Ja jednak wole porobic badania byc moze mnie to cos uspokoi, najgorsze jest to ze to tak przychodzi nagle, jestes szczesliwym czlowiekiem wszystko ok i nagle nerwica. A czy do psychologa w osrodku czy psychiatry potrzebuje skierowanie?

    Ja chodzę prywatnie do psychoteraputy 

  21. Godzinę temu, Qtomo napisał:

    A najśmieszniejsze jest to, że jak się rano obudzę (spałem niby te 3 godziny) to przez cały dzień nie czuje aż takiego zmęczenia, potrafię iść na basen, potem mieć jeszcze siłę posiedzieć dłużej np przy komputerze. A może mi po prostu się wydaje że jestem nie wyspany, i sobie wmawiam że jak mogę się dobrze czuć po takiej ilości snu, i dlatego się tak nakręcam na to spanie.

    Zależy od samopoczucia od dnia... ludzie z nerwica  czasami są tak wykończeni prostymi sytuacjami życiowymi że mają problemy z koncentracją. Dużo energii poświęcają ciało jest cały czas w stresie A to je męczy 

  22. 9 minut temu, Alcia29 napisał:

    A jak bylo z Wami zanim zdiagnozowali wam nerwice? Duzo chodziliscie do lekarzy? Dawali Wam skierowania na wszystkie badania czy od razu uznali nerwice albo ze cos nie tak z psychika? Ja sie staram nie myslec ale w nocy widocznie robie to podswiadomie, a takie niespanie to masakra bo ile wytrzyma organizm

    Sama do tego doszłam po obejrzeniu jakiegoś programu w telewizji 

  23. 11 minut temu, Qtomo napisał:

    Mam podobnie, próbuje sobie wmówić że osoby z np. zawałem często nie są świadome tego że są chore bo inaczej tak jak w naszym wypadku szybko zdiagnozowali by chorobę, a co do bezsennych nocy to ja mam raczej taki strach że jak się nie wyśpię to coś mi się stanie od tego, że padnę np albo zemdleje a wiadomo do tego dochodzi odrealnienie okrutne.

    Szybko mozna sie zafiksować. Jak byłam sama to przed snem miałam myśli i okropny strach przed snem... że jak zasnę to umrę

  24. 25 minut temu, Alcia29 napisał:

    Ja mam niby wsparcie u mamy chociaz ona tez ma dosyc. Starsza siostra ma to gdzies mowi ze wymyslam i ze mnie walnie jak nie przestane gadac glupot. Dzisiaj jak dzwonila ciotka z wujkiem to sobie urzadzili kabaret i stwierdzili ze tez sie powinnam smiac ze wszystkiego. Np ze powinnam znalezc chlopaka( niestety ponad rok od rozstania) ze powinnam zrobic to czy tamto ze mi odbija i gadali tez przez telefon. A ja sobie mysle ze to nie moja wina ze sie boje i ze pewnie nawet ludzie np z wysokim cisnieniem, czy chorym.sercem sie nie przejmuja, a ja nie dosc ze mam teraz bezsennne noce to ciagle tylko mysle o chorbach. Ciekawa jestem co mi ogolny lekarz powie bo niektorzy sobie olewaja wszystko, a tymbardziej jak przyjdzie ktos i powiem ze ma 15 roznych objawow. Eh 

    Spróbuj nie myśleć o chorobach... każdy na coś choruje... jedni na gorsze A drudzy na mniej  ciężkie choroby... zawsze jest jakiś problem. I nie daj się zbyć.. jak lekarz Ci nie pomoże to szukaj pomocy u psychoteraputy. Ja tez mam kabaret w domu...

×