Skocz do zawartości
Nerwica.com

Żankloda

Użytkownik
  • Postów

    36
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Żankloda

  1. Wychodzac z domu musze skorzystac z toalety no inaczej nie wyjdę nigdzie. Jadąc w nieznane jeszcze miejsce przez czestomocz muszę stawać co stacje czasami jeszcze do tego dochodzą biegunki. Każde moje wyjście jest przerażające... chyba że już jestem przyzwyczajona do pewnego miejsca wtedy nie jest aż tak źle... Ale stres przed tym że toaleta znajduje sie gdzies daleko jsst ogromny i pozbawia mnie jakiej kolwiek uciechy z wyjscia do ludzi. To jest  glupie i sttaszne. Jest wstyd i jsst niemoc. Ale walcze, musze wychodzic. Nie zmierzam wpasc w depresje bo bedzie jeszcze gorzej 

  2. 3 minuty temu, Alcia29 napisał:

    Znaczy to psycholog mi dal leki nie psychiatra,ona ze mna porozmawiala na jednej sesji i tyle, a leki byly straszne, jakbym w spiaczce lezala. U mnie wszyscy sie ze mnie smieja, moja rodzina to po prostu kabaret sobie z tego zrobila jakis, mama ze nie umie mi pomoc bo mi tlumaczy i nic, siostra ze jestem nienormalna, przyjaciolka jedna ktora mieszka jeszcze w Anglii ze wymyslam a drugiej nie mowilam bo tez pewnie by powiedziala co mysli. 

    Dlatego właśnie moim zdaniem najgorsze w tej chorobie nie są objawy tylko to że jesteś z tym sama... zupełnie sama. To tak jak z jakąś inną chorobą czy rakiem.. inni Ci nie pomogą.. chcą nie chca. Nie pomogą tak jak byś chciała. Jeszcze pol biedy jak sa neutrali gorzej jak Cie niszcza przez wysmiewanie. Wiem tez mam taka siostre zbyt pomocna to ona nigdy nie byla wiec ja tez od niej nie oczekuje nic dlatego jwj nic nie mowie 

  3. 1 minutę temu, SherryAnn napisał:

    a. Czuję ogromny wstyd przed męzem kiedy sprawdzam te cholerne drzwi po raz piętnasty a on juz się gotuje w samochodzie :(

    Ja mam to samo przed chłopakiem i jeszcze ten tekst " po co znów to robisz " ale tak mamy.. psychoterapia daje mi to że mam z kim o tym porozmawiać... pewnych rzeczy sytuacji nie potrafię sama sobie wyjaśnić czemu tak A nie inaczej postąpilam  A terapia to jest taka chwila dla mnie. Że w końcu ja jestem ważna i ktoś słucha mnie i najważniejsze STARA się znaleźć jakiś wyjście rozwiązanie problemu

  4. 1 minutę temu, Alcia29 napisał:

    Nie teraz jeszcze nie bylam, ale bylam kiedys u psychiatry i psychologa, p psycholog zapisala mi leki tak silne ze nie bylam soba, cale dnie spalam, o pracy nie bylo mowy, strasznie to znosilam. W koncu wszyscy uznali ze powinnam to odstawic, a jakos sama dalam rade to pokonac i 5 lat zylam normalnie. Jak myslicie od czego bierze sie ta nerwica? U mnie bylo ok bo wrocilam teraz z Anglii do Polski i bylo wszystko dobrze dopuki chodzilam na silownie i treningi smoczych lodzi, od wrzesnia przestalam, siedze w domu i nie wiem doluje sie? Chociaz sama nie wiem bo np mi sie nie wydaje ze ja sie denerwuje, ale to pewnie podswiadomosc. 

    Psychiatra to co innego... psychoterapeuta nie da Ci odrazu leków.. psychoterapia polega na rozmowie i wyjaśnieniu sobie pewnych spraw. Ja poszłam na psychoterapię bo tak naprawdę nie miałam z kim porozmawiać na ten temat. Ileż można walczyć i być sama w tym wszystkim? 10 lat i jestem inna osoba której nie znoszę..  Ja nie biorę leków... chociaż czasami nerwica jest góra. Po prostu zawłada  mną.. I zastanawialam się nad lekami 

  5. 2 minuty temu, Alcia29 napisał:

    Ze mna byla taka sytuacja ze zaczelo sie w sumie na studiach trzesly mi sie rece mialam tiki nerwowe, jak byly prezentacje przed profesorami to sie uspokajalam bardzo zeby nie wyjsc na jakas glupia, bylo to dosc ciezkie dodam ze to nie mialo miejsca codziennie ale sie zdarzalo, czasami np jak placilam karta i wpisywalam pin to rece mi sie trzesly jak galareta taki wstyd. Potem wiadomo psycholog ale nic to nie dawalo i sama to pokonalam. Potem sie zaczelo znow po smierci mojego taty, obsesyjna nerwica lekowa, hipochondria, zaczelam sobie wmawiac ze tez umre ze jemu nic nie bylo ( bylo ale sie nie leczyl) to mi tez sie cos stanie, trafilam na sor, nie chcialam wychodzic z domu, mialam.depresje jakas. Przeszlo... wykonalam badania i przeszlo bo sie okazalo ze wszystko ok, wtedy tez miewalam bezsenne noce. Teraz po ok 5 latach znow nawrot, zaczelo sie nagle od trzesienia rak i tikow nerwowych, potem znow wmawianie sobie chorob, juz mam wszystko co sie da np. Boli mnie lewa noga, swedzi zyla na zgieciu pod kolanem mam takie dziwne uczucie nie moge dlugo stac i uznalam ze mam zakrzepice, tylko noga nie jest wcale spuchnieta, zaczerwieniona ani nic... cala rodzina mnie wysmiewa i uwaza ze jestem glupia jakas. A mi sie odechciewa wszystkiego, mialam wrocic na silownie obiecalam przyjaciolce ale siedze w domu przed tv, nie mam ochoty na nic, wszystko mnie denerwuje i meczy

    Najcięższe w nerwicy jest to że trzeba walczyć ze  sobą. Ja praktycznie co zjazd na studicach ( co weekend ) mam napady , ataki... to takie napady dusznosci poprzedzajace jeszcze biegunkami i czestomoczem. Ja wiem ze jest ciezko. Ale niemozesz sie odseparowac od przyjaciolki bo Ci sie nie chce walczyć 😕 Ja jakiś kilka lat temu olewalam spotkania że znajomymi bo i tak czułam i czuje do tej pory się wycofana.. I wiesz co.. żałuję że wtedy nie walczyłam chociaż o to o głupie wyjście żeby się przemoc  bo może teraz było by mi lżej i miała bym z kim pogadać. Teraz jestem sama prawie sama. Mój chłopak stara mi się pomagać ale jego pomoc ogranicza się do zawozenia  mnie na terapię.. Nie potrafi mnie zrozumieć 

  6. 1 minutę temu, Alcia29 napisał:

    Oj tak, ja zauwazylam ze malo co mnie cieszy teraz, staram sie wychodzic czesto z domu ale np zakupy lazenie po sklepach zaczelo mnie troche przytlaczac, w takim sensie ze laze poddenerwowana wszystkim, denerwuja mnie rzeczy ktore nigdy mnie nie denerwowaly wczesniej, np ze ktos idzie za wolno albo stoi w przejsciu, jak mowie ostatnio u fryzjera dostalam tikow nerwowych takich odruchow bezwarunkowych glowa, zaczelam sobie mowic ze jest ok i sciskac reka fotel. Ciezko jest, najlepsze ze ja sobie wmawiam choroby ( moze mi cos jest ale watpie jak i cala moja rodzina).. chodzi o to ze nawet najmniejsza pierdola typu boli reka, boli palec i juz wyszukuje w necie co to moze byc i sie stresuje bo jakis rak wychodzi. Wczorajszy atak byl masakryczny, najpierw noga mi zaczela skakac taki odruch bezwarunkowy i czulam sie jakbym oddechu nie mogla zlapac mimo ze oddychalam nosem i normalnie oddychalam ale w gardle ta gula jakbym nie mogla przelknac ( stoi mi flegma w gardle juz dlugi czas) i sie wystraszylam, mialam uczucie bezwladu jakbym nie mogla podniesc sie do gory ociezala klatka bolaca, jednak nagle jakbym powiedziala sobie " wstaje" i wstalam bez problemu, oczywiscie godzina 4.30 usiadlam i siedzialam, bylam tak zmeczona chcialam spac ale sie balam. Zasnelam znowu ok 5.20 czyli 50 min tak siedzialam... eh, myslicie ze powinnam powiedziec o tym ogolnemu lekarzowi? Bo pewnie da mi jakies badania ale jesli pomysli ze to psychika to moze mi nic nie dac, a mysle ze badania byc moze mnie uspokoja

    Byłaś może u psychoterapeuty? Wiem że to brzmi strasznie ale wcale tak nie jest... jeśli chodzi o to że wyszykujesz sobie chorób w necie.. też to przechodziłam... I tak samo jak Ty chciałam zrobić badania i zrobiłam ekg serca badania krwi , moczu, badania ginekologiczne, pod względem tego czestomoczu.. I teraz wiem że to na pewno nie mogę ciało potrzebuje pomocy. Ty też powinnas  się zbadać i upewnić masz do tego prawo. Ale nie poświęcaj  dużo  czasu na myślenie o tym... Bo to nie pomaga A pogarsza. 

  7. 3 godziny temu, SherryAnn napisał:

     

    Przepraszam, że nie edytuję, mam jakieś problemy.

     

    U mnie też najgorsze są noce.

    Odkąd choruję, odkąd dopadło mnie to wszystko, noce już nie są takie same. Albo nie śpię, albo mam koszmary, albo budzę się nad ranem i już nie mogę zasnąć z powodu kołatań serca i odruchów wymiotnych.

    Czuję to. Czuję, że ja sama nie jestem już tą samą osobą, którą byłam wcześniej. Odseparowałam się od znajomych, nie odbieram telefonów, nie dzwonię, na ulicy potrafię przejść na drugą stronę ulicy by nie spotkać się z np. koleżanką( tego się ostatnio bardzo wystraszyłam ). Unikam ludzi, nie chodzę do kościoła bo czuję się tam przytłoczona ... Od miesiąca jestem na zwolnieniu od psychiatry i tak mi najlepiej - w domu. Zakupy robi mój mąż, ja nie wychodzę nawet po chleb.

    Ataki polegają na tym, że ogarnia mnie panika, ogromne nudności i biegunka, cała się trzęsę i boję - czasami bez powodu, czasami ten powód jest, nawet po jakimś czasie od wydarzenia, mam uderzenia gorąca i zawroty glowy, i mocną migrenę. Średnio raz na 2 tygodnie ten sam scenariusz. Pomijam natręctwa, te wymieniłam powyżej. Ciężko sie tak żyje. Nie wyobrażam sobie gdybym miała po takiej nocy pójść do pracy, a mam bardzo odpowiedzialne zajęcie. Jak żyć...?

    U mnie ataki wygladaja tak samo... W sytuacji stresu zaczyna się kołatanie serca, drżenie i te biegunki... nudności..To jest straszne. Odseparowywanie się od znajomych... jest prostsze, bo wstyd mi za to jaka jestem... I za to że nie mam na tyle siły żeby sobie z tym poradzić 

  8. Moja nerwica ciągnie się za mną od prawie 10 lat... początkowo nie wiedziałam co to jest. Zaczęła się od natręctw i trwało to kilka lat do póki sama nie zaczęłam "siebie naprawiać " wypierałam to bo nie wiedziałam co to jest... od strony rodziny i bliskich nie dostałam pomocy tylko wyśmiewanie  dlatego tak długo to ukrywałam. Kiedy myślałam że sama sobie z nią poradziłam okazało się że wróciła że zdwojona siłą zaczynając od biegunek , czestomoczu, duszności, masakrycznych  bólów głowy i nudności. Na chwilę obecną każde wyjście z domu np choćby do sklepu jest dla mnie mega ciężkie i wymagające dużej energii... najgorszze i przykre w nerwicy jest to że jesteśmy z tym sami i nikt wokół nas nie rozumie jak zdawało by się proste dla innyxh rzeczy są dla nas tak trudne..

×