Skocz do zawartości
Nerwica.com

stk0krotka

Użytkownik
  • Postów

    49
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez stk0krotka

  1. brawo! pewnie jesteś z siebie dumna - i słusznie jak tak
  2. Nie trzymam, ale dziękuję, że pytasz. Sama nie wiem, co mi jest. Może jak to tu spróbuję rozpisać to mi to coś do, do czegoś dojdę. Spróbujmy. Jest dół, cały czas. Źle, źle, źle. Myśli autoagresywne i s praktycznie bez przerwy. Tylko dlaczego mną rzuca na prawo i lewo, w górę i w dół, w epizodzie depresyjnym nie powinno. Zawsze było bez siły na cokolwiek i tak dalej, tradycyjnie. I nie wiem już czy nie śpię, bo nie mam leków na spanie, czy bo mi się coś w głowie znowu pokręciło, bo mimo braku snu nawet zmęczenia nie czuję, nosi mnie jakbym ze dwanaście godzin przespała, a nie ułamek tego z przerwami, którąś noc z rzędu. Nie pasują mi te puzzle do siebie. I złość, nie radzę sobie z taką ilością nieukierunkowanej, silnej złości, nie wiadomo skąd, na co i po co. Rozwali mnie od środka zaraz. Może wcale te leki moje nie zapobiegły górce, tylko ją popsuły czy coś. Nie rozumiem. Niech to się skończy, bo nie umiem wytrzymać. I kurczę, rozpisałam troszkę, a dalej nie wiem z tego nic.
  3. Można dołączyć bez wbitej odpowiedniej "efki" w kartę przez mojego lekarza, za to z opinią taką u innego i u terapeuty?
  4. Od kiedy na pytanie "jak Pani śpi?" odpowiedziałam, że dobrze, przestałam dobrze spać, bo zabrano mi lek. Wróciło wybudzanie się koło trzeciej i piątej, o trudnościach z zasypianiem nie mówię, bo to raczej temat na psychoterapię niż tabletki, ale to wybudzanie...
  5. Siedzą mi w głowie natrętne myśli. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co, kiedy ani jak i z jakiego powodu. Po prostu przychodzą i są, coraz częściej i dłużej, praktycznie przez cały czas. Aż strasznie mówić o nich głośno, bo przybierają wtedy na sile. Przymus, który "mówi" "zrób to". Ale może mówić trzeba?
  6. Pochwaliłam się lekarzowi, że ładnie śpię, to mi zabrał cukierki na spanie i teraz mam - wybudzanie się co noc w okolicach trzeciej i piątej... @jagoda512 wiem, że to realnie nic nie daje, ale współczuję. I też mam dosyć.
  7. Długotrwała frustracja też jest powodem. A może wydarzyło się coś, co przelało czarę? Cokolwiek by nie było, warto się temu przyjrzeć w leczeniu. "Samo przyszło", ale samo raczej sobie nie pójdzie. Trzymam kciuki za Ciebie!
  8. Nigdy na to nie patrzyłam od tej strony. Choć jak się teraz nad tym zastanawiam, to jeszcze tego nie potrafię. Dopisuję do listy do nauczenia się, dzięki! Chyba tak, chyba właśnie z tego to wynika.Bo inni potrafią. A ja nie, a przecież muszę umieć, wszystko i zawsze, głupie nawyki wpojone od dzieciństwa, z którymi walczę, ale często bez skutku. Od dziecka tak słyszałam, to znaczy zdarzało się, że słyszałam na swój sposób i dobre rzeczy, ale odczuć dawano mi te złe. Ale żeby aż tak się tą ciągnęło od dzieciństwa wszystko, to mnie zadziwia. ______ Pochwalę się, że przedwczoraj udało mi się nic nie zrobić, jaka ja byłam dumna z siebie, że przerwałam co najmniej kilkunastodniowy ciąg. Nie na długo, ale przerwałam! Dziś też jeszcze nic, choć myśli krążą po głowie. Terapeuta kazał z nimi nie dyskutować, bo dyskusje nic dobrego w moim przypadku nie przynoszą, tylko zająć się czymś mechanicznym. Jako doraźny sposób nim przepracujemy wszystko.
  9. z arypiprazolem pewnie tak, biorę ładnych kilka miesięcy, za to coś z nowego zestawu leków nieciekawie działa na wagę u mnie i nie wiem co...
  10. Dziękuję za odpowiedzi do mnie, bardzo mi miło, wszystko przeczytałam, ale odpowiem dopiero jak będę miała dostęp do laptopa, bo mój telefon skutecznie utrudnia mi cytowanie, a nie chcę robić bałaganu.
  11. Biorę 15mg i też z wagą nic się nie dzieje od arypiprazolu :)
  12. To by było na tyle mojej silnej woli...
  13. Nie pamiętam już, to jakieś sześć i pół roku, chyba miałam wtedy epizod depresyjny i nie umiałam sobie z nim poradzić. A obecnie złość czuję czasami na innych (mam tendencję do reagowania impulsywnie), ale głównie na siebie. Za to jaka jestem beznadziejna, że nie umiem sobie poradzić, że w ogóle mam takie myśli. Tak, nawet mam takie coś, że aby mi urealnić nóż i pokazać, że to, że go chowam i udaję, że nie ma problemu nie jest prawdę, to muszę wyciągać i kłaść nóż na stół w trakcie sesji. Na początku był to dla mnie koszmar. Teraz jest łatwiej tak jakby naocznie przyznać się do niego i problemu. Próbowałam, ale ostatnio jakoś o tym zapomniałam. Zresztą, moja ostatnia próba "wybiegania" chęci zrobienia sobie krzywdy skończyła się zdartymi o drzewo kostkami. Prawie cztery tygodnie, a ręka dalej się nie zagoiła. Terapeuta uznał, że to nie czas na takie próby. Coś z ćwiczeń w domu może... Choć obecnie tak nisko spadłam w depresyjny dół, że wstaję tylko do pracy i nie mam na nic siły. (Jak to żałośnie brzmi!) Worek treningowy mi się marzy od kiedy będąc na oddziale dziennym podsunięto mi taki pomysł. Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi, pytania, rady, pomysły. Nie sądziłam, że zostanę tak ciepło przyjęta. Dzięki!
  14. Tak, leczę się i chodzę na terapię co tydzień. Biorę kolekcję leków. I dalej nie umiem sobie z sobą radzić. Co czuję? Mętlik w głowie, paskudne napięcie i przymus zrobienia sobie czegoś. Natrętne myśli, nierealność, czasem złość. I zagubienie. Postanowiłam sobie, że dziś już nie zrobię tego kolejny raz i od razu jedyne o czym myślę, to nóż. Choroba, jakie to żałosne. Możecie potrzymać za mnie kciuki?
  15. Dół, dół, dół. Praktycznie non stop natrętne myśli s, chce mi się wyć, nie wiem co ze sobą zrobić, lęki w komplecie do dołu nie dają żyć, zresztą - co teraz daje... Dlaczego leki przytrzymały mnie przed wskoczeniem na górkę, ale nie przed spadnięciem na pysk w głęboki dół? Pytanie pewnie bez odpowiedzi. W każdym razie - dzień dobry wszystkim w wątku. Mam nadzieję, że u Was lepiej!
  16. Kaleczenie się to mój zły lek na zło. Ostatnio nie umiem przestać ani na chwilę, po kilka razy dziennie, lżej, mocniej - "leczę" tym natrętne myśli s. Nie wiem jak inaczej sobie poradzić. Ani po co to piszę. Ale dzień dobry wszystkim w wątku i na forum.
×