Skocz do zawartości
Nerwica.com

Morgana69

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Morgana69

  1. Kochani! Napisałam tego posta, bo chciałam się upewnić, że nie jestem sama z tym wszystkim. Nie jestem. Dobrze to wiedzieć, bvo tak jakoś lżej człowiekowi. Wierzę, że będzie lepiej, czego Wam i sobie życzę.
  2. Witam wszystkich! Mam nerwicę lękowo-depresyjną od lat. W między czasie miała poważne lub mniej poważne związki, mniej lub bardziej partnerskie. Cztery lata temu wyszłam za mąż. Po niecałym roku urodziłam dziecko, a gdy miało 5 miesięcy się wyprowadziłam do Mamy. niecałe dwa lata po ślubie złożyłam pozew o rozwód. Od dwóch lat żyję w związku partnerskim ze wspaniałym Mężczyzną (też po przejściach - po rozwodzie). Osiem tygodni temu urodziła nam się córka. Można by powiedzieć, że lepiej nie mogłam trafić. Mój Mężczyzna jest czuły, ciepły i bardzo nas kocha - całą trójkę. Niestety sprawy łóżkowe kuleją, co jest powodem sporów i kłótni między nami. Jednakże nie jest to Jego wina. Nie przestał mnie pociągać. Odkąd pamiętam tak to już ze mną było. Na początku związku szał ciał, a później libido spadało prawie do zera. Mnie wystarczy, że jest obok, że przytuli, pocałuje, że mogę zadzwonić o każdej porze. Prawie w ogóle nie myślę o seksie, dopóki On nie zainicjuje gry wstępnej, bo później to już jest fajnie. Najgorzej mi się do tego zabrać - czasem to nawet celowo unikam pójścia do łóżka. Nasze oczekiwania co do związku różnią się znacznie. i nie jestem pewna, czy taką próbę wytrzymamy. A może wcale nie jest tak, jak to opisałam. Może gdzie indziej tkwi problem. A może po prostu przyszło mi grać rolę Matki Polki. Być może jednak to ta cholerna nerwica nie pozwala mi należycie funkcjonować. Przecież nie chcę stracić Meżczyzny Mojego Życia!
  3. Ja biorę coaxil, ale na razie nie zaobserwowałam podobnych objawów. Jeśli u Ciebie wystąpiły problemy skórne, to może faktycznie masz uczulenie na jakiś składnik leku, albo po prostu coś kwitnie na dworze i stąd problemy. Radzę skontaktować się z lekarzem.
  4. ewaryst7 - jak mnie dopada, to już jak wspominałam są dni, że nie mam siły z łóżka wstać. Na co dzień najbardziej dokuczają mi okropne bóle głowy. Potrafi być tak, że zasypiam i budzę się z bólem i tak cały dzień - w kółko. Do tego dochodzi rozdrażnienie i wieczne zdenerwowanie. Jestem jak chodząca bomba - najmniejszy zapłon, a ja wybucham... Drętwieją mi ręce, mam skurcze w nogach, kręci mi się w głowie. Męczy mnie to, okropnie. Krótko mówiąc bal, jak cholera!
  5. Tak na prawdę o działaniach leku można powiedzieć po dwóch tygodniach. Organizm musi się przyzwyczaić. Te leki w zamyśleniu nie działają np. na ból zęba tylko "grzebią" w mózgu powodując np. wychwyt seratoniny, czyli hormon szczęścia. Mogę coś na temat leczenia farmakologicznego powiedzieć, bo już od ponad roku jadę na lekach. Najpierw asentra, później paxtin20, później znów asentra, a teraz coaxil. Czułam się różnie na początku brania, a później organizm się przyzwyczaja. Ale uwierz mi, objawy na początku brania są niczym w porównaniu do jazdy, jaka jest po zbyt szybkim odstawieniu. Musiałam praktycznie z d dnia na dzień przestać brać paxtin i przejść na asentrę - zawroty głowy, zaburzenia wzroku, "dziwne" samopoczucie, jakbym żyła w nierealnym świecie - TRAGEDIA! Powiem tyle, są sytuacje, gdy bez leków się nie obejdzie. Jeśli się bardzo źle czujesz po tygodniu brania, to skonsultuj się z lekarzem, może warto zmienić lek na inny.
  6. Myślę, że nie ma reguły. U mnie to różnie się zdarza. Potrafię mieć "bal" i przez całą noc. Potrafi przyjść nagle lub wywołuje go jakiś bodziec. I czasem odchodzi niespodziewania, a czasem męczę się długo i nie jestem zbyt silna by go zwalczyć. To koszmar!
  7. ewaryst7 - nerwicę mam od 14 lat, a leczę się dopiero od roku... Z lękami sobie nie radzę i nie mam niestety nie mam recepty. Moje lęki głównie skupiają się na strachu przed śmiercią. Gdy mnie dopada, to koniec. Potrafię całą noc siedzieć i nie zmrużyć oka, gdyż boję się, że rano się nie obudzę. Po prostu siedzę i staram się nie myśleć, choć to z cudem graniczy. Zdarzyło mi się nawet, że lęk napadowy trwał kilka dni, owocem tego była wizyta na pogotowiu, bo dostałam takiego ataku, że nie mogłam oddychać i musiałam dostać zastrzyk na uspokojenie. A jak u Ciebie to wygląda?
  8. Właśnie po to jest to forum, żeby odszukiwać ludzi podobnych do siebie, myślących podobnie i o podobnych problemach. By się dzielić dobrymi i złymi myślami. Mamy sobie pomagać pisząc o własnym, często ukrytym "ja". Na to właśnie liczę. Przelewając własne myśli na internetowy papier robi się trochę lżej na sercu. W końcu wreszcie można porozmawiać z kimś, kto nas rozumie i doskonale wie, co czujemy. Z głodnym o chlebie noe da się porozmawiać i dlatego nasi najbliźsi tylko mają zarys naszych problemów, bo tak na prawdę ich nie rozumieją. Zrozumieć może dopiero ktoś, kto na własnej skórze doświadczył bólu, cierpienia i rozczarowania - lęku i depresji. DZIĘKI, że JESTEŚCIE!!!
  9. Kochani! Tak, jest wiele smutku, rozczarowania i żalu we mnie. Do tego dochodzi jeszcze pewna beznadzieja, zrezygnowanie i uczucie zamkniętego koła. Nie jest to brak chęci do życia o nie. Jednakże codzienność bardzo mnie przytłacza i cierpią na tym moi bliscy. A ja nie radzę sobie ze sobą. I cały problem polega na tym, że nie potrafię sobie pomóc. Innym udzielam wspaniałych rad i im pomagam. A sama? Sama dostaję po dupie i nic na to nie potrafię poradzić. Ostatnio czytałam mój wypis ze szpitala po ubiegłorocznej terapii. najciekawsze i najbardziej beznadziejne jest to, że napisali tam, że nie chciałam dać sobie pomóc, że innym świetnie pomagałam, ale nie sobie. Podświadomie się odcinam od pomocy. Przez 14 lat życia z lękami i depresją nauczyłam się wszystko spychać w głąb podświadomości - bo tak łatwiej, bo tak lepiej. I teraz za każdym razem włącza mi się tzw. "spierdalacz" (sorki za wyrażenie!). I choć chcę sobie pomóc, to nie mogę. Moja podświadomość wypycha świadomość i przegrywam już na starcie. A życie trwa dalej. wszystko jakimś tam biegnie torem, a ja stoję z boku i tępo się na to wszystko gapię...
  10. Amonre - jak widzę też mieszkasz w Warszawie. Jak coś to napisz do mnie na pryw., a podam Ci namiary na Centrum Psychoterapii i może też Cię skierują na Dzienny Oddział. Normalnie dostaniesz zwolnienie. Na początku to trudno przełknąć, że leczy się w szpitalu, ale możesz na takiej grupowej terapii poznać ludzi, którzy też mają problemy i z nimi o tym porozmawiać pod okiem terapeutów. Tam pomagają, szczególnie ludziom z takimi problemami jak Ty. Ja to za ciężki kaliber i mnie się nie udało. Trochę oczywiście wyniosłam z tej terapii, ale za mało...
  11. Amonre- wiem, że z depresji można wyjść, choć ciężka to droga. Niestety z nerwicą nie jest tak prosto. Do kompletu mam nerwicę wegetatywną - nieuleczalna. Jeśli chodzi o lękową, to jeszcze bardzo długa droga przede mną - niestety... Ubiegłoroczne leczenie nie przyniosło żadnych efektów - a na oddziale byłam przeszło 3 miesiące, codziennie. Obecnie depresji nie mam, więc chociaż tyle dobrze. Jednak doskonale znam Twój stan i wiem czasem, jak trudno zacząć dzień i przeżyć go jakoś - nic nie ma sensu, chciałoby się skończyć ze sobą, ogólnie jest kiepsko. Ale to mija - na szczęście. Bierzesz jakieś leki?
  12. U mnie o tyle jest fajny bal, że oprócz lęków napadowych mam nawracające depresje i to do tego stopnia, że nie jestem w stanie z łóżka wyjść, także Amonre, doskonale wiem co czujesz i Ty ewaryst7 również. Przez 14 lat sobie na to pracowałam i teraz nie wyleczę tego ot tak. Nawet na wypisie ze szpitala z oddziału dziennego dostała zalecenie do terapii długoterminowej. generalnie jestem przypadkiem beznadziejnym i zdaję sobie z tego sprawę.
  13. Tak od ponad roku leczę się farmakologicznie. Najpierw brała Asentrę, później Paxtin20, na okres ciąży znów Asentrę, a teraz od niecałego tygodnia przeszłam na Coaxil. Jak już wspominałam rok temu przeszłam 3-miesięczną terapię na Oddz. Dziennym Leczenia Nerwic. Teraz mam skierowanie na Oddział zamknięty na 2 miesiąca, ale ze względu na dzieci nie mogę dać się zamknąć. Będę próbowała w tym szpitalu leczyć się na Oddziale Dziennym. Generalnie ciężki temat - nie jest łatwo, ale to sami wiecie z własnego doświadczenia.
  14. Cześć! U mnie to już 14 lat "balu"... Gdy miałam 14 lat znalazłam martwego Tatę - ogromna trauma, samotne przeżywanie cierpienia, Matka wpadła w alkoholizm. Oprócz tego, że jestem DDA, to mam nerwicę lękowo-depresyjną i nerwicę wegetatywną. Na koncie mam próbę samobójczą, dziecko z MPD i rozwód. Nie leczyłam się do zeszłego roku. Rok temu trafiłam na Dzienny Oddział Leczenia Nerwic - trzy miesiące pracy nad sobą i efekt raczej marny... W tamtym tygodniu dostałam skierowanie na oddział zamknięty, ale to dwa miesiące odcięcia od świata, a ja mam dwoje dzieci. Moja nerwica to: drętwienie rąk, skurcze w nogach, koszmarne bóle głowy trwające po kilka tygodni non stop, bóle brzucha, bezsenność. Najgorsze są jednak lęki napadowe, które trwają po kilka godzin często mnie "paraliżując". Generalnie nie bawię się najlepiej Pozdrawiam!!!!
×