Dziwna sprawa z tą samotnością , nie utrzymuję w tej chwili kontaktu praktycznie z nikim , włącznie z rodziną mimo , że z nimi mieszkam bo zwyczajnie nie mam na to siły. Fizycznie i mentalnie czuję, że jest 5% tego co było jeszcze te 3-4 lata temu i tu zatacza się nieprzyjemne koło. Praktycznie nie jestem członkiem społeczeństwa i nie wychodzę z domu już od jakiegoś czasu więc do tej pory znajomych czy dziewczyny, z którymi byłem w związku poznawałem przez internet i mi to pasowało. Teraz? Mimo tego , że chciałbym kogoś poznać, zaangażować się w cokolwiek to nie mam na to energii. Nawet z mówieniem czasami jest ciężko , zwyczajnie z rozmawianiem - muszę się zmuszać/sprawia mi to trudność. To są jakieś żarty? Do lekarza, terapeuty nie pójdę UWAGA bo nie. Mam tyle wolnego czasu ile dusza zapragnie ale apatia czy anhedonia skutecznie powodują to , że dni zwyczajnie się ze sobą zlewają. Wydaje mi się, że jedyne czego potrzebowałbym "do szczęścia" to powrót do kondycji psychicznej,mentalnej czy emocjonalnej sprzed 4~lat.
No nie wiem, spróbuję tutaj wrzucać takie głuche wiadomości, może to będzie miało jakiś efekt terapeutyczny. Dla polsatu - pisał ja