Skocz do zawartości
Nerwica.com

karOla94

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez karOla94

  1. Tak też chyba zrobię, tyle, że nie jest to proste bo to mój 4 psychiatra, inni nie brali na poważnie moich natręctw w postaci okropnych myśli czy obrazów jakie pokazywały mi się w głowie. Czasami reagowali wręcz śmiechem. Nie wspomnę o tekstach typu "nie wygląda Pani na takie objawy". Ręce opadają. Powiem szczerze boję się następnych leków.
  2. Jeżeli chodzi o poprzednie problemy o których pisałam udałam się na terapię i prawdę mówiąc wiążę z nią nadzieje, wizyta była satysfakcjonująca, trwała godzinę, pani terapeutka mimo, że na nfz bardzo zaangażowana, terminy co 2 tygodnie więc nie narzekam. Problem leży w lekach. Psychoterapeutka uważa, że nie powinnam pozostawać bez leków a psychiatra: Najpierw byłam na ssri, lekarz stwierdził, że nie powinnam ich dostawać bo nic mi nie pomagają - co sama zauważyłam po 5 latach ich brania. Dostałam welafastynę po której byłam zombie... Zaczęłam od najniższej dawki i bardzo mnie ona sponiewierała, kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Przestałam brać ten lek i odrazu ruszyłam do lekarza, tam usłyszałam że tydzień do następnej wizyty mam być kompletnie bez niczego prócz depakiny. Oczywiście tydzień był najgorszym w moim życiu. Opadła mi do połowy powieka, nie mogłam zachować równowagi, każdy z nerwów czułam jakby z osobna, miałam mdłości. Nic dziwnego skoro zostałam bez leków po 5 latach ich przyjmowania, lekarz mimo to stwierdził, że nie miałam żadnego zespołu odstawiennego i nic mi nie miało prawa być. Następny dostałam Anafrinil, działanie nawet ok, dopiero biorę 37,5mg. Godzinę po zażyciu miałam wrażenie, że boli mnie serce ale nie wierzyłam - tak od 2 tabletek? No to dzisiaj o 4 nad ranem, miałam puls ponad 130, ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej, ucisk w dołku i cóż... Uwierzyłam. Dzisiaj jest sobota, znów do poniedziałku jestem bez leku. Boję się tych kolejnych prób i błędów, mam niezwykle wrażliwy organizm jeżeli chodzi o leki. Mam zamysł aby wrócić do tego ssri co nic nie daje aby nie mieć zespołu odstawiennego bo nie umiem tego znieść, jestem przy nim strasznie agresywna, dalej chodzić na terapię i tym się głównie leczyć. Nie powiem że mi nie jest przykro bo chciałabym przestać żyć tymi paranojami, lękami i histerią ale wykończyć się przez leki w wieku 24 lat nie zamierzam. Do szpitala nie pójdę na dobranie bo tam mnie tą ilością leków w ogóle wykończą. Da się z tego wyjść bez leków? Czasami wręcz myślę (proszę aby inni nie brali tego do siebie bo mam na myśli tylko mój przypadek), że pójście kiedykolwiek do psychiatry i wzięcie leków to był najgorszy pomysł w moim życiu. Nie czułam się nigdy uzależniona a nie mogę ich odstawić. Mam myśli bardzo ciężkie, paranoiczne, wręcz schizowe. Popełniam przez nie błędy, gadam bzdury i wpadam w kłopoty ale próbować z następnymi już nie mam odwagi. W ciągu tygodnia stałam się wrakiem człowieka.
  3. Myślę, że tak. Jeśli przeszkadza Ci to w życiu to udaj się do psychologa i opowiedz o tym co napisałaś. Nad wszystkim da się pracować
  4. Powiem Ci tak: Jak nie chcesz wpaść w olbrzymie odsetki idź do jakiejkolwiek roboty, nie ważne czy to produkcja, rozdawanie ulotek czy cokolwiek, po prostu zapracuj na ratę i szukaj czegoś nowego. Co do reszty... Nie bój się ani terapii ani psychiatry, faszerowanie chemią nie jest tak straszne jak je malują, poczytaj w necie opinie o lekarzach i idź do kogoś kto przepisuje leki rozsądnie. Terapię można podjąć na nfz a skierowanie na nią może wydać Ci nawet lekarz pierwszego kontaktu. Joga mało męska? No co Ty. Joga została wymyślona przez mężczyzn Jeżeli coś przyniesie Ci ulgę i spokój to się nie wahaj, mówię tu rzecz jasna o mądrych sposobach a nie używkach.
  5. I jak z tym żyć? Co zrobić? Pęka mi serce że własna rodzina by mnie potępiła, każdego dnia czuję ogromny ból.
  6. To nie są pierdoły. Mam tak samo, jestem otyła, jak idzie ktoś za mną na ulicy i się śmieje to oczywiście musi śmiać się ze mnie a jakże inaczej. W pracy czuję się tak samo jak Ty. Moim zdaniem trafnie oceniasz że to natręctwa, nie wiem czy chodzisz do psychiatry lub na terapię ale ja chodzę i na koniec stycznia mam zapisaną terapię. Mam nadzieję, że z tego wyjdę bo dość mam takiego stanu rzeczy.
  7. Witajcie, jestem tu nowa, jestem karola94, mam 24 lata, na nerwicę cierpię od 2013 roku. Najpierw była to fobia społeczna, zamknięcie na 2 lat w domu. Pokonałam to, zaczęłam normalnie pracować, podjęłam terapię bo farmakologicznie leczę się non stop od 2014 roku. Tylko no cóż.. Ewoluwoało to dalej. Teraz mam nerwicę natręctw czyli np. Patrzyłam na moją rodzinę i kminiłam czy jestem w stanie ich zabić a potem płakałam że jak ja mogę tak myśleć. Czytałam już o takich przypadkach na tym forum i wiem, że dla was to nic nowego, od terapeutów wiem, że to nic złego ani strasznego i nie oddaje tego jakim jestem człowiekiem bo to zwyczajna natrętna, krzywdząca myśl. Oczywiście później było tylko gorzej i co zobaczyłam w tv, jakie ktoś popełnił przestępstwo to sobie je przypisałam. Wszystko poszło w takie obroty, że np. Nie chcę mieć potomstwa bo na kij im matka co będzie miała myśli dziwne na ich temat np.czy jest w stanie je zabić albo jak mam stworzyć związek i zataić przed nowym partnerem, że wiąże się z wariatką co miała takie myśli. Jak już było poruszane na tym portalu - wiedza na te tematy jest mała i tu się pojawia kolejny problem. O wszystkim wie mój były chłopak i moja przyjaciółka. Teraz kiedy coś się stanie i oni o tym opowiedzą to wszyscy znajomi się ode mnie odwrócą a rodzina każe się wynieść bo już np. Poruszałam z nimi takie tematy nerwicy natręctw i że są ludzie którzy nie są brudasami, pedofilami, mordercami i co tam jeszcze można sobie wymyśleć a boją się, że mogą być. Stwierdzili, że taka osoba powinna się wyprowadzić i zamieszkać sama aż lekarz nie potwierdzi, że jest zdrowa. Więc za jednym razem straciłabym też rodzinę. Brzydzę się sobą, nie umiem z tym żyć, zaczynam snuć w głowie plan żeby zarobić pieniądze i wyjechać gdzieś do krajów III świata gdzie nie ma neta, stracę kontakt ze wszystkimi i będę miała święty spokój z tymi wszystkimi ludźmi i ich ryzami normalności. Czuję niechęć i obrzydzenie nie tylko do siebie ale i do ludzi. Moja choroba jest wyśmiewana wszędzie. Czuję się tak cholernie samotna...
×