Jeżeli chodzi o poprzednie problemy o których pisałam udałam się na terapię i prawdę mówiąc wiążę z nią nadzieje, wizyta była satysfakcjonująca, trwała godzinę, pani terapeutka mimo, że na nfz bardzo zaangażowana, terminy co 2 tygodnie więc nie narzekam.
Problem leży w lekach. Psychoterapeutka uważa, że nie powinnam pozostawać bez leków a psychiatra:
Najpierw byłam na ssri, lekarz stwierdził, że nie powinnam ich dostawać bo nic mi nie pomagają - co sama zauważyłam po 5 latach ich brania.
Dostałam welafastynę po której byłam zombie... Zaczęłam od najniższej dawki i bardzo mnie ona sponiewierała, kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Przestałam brać ten lek i odrazu ruszyłam do lekarza, tam usłyszałam że tydzień do następnej wizyty mam być kompletnie bez niczego prócz depakiny.
Oczywiście tydzień był najgorszym w moim życiu. Opadła mi do połowy powieka, nie mogłam zachować równowagi, każdy z nerwów czułam jakby z osobna, miałam mdłości. Nic dziwnego skoro zostałam bez leków po 5 latach ich przyjmowania, lekarz mimo to stwierdził, że nie miałam żadnego zespołu odstawiennego i nic mi nie miało prawa być.
Następny dostałam Anafrinil, działanie nawet ok, dopiero biorę 37,5mg.
Godzinę po zażyciu miałam wrażenie, że boli mnie serce ale nie wierzyłam - tak od 2 tabletek? No to dzisiaj o 4 nad ranem, miałam puls ponad 130, ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej, ucisk w dołku i cóż... Uwierzyłam. Dzisiaj jest sobota, znów do poniedziałku jestem bez leku.
Boję się tych kolejnych prób i błędów, mam niezwykle wrażliwy organizm jeżeli chodzi o leki.
Mam zamysł aby wrócić do tego ssri co nic nie daje aby nie mieć zespołu odstawiennego bo nie umiem tego znieść, jestem przy nim strasznie agresywna, dalej chodzić na terapię i tym się głównie leczyć.
Nie powiem że mi nie jest przykro bo chciałabym przestać żyć tymi paranojami, lękami i histerią ale wykończyć się przez leki w wieku 24 lat nie zamierzam. Do szpitala nie pójdę na dobranie bo tam mnie tą ilością leków w ogóle wykończą.
Da się z tego wyjść bez leków? Czasami wręcz myślę (proszę aby inni nie brali tego do siebie bo mam na myśli tylko mój przypadek), że pójście kiedykolwiek do psychiatry i wzięcie leków to był najgorszy pomysł w moim życiu. Nie czułam się nigdy uzależniona a nie mogę ich odstawić. Mam myśli bardzo ciężkie, paranoiczne, wręcz schizowe. Popełniam przez nie błędy, gadam bzdury i wpadam w kłopoty ale próbować z następnymi już nie mam odwagi. W ciągu tygodnia stałam się wrakiem człowieka.