Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niekurier

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Niekurier

  1. Czytanie sprawia mi coraz większe problemy, codziennie czytam coś w necie, ale mój umysł potrafi zwiesić się nie tylko na pojedynczym słowie, ale nawet na pojedynczej sylabie, dlaczego?
  2. Męczą mnie ludzie, męczą mnie leki (po których jestem upośledzoną kupą gówna), męczy mnie fakt, że nic się nie zmieni, moim przeznaczeniem jest cierpieć cierpieć cierpieć cierpieć pierdolę to
  3. Temat do dzielenia się nietypowymi lękami: Mam kilka dziwnych lęków, które towarzyszą mi od dawna i są już ze mną tak długo, że zwyczajnie przyzwyczaiłem się do tego uczucia niepokoju. Pierwszym jest strach przed utratą kontroli nad własnym ciałem - ale rozumianym nie jako nagłe rozluźnienie mięśni etc, ale raczej, że pewne części ciała zaczną coś robić niezależnie od mojej woli. I ten lęk odczuwałem dosyć często jak byłem młodszy, ale niejako się do niego przyzwyczaiłem (bo był tak częsty, a jednocześnie nie paraliżował mnie zupełnie). Przypomniałem sobie o nim niedawno, gdy go odczuwałem i zacząłem o tym myśleć, wtedy sobie uświadomiłem, że on nigdy nie ustąpił i że to właśnie ten lęk z dzieciństwa, że "coś" teraz przejmie kontrolę nade mną (z jakiejś przyczyny nie nazywałem go?). Dlaczego tak długo pozostawał nienazwany, choć kiedyś już go nazwałem? Nie wiem. Podobna historia ma się do drugiego lęku: Lęk przed otwartymi drzwiami. Z tym jest o tyle łatwiej, że jest kilka sytuacji łagodzących objawy. Np. ludzie w pokoju, do którego wchodzę/zaglądam, bądź w którym przebywam. Jednak gdy jakieś pomieszczenie ma otwarte drzwi i nie ma w nim nikogo, powoduje to u mnie lęk (i dlatego też zawsze jak widzę jakieś niezamknięte drzwi to je zamykam). Jest jeszcze jedna łagodząca objawy sytuacja - że drzwi prowadzą na zewnątrz. Z kolei ciemne pomieszczenia potęgują lęk. Nawet znam jedną osobę, która cierpi na to samo, ale u niej są "silniejsze objawy" tego lęku. Macie coś podobnego, albo jakieś inne dziwne/nietypowe lęki?
  4. Niekurier

    GBL

    Laboratoryjne nie, ale na pacjentach tak. ;) Bo zaburza naturalną homeostazę w mózgu (nawet bardziej niż używki, które tylko chwilowo coś zmieniają). Mnie najbardziej smuci to, że psychiatra nie chce wymienić efektów ubocznych leku jaki przypisał (no bo przecież jest na ulotce), ale niektóre są na tyle częste, że powinny być wymienione już przez specjalistę (te z ulotek pacjenci bagatelizują, bo na ulotkach wpisuje się rzeczywiście skutki uboczne występujące 1:100000), np. hipolibidemia (neuroleptyki i SSRI), brain zaps (SSRI), upośledzenie myślenia (niektóre neuroleptyki). W ogóle nie tylko specjaliści są nieuczciwi, ale już sam fakt, że częste "skutki uboczne" (element właściwego działania leku) mieszany jest z prawdziwymi i rzadkimi skutkami ubocznymi (czyli tym co nie jest standardowym działaniem leku i nie wynika z farmakologii) na ulotkach od leków jest skandaliczne.
  5. Psycholog, albo może nawet psychiatra. Mam jeszcze małą radę, która potrafi działać cuda (i której działanie rośnie z czasem). Pisałaś, że izolujesz się i myślisz, że inni Cię wtedy oceniają. Więc moja rada jest taka, by w takiej sytuacji nie przymuszać się do rozmawiania, socjalizowania etc, tylko by zmienić kierunek myśli. Czyli zamiast myśleć o sobie (w twoim wypadku leci tylko krytyka, więc tym bardziej), a przestać myśleć i spojrzeć na resztę i tylko obserwować. Wtedy zobaczysz, że każda z tych osób, która rzekomo "nie ma podobnego problemu" (wiadomo, pewnie nie na taką skalę), też wielokrotnie czuje dyskomfort, są sytuacje w których nie wiedzą jak zareagować, albo coś wywołuje u nich negatywne emocje, np. smutek, złość? Możesz napisać, że to wiesz (bo np. to przeczytałaś), ale wiedzieć to można tylko poprzez obserwację. Można pamiętać taką informację, że taki tam Niekurier tak napisał na forum, że ludzie bez nerwicy też czują podczas rozmów dyskomfort, lęk i przygnębienie. Chodzi o to by się z tym oswoić i żeby to przeżyć, żeby informacja dotarła do podświadomości. Spróbuj. Myślę, że taka obserwacja na pewno pomoże (choć niekoniecznie wyleczy w 100% - na to potrzeba czasu, no i może jeszcze kilku innych czynników, jak problem jest bardziej złożony), na pewno nie zaszkodzi. Pewnie też nie masz "wprawy", bo problem już trochę trwa, ale spokojnie. Myślę, że naprawdę mało jest ludzi, którym to przeszkadza, a jeśli komuś przeszkadza lęk społeczny i małomówność, to taka osoba nie jest warta by się nią przejmować. Trzymaj się, powodzenia! PS. możesz jeszcze spróbować medytacji, pomaga na wszelkie choroby duszy.
  6. Receptor D2? Wątpię, żeby to był powód. Ludzie dookoła mnie. Nie chodzi o spotkania towarzyskie, tylko o obecność. Przykład? Siedzę w domu i nic... (domownicy), wychodzę, oddalam się i z każdym kilometrem myśli jest coraz więcej, później jak wracam znowu się uspokaja. Proste wyjaśnienie, umysł mam otwarty, ale chaotyczny, generuje dużo szumu, z drugiej strony odbieram cały szum i kontrolę z otoczenia. Więc nie jestem w stanie zebrać myśli, jak się wyrwę to zaczynam myśleć i rozumieć. Właśnie na tym mi zależy, by rozumieć, większość czasu czuję się jak pozbawiony mózgu. Kolejna rzecz, która pomaga w myśleniu to pora dnia - za dnia nie myślę wcale, w nocy czasem wraca myślenie (wtedy raczej jak już to mam natłok myśli) - wysiłek fizyczny czasami włącza ten sam tryb, ale zawsze jest raczej chaos i natłok, jeśli już w ogóle się jakaś myśl pojawi. Tak to cały czas odtwarzam wszystko jak z taśmy, ale taśma jest wadliwa, bo większości nie pamiętam, a im bliższe wspomnienie tym bardziej nie pamiętam. W sumie tych zupełnie dalekich też nie pamiętam. Więc stale odtwarzam przemyślenia i wspomnienia, ale nic poza tym. Jest jeszcze sytuacja, w której uda mi się zrozumieć sytuację, doznać oświecenia. Od czasu do czasu się to zdarza, ale za każdym razem jak to się zdarzy, to wszystko dąży do zapomnienia i tak w kółko, w pętli. Ale jak już zajarzę to na moment wraca myślenie, po czym powoli je tracę (jednym z przemyśleń jakie udało mi się zapamiętać to właśnie to, że tracę tę wiedzę i muszę ją zapisać - nigdy nie zapisałem), wczoraj mi się to przytrafiło - nic z tego nie pamiętam, co ciekawe już w tym samym miejscu i w podobnej sytuacji się to zdarzyło (czyli jak w pętli), ja po prostu nie mam pamiętać i myśleć. A chcę.
  7. Od półtorej tygodnia tylko raz spałem w ciągu dnia (tylko 2 godziny!), kiedy normalnie spałem powyżej 15 godzin dziennie.
  8. No właśnie, to po co Ci ten mąż, jak nie możesz mu powiedzieć o planowanym samobójstwie. Ja np. zrezygnowałem ze spotykania się z jedną dziewczyną, bo nie chciałem jej tego mówić, wiedziałem, że jakbym kontynuował spotykanie się z nią, to nie mógłbym się np. zabić.
  9. Chciałem czegoś aktywizującego, powiedziała, że pół tabletki dziennie będzie aktywizujące. Byłem u wielu innych, ale nikt nie chce słuchać, ich to nie obchodzi, oni nie chcą "niewygodnych klientów", ludzi, którym nie wiadomo co dolega. A jak komuś dolega "zwykła depresja", bo ma wiecznie niski nastrój i myśli samobójcze to wiedzą co zrobić. Jak przyjdzie ktoś kto nie umie odpowiedzieć na proste pytanie to gardzą takim człowiekiem. A kiedy choć przez moment zaprotestuję na takie traktowanie to robią ze mnie wariata. Generalnie wszyscy robią ze mnie wariata, bo myśleć nie umiem - a "każdy myśli", nie ja. Mówić wszystko też nie chcę. Z reguły nic za bardzo nie mówię, nie mam co mówić, jak się zapyta to odpowiem. Psychoterapeutka, do której chodziłem twierdziła, że "za mało mówię", może ona za mało pytała? Co miałem mówić? Od początku, od pierwszych 5 sekund jak u niej byłem wiedziałem, że zależy jej tylko na pieniądzach - co się później potwierdziło. Tak samo KAŻDY psychiatra u jakiego byłem. Jedyna psychoterapeutka jaka się z tego wyłamała to ta do której teraz chodzę, ale to był jedyny raz jak już wcześniej wiedziałem, że będzie inaczej. Czyli w skrócie i tak to nic nie zmieni, z resztą jak tej powiedziałem o głosach, to zamiast zapisać mi w końcu po roku męczarni to co chciałem zapisała mi ten arypiprazol, czyli tak miało być, ale nie tak jak ja chciałem i dalej muszę się męczyć.
  10. Psychiatra do której chodzę postawiła diagnozę depresja i zapisała arypiprazol, ale nie chcę tego brać. Tak, kiedyś: alkohol i nikotyna w dużych ilościach, marihuana (też było w pewnym momencie sporo), kilka razy grzyby halucynogenne, GBL i kodeina, raz LSD. Obecnie od dłuższego czasu (rok?) nic z wyżej wymienionych, choć stosunkowo niedawno używałem DXMu kilka razy.
  11. Nie, już nigdy, wtedy było bardzo intensywne i bardzo krótkie (kilkanaście minut). Obejmowało całą wizję. (chyba, że liczyć wszystkie dziwne rzeczy jakie czasem się widzi kątem oka, albo jakieś dziwne mroczne cienie) Od czasu do czasu zdarzały się (tu bez leków), na początku mówiły tylko i wyłącznie losowe rzeczy (zdania bez żadnego ładu, słowa bez znaczenia), później zaczęły też zwracać się do mnie (i ze mnie szydzić). Niezupełnie, nie muszą czytać, mój umysł jest otwarty i każdy sobie może do niego zajrzeć w dowolnym momencie. Dlatego też nie chcę się pokazywać ludziom. Nie wiem, ja na pewno nie. Im ktoś lepiej mnie zna tym łatwiej mu sterować emocjami. Nie panuję nad swoim umysłem, ani nie jestem w stanie myśleć, ani umiem zamknąć umysłu tak by jednostki zdolne do takiej kontroli nie mogły jej przeprowadzać. Nad ciałem też nie panuję. Wiele razy już "coś" ciągnęło mnie za szczękę ku ziemi. Zawsze się boję, że ten grymas zostanie już na zawsze. Zwierzęta mają lepiej rozwinięty dodatkowy zmysł, mój pies też i kiedy to się dzieje on wyczuwa. To jest właśnie ta kontrola. Ale kto co? Nie wiem, nie odkryłem jeszcze, albo odkryję ponownie i zapomnę tak jak cyklicznie się to dzieje przez cały czas. Nastrój albo słaby, albo żaden, chęci do życia nie ma, ale do zabicia się też nie ma.
  12. A może naprawdę czułaś się szczęśliwa wśród znajomych, a w domu nie? Kiedyś zaobserwowałem takie zjawisko u siebie i myślę, że to była prawdziwa radość wśród znajomych i prawdziwe nieszczęście w domu. Jeśli jednak przyjaciółki okazały się toksyczne to może nie ma coś się nimi przejmować? Fajne wspomnienia z nimi pozostaną z Tobą, a potencjalnie niefajną przyszłość (z powodu tego jak Cię aktualnie traktują) możesz ominąć. Może wizyta u psychologa by pomogła? Trzymaj się
  13. Niekurier

    GBL

    Nie wiadomo czy sulpiryd jest agonistą GHB, jedyne co wiadomo to, że działa z tym receptorem, ale jeszcze nie zbadano w jaki sposób. Może jest odwrotnym agonistą GHB? Co do tych lekarzy to trafiłem kiedyś na jedną co twierdziła, że "bupropion to neuroleptyk" i że też działa na dopaminę tak jak pozostałe neuroleptyki. A wiadomo, że bupropion to NDRI, a jakby neuroleptyki działały jak on to by potęgowały schizę zamiast leczyć, także ten. :) Dużo jest takich "specjalistów".
×