Witam wszystkich!
Cierpię na nerwice natręctw od 5 lat, do tego dochodzi fobia społeczna oraz depresja.. jednym słowem żyć i nie umierać... bądź umierać! Moim pierwszym lekiem na NN była wenlafaksyna która podziałała na mnie świetnie! W końcu posmakowałem życia, poznałem kilka fajnych osób.. zrobiłem prawo jazdy! Ale.. po roku brania wenlafaksyny czar nagle prysł... powróciło dawne..monotonne...szare.. życie.Później próbowałem kilku innych lekarstw ze złym skutkiem... obecnie biore fluwoksaminę.. wiąże z nią nadzieję że zasmakuję znowu życia..wszystko się ułoży..Chodziłem pół roku na psychoterapię behawioralno poznawczą.. która niewiele zmieniła w moim życiu..później chodziłem na psychoterapię psychodynamiczną pół roku która może mi coś tam pomogła.. Aktualnie już od 3 lat nie chodzę na żadną terapię ale najpewniej zaraz zacznę, ponieważ moja nerwica zaczeła dawać mi objawy somatyczne, takie jak: Kołatanie serca, ucisk i pełność w głowie, ucisk w klatce piersiowej. Powiem szczerze że nie chce mi się już znowu zaczynać psychoterapii.. tego wszystkiego od nowa...
Najbardziej to doskwiera mi samotność, brak kogoś kto mnie zrozumie, a wiadomo jak to jest na świecie.. gdy powiem obcemu o moim problemie to albo wyśmieje i uzna za "wariata" albo zrozumie i wesprze.
Aktualnie poszukuję dobrego psychoterapeuty z Woj.Lubelskiego... Lublin.. Zamość.. Chełm. Może ktoś... coś?
Nie Wiecie ile dałbym za normalne życie.. za przyjaciół.. za dziewczynę...