Skocz do zawartości
Nerwica.com

Załamaniec

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Załamaniec

  1. Jest to jeden tych elementów, które definiuje dzisiejsze śmieszno-żałosne czasy. Fikcyjnie można zbudować obraz siebie jako bogacza, co 3/4 tego kraju robi ubierając się, jeżdząc kredytami i leasingami. Już dawno jako dla osoby świadomej, jest dla mnie oczywistym, że wypasiony samochód to jedynie źródło gehenny finansowej, naprawy aut nawet ze średniego segmentu ale nowej generacji to koszty zajebistej wycieczki (a niekiedy nawet dookoła świata! tak, koszty POJEDYŃCZYCH napraw aut audi czy bmw w skomplikowanych silnikach mogą sięgać 30-40 tys. zł), więc trzeba być skończonym idiotą, żeby pchać się w takie coś, chyba, że ktoś ma w dupie, że prędzej czy później kredyt trzeba spłacić i żyje chwilą, liczy, że młodo umrze itp. Pomijam ludzi, dla których milion złotych to drobne, mają realny własny majątek, i tak - to dla nich są takie zabawki. A laski, które lecą na samochody i pod tym kątem oceniają kandydata na partnera są nie warte nawet złotówki wydawanej na nie na kawę, niech się parują z podobnymi jak one wiejskimi zakompleksionymi pustakami. Druga kwestia jest taka, że jeżeli ktoś nie musi mieć auta, to po co ma je mieć a mu nie potrzebne? Bo wszyscy mają i tak wypada? Bo nie ma się szans u kobiet? Bądźmy poważni, z doświadczenia wiem ile kosztuje mnie utrzymanie mojego auta rocznie (paliwo,naprawy, mandaty, oc itd.) i są to koszty świetnej wycieczki do dubaju na minimum 2 tygodnie, a auto mam przeciętne. Jeżeli bym nie musiał i nie lubił jeździć, to bym był dużo bogatszy w portfelu, ba - miałbym fajne mieszkanko w parę lat nie mając samochodu. Jak ktoś mieszka w mieście to przecież może na randke przyjechać taxi i odwieźć również taxi, więc to jest z punktu widzenia realnego żaden problem, ale oczywiście współczesne kobiety mają napchane głupot do głowy i są odszczepione od rzeczywistości, więc wcale mnie to nie dziwi, że dają kosza za takie coś.
  2. Jak chciałbyś być z 20-25 latką to bez porządnych pieniędzy, zawodu i niezależności to nie masz co sobie nawet głowy zawracać, może jeżeli jesteś bardzo przystojny to jakiś romans. Około 40stki jest trochę osób samotnych przy tym normalnie wyglądających, więc albo źle szukasz albo w ogóle nie szukasz
  3. Rozumiem. Zależy jakie Cię pociągają, może te które się Tobą interesują są po prostu naturalne a nie brzydkie? Połowa jak nie więcej lasek bez makijażu i dobranych ciuchów wygląda o wiele mniej atrakcyjnie, więc to jest kwestia względna.
  4. Mam nadzieje, że nie bo jest ostra przesada. Oszpecanie sobie ciała jest jakimś ostry zaburzeniem. Jeżeli, ktoś musi wyrażać siebie poprzez bazgroły na ciele zamiast w inny sposób, to musi z nim być źle. A szef z tatuażem na twarzy nie miałby u mnie poważania jak bez niego, po prostu uważałbym go za zjeba.
  5. To zależy gdzie celujesz. Są skromne kobiety, które materialnie chcą tylko tego, żeby facet pracował na siebie, bo same pracują na siebie i nie potrzebują sponsora. Nie ma co zawracać sobie głowy korpo dziwaczkami ani małolatkami, które naoglądały się instagrama i chcą żyć jak celebrytki, bo u takich to z kiepską pensją nie zaistniejesz, chyba że wyglądasz jak model. Pytanie jakie Ty masz wymagania, a z tego co widzę, to dość duże. Myślę, że dobrze by było się nad tym zastanowić
  6. Babki w średnim wieku robią to żeby nie wypaść z "obiegu" młodych, w ten sposób wkręcają sobie, że są też na czasie. A tatuaż na otyłym oklapniętym ciele wygląd niestety obrzydliwie. Nie w takiej skali jak teraz. teraz to chyba 50% młodych już się tatuuje. A tatuaż na twarzy to idealny przykład na bycie skończonym idiotą. Robiąc to, należy się liczyć z konsekwencją wykluczenia zawodowego, mam nadzieję, że tak pozostanie i nie tylko ja tak uważam. Jak miałbym zaufać w biznesie osobie czy się u niej lepczyć, która umazała sobie gembę? To jest na 100% brak piątej klepki albo ostre zaburzenie osobowiści. Pomijam piłkarzy czy celebrytów z top ligii, gdzie oni mogą co chcą i nie muszą istnieć na rynku pracy, bo mają zapewniony byt na 5 żyć do przodu
  7. Może to było z rozsądku? W tamtych latach presja była ogromna, Twój ojciec załapał się na bykowe? Ogólnie 3/4 małżeństw z tamtych lat wygląda bardziej jak konkubinaty niż strzały amora. Większość kobiet jest emocjonalnymi dziećmi, one chcą emocji, doznań, dynamiki. A ze spokojnym to jest spokojnie, monotonnie, przewidywalnie. Jak wpuścisz dziecko do wesołego miasteczka to zazwyczaj nie wybierze gry w szachy tylko diabelski młyn albo coś równie ciekawego co daje emocje. Biologicznie też ci niby badboye kipią testosteronem, czyli tym co je ewolucyjnie kręci, ale ma to dla nich tragiczny skutek, bo dziwnym trafem facet po ślubie się nie zmienia i tkwią w patorodzinach Oczywiście jest grupa kobiet wartych uwagi i świadomych tego, że ewolucyjne bodźce to lipa i lepiej kierować się inteligencją ,ale to niewielki procent tak mi się wydaje.
  8. Myślę, że to absolutna racja. Ludzie mają taki bufor ochronny, z tego co widzę to ludzie niby są ze sobą itd, ale i tak skupiają się na swoich dążeniach. Zaobserwowałem też, że ludzie po rozstaniach jakoś zazwyczaj szczególnie długo tego nie przeżywają i idą dalej. Dzisiejsze kobiety są zindoktrynowane zalewem ideologii, płeć damska jest bardziej podatna na wpływy i trendy, jak coś jest modne i na czasie, to można im wiele wmówić. Np. aktualna moda na robienie sobie tatuaży - to je oszpeca i ujmuje kobiecości, ale media i celebryci wykreowały owczy pęd. Robią tatuaże, bo inne je mają, bo taki jest trendy wizerunek na czasie. Nie zdają sobie sprawy, że ostentacyjne tatuaże są sygnałem dla faceta (z klasą), że jest łatwa i nie jest materiałem na związek tylko co najwyżej romans. No i tego się nie zmyje, a każda moda przemija i za kilka lat zacznie się płacz . Tak samo jest z feminizmem, ale on dużo szybciej ginie w rzeczywistych sytuacjach, kiedy różnice płci jednak okazują się faktem. A instagramowe roszczeniowe " wieczne damulki" to rynsztok cywilizacyjny, życie zweryfikuje sporo z nich prędzej czy później. One są dla facetów bez wyobraźni co ich czeka z takimi w przyszłości. Zazwyczaj Ci, którzy tak gadają, za jakiś czasu znowu są w związkach, to takie gadanie moim zdaniem, bo jak to mówi stary klasyk: " Z babą źle, bez baby jeszcze gorzej". U niego relacja nie pykła, ale to nie znaczy, że Ty popełniałbyś te same błędy jak on, napewno sam spierdolił wiele, czy to działaniem czy biernością. Choć jest pewna zależność, że im dłuższy związek, tym kobietom bardziej potrafi odwalać.
  9. Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem Wyraźnie napisałem, że w normalnych okolicznościach takie historie zdarzają się rzadko, ale takich związków jest większość, bo tak naprawdę ludzi bez zaburzeń mniejszych czy większych jest garstka. Co do Twoich przemyśleń na temat czy związek jest lekiem, to zgadzam się z Tobą. Jeżeli człowiek ma duże probemy z samym sobą, to w związku może lepiej nie być i to może być początek kłopotów, bo związek to nie wybawenie i koniec probemu, a więcej obowiązków i odpowiedzialności i do tego trzeba twardej, stabilnej psychy, no chyba że ktoś chce być w patozwiązku. Mogę się mylić, to moja subiektywna opinia, na pewno są ludzie, którzy pod wpływem trafionego partnera zmienili życie i są szczęśliwi, jednak najlepiej najpierw poukładać siebie zanim wejdzie się w czyjeś życie, żeby przypadkiem nie spierdolić komuś głowy. Jest jeszcze jedna sprawa, my możemy sobie myśleć i gadać swoje, ale natura tak to poukładała, że człowiek czy zaburzony czy nie to chce być z kimś i jednak życia się nie oszuka, materialne pierdoły miłości nie zastąpią.
  10. przypadkowy, co do Twojego przykładu to akurat ten nie jest najlepszy, bo z opisu wynika, że był oparty na pojebaniu z domieszką gimbazy i bordera. W normalnych okolicznościach, o ile ludzie są stabilni umysłowo i dążą do tego samego to takie historie się zdarzają chyba raczej rzadko. Sorry, nie bierz tego do siebie, takich związków jak ten Twój jest ogrom, bo ludzie dziwnie się po prostu parują. Co do idei pokazania, że związek nie jest finalnym wybawieniem i potrafi więcej spierdolić w głowie niż jego brak - z tym się zgadzam, znam dziesiątki przypadków patologicznych relacji, kilka hucznych rozwodów młodych ludzi. Ogólnie to uważam, że jeżeli związek nie jest oparty na fundamencie porozumienia dusz i miłości swoich wnętrz, tylko w przewadze na powierzchowności, seksualności cielesnej czy materializmie to prędzej czy później albo się to rozpierdala albo zamienia w toksyczny bezsensowny syf.
  11. Dzięki, tyle w temacie. I nie mam zamiaru, już wszystko jest jasne. Polecam skupienie się na nauce i odstawieniu neta, a nie dawanie rad dorosłym ludziom po przejściach, bo nie masz pojęcia o życiu.
  12. Kokosszka, po twoich postach widać, dlaczego ludzie cię nie lubią. Mało wiesz o życiu. Skoro jesteś taka mądra, a życie jest w twoich rękach to dlaczego tu jesteś? Nie ma to jak niewybredne pouczanie innych przez zaburzonego nieogara ;)
  13. @atonement dzięki za wpis, wszystko co napisałeś to absolutnie prawda. Tylko jak pogodzić się ze stratą, kiedy wiesz, że ta osoba była kimś tak wyjątkowym, osobą która znalazła do Ciebie klucz, czułeś się przy niej kompletnie i wyjątkowo za każdym razem. Czuje, że zasługuje na życie, za to jak bardzo spieprzyłem dar od losu jakim była ona
  14. Postanowiłem założyć profil i napisać ponieważ nie jestem w stanie znieść bólu i nie wiem jak pogodzić się z ogromną stratą... Blisko 5 lat temu poznałem przez internet pewną kobietę z innego miasta. W początkowym okresie pisaliśmy, potem zaczęliśmy rozmawiać długimi godzinami przez telefon, w końcu po dłuższym czasie gdy byliśmy do siebie bardzo przyzwyczajeni, spotkaliśmy się. Rozumieliśmy się świetnie i swoje problemy, później w trakcie znajomości było coś więcej, choć ja przez problem z nerwicą i lękami, zamiast to odpowiednio odwzajemnić, nie radząc sobie z tym wszystkim, wyrządziłem jej ogromnie wiele szkód, choć wtedy kompletnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nie widywaliśmy się często ale rozmawialiśmy przez telefon każdego dnia, raz na miesiąc lub maksymalnie kilka spotykaliśmy się, wiele razy pomogła mi zupełnie bezinteresownie, szczerze i z sercem – taka była. Wiele razy mówiła, że jestem dla niej jak najbliższa rodzina. Zawsze przy niej czułem się wyjątkowo, kompletnie, czułem że jest mi z nią dobrze jako człowiekowi i jako facetowi. Dziś wiem, jak ogromny to był błąd, że nie spróbowałem z nią być mimo swoich obaw i lęków, nie wiem jakby było, ale wiem że powinienem był to zrobić. Kiedy doszliśmy do wniosku, że nie możemy być razem, postanowiliśmy że będziemy przyjaciółmi, nie chcieliśmy tracić ze sobą kontaktu. Dalej widywaliśmy się, rozmawialiśmy, choć mniej. W ostatnim półroczu nasz kontakt mocno się uszczuplił, czułem i widziałem, że ona odsuwa się co raz bardziej i nie może zapomnieć o bólu jaki jej zadałem (A było to naprawdę ciężkie, na tyle, że nie jestem patrzeć w lustro kiedy o tym pomyślę.), nie chce się spotkać i rozmawiamy rzadziej przez telefon. 2 miesiące temu wyłączyła telefon. Pomyślałem, że potrzebuje czas dla siebie, że odezwie się za jakiś czas. Cierpliwie czekałem. Minął miesiąc, drugi… aż w końcu zrozumiałem, że coś się wydarzyło, poczułem że muszę to sprawdzić. Pojechałem do niej, spotkałem ją na ulicy i wtedy okazało się że zmieniła numer, nie chce mnie znać i nigdy więcej jej nie zobacze, była agresywna i pogardliwa. To było jak nóż prosto w serce, ból który poczułem w trakcie tego spotkania i który czuje cały czas, to że przez moje błędy utraciłem najwspanialszą i niezastąpioną osobę jaką kiedykolwiek poznałem – ten ból jest najgorszym cierpieniem jakiego kiedykolwiek doznałem, nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że już nigdy nie będzie mi dane spróbować naprawić tej znajomości. Przed oczami mam wszystkie swoje błędy, świństwa które zrobiłem, kiedy o tym myślę to jestem w szoku jak mogłem taki być, tak jakbym to nie był ja, skręciłbym kark swojej osobie z tamtego okresu . Jest mi niesamowicie przykro, że dostrzegłem to tak późno, zbyt późno… W tej chwili oddałbym wszystko, żeby to zmienić, żeby pokazać jak cholernie staram się zmieniać na lepsze, a naprawde się zmieniłem, do tego stopnia, że zauważyli to moi znajomi, ale co mi po tym. Jeszcze 2 miesiące temu miałem nadzieję na spotkanie z nią, porozmawianie, przytulenie jej i wysłuchanie, czego bardzo brakowało przez moje problemy emocjonalne i zaburzenia… Jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Wiem, że w życiu ludzie przychodzą i odchodzą, to normalne, ale ta osoba była dla kimś absolutnie wyjątkowym (wbrew temu co o tym myśli) , to cierpienie jest zabójcze, jest jak najgorszy koszmar, poczucie że tak bardzo ją zawiodłem do tego stopnia, że nigdy jej nie zobacze powoduje we mnie łzy jak u dziecka i ból jak po stracie najbliższego członka rodziny, bez niej czuje się jakbym umarł, nawet pisząc to teraz płacze jak małe dziecko
×