Skocz do zawartości
Nerwica.com

no_fear

Użytkownik
  • Postów

    57
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez no_fear

  1. no_fear

    mam doła!

    Faktycznie nie wygląda to dobrze na pierwszy rzut oka, ale pomyśl sobie że może właśnie pojawia się krytyczny moment twojego życia, czas żeby coś zmienić, zając się sobą, zaangażowac się w coś innego, wypłynąć w obszary w których odblokuje się twoja świadmość i osobowość - zmienić swoje życie! Ile satysfakcji może dać obracanie niekorzystnych (jak się może na początku wydawać) zdarzeń w korzystne dla ciebie !
  2. Wcale tak nie uważam i nigdzie tak nie napisałem. Czytam twoje posty w innych tematach i uważam że odwalasz kawał niezłej roboty. Rozmiar twojego poświęcenie dla forum jest wg mnie rzadko spotykany. To że twój styl ma czasami cechy pewnego rodzaju "nawiedzenia", w świetle tego jak ogólnie działasz na ludzi, jest bez większego znaczenia. Pisze nawiedzenia - bo kiedyś też próbowałem iśc przez tę ścieżkę i nie byłem w stanie się uduchowić do tego stopnia żeby wyleczyć moją psychikę. Nie chce znowu zabrnąc w jakieś określenia, ale po prostu pragmatyzm wziął górę. To że podchodzę z dystansem do tego rodzaju technik, wynika z tego że spotkałem ludzi w życiu, którzy trochę przegięli z tym uduchowianiem i żyją w mocnym oderwaniu od rzeczywistości - co traktuje jako pewne ryzyko związane ze stosowaniem tych technik. PS. Naprawde sugeruje PW lub GG, albo inny wątek...
  3. kochajacy na temat afirmacji mam niewiele do dodania. Swój punkt widzenia przedstawiłem i nie widze sensu powtarzania wszystkiego ponownie. Mamy różne punkty widzenia i nie ma co tracic czasu na wzajemne przekonywanie się. Nie wiem czy przechodziłeś przez psychoterapie i jeżeli tak to jak długo, ale moja na tyle zmieniła moją percepcje świata, że afirmacje na mnie nie działają i nie będa działać. Jestem pragmatykiem i dla mnie logika powiązań uczuć, emocji, reakcji i działań która poznowałem podczas psychoterapii w kontekście mojej osoby ma sens. Gdybym opierał się na afirmacjach za każdym razem gdy coś się działo trudnego w moim życiu musiałbym do nich wracać - to troche jak z tabletkami - a ja chciałem je jak najszybciej przestać brać. I świetnie sobie bez nich teraz radzę. Stąd moja argumentacja w poprzednich postach. Co do moich innych postów na forum i chęci dzielenia się wiedzą i doświadczeniem... cóż mam wrażenie że oceniasz je z perspektywy tego tematu w którym czujesz się przeze mnie zaatakowany, więc nie będę się do tego odnosił. Po prostu będę robił swoje. To forum stało się dla mnie ważne i jeżeli tylko będę mógł komuś jakoś pomóc, wesprzeć - będę to robił dalej. Na koniec, ponieważ nie chciałbym już więcej wracać do tematu afirmacji, chciałbym podkreślić (co już pisałem w pierwszym poście tutaj), że twoje intencje są super bez dwóch zdań oceniam je baaardzo pozytywnie, ale afirmacje do mnie nie przemawiają w ogóle i nie są wg mnie skuteczną metodą leczenia (w przeciweństwie do psychoterapii). Pozdrawiam ciepło :) PS. Jeżeli mimo wszystko chciałbyś głebiej poznac mój punkt widzenia, to chyba powinniśmy skierowac sie juz na PW lubb GG, nie na forum.
  4. Myśle że Virginia b.dobrze opisała takie techniki które bardzo pomagają na bieżąco. Sam miałem z tym dużo problemów, wątpiłem w sens aktywności i tego co może ona dać...typowe depresyjne podejście. Jednak to wszystko jest długofalowym działaniem. W dłuższym okresie dobrze jest też stawiać przed sobą cele i do nich dążyć. Sataysfakcja z ich osiągniecia lub dochodzenia krok po kroku może nadac sens twojemu życiu. Działanie - jest najlepszym lekiem na depresje, to banał ale tak jest. To działanie nadaje też sens życiu.
  5. User Najważniejsze jest uświadomienie twojemu najbliższemu otoczeniu, że przechodzisz przez "trudniejszy" okres w swoim życiu. Jeżeli będą posiadać pewną wiedze na temat twojej choroby oraz tego że czasem możesz po prostu nie być sobą - znajdziesz w nich oparcie. Oczywiście musisz liczyć się z tym, że nie dla wszystkich będzie to zrozumiałe i niektórzy mogą się odwrócić od ciebie - trudno czasami na wojnie ponosi się straty :) Gdy wyjdziesz zwycięsko - możesz odbudować te więzi, a co najważniejsze zbudować nowe - często lepsze relacje !(znam to z autopsji :))
  6. didado1 poszukaj moich postow staram sie to robic, w zakresie moich doswiadczen i tego co nauczylem sie podczas psychoterapii; bardzo chętnie będę się tym dzielił, w miare możliwości, ponieważ zjadło mi to kawałek życia
  7. 3. Rozważyć zagrożenie, zrozumieć że jest realne, ale mało prawdopodobne i że ma się niewielki wpływ. Być świadomym konsekwencji i braku kontroli. W ten sposób z czasem twoja psychika powinna przestac uruchamiac tę lawinę niepokojów. Tylko że tak naprawdę to podejrzewam że podejście powinno być bardziej kompletne, tzn. do nerwicy jako takiej - uciąć korzenie a nie gałezie - te potrafią odrastać. Nie to nie jest chyba tak. Są ludzie którzy się boją ogólnie, boją w pewnych określonych sytuacjach i tacy jak nerwicowcy - rozregulowani potrafiący rozdmuchać byle lęk do niewyobrażalnych rozmiarów. Ja podchodze w ten sposób - ostatnio sypał mi sie samochód - miałem świadomość konkretnego zagrożenia, unikałem jazdy albo jeździłem powoli, do momentu aż go naprawiłem (wcześniej technicnzie nie mogłem tego zrobić). Byłem świadomy ryzyka i je podejmowałem. Gdy już je podjąłem nie siedziałem sparaliżowany - "żeby tylko nic się nie zdarzyło!". Zdecydowałem, reszta jest w rękach losu i czegoś co było w danym momencie poza moją kontrolą - samochodu. W ten sposób przestałem myśleć o zagrożeniu, po prostu jechałem przed siebie :)
  8. Wydaje mi się, że docelowo to nie powinieneś od razu zakladać katastrof a później cieszyć się ze się nie wydarzyły :) Ten mechanizm który opisałeś jest charakterystyczny dla natręctw i lęków. Boisz się czarnych scneriuszy i do tej pory panicznie ich unikałeś. Nie chciałeś pogodzić się tym że istnieją i mogą sie zdarzyć i że nie możesz ich kontrolować. W momencie gdy skonfrontowałeś się z czarnym scenariuszem wobrażając go sobie i godząc się z nim, że może się wydarzyć, tak naprawde twoja świadomośc zaakceptowała te fakty i obnażyła twój lęk :) Teraz nie chodzi o to żeby za każdym razem sobie tak radzić, bo chyba nie chcesz życ czarnymi scenariuszami ?:) Chodzi u UREALNIENIE swoich wyobrażeń oraz uświadomienie sobie że nie ma się kontroli nad zdarzeniami na które nie mamy wpływu, nie można się za nie winić i często nie można ich przewidzieć.
  9. Kiedys gdy w zasadzie objawy u mnie zanikały, jak chodziłem na imprezy i trochę przeginałem z piciem, nastepnego dnia miałem takie flashbacki z najgorszych stanów. Trwały tak długo jak trwał kac. Pomimo tego, że było średnio, przyzwyczaiłem się i nie wpadałem w panikę. Z czasem widzę że nie miewam już nawet na kacu, zresztą mam coraz mniej okazji bo pije dużo mniej i rzadziej.
  10. Czesc Jurand! Ja bym nie pakował się w żadne leki, skoro jakotako funkcjonujesz, pracujesz itp., no chyba że grupa lęków się powiększy i utrudni ci w dużym stopniu funkcjonowanie. Te lęki o rodzinę i lokomocyjne mogą wynikać ze zbyt dużego poczucia odpowiedzialności oraz nadmiernej chęci kontroli twojego życia i twoich bliskich: Brak kontroli pobudza twoją wyobraźnie do kreowania czarnych scenariuszy, możliwych, ale mało prawdopodnych. Pomyśl, że tak naprawdę każdy człowiek musi liczyć się z różnymi zagrożeniami, każdy teoretycznie jest tak samo "zagrożony". Świadmośc zagrożeń jest ważna, ale paraliżowanie swojego życia z tego powodu jest bezsensowne. Nie jesteś w stanie kontrolować wszystkiego w swoim życiu, nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkich zagrożeń, nie możesz mieć wpływu na wszytko co cie otacza. Czasami po prostu TRZEBA ŻYĆ. W dłuższym okresie, dla własnego komfortu warto popracować nad tym z psychologiem, bo wiesz czas leci, a ty będziesz "zatykał" swoje lęki jakimiś półśrodkami. Technicznie, naprawdę warto znaleźć dobrego na miejscu, troche wysiłku i na pewno ktoś się znajdzie. Z tym jęzkiem to nie rozumiem, podejrzewam że angielski biegle skoro w norwegii, więc w czym problem?
  11. Z reguły nie przekraczam prędkości, nie wydaje mi sie zebym przekroczyl i tym razem. Chciałem dać do myślenia, bo nie sądze zeby takim stylem i nastawieniem zjednywał sobie ludzi.
  12. dobre - ach ten kochający styl :) Urojeń (znowu nieuzasadniony pejoratyw) - nie mam, wyobrażenia...hmm bardziej przeświadczenia - chociaż oczywiście moja analiza mogła nie być trafna. Mimo to pewne schematy osobowości są nietrudne do rozszyfrowania przy odrobinie wiedzy pscyhologicznej. No i to jest właśnie ten twój odbiór... ehhhh...czytając tę część słyszę gdzieś tam w tle tę twoją mantrę - ...ludziom którzy manipulowali, ogłupiali, mieli złe intencje...
  13. agapla może od razu rentę :) a tak poważnie to polskie prawo jest pod tym względem dosyć zacofane, jeżeli coś możesz uzyskać to 3 miesięczne płatne zwolnienie z pracy na leczenie (np psychoterapię grupową). a co do spotkania proponuję sky jumping - na wysokości 1,5km w górze połączymy się rączkami i wymienimy spostrzeżenia... ktoś ma lęk wysokości?
  14. prosta sprawa , czuje wyraznie ze jestes mi nie zyczliwy i w takim przypadku nie jest dla mnie zadna przyjemnoscia toczenie z toba jakiejkolwiek dyskusji skoro ty lubisz zachowywac sztuczne pozory to masz do tego prawo , ale ja robic tego nie zamierzam :) boli cie cos ale mnie to nie interesuje , niczego ci nie narzucam nie mam czasu juz pisac , ide do pracy pzdr Dla mnie sprawa jest prosta. Każdy jest w dużej mierze zwierciadłem swojej przeszłości. W dużym uproszczeniu w zachowniu Kochającego odbija się cały szereg osób z jego przeszłości, którzy w podobny sposób postepowali i odnosili się do niego w jaki on teraz traktuje innych. Ponieważ jest niezmiernie wrażliwą osobą jego reakcje sa bardzo spolaryzowane - ultrazimny i ultraciepły biegun. Podejrzewam że tak samo jak kocha, tak samo nienawidzi, tak samo jak daje - sprawia ból. Otwiera się tylko gdy zaufa bezgranicznie - to są relacje głebokie i bolesne w przypadku gdy się psują. Cała reszta jest traktowana jako potencjalni (nieżyczliwi) wrogowie, którzy wdepna w jeden z jego pilnie strzeżonych rewirów - podważanie jego wiedzy (często niekompletnej), przekonań, wybrażeń no i w końcu uczuć. Następstwem jest reakcja będąca kopią reakcji których sam doświadczał - deprecjonowanie, poniżanie, wywyższanie się, agresja werbalna. Ale tak naprawdę, w głębi duszy - dobre, wrażliwe, gorące serce. Dokładnie takie jak w jego avatarze... :) Nie jestem negatywnie nastawiony do tego typu ludzi.... Nie oceniam negatywnie tym kim są. Bo złych ludzi nie ma, są tylko zranione uczucia. Ogarnia mnie smutek, gdy wiem co mogło ich spotkać w życiu, co spowodowało, że powstają u nich takie a nie inne reakcje. Staram się zrozumieć, może pomóc...nawiązać dialog, szczery, oczyszczający, jeżeli będą takiego dialgu chcieli. Co do dialogu Kochający, dobrze byłoby zastanowić się nad sednem przekazów kierownaych w twoim kierunku, a nie skupiać się nad zanieczyszczonym przez różne, nie do końca przepracowane (wg mnie)emocje, twoim odbiorze. Odbiorze który powoduje, że wyszukujesz sobie wrogów i "nieżyczliwych". Nie sądze żeby na tym forum KTOKOLWIEK mógłby mieć takie intencje do kogokolwiek... Ps. Kochający pozwoliłem sobie na ta mała analizę, ale tylko w dobrym celu. Najgorsze co mógłbys zrobić to doszukiwać się w tym złych intencji. Chociaż wiem, że moge się spodziewać nieuzasadnionego podważania każdego zdania, kolejnej agresji, ewentualnie ignorancji. Mam nadzieje jednak że będzie przeciwnie, da ci to troche do myślenia.
  15. Dobra chlopaki, spoko ja znam ten typ, ale z taką demagogią (nawet!) odnośnie formatów audio to ja nie miałem wcześniej doczynienia...(co jeszcze bardziej cie uwiarygadnia kochający) Kochający , masz tu swój dekret przeconvertowany z wav do mp3 (z 50 MB do 3,5 MB) pierwszym lepszym darmowym converterem: http://www.esnips.com/doc/ee6b7516-35ed-4d52-a86a-9146215e977b/Wielki-dekret-wybaczajacy3.mp3 Download File. Źródło: www.google.com
  16. Szczerze mówiąc jedyne co dostrzegam w tym i paru innych twoich postach na które się natknąłem to agresja, silny egocentryzm, rywalizacja, brak samokrytyki i alergiczna reakcje na jakąkolwiek krytykę; co nie przekonuje mnie specjalnie do tego czy wyszedłeś i w jakim stopniu... Zresztą to jest mało istotne, tak samo jak mało istotne jest dla mnie twoja świadmość na temat tego czy ja wyszedłem, czy dopiero wchodzę, generalnie rzecz biorąc wybacam ci Uuuuooo chłopie ale żeś się rozdęł... żeby cie nie rozsadziło! ŚWIADOME uwalnianie się od krzywd to jedno a słuchanie tej całej paplaniny afirmacyjnej to jak różańce klepane z obłąkanymi oczami wpatrzonymi w kolejke w wesołym miasteczku... Co do wysokiej klasy psychoterapetów to jest sporo takich co się za nich uważają, jeden nawet przez przypadek zostawił coś w śmietniku pod swoim blokiem... W mojej "karierze" nerwicowej przewinąłem się przez wiele różnych "gabinetów", nikt nie wspominał o afirmacjach jako skutecznej metodzie. Opinie z jakimi się zetknąłem lokują je na poziomie jogi, tai chi, medytacji i innych podobnych. Jako wsparcie owszem, ale nie jako droga do wychodzenia z nerwicy. Nie rozumiem po co się tak zacietrzewiasz? Że mam inne zdanie, podobne zresztą do niektórych którzy również wypowiedzieli się w tym topicu? Przedstawiłem pare swoich argumentów i tyle. Nie mam zamiaru wchodzic z tobą w dalszą polemikę (no chyba, że w innym topicu i dla sportu...) bo z tych emocji nagrasz mi parogodzinny videoklip afirmacyjny i doprowadzisz mnie tym do takiego stanu, że będę musiał go słuchać :) PS. I taka uwaga techniczna to że deprecjonując kogoś w swojej wypowiedzi wrzucasz w nawiasach (z całym szacunkiem, bez urazy, itd itp.) nie oznacza że go nie obrażasz. Twoje wypowiedzi są tak mocno zabarwione emocjonalnie, że nadal powątpiewam w twoje wyjście... ale nic to, wybacam!
  17. OK. Widać, że jest to u ciebie przemyślane, działa bardziej jako wsparcie.
  18. Na nerwice nie jest się skazanym. Do nerwicy trzeba mieć "odpowiednie" warunki i przedewszystkim otoczenie. Jeżeli dziecko będzie miało "zdrowe" warunki nerwica może jej się nigdy nie uruchomić.
  19. (Bez urazy...) Kolega ma zerowe pojęcie na temat mojej wiedzy. Wiem jak wygląda skuteczne i trwałe wychodzenie z nerwicy i wg mnie afirmację nie gwarantują skutecznego, utrwalonego efektu. Ten przekaz jest powierzchowny i na dłuższą metę bezsensowny. Dlaczego? Dam ci jeden prosty przykład (do którego po części nawiązałem w poprzednim poście, ale jakoś widzę nie zaskoczyło). Większość przekazu tak naprawde podkreśla, że cały świat jest zły, a my mu wybaczamy. Ludzie manipulują nami, ogłupiają, krzywdzą itd... my wybaczamy. Ten przekaz utrwala nas tak naprawdę w negatywnym odbiorze świata. Problem polega na tym, że często to co boli NAS - zdrowych ludzi nie porusza w tak dużym stopniu... To takie cierpiętnicze i strasznie chrystusowe... Może doraźnie pomaga, ale nie w dłuższym okresie, co gorsza może utrwalać negatywny odbiór rzeczywistości.
  20. no_fear

    Nawroty nerwicy

    Zgadzam sie z melissą. Moja 2-ga fala zwalila mnie z nóg i wyłączyla z zycia na jakies pol roku, uposledzila "życiowo" na jakies 1,5. Była talk silna ponieważ podczas pierwszej tak naprawde do konca nie zdawałem sobie sprawy z tego co sie ze mną dzieje (poza tym nawarstwiły się inne czynniki nerwicowe). Wyszedłem z 1szej fali, bo ... się zakochałem :), a więc też nie do końca świadomie i skutecznie. Teraz z perpsektywy czasu, wiem że po wyleczeniu, nigdy już nie będę miał tak silnych objawów. Zdarzają się małe nawroty, przy bardzo ciężkich przeżyciach. Ostatnio miałem jakies 2 miesiące temu trudną sytuację rodzinną. Praktycznie momentalnie pojawiły się objawy, ale bardzo skutecznie w ciagu paru dni sobie z nimi poradziłem i wróciłem do normy. Nawet znajoma psycholog stwierdziła, że "zdrowi" ludzie potrafia dłużej przeżywać i męczyć się w analogicznej sytuacji. A więc believe me, there is a light at the end of the tunnel :)
  21. Be dwóch zdań intencje bardzo dobre, ale ja podpisuje się pod poprzednimi postami, że jest to zbyt "daleka" chęć ingerencji w leczenie. Każdy przypadek nerwicy ma inne podłoże i leczenie powinno zawsze odbywać się w konsultacji z psychologiem. Nie wiem jakie spektrum działania mają afirmację ale podchodziłbym do tego z dużym dystansem. Mnie osobiście w samym przekazie tej afirmacji uderza to, że ona nie dociera do źródła problemów tylko ich efektów "wybaczam światu że jest taki zły...", otóż świat nie jest TAKI zły - to jest sposób w jaki nerwicowcy odbierają różne bodźce jako bolesne i bardzo negatywne. Ten sposób odbioru z kolei wynika z wysokiej wrażliwości. Działanie powinno być ukierunkowane nie na odcinanie się od rzeczywistości i bardzo górnolotne wybaczanie wszystkim wszystkiego, tylko na skupianiu się dlaczego coś jest dla nas bolesne, dlaczego wydaje nam się że ktoś nami manipuluje, czy naprawde wszyscy nas krzywdzą... itp. i to jest skuteczne działanie... Mając na uwadze Twoje dobre intencje kochający, mimo wszystko, uważam że nie powinieneś tego wrzucać na forum.
  22. Cos w tym jest. Dzis gdy wracłem metrem z pracy, znalazlem sie w wagonie z człowikiem który miał bardzo widoczne nerwowe ruchy (tak jakby nim rzucało i szarpało co jakis czas). Nie wiem jak sie nazywa ta przyległośc lub choroba, ale rzuca się bardzo w oczy. W pewnym momencie usiadł, a obok niego miejsca opustoszały. Siedział tam miotany co chwile tymi odruchami. Poczułem, że chce się znaleźć blisko niego. Usiadłem obok, blisko, ze spokojem, chciałem żeby poczuł że jest ktoś kto go akceptuje i nie boi się. Zdziwił soę przez chwilę i wzdragnął. Ja w garniturze, pod krawatem... Ludzie się trochę przez moment na mnie patrzyli ale miałem to w dupie... przymknałem oczy i skupiłem się mocno na nim. Wydało mi się że jakby się trochę uspokoił (chociaż mogło mi się tylko wydawać). Kiedyś - przed chorobą nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
  23. Bóle płytko umiejscowione w ogólno-pojętej klatce piersiowej na 99% nerwobóle. Jeżeli jest to ból umiejscowiony głebiej, tępy trwający do 1h z różnym nasileniem i tak mniej wiecej w środku klatki może to byc przepona ( a konkretnie jej silny skurcz). U mnie to sie przynajmniej w pewnym momencie pojawiło i czasami boli przy dłuzszych okresach stresu i napięcia. Efekt jest taki że o ile w nerwobólach myślisz ze możesz mieć zawał, tu niemal jesteś pewny że to jest zawał :)
  24. Przejdz sie do innego ośrodka/psychiatry niech cię zdiagnozują od nowa. Schizofrenia czesto jest trudna do ocenienia jezeli nie znasz faktow, mam na mysli, że np. nie wiemy i nie bedziemy wiedziec co jest prawdziwe w tym co mowisz a co nie, bo cie nie znamy, nie bylismy przy tym itd... Ale wydaje sie ze masz typowe objawy nerwicy, zmien psychiatre. Z drugiej strony jak mozna pakowac w siebie leki przez 2 miesiace z takimi wątpliwosciami??? Taka rada na przyszłość w kwestii leczenia... nigdy nie decyduj sie na leczenie po wizecie u jednego, czy 2 lekarzy. To samo dotyczy sie psychiatrow. NIe jestes krolikiem doswiadczalnym, masz jedno życie.
  25. Pod koniec terapii zacząłem pracować w bardzo wymagającej firmie i stresogennym środowisku. Teoretycznie nie powininem w ogóle dać rady. Cóż jest inaczej. Pewnie dlatego, że tak samo jak z pełną determinacją zmuszony byłem do przełamywania swoich lęków w trakcie terapii, podobnie traktuje obecne środowisko. Jest to wyzwanie dla mojej psychiki i chce sobie udowodnić, że i to przezwycięże. Pomimo tego. że czasami jest ciężko - naprawdę warto - to tylko wzmacnia.
×