Skocz do zawartości
Nerwica.com

Franciszka Wątorek

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Franciszka Wątorek

  1. Dzięki za rady odnośnie prywatnego lekarza. Chodziłam do naprawdę super człowieka i medyka , renomowanego profesora, ale stawka 250zł za wizytę szybko wyczerpała moje mozliwości. Zajmę się moją zbliżającą sesją, to faktycznie może po małym gwałcie na własnej naturze coś z tego będzie :) A tak gwoli nawiązania do mego 1. postu, to dziś byłam u pani psycholog (innej niż ta młoda, u której byłam jakiś czas temu, ta raczej wygląda na bogatą w doświadczenie zawodowe i długą praktykę) na podsumowaniu testów. Również wyszłam po chwili dosłownie, a pani mgr miała mi do powiedzenia jedynie: "Uważam, że nie ma sensu by pani tu dalej do mnie przychodziła, proszę chodzić do pani doktór. To do widzenia.". Zszkowana szczerze jedynie podziękowałam i się pożegnałam. Teraz żałuję, że nie powiedziałam jej czegoś bądź nie zapytałam what's up, albo choć nie powiedziałam ludziom w poczekalni, żeby sobie dali siana i poszli nad Wisłę, na słońce zamiast tu siedzieć bo i tak nikt im tu nie pomoże. A kupilam sobie pierwsze truskawki polskie w tym roku, doskonałe i polecam wszystkim jako doraźny środek uśmierzający Weltscherz. Naprawdę działa
  2. Życzę więc blackdoggy abyś będąc w stanie totalnego rozkładu psychicznego i nie mogąc ruszyć ręką ani nogą pamiętał, że to tylko twoje infantylne emo-blogopodobne użalanie się nad sobą na pokaz i wróci ten zdrowy rozsądek który wystarczy do bycia normalnym. Pamiętaj, że musisz mieć fioletową koszulkę z czaszką bo inaczej. "Empatia? Zupa z Azji".
  3. Cześć wszystkim w tę piękną słoneczną majową niedzielę. Tu będę wyć do księżyca bo mamy nie chcę martwić a prócz niej nie mam za bardzo komu się szczerze wyżalić. Więc jest piękna niedziela, "maj dokoła maj wyświęca ogrody" a ja po prostu niedługo chyba na sygnale odjadę do Kobierzyny. Nienawidzę tych lekarzy do których chodzę, czekam w obskurnej poczekalni 2 godziny (na prywatnego pana profesora niestety już pieniążki sie skończyły) jest tam zawsze zimno i tam dopiero czuję, że zaraz dostanę świra. Każda osoba siedzi w gabinecie min. 40 minut co mnie doprowadza do pasji dlatego, że moja wizyta zawsze trwa 5 minut i polega na pytaniu "jak się pani czuje, a jak sen, to nadal pani będzie brać pół tabletki velafaksu rano i na noc, dziękuję do widzenia do widzenia proszę za 2 tygodnie umówić się". Chciałabym wołać niczym Adaś Miauczyński gromkie "KJP". Do dobrej pani doktor państowej są wizyty na za 6 tygodni, resztę przerobiłam- więc moim problemem jest to, że nie mam problemu, wystarczy się wziąć w garść. Po usilnych prośbach raz dostałam receptę na opakowanie Lerivonu 10mg na sen. Pani psycholog może 5 lat ode mnie starsza, dałabym jej 20 lat, ale wnoszę, że ma ok. 25, zrobiła testy z pytaniami tak/ nie "odpowiadałaby mi praca leśnika/ pielęgniarki. słyszę głosy. ", trwało to łącznie 2 miesiące (tyle czekałam między kolejnymi wizytami by dostać kolejny test to wypełniania) a na koniec zdiagnozowała spadek nastroju, poczucie samotności i myśli samobójcze (jak na 2 miesiące diagnozowania i setki pytań to niezłe odkrycie, nigdy bym sama nie przypuszczała) po czym ze zmartwioną miną poinformowała mnie, że nie wie, co ma mi poradzić, bo do terapii grupowej miałabym problem ze studiami dziennymi, a na indywidualną nie ma miejsc na pół roku wprzód. "Nienawidzę świata, wszyscy mnie wku....ją" jak to głosiła punkowa piosenka. Nienawidzę moich dziewczyn z roku i grupy, moich współlokatorek z pokoju, znajomych z uczelni i z liceum. Dla relaksu bym kogoś chętnie zasztyletowała. Na zajęciach a wlaściwie pomiędzy nimi, jak już na nie się wybiorę i dotrę, śmieję się albo łzy mi ciekną w mojej ostatniej ławce a i tak muszę się przesiadać do kogoś, bo albo zapominam materiałów albo jest praca w parach. Nie wiem, co mam robić. Już raz zawaliłam rok, teraz go powtarzam, bo oczywiście o nauce mowy nie ma. Zbliża się sesja, 5 egzaminów, najbliższy za tydzień, jeden znośny, reszta nie. Łażę po tym pokoju jak potępiona. Jest pięknie ale nigdzie nie pójdę, choć chcę, ale nie mogę. Oglądam na kompie "Dzień świra" i wącham moje flakoniki z perfumami, bo na każdy zły nastrój pocieszam się perfumami, więc mam już całą baterię, do samotnej starości w zapleśniałej kamienicy starczy, bo jak znam zle życie tak będzie, boję się samotności i nienawidzę ludzi, może nie nienawidzę, mam alergię na nich i ich potrzebuję. Jak to Kafka ujął "Potrzebuję więcej przyjaźni niż zasluguję". Płakać mi się chce na widok staruszków przechadzających się po parku czy hipermarkecie samych. Nie wiem, czemu, często mnie pytają, o godzinę, o cenę sera, gdzie stoi oliwa i czy mogę ją zdjąć z wysokiej półki, ktory krem jest tłusty i który bym ja kupiła. Patrzę na ich brązowe skarpetki ze wzorkiem albo swetry na guziki i potm ciężko płaczę. Płaczę nad ludźmi w barze mlecznym pochylonymi nad talerzem ruskich za 2.53zł. Płaczę nad panią w Lewiatanie, która waży mi 2 pomidory, ma zeza i astmę. O takich oczywistościach jak płacz nad mamą czy ofiarami II WŚ nie wspominam. Od lekarki internistki wyłudziłam receptę na seronil, miałam stare opakowanie i powiedziałam, że zapomniałam wziąć z domu. Może coś pomoże. Ten post też został obficie pokropiony, bardzo się wzruszyłam nie wiem czym, jak na wlasnym pogrzebie. Pozdrawiam.
  4. Dziękuję za słowa pocieszenia. Zaczęłam brać skrzyp polny, mam nadzieję, że nie wyłysieję Martwiło mnie bardzo, czy to efekt działania leków, ponieważ na to nie mam wpływu- tzn. nie wyobrażam sobie z nich zrezygnować w tym momencie, (podczas gdy np. dietę mogę modyfikować) ale widzę, że nie to nie to na szczęście. Dziękuję za Wasze posty, pozdrawiam serdecznie
  5. Jestem załamana, tym bardziej, że seronil naprawdę mi pomógł, bo było ze mną już bardzo źle. Nie wiem, czy jest sens pytać lekarza o zmianę leku, bo to niepoważne- włosy po jednej stronie i życie po drugiej tak naprawdę. Dziękuję za odpowiedź.
  6. Jestem załamana, tym bardziej, że seronil naprawdę mi pomógł, bo było ze mną już bardzo źle. Nie wiem, czy jest sens pytać lekarza o zmianę leku, bo to niepoważne- włosy po jednej stronie i życie po drugiej tak naprawdę. Dziękuję za odpowiedź. ---- EDIT ---- Jestem załamana, tym bardziej, że seronil naprawdę mi pomógł, bo było ze mną już bardzo źle. Nie wiem, czy jest sens pytać lekarza o zmianę leku, bo to niepoważne- włosy po jednej stronie i życie po drugiej tak naprawdę. Dziękuję za odpowiedź.
  7. Witam, od pół roku leczę się na chorobę dwubiegunową, brałam różne leki, lerivon, depakinę, fevarin, ale dopiero, gdy w maju zaczęłam brać Seronil (fluoksetynę) poczułam się lepiej. Biorę trzy tabletki 0,02 dziennie. Od półtora miesiąca biorę też lit, 3 tabletki na dzień. Nie widziałam żadnych skutków ubocznych Serionilu ani Litu, jednak od tygodnia na potęgę wychodzą mi włosy, po prostu garściami. Nigdy wcześniej tak nie było, odżywiam się dobrze, dbam też o włosy zewnętrznie, zaprzyjaźniona pielęgniarka mówi, że to skutek leków. Czy to może być prawda? Czy ktoś z Was zaobserwował u siebie taki skutek uboczny leków? Bardzo proszę o odpowiedź, naprawdę się martwię Pozdrawiam
  8. Witam :) nieźle się wczoraj nastraszyłam czytając wątek o mirzatenie (wczoraj lekarz mi to przepisał i chciaŁam zobaczyć co to- po zobaczeniu tego forum pożałowałam, że nie pragnęłam pozostać w słodkiej niewiedzy i włosy mi stanłęy dęba). Jednak wezmę, raz kozie śmierć, a jakby było tragicznie to więcej nie wezmę- pomyślałam, wzięłam wczoraj pół tabletki i przeżyłam! Co prawda po godzienie od zażycia strasznie mnie głowa rozbolała, a w nocy obudziłam się o 2.30 i nie mogłam usnąć do rana, ale nie wiem, czy to wina tego leku czy ogólnie mego stanu, ale ostatnio sypiałam raczej dobrze. Rano wstałam ze wspomnianym bólem głowy, nic szczególnego nie czuję dziś- ani lepiej, ani gorzej. Piszę to, by wszyscy podobni mi wczoraj pokrzepili się nieco na duchu :) pozdrawiam wszystkich
×